Faktem jest, że niektórych gier za ch#ja żadna recenzja czy materiał video nie da rady sprzedać.
Z ostatnich przykładów przywołałbym Death Stranding - gameplaye pokazywały jakieś pyerdolnięte scenki i gameplay polegający na łażeniu, wspinaniu się i ciągnięciu wózka z paczkami (a także okazjonalnej jeździe samochodem i sikaniu na wirtualne muchomory), ale za ch#ja nie wierzyłem, że to tylko o tym, no bo przecież to nie ma prawa być fajne i ogólnie co ten Kojima ćpie.
A jak zagrałem to się okazało, że faktycznie jest tylko o tym, ale... GRAŁO SIĘ ZAJEBIŚCIE
Podobnie mam teraz z tym Ghostwire Tokyo - ile bym materiałów nie obejrzał, nie mam pojęcia czy mi się to spodoba i chętnie sam bym sprawdził, więc tak - Gamepass jest pod tym względem super wynalazkiem.
Dzięki GP nie muszę czekać na recenzje Starfielda i obawiać się kupsztala - zagram day one, a jak będzie niegrywalne to delete i nara