-
Postów
12 307 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
35
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Wredny
-
Niech forumkowa ankieta rozstrzygnie to raz na zawsze Wczoraj sobie odpaliłem New Game Plus i od samego początku miałem banana na mordzie, jakbym znów spotkał starych znajomych, z którymi zawsze jest beka i dobra faza.
-
Walka jest spoko - taki lepszy, bardziej dynamiczny Mass Effect plus trochę Final Fantasy XV - sterujemy jednym chłopkiem, co jakiś czas odpalając skille współtowarzyszy.
-
O! I to jest zajebisty film Scorsese - tutaj na spokojnie mogliby dać mu Oscara, a nie za Departed. Święta prawda niestety... Kiedyś próbowałem, ale już sama muzyka Vangelisa (którego za młodu lubiłem słuchać, bo ojciec często w domu zapuszczał) mnie odrzucała i wybijała z klimatu. Pamiętam, że jakiś czas temu ktoś mnie usilnie starał się przekonać, że dobry film to dobry film i one się nie starzeją jak np gry video. No to ja mam odwrotne zdanie, bo przy wielu starych szpilach potrafię się świetnie bawić po chwili przywyknięcia do pikseli czy ogarnięciu sterowania, a tych starych filmów (do których nie mam sentymentu) nie da się oglądać z wielu różnych powodów (przydługie ujęcia, chujowy montaż, sztywna gra aktorska).
-
Do sterowania nic nie mam, jedynie zbyt często zdarzało mi się przypadkowo tego walkmana odpalać, więc z tym ułożeniem przycisków mam problem - cała reszta responsywna i bezproblemowa. Gameplay słaby? Bo ja wiem? Taki trochę standard w grach akcji TPP, tyle że tu gierka miała ambicje być czymś więcej i dostaliśmy całkiem sporą warstwę narracyjną z absolutnie najlepiej napisanymi (i odegranymi) dialogami ever. Czegoś takiego jeszcze w gierkach nie było i tak jak fabularyzowanie side-questów w trzecim Wieśku, albo system Nemesis w Shadow of War/Mordor były elementami wyróżniającymi je z tłumu podobnych tytułów, tak właśnie te naturalne dialogi i zajebista chemia pomiędzy członkami ekipy Strażników to wręcz nowa jakość w gierkach dla dzieci. Czy będzie to moje GOTY? Wciąż się zastanawiam, ale dziwi mnie, że niektórym tak łatwo przychodzi obalenie tej kandydatury z powodu rzekomo słabej walki czy ogólnie gameplayu, jednocześnie nie widząc problemu w tym, by ilustrowany audiobook w postaci Disco Elysium taka nagrodę otrzymał
-
No i udało się ukończyć The Gunk jeszcze w tym roku, jednocześnie wbijając calaczka : Prosty, bardzo przyjemny i urzekający widoczkami szpil w starym stylu. Rozgrywka prosta, ale angażująca i nie nużąca, projekty poziomów, zagadki środowiskowe, eksploracja - wszystko to na plus (na minus brak double jump - jakoś dziwnie mi było bez tego). Z przyjemnością odkrywałem i pokonywałem kolejne, coraz bardziej rozbudowane i skomplikowane miejscówki, a wykreowany świat miał na tyle uroku, że aż chciało się go chłonąć. Sama historyjka banalna, z jakimś tam ekologicznym przesłaniem, ale nadal zaliczyłbym ją w poczet plusów. Na minus zdecydowanie postacie - już pal sześć ich odpychający wygląd (szczególnie Rani), bo to kwestia gustu i specyficznego stylu, który nie każdemu może podpasować. Problemem były dla mnie te k#rewsko drętwe, praktycznie cringe'owe dialogi naszych dwóch lesbijek (bo oczywiście i ten punkcik z podręcznika tworzenia gierek w czasach współczesnych musiał być odhaczony). Jedna jest niepoprawną optymistką, łatwo pchającą się w kłopoty druga strzela żenującym fochem, a nawet jak jest między nimi dobrze to ciężko słucha się tych sztywnych umizgów (zwłaszcza świeżo po Guardians of the Galaxy, które jest absolutnym majstersztykiem pod względem dialogów i zgrania ekipy). Aż z ciekawości wygooglowałem sobie osobę, podkładającą głos pod Rani - naszą protagonistkę, a tam oczywiście tęcza, they/them itp: No kuźwa, czy osoby nie-hetero nauczą się kiedyś subtelności w kreowaniu postaci, tak żeby nie drażniły swoją nahalnością, albo zwyczajnie dały się lubić? Ciężko jest to osiągnąć, gdy tworzy się postać i pisze jej dialogi w oparciu o myśl przewodnią typu "Rani i Becks to osoby homoseksualne - trzeba to wyeksponować" - no k#rwa NIE, nie trzeba. W przywołanych wcześniej Guardiansach nikt sobie takimi bzdurami głowy nie zaprzątał, nie miał żadnej agendy, po prostu pisał zajebiste dialogi, martwił się o timing, o ich naturalność i wyszło tak, że chyba żadna inna gra w historii nie robiła tego lepiej, a tutaj... Szkoda gadać. Mimo wszystko te 7/10 dam, bo pomijając ten na siłę tworzony wątek cała reszta broni się całkiem nieźle, ale jednak trochę szkoda, że w tak sympatycznej gierce nie mogę pograć równie sympatycznymi postaciami.
-
@Pupcio strasznie zmejmiał na starość. Kiedyś młody i dynamiczny, a teraz zrzęda jakby conajmniej 50 latek mu stuknęło
-
Kij, możliwe - ziomek grał babką, więc i tak nic by mi to nie pomogło
-
Specjalnie dla @Pupcio odgrzebuję temat, bo pograłem dziś 3h w tego szpila i pierwsze wrażenia już mogę opisać Po pierwsze - jest bardzo ładnie Jasne, że są momenty, gdy niska rozdzielczość daje po oczach, ale bardzo często zastanawiałem się, czy Blue Dragon nie jest jakoś "enhanced", bo ogólnie bardzo fajnie sie graficzka zestarzała, a scenki przerywnikowe robią wrażenie swoją ostrością. No i ten styl Toriyamy - absolutnie gdzieś mam Dragon Ball, ale świetnie to wygląda i te mordeczki są zwyczajnie sympatyczne Jak już wielokrotnie pisałem - dawno temu "wyrosłem" z jRPGów i ostatnio jedynie pierwszy NIER oraz Final Fantasy VII Remake bardzo mi się podobały, więc tu podchodziłem dość sceptycznie, ale muszę przyznać, że się wciągnąłem. Gierka ma feeling tych klasycznych "fajnali" z ery PSX - jest ciut infantylna, trochę za łatwa (nie ściągałem dodatkowych poziomów trudności - gram w to, co jest fabrycznie), ale w ogólnym rozrachunku może to i dobrze, bo tak dawno nie obcowałem z gatunkiem, że pewnie bym się wkurzał. A tak wracają wspomnienia, gdy jRPG to był praktycznie mój ulubiony gatunek i zamiast pchać fabułę do przodu to latam po mapie, prowokując random encountery i pakuję moją małą drużynę - tak jak czyniłem to 20 lat temu, kiedy biegałem po plaży w FFVIII, ciachając piaskowe rybki, czy setki razy powtarzając pierwsze starcie w Final Fantasy Tactics, żeby później resztę gry miec na przysłowiowego "strzała" - tak zawsze lubiłem. Starcia typowo turowe, ataki fizyczne, magiczne i specjalne, klasy postaci, levelowanie osobno naszych milusińskich i osobno ich "cieni". Fajnym bajerem jest Monster Fight, który następuje, gdy zaczepimy dwa różne gatunki potworków na mapie - wtedy podczas walki tłuką nie tylko nas, ale i siebie nawzajem, a nawet się zjadają Póki co bawię się dobrze i chyba nie porzucę jak chociażby Ni No Kuni (choć spróbuję jeszcze kiedyś wrócić). Chciałbym wreszcie ukończyć jakiegoś jRPGa, bo zdecydowanie za mało gram w ten gatunek, który przecież kiedyś uwielbiałem. No i wciąż nie mogę wyjść z podziwu, że mogę robić screenshoty w takim starociu - ech, gdyby Sony też zechciało porządnie ogarnąć swoją wsteczną...
-
Ja wiem, że Faka reaguje tak praktycznie na wszystko, ale tutaj i ja miałem momenty zwątpienia. Z jednej strony absolutnie nie musiałem tego robić, bo przecież do fabuły to niepotrzebne, ale raz, że nie mogłem znieść myśli o tym, że taka kolorowa i w sumie łatwa gierka by mnie pokonała, dwa że trofeum potrzebne do platyny, a trzy (i to było decydujące), że gram z ziomkiem i nie mogę mu tego zrobić (bo już autentycznie miałem myśli, żeby olać grę, odpuścić i odstawić - gdyby to nie był tytuł co-op to pewnie bym sie poddał i odinstalował). Męczyłem się dobre 15 minut, choć teraz myślę, że dwie próby max i zrobiłbym to na luzie. Kloca chyba - tutaj nie masz żadnych mocy i sam musisz sobie zapracować. Zdecydowanie najtrudniejszy moment w całej grze (choć całkowicie opcjonalny). @_Red_, a idź Ty z tą Twoją żoną. Skąd Ty ją wytrzasnąłeś, że ogarnięta jest bardziej od niejednego konsolomaniaka z forumka?
-
Nigdy nie mogłem przebrnąć przez więcej niż 30 minut, a próbowałem 3 razy. Te rozwlekłe, pretensjonalne dialogi, byle sobie tylko pogadać - straszna podróba genialnego oryginału z Hong Kongu, a ten pokurcz jeszcze Oscara za to dostał
-
PUBG: Battlegrounds Calak #8 (GS 1000/1000) Ostatnio dość niespodziewanie wpadł kolejny xboxowy calaczek i to w mojej ulubionej, multiplayerowej grze ever. Niespodziewanie, bo do pełnego GS brakowało mi dwóch achievementów, z których nad jednym od jakiegoś czasu sukcesywnie i naturalnie sobie pracowałem (zabić 1000 przeciwników), a do drugiego i tak potrzebowałbym ziomka, więc póki co nawet o nim nie myślałem (wsiąść do samochodu z wrogiem). No i wczoraj, biegnąc bez celu, usłyszałem silnik białego Hyundaia, więc pobiegłem w tym kierunku, żeby ustrzelić kierowcę, ale zastałem tylko zaparkowaną furę, więc postanowiłem ją zwędzić. Jakież było moje zaskoczenie, gdy nagle dostałem powiadomienie o zdobytym acziku Dopiero po chwili dotarło do mnie, że to oznacza pasażera - wysiadłem, dokonałem oględzin i faktycznie - na tylnym siedzeniu czilował sobie koleś, a przez przyciemniane szyby nie zwróciłem na to uwagi. Zanim zacząłem strzelać, zdążył wyskoczyć i wywiązała się walka, z której udało mi się wyjść zwycięsko, ale byłem tak zaskoczony, że prawie zginąłem Tym sposobem mam calaczka w najlepszym (i oryginalnym) Battle Royale na drugiej platformie i dopóki nie sprawię sobie PS5 to robię sobie przerwę. Na PS4 już nie wrócę, bo nie mógłbym grać w tej obrzydliwie doczytującej się i ledwo trzymającej 30fps wersji (XSX mnie mocno rozpieścił pod tym względem), a na XBOXie brak mi dźwięku przestrzennego, który w tego typu tytule jest najbardziej kluczową sprawą, ważniejszą nawet od grafiki. Calak zajął mi około 100h, więc gdzieś tak 12 razy mniej, niż na PS4, ale raz, że to zasługa coraz większej ilości botów (jak się wyłączy crossplay), a dwa, że na XBOXie dobrze działa zliczanie progresu do aczików, czego nie można napisać o zglitchowanych trofeach na PlayStation, gdzie musiałem wykonać podwójną, albo i potrójną ilość wymaganych akcji, żeby pucharek łaskawie chciał się odblokować. W każdym razie gierkę uwielbiam, więc jeśli miałbym grać w nią jeszcze 1000h to i tak nie byłoby problemu Ocena gry w wersji "obecnogeneracyjnej" (choć jako takiego patcha nie ma) to mocne 8/10, a trudność w zdobyciu calaka to jakieś 5/10 - kilka rzeczy problematycznych (zabicia z pięści, patelni, kuszą), ale większość wpada podczas normalnego grania i wymaga jedynie czasu (oraz ogarnięcia, bo tu nie ma autocelowania, albo jakiejkolwiek asysty).
-
Spoczko Właśnie się instaluje
-
Fak, Ty naprawdę umiesz to przeczytać?
-
U mnie też ostatni zakup w tym roku. Obwiniam @Pupcio, bo ostatnio w którymś temacie wspomniał o tym tytule, jednocześnie mi przypominając i kolejny xboxowy exclusive trafił do mojej kolekcji OK, mały EDIT... Wiem, że @Tynio, a w szczególności @ping wrzucają tyle jednorazowo, ale u mnie to całoroczne zbiory 2021: Wyraźna przewaga XBOXa i tak - sporo gierek z PS4 wciąż w folii (jakby kogoś intrygowało to "krzaczki" oznaczają... albo nie - @ping zbiera sporo japońszczyzny to pewnie potrafi odczytać)
-
No i nie udało się z PS5, więc podobnie jak @XM., przenoszę to postanowienie na 2022. Niby zmieniłem robotę na lepiej płatną, ale okres przejściowy zbiegł się z kilkoma niespodziewanymi wydatkami, plus chore ceny zestawów konsol i trzeba było odłożyć szaleństwa na później (idelanie byłoby wyrobić się na premierę drugiego Horizona, ale raczej się nie łudzę). Klocka odzyskałem i poszło mi całkiem nieźle w temacie kończenia xboxowych exów - na 26 (stan na dzisiaj) ukończonych w tym roku tytułów, dokładnie połowa to gry wyłącznie xboxowe (Halo CE, Halo 2, GoW2, GoW3, GoW Judgment, GoW4, Forza Horizon, Forza Horizon 2, Grounded, The Ascent, PREY, State of Decay, Alan Wake). W temacie ograniczania zakupów też się poniekąd udało, bo "tylko" 55 sztuk w pudełkach, ale w folii zaledwie 21 (premierowo tylko 6), a większość to starocie na X360 do grania we wstecznej. Co prawda jeszcze 3 gierki na PS4 kupione z LRG, ale w tym roku raczej już nie przyjdą, więc wliczę je do przyszłorocznych zakupów.
-
Oczywiście Wszystko ograne jednym ciągiem.
-
Tak, też mi tej "kropki nad i" na XBOXie brakuje. A o tym Syndicate słyszałem - dobrze, że mam zaliczone już na PS4 (podobnie jak Unity, z którym też chyba te same cyrki były).
-
Taktyczny post ośmielający, bo rozumiem, że po wrzutkach @Tynio ciężko się przełamać i cokolwiek tu wrzucić Ja pierd0lę! Ile tam jest dobra i gierkowej historii - przecież do tego zdjęcia z xboxowymi gierkami to normalnie sie masturbować można
-
Taki jest plan, więc pewnie i tak to Odyssey kiedyś odpalę (zwłaszcza, że Valhalla to już moje klimaty, więc kiedyś i tu bym chciał zawitać). Ba! Mam jeszcze plan powrócić do pierwszej części na XBOXie, żeby tam achievementy wbić - gierka działa teraz w 4K/60fps, więc tym bardziej wypadałoby sprawdzić
-
To samo miałem, tyle ża rozegrałem pół meczu i czym prędzej usunąłem to z dysku. Miałem wrażenie, że w pewnym momencie CoD przeszedł na nowy silnik (albo chociaż na nowszą wersję starego silnika), ale to wygląda, jak World at War z PS3 tyle, że gra się w to jeszcze gorzej. Dla kogo robi się takie poyebane strzelanki, w których postać jest z papieru i ginie się od samego spojrzenia? Dobrze, że HALO Infinite jest pod ręką to szybko mogłem pozbyć się niesmaku po tym crapie.
-
Jak Origins jest wywaŻone to chyba nie powinienem dotykać Odyssey, skoro od kilku lat (z wiekimi przerwami oczywiście) błąkam się po Egipcie i końca nie widać A żeby nie było offtopu, to i mi (mimo grania na XBOXie) udało się ostatnio wbić platynkę: it takes two Platyna #131 Tegoroczne GOTY z The Game Awards splatynowane w towarzystwie mojego wieloletniego przyjaciela. Kapitalny i absolutnie świeży tytuł od studia Hazelight, które już wcześniej zasłynęło kooperacyjną gierką w postaci A Way Out. W tamto nie grałem (jeszcze, ale nie wykluczam, bo tu świetnie się bawiłem), ale tutaj po tych wszystkich zachwytach i nagrodach wręcz nie wypadało olać tematu. Jak wiecie z wcześniejszych wpisów - kupiłem grę z myślą o graniu z żoną, ale rzeczywistość okazała się brutalna i mimo, że it takes two jest kolorowe i sprawia wrażenie produkcji dla dzieci to jednak zwykły "cywil" za cholerę sobie nie poradzi, a jeśli ktoś myśli, że zaliczy tytuł sam, na dwie ręce/dwa pady to muszę go sprowadzić na ziemię, bo jest to gra skonstruowana z myślą o kooperacji i inaczej nie da rady dotrzeć do napisów końcowych. Historia opowiada o małżeństwie, które z powodu tzw "prozy życia" oddala się od siebie, ale w pewien pewien magiczny sposób otrzymuje od życia szansę na naprawę tego, co zdążyło się zepsuć. Trochę żałuję, że żona nie gra, bo jest to tytuł wybitnie dla związków (momentami wręcz jak terapia) i mimo, że świetnie bawiłem się z kumplem to jednak czułem, że nie do końca tak to powinno według zamysłu twórców wyglądać. A czymże to it takes two jest? Otóż jest to platformer 3D zrobiony w starym stylu, w którym gameplay jest najważniejszy, a lokacje są tak tematycznie zróżnicowane, jak tylko się da. Grając, co rusz przypominały mi się czasy platformówek z Amigi (Oscar, Premiere), w których zawsze mieliśmy level z westernu, kosmiczny, albo np z dinozaurami. Tutaj jest podobnie, a wszystko zrobione jest w konwencji filmu "Kochanie, zmniejszyłem dzieciaki", a więc w klimacie, który bardzo lubię (ostatnio pisałem o tym w przypadku Grounded). Graficznie i dźwiękowo jest bardzo fajnie, a historyjka może i banalna w swojej prostocie, ma swoje momenty i kilka razy potrafi wywołać wzruszenie - serio, ja naprawdę uważam, że ta gra powinna być przepisywana przez psychologów parom stojącym u progu rozpadu ich związku, zwłaszcza jeśli mają dziecko. Bardzo dobry jest też voice-acting, zarówno naszej dwójki bohaterów, jak i kilku postaci pobocznych z Kosmicznym Pawianem na czele, który brzmi zupełnie jak Kapitan Price z Call of Duty. Najwiekszą zaletą tego tytułu jest niewątpliwie gameplay i masa pomysłów, którymi całość jest nafaszerowana. Wraz ze zmianą scenerii zmianie ulegają również pomysły na rozgrywkę i co chwilę dostajemy nowy, zajebisty motyw, zastanawiając się, co też ćpali twórcy, wpadając na takie rozwiązania Przyznam szczerze, że miałem chwilę zwątpienia nawet w tak z pozoru relaksującym tytule (głównie chodzi mi o Helltower i dziesiątki powtórzeń), ale gdy tylko zacząłem tęsknić za napisami końcowymi (miałem taki epizod) za chwilę dostałem najfajniejsze chaptery w całej grze i znów ciężko sie było oderwać i tylko człowiek cmokał z uznaniem nad kreatywnością tej małej ekipy. A jak sprawa wygląda z trofeami? Łatwy zestaw i choć kilka można przegapić w pierwszym przejściu, to wszystko jest ładnie opisane w podręcznym menu, a chaptery podzielone są na mniejsze sekcje, dzięki czemu możemy dość szybko znaleźć fragment, w którym coś nam umknęło. Wszystkie trofea to praktycznie znajdźki, które tutaj mają postać opcjonalnych aktywności przypisanych do danego rozdziału, albo mini-gierek, w których musimy wziąć udział, ale nie musimy wygrywać. Podsumowując... Nawet jeśli sam nie wystawię it takes two tytułu Gry Roku 2021, jestem w stanie to zrozumieć, bo w porównaniu do produkcji, w które władowano więcej kasy, tutaj czuć tę mityczną duszę, serce i autentyczną zajawkę, która daje około 15h zabawy na najwyższym, kooperacyjnym szczeblu. Ocena gry to solidne 8/10 Trudność w zdobyciu platyny to jakieś 2/10
-
FH5 jest zepsuta w online, o czym świadczą liczne skargi na niezaliczalne wyzwania, albo wręcz niedostępne tryby, w których trzeba je wykonywać - żadna teoria, wiele razy mnie to spotkało. Z HALO Infinite masz połowiczną rację - progres jest słaby, ale mikrotransakcji nie wymusza (no bo niby po co? dla tych paskudnych skórek?). Nie wiem, co ma do tego xboxowe pochodzenie tych tytułów, ale oszukujmy się dalej, że wszelka krytyka na gry MS spada na nie z powodu brzemienia marki, a nie tego, że jest faktycznie zasłużona.
-
Ja tak robię z Terminatorami po T2
-
Kurde, jak dobrze że grałem w to zanim dorzucili tryb foto, bo pewnie wsiąkłbym teraz na 200h. A tak to było wyzwanie, żeby ustawić ten antyczny aparat do selfie i zrobić takiego screenshota
-
Ale tu nie chodzi o "własne zdanie" czy jakiś wyimaginowany "hivemind" tylko o faktycznie opłakany stan usług sieciowych tej gry. Jasne, to wciąż dobry tytuł i w sumie to masz rację - trochę mnie poniosło z tym Cyberpunkiem, ale jak widzę te wszystkie nagrody to na usta ciśnie mi się soczyste "za co k#rwa?" Przypuszczam, że jak ktoś się nie zagłębia i nie próbuje masterować, wyciskać ostatnich soków, odblokować wszystkich samochodów itp to faktycznie może tego nie odczuć, ale wystarczy, że zależy Ci na zaliczeniu choć jednego Forzathonu i wtedy pojawiają się błędy, przez które zwyczajnie nie da się wykonać wyzwań, wymyślonych przez twórców.