-
Postów
12 312 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
35
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Wredny
-
A jak to jakiś poyebany, viralowy marketing Sony? Nagle ludzie zaczną kupować pudełka na potęgę i myk - sprzedały się wszystkie wytłoczone płytki, przywracamy serwery, bo w końcu mamy miliony nabywców. Nic z tego, nie nabiorę się na taką akcję
-
Za te pieniądze to na pewno nie wezmę, ale fajnie by było, jakby markety nie musiały odsyłać i by się pozbywały za 20zł - wtedy bym artefakt wziął na półkę.
-
O kuźwa, to niezłych tam mają scenarzystów w tym ubisofcie
-
Nie, dwa lata temu utknąłem w AC Odyssey, a że muszę grać po kolei to Mirage dopiero w 2040
-
No u mnie też początkowe dobre wrażenie uległo trochę rozmyciu i zauważam coraz więcej irytujących rzeczy. Technicznie akurat nie mam zbyt wiele do zarzucenia - nie jest super, ale taki rudy Jedi 2 był pod tym względem dużo gorszy i przeżyłem. Nadal jednak bawię się nieźle, gierka ma swoje momenty, wciąż się zachwycam wyglądem różnych miejscówek, czy z przyjemnością zasiadam do gry w sabacc, ale fabuła totalnie nie wciąga, a napotkane postacie są mocno nijakie i wydmuszkowate, więc lepiej bawię się w eksplorację i różne aktywności, aniżeli w pchanie historii do przodu.
-
Recenzja od Angry Joe, ale w tym formacie Rapid Fire, więc krótsza i autorstwa Alexa, więc bez zbędnego pajacowania i darcia ryja - same konkrety. Ciężko się nie zgodzić ze wszystkim, co tam powiedziano i ta ocena (6/10) też wydaje się sprawiedliwa.
-
No ja jeszcze Akivy nie odwiedziłem w ogóle, epizod w Kijimi (miasto świetne, klimatyczne, przywodzi na myśl Tybet z U2), a później Tatooine mi sporo czasu zajęło.
-
To jest właśnie dla mnie największy minus zarówno Avatara, jak i Outlaws teraz. Bo klimat jest kapitalny, jak jestem na Tatooine to aż się spacerkiem przechadzam po Mos Eisley - miejscówka aż kipi życiem i detalami, do tego ten piasek, kurz, zardzewiałe, metalowe elementy, złomowisko... A później odpalam jakąś misję i spotykam 2137 silną, najlepszą w galaktyce, starą, brzydką, grubą babę i mi się odechciewa. Serio, 90% ważnych fabularnie eNPeCów to znowu babsztyle/babochłopy, a dla nielicznych facetów są zarezerwowane standardowe role dupków, szuj i pizd.
-
Zastanawiam się, jakim cudem tak długie, darmowe rozwijanie gierki dla Hello Games opłacalne W sensie - z czego to studio żyje? Wielu innych developerów po jednej wpadce idzie do piachu, a oni nie dość, że odbili się od dna to wciąż ulepszają i tak już zajebistą zawartość - kto za to płaci? Jak oni to monetyzują? Tak czy siak ślicznie ta woda wygląda.
-
The Last Guardian to moja setna platynka i jedna z gierek życia - zdecydowanie moje ulubione dzieło Uedy. Tak, kamera często się gubi, a zwierzak nie słucha, ale overall to była cudowna przygoda i nie zapomnę jej nigdy.
-
A ja nie, bo gameplay podobno był nawet fajny, tylko otoczka zjebana. Świadomość tego, że się zdążyło przed shutdownem Ale do tego trzeba by było za ten szajs zapłacić i tylko tego bym się wstydził
-
To trofeowy czubek - ciekawe, czy platynka tam szybka była, czy wymagała ze 100h grindu online, którego już nie będzie jak uskuteczniać, kiedy wyciągną wtyczkę Swoją drogą niezły prestiż, mieć platynkę jako jeden z niewielu graczy na świecie (według PSN Profiles aktulanie 12 osób wbiło) i wiedzieć, że już nikt nigdy jej nie zdobędzie Jak markety będą wyprzedawać pudełka to wezmę, jak swego czasu Destiny 2 za 19,99
-
Nie wiem, nigdy tego nie robiłem, więc nie wiem, jakie to proste/trudne/ryzykowne itp. Jakby mi zależało na jakimś długofalowym doładowaniu abonamentu to pewnie bym tak robił, ale że mam w d... Gamepassa to mnie żadne kombinacje nie interesują.
-
No mi się nie chce "z g2a czy innego źródła" cyrków robić, więc wolę oficjalnie.
-
Skradanko faktycznie umowne, w sumie coś w stylu Ghost of Tsushima - tam też zdecydowanie było z tym średnio. Jeśli chodzi o ten "dłuższy czas" to jednak nie do końca, bo to Massive odpowiada za developing, a nie UBIsoft sam w sobie (zresztą sam w sobie Ubisoft też ma te skradanka w Assassynach umowne mocno). Avatar też miał ten stealth dość umowny, z tym że tam przeciwnicy wszczynali alarm z dupy, więc może tutaj chcieli pójść w drugą stronę i zrobili ślepych i głuchych debili. Jeśli chodzi o strzelanko to jest akurat spoko (w Division było super), ale covera żadnego nie ma - można kucnąć za osłoną, ale nie ma takich mechanik, jak w Ghost Recon Future Soldier i Splinter Cell Blacklist/Conviction.
-
Jak ktoś gra i wypisuje swoje doświadczenia to w życiu bym mu tak nie odpisał, bo przecież o to chodzi, żeby się swoimi wrażeniami dzielić, nawet jeśli są mocno krytyczne. Ja tylko odniosłem się do filmiku, zawierającego masę dziwnych rzeczy, z których 90% by się nie wydarzyło, gdyby ktoś robiący tę kompilację nie próbował wywoływać tego na siłę. Pisząc o "zasadach gry" mam na myśli "common sense", a nie jakiś zestaw wytycznych, ale oczywiście kolega powyżej musiał ironicznie wyśmiać i tak się zastanawiam, czy ze ścian w domu skuwa tynk, później psiocząc na developera, że pokiereszowane, czy po prostu w towarzystwie tych ścian sobie mieszka i nie wpadłoby mu to do głowy (no bo przecież przy odbiorze mieszkania nigdzie nie dostajemy instrukcji jego użytkowania, więc w sumie skąd mamy wiedzieć, żeby nie psuć). Jasne, że UBI należy się yebanie, bo stoją z tymi swoimi open-worldami w miejscu od wielu ładnych lat (aczkolwiek i tak jest progres w temacie znaczników na mapie w grach od Massive), ale to nie lepiej w ogóle nie kupować i im nie płacić, jeśli kogoś aż tak bardzo to wkurza? Bo mam wrażenie, że niektórzy starzy użytkownicy, grający w gierki od dziesięcioleci, nagle poczuli się przez UBI "zdradzeni o świcie", jakby ten SW Outlaws miało być kompletnie inną jakością od zwyczajowo przez ich gry prezentowanej.
-
Nie wrzucać granatu pod stół w restauracji, bo po co? Nie próbować rozjeżdżać bogu ducha winnych eNPeCów, chyba że masz 5 lat i każda gra to musi być GTA. Starać się omijać zwierzaki czy przeszkody, a nie w nie wjeżdżać. Wiesz... takie zwykłe rzeczy, które są zgodne z zasadami gry, a nie grać na siłę wbrew tym zasadom. To co było na tym filmiku to w 90% kompilacja tego, co się dzieje, kiedy próbujesz grać jak beta tester, starający się wpaść pod tekstury, a nie "normalne granie w grę".
-
Moje też dotarły. Nie mogłem się zdecydować, więc wziąłem obydwie Śmiesznie wygląda ten znaczek "XBOX Game Studios" na gierce PlayStation, podczas gdy na klockowej okładce tego nie ma
-
No śmieszy filmik, ale takie trochę szukanie ch#ja do dupy na siłę, bo kto normalny gra w ten sposób? Jak nie jesteś testerem to raczej nie starasz się psuć gry na każdym kroku, tylko poddajesz się jej zasadom i grasz tak, żeby wczuwka była jak największa.
-
Szkoda, że oprócz Nixa to nie za bardzo jest tu jakaś fajna postać poboczna (a jego też ciężko takową nazwać - to bardziej jak BD z gier Respawn) - Waka miał na taką zadatki, ale wyszło, jak wyszło. Tak troche porównuję do Rudego Jedi, bo gierki są trochę podobne i tam Greez czy Merrin to były zajebiste postacie, a tutaj słabiutko póki co.
-
Po zrobieniu większości rzeczy na pierwszej planecie, wylądowałem na Kijimi i strasznie podoba mi się ta zmiana klimatu - mocny vibe Rise of the Tomb Raider czy tybetańskiego etapu z Uncharted 2. No i z przyjemnością się eksploruje, odkrywając fajnie poukrywane uliczki czy nawet całe zaułki, zawierające skrzyneczki z fajnym lootem. System frakcji też spoczko, ogólnie cała ta otoczka łotrzyka/oportunisty/złodziejaszka - świetny pomysł, bo ile można jakimiś dżedajami biegać. Masa fajnych aktywności, jakieś podsłuchiwanie, łączenie wskazówek, a oprócz tego mini gierki, jak sabacc czy super słitaśne jedzenie z Nixem. Walka w przestrzeni kosmicznej dla mnie dużo lepsza niż w takim Starfield, podobnie jak startowanie i lądowanie na planetach - jasne, że to wciąż animacja, ukrywająca loading, ale dużo to lepsze niż ekrany ładowania. Otwarte światy, poza głównymi miastami czy mniejszymi osadami to w większości pustkowia, ale gdzieś tam zawsze ukryta jest jakaś zajebista miejscówka na kilka/dziesiąt minut wciągającej eksploracji i całkiem niezłego unchartedowania (no kurde, rozbity statek na pierwszej planecie - coś przezajebistego), więc nawet spoko, że ta przestrzeń to tylko droga do celu, dzięki czemu nie przytłacza jak w innych ubi-gierkach. Na minus wielokrotne zaglądanie w te same zastrzeżone obszary podczas wykonywania tych najbardziej gównianych zleceń, ale w sumie nikt mi nie każe, więc nie będę się nad tym zbytnio pastwił. Tak, jest tu sporo rzeczy, które można poprawić, ale najważniejsze, że gierka mocno mnie wciąga, mam wczuwkę, a w pracy myślałem o tym, by wrócić i znów zagrać - to dla mnie w sumie największy wyznacznik tego, czy warto było wydać na to pieniądze.
-
Star Wars Outlaws - gameplayowo i technnicznie nie jest idealnie, ale klimacik i widoczki pierwsza klasa
-
@Rozi, a w ELITE Dangerous grałeś? Tutaj eksploracja kosmosu zrobiona jest naprawdę wzorowo i na poważnie. Co prawda stopy na planetach postawić się nie da (przynajmniej na konsolach), ale wyjechać łazikiem ze statku już jak najbardziej.
-
Z okazji pięciolecia premiery PeCety dostały patcha z czeskim językiem, a o konsolach zapomniano. W dwójce podobno ma już być na dzień dobry dla wszystkich.
- 1 286 odpowiedzi
-
- 2
-
- Kingdom Come: Deliverance
- gra generacji
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Wady przeważnie wyciągam na koniec (wcześniej tylko, jak gra jest ch#jowa po całości), ale mogę kilka wymienić, jak najbardziej. Graficzka ładna, ale cierpi na mocną artefaktozę. Pewnie grając w quality byłoby lepiej, bo pamiętam, jak to w Avatarze wyglądało, ale 30fps jest niegrywalne. 40fps daje radę, jest płynnie, ale wszechobecne SSR (zwłaszcza odbicia w wodzie, czy np w podłodze imperialnej bazy) strasznie pikseluje wszelkie "lustrzane" powierzchnie. Podobnie zresztą wiecznie ruchome źdźbła trawy itp - polecam do tego włączyć motion blur, bo trochę pomaga. AI jest debilne jak cholera. Najfajniej eliminuje się członków zaprzyjaźnionego syndykatu, bo wystarczy na nich gwizdać i idą za tobą jak pies - jeb w łeb poza obszarem widzenia kolegów i nawet jak znajdą ciało (a trzeba wiedzieć, że Kay tych przeciwników... zabija - takie ma pyerdolnięcie w łapie) to nic nam nie robią, bo przecież jesteśmy zaprzyjaźnieni. No i podobnie, jak w Avatarze, tak i tutaj 90% obsady to silne/dzielne/cwane kobiety/samice (nawet k#rwa Stormtrooperzy, co jest tym bardziej absurdalne, bo wszyscy mają ten sam model budowy ciała). Faceci to jakiś ginący gatunek w grach Massive najwyraźniej i zawsze jedna z niewielu tego typu postaci zarezerwowana jest na głównego złego.