
Treść opublikowana przez Wredny
-
Assassins Creed: Odyssey
Bełkotliwy i januszowaty to jest twój post - aż bije od niego biedronkowy każual Rozpisałeś się jakby to był przypadek Mafii III co najmniej, a tu tak nie jest - w przypadku Wiedźmina 3 też płakałeś, że trzeba robić side-questy (a nie "aktywności poboczne")?
-
Assassins Creed: Odyssey
Jacy "psychofani"? Po prostu śmieszą mnie narzekania ludzi na konieczność grania w grę, na forum o gierkach... To jest wielki sandbox/RPG, więc głupotą jest podchodzić do niego z nastawieniem typu "przejdę sobie wątek główny, olewając resztę" - po co w ogóle pchać się w ten typ w takim razie, skoro jest masa gier, które oferują liniowego singla na powiedzmy 5-10h grania? Co to za moda na przebieganie gry po łebkach? Żeby móc szybko zobaczyć napisy końcowe i napisać posta we "właśnie ukończyłem", żeby móc gierkę zbesztać, mimo że tak naprawdę g#wno się o niej wie, bo nie widziało się połowy? (jak niektórzy w temacie The Evil Within 2 np) To tak jak ja bym odpalił jakiegoś Tekkena i był wkurzony, że muszę walczyć, żeby obejrzeć zakończenia dla każdej z postaci - a czemu nie mogę przejść od razu do tych filmików? Najlepsze jest to, że masa ludzi powtarza tę bzdurę o grindzie, ale świadomie ignoruje side-questy, którymi spokojnie można ten level podreperować - i NIE, to nie są "typowe UBI-zapychacze", mnożone razy 100 - takowe były jeszcze w AC Syndicate, ale Origins wzorem Wieśka wprowadziło unikalne fabularnie historie. A że nie są na tak wysokim poziomie, jeśli chodzi o scenariusz? Szału nie ma, niektóre są spoko, a gameplayowo jest lepiej Jak już pisałem - grind to jest w jRPGach np, tutaj wystarczy robić questy - dokładnie tak samo, jak w Wiedźminie 3 np.
-
Platinum Club
Nie pamiętam, kiedy ostatnio choćby zerknąłem w kierunku PLUSowskiej gierki Choć nie, czekaj - Rocket League nawet splatynowałem kiedyś
-
Assassins Creed: Odyssey
fix'd
-
Assassins Creed: Odyssey
NIe wiem, co Was boli, ale chyba nie wiecie, co to jest prawdziwy grind. Takie Final Fantasy VIII na PSX to nawet nie zliczę godzin tłuczenia rybek na plaży, żebym mógł level podbić, żeby boss mną nie pomiatał... Nie wiem, skąd się wzięła ta chęć natychmiastowości i przebiegnięcia przez wątek główny olbrzymiego sandboxa z mocnym pierwiastkiem RPG. Aktualnie gram w Origins i sobie nie wyobrażam, że mógłbym pchnąć do przodu fabułę, nie obalając najpierw side-questów na niższy level (podobnie zresztą robiłem w W3), czasem nawet zahaczam o znaki zapytania, żeby też trochę dodatkowego XP i gearu zgarnąć.
-
Platinum Club
Ja ten rok kończę ze 110 platynami, a w samym 2018 wpadło ich 11
- theHunter Call of the wild
-
Platinum Club
Ja tam nawet nie wiedziałem, że to jego opinia, bo sam taką wyartykułowałem po splatynowaniu Heavy Rain - wielokrotne przechodzenie czy powtarzanie jakiegoś fragmentu tego tytułu, bezlitośnie obnaża dziury w scenariuszu i nieścisłości - więc TAK - również uważam, że ten tytuł powinno przejść się tylko raz, pozostawia w pamięciu dużo lepsze wrażenie. Z Beyond już tak właśnie postąpiłem - trofea na poziomie 39%, jedno przejście i super wspominam. Detroit wciąż w folii, więc tutaj sprawa otwarta Z czego 50% to crapy - majonezy, masaże i slajdy... Nie ma się zbytnio czym chwalić
-
Resident Evil 2 Remake
Ja tam im znów ufam po zayebistym REVII
-
theHunter Call of the wild
He he - witamy w klubie Jakby mi ktoś powiedział, że takie coś mi sie spodoba, to bym sie popukał w czoło, a tu proszę - też potrafiłem zatracić sie na długie godziny, często również bezowocne Aktualnie theHunter u mnie w odstawce, bo weszło Red Dead Redemption II (tu też jest masa zwierzyny i całkiem nienajgorzej wykonane polowanie), ale gierkę wciąż mam zainstalowaną na konsoli, żeby sobie w razie potrzeby szybko wskoczyć - wczoraj nawet jakąś aktualizację mi pobrało, może nawet odpalę w ten weekend, zobaczyć co się pozmieniało
- Ghost Recon: Wildlands
-
Resident Evil VII
To jeszcze pikuś, to poniżej widziałeś? To jest dopiero "Wut xD"
-
Uncharted: The Nathan Drake Collection
Jedynka tak niestety wygląda - ten sam schemat do znudzenia. Pamiętam, jak odbiłem się dość mocno za pierwszym razem i mając dość tego ciągłego strzelania, postanowiłem odpalić coś bardziej klimatycznego - padło na Call of Duty 4 Modern Warfare - serio Mimo wszystko warto się przemęczyć, choćby dla niezapomnianych lokacji, no i dla naprawdę fajnej fabuły oraz dających się lubić postaci, z którymi można się zżyć na długi czas (choć niekoniecznie w polskiej wersji). Dwójeczka to już zupełnie inny poziom - yebaniutki majstersztyk i wzorcowy przykład na sequel idealny. Mistrzostwo reżyserii i żonglowania różnymi elementami rozgrywki, tak by nie było tej monotonii z części pierwszej - absolutne 10/10. U3 wspominam najgorzej, choć w sumie rozgrywką bliżej jej do U2, ale niestety zapomniano o scenariuszu i te wszystkie efekciarskie sceny wydawały się takim oczoyebnym teledyskiem bez ładu i składu - byle się coś działo, ale niekoniecznie z sensem. Mimo wszystko mniej niż 8/10 pewnie bym nie dał, bo ma swoje momenty. No a później U4 i U TLL - obydwie zayebiste na swój własny sposób, ale od tego mamy osobne tematy
-
The Last Of Us Remastered Edition
Po prostu masz wysoki próg tolerancji na typowy polski dubbing, czyli sztuczność, teatralność i przesadną egzaltację, doprawioną niezwykle nienaturalnym akcentowaniem i super poprawną, wyraźną deklamacją wypowiadanych kwestii - dlatego Ci to nie przeszkadza - ja odpalam ten fragment i słyszę wszystkie te grzechy, które wymieniłem, plus dorosłą kobietę, która nie umie zmienić swojego głosu tak, by brzmieć, jak omawiana czternastolatka...
-
The Last Of Us Remastered Edition
Ale to do czego ja się odniosłem nijak nie rozbija się o "gusta" czy "upodobania" - to fundamentalna wiedza, której Ty brakiem się wykazujesz, pisząc głupoty, które zacytowałem - tylko tyle i aż tyle.
-
The Last Of Us Remastered Edition
Ale czego niby brakuje? Co ma do tego Naughty Dog? Grałem w oryginale i tem nie brakuje niczego - za upośledzoną wersję regionalną obwiniaj wydawcę w danym kraju, a nie producenta gry.
-
The Last Of Us Remastered Edition
Nie chciałbym dożyć czasów, w których mógłbym być tak "uszczęśliwiany", jak wspomniani przez Ciebie Portugalczycy, Hiszpanie czy Francuzi, bo tam wszystko jest w ich ojczystym języku odgórnie i w wielu przypadkach nawet nie mają jak porównać z oryginałem. Jak już wielokrotnie pisałem - tylko oryginalna ścieżka gwarantuje najwyższy poziom, zwłaszcza jeśli sceny były nagrywane za pomocą "performance capture", gdzie aktor nie tylko użycza głosu, ale całym sobą odgrywa rolę - wysiłek, zadyszka, podnoszenie ciężarów - tego czytający kartkę w budce Boberek nie odda należycie, nigdy... Dlatego ja ponad wszystko zawsze chcę mieć dostęp do oryginału, wersje regionalne (w tym polska) mnie nie obchodzą, bo są tylko nakładkami na to, co ja chcę dostać w nieskażonej, wydestylowanej postaci. Z angielskiego raczej nie korzystam na codzień, w sensie pracy, czy życia, a jednak utrzymuję go na wysokim poziomie właśnie poprzez gry, czy chociażby YouTube, na którym oglądam praktycznie same anglojęzyczne kanały - jak już pisałem - da się, wystarczy chcieć i nie szukać wymówek. No i z tą "oscarową rolą" to był taki mój skrót myślowy - w sensie, że zasłużyli na statuetki, bo tak jest zayebiście. Niestety jeszcze pewnie długo nie doczekamy się takiej kategorii w tym słynnym plebiscycie, więc póki co tak tylko sobie napisałem.
-
Red Dead Redemption 2
Mi po szóstym chapterze w ogóle odechciało się grać... Tzn jestem w drugim epilogu i niby to, co tu się odwala fajne jest, w "jedynce" też mi się to podobało, ale... no to już nie to samo po tym, co się wydarzyło... Niby powinienem się cieszyć, że dali mi znów więcej czasu z... A jednak odczuwam taką pustkę... No ale chyba o to chodziło - to tylko pokazuje, z jak dojrzałym fabularnie tytułem mam do czynienia. Faktycznie - coś w tym jest - zgadzam się w 100%, a powyżej wspomniane, targające mną sprzeczne emocje w Epilogu tylko to potwierdzają A znajdą się dzbany, które napiszą, że świat jest nudny, za duży i nie ma, co w nim robić, bo brakuje znaków zapytania na mapie
-
The Last Of Us Remastered Edition
No jak się gra po polsku to angielski jest nieużywany - jest cała masa źródeł, które nie pozwolą językowi popaść w zapomnienie, wystarczy chcieć z nich korzystać. No i wystawianie grze gorszej oceny przez brak polskiej wersji... Oceniać się powinno oryginał, a nie jakieś regionalne tłumaczenia - podobnie w drugą stronę - ludzie często besztają samą grę, jak im sie polski dubbing nie podobał. A co ma jedno z drugim? Przecież to nie wina Naughty Dog - oni swoją robotę wykonali należycie. Co do wieku... też grałem ze słownikiem, było to za czasów Amigi - dziś mam 38 lat i między innymi dzięki temu angielski znam niemalże perfekcyjnie
-
The Last Of Us Remastered Edition
Raczej niedosłuchu i tolerancji na drewno i beznamiętne odczytywanie z kartki Taki tytuł jak The Last of Us traci niesamowicie dużo, gdy nie słyszysz oscarowych dokoniań Troya Bakera i Ashley Johnson. W TR to Gorczyca mogła ujść, ponieważ tam i tak tylko Lara daje radę, a cała reszta obsady to akieś no-name'y, ale tutaj wręcz trzeba grać po angielsku.
- Ghost Recon: Wildlands
- Fallout 4
-
Assassins Creed: Odyssey
No jak ktoś ma ciśnienie day-one to pewnie tak - dla mnie te wszystkie asasyńskie DLC nie są warte tych premierowych cen. Ogrywałem do tej pory wszystkie, AC Unity miało darmowe (w ramach rekompensaty), więc tutaj narzekać nie będę, Jack the Ripper łyknąłem po jakiejś przecenie, więc żalu nie było, aczkolwiek nadal - słabe. Nie wiem, jak w Origins, bo to jeszcze przede mną, ale wątpię, by było to coś chociażby poziomu Frozen Wilds z Horizon (rozszerzeń do Wieśka litościwie nawet nie przywołam).
-
Playerunknown's Battlegrounds
Yes yes yes! Moja pierwsza wygrana solo Ależ to cieszy - dawno żadne multi mnie tak nie wciągnęło. Ostatnio takie emocje przeżywałem w DLC Survival do The Division, które zresztą w zamyśle jest bardzo podobne, więc tym bardziej nie widziałbym problemu, aby w kolejnej "Dywizji" znalazła się jakaś wariacja na temat Battle Royale. Tutaj miałem trochę farta, bo niedaleko mnie spadł drop, więc szybko podbiegłem, opierdzieliłem skrzynkę i znalazłem ghillie (z brońmi lipa, bo niby była konkretna snajpa, ale żadnej lunety do niej nie miałem), które znacząco ułatwiło mi niezauważalne przemykanie do strefy - taktykę miałem prostą - nie ujawniać pozycji, strzelać tylko na pewniaka itp. Co zresztą widać po moim liczniku zabójstw - dwóch z tych trzech ubitych to już ścisły finał i gość numer 4 oraz 2
-
Assassins Creed: Odyssey
No jak ktoś ma na myśli jeszcze ten remaster... Ja tam ACIII w pudełku nabędę, jak wyjdzie