-
Postów
12 279 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
35
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Wredny
-
Rozdział 9. to coś cudownego, przypomina mi się pewna fajna miejscówka z RE6. Za to początek rozdziału 10. to zdrowe przegięcie. Tzn ucieszyłem się z tego, co zobaczyłem i w ogóle zayebisty motyw, ale tu z kolei wracają traumatyczne przeżycia z zimy w The Last of Us. Na razie ginę jak szmata i po paru próbach muszę wyłączyć, bo zaraz rzucę padem w TV :)
-
Eeee tam, przesadzasz. Ja lubię platynować takie wielkie tytuły i z ELEXem też się kiedyś zmierzę. A jak się nie uda, to nie będę płakał - na siłę nic nie robię.
-
Dużo mniej. Jedynka ma bardziej zryty klimat, ale to w sumie fasada w postaci paskudztw, obrzydliwości i ogólnego gore. No i schizy, psychiczne jazdy, odzyskiwanie świadomości w innych miejscach - takie tam. A dwójka, przynajmniej na razie (chapter 9) jest bardzo podobna, tyle że dostała miasteczko z Silent Hill, po którym "joelujemy" w poszukiwaniu surowców i kombinujemy, jakby tu po cichu ubić "zombiaka". Jest też dużo czyściej niż w jedynce, więc odpada ten niepokój związany z krwistością otoczenia (choć oczywiście trafią się obrzydliwe fragmenty, ale rzadko). Resident Evil VII miał naprawdę gęsty klimat i autentycznie mnie straszył długimi fragmentami. The Evil Within (obydwie części) straszą tylko momentami. Ale napięcie jest cały czas obecne, bo jednak człowiek się boi o życie Sebastiana, brak amunicji też swoje robi - z tego survival/horror gra bardziej trzyma się pierwszego członu, podobnie jak część poprzednia.
-
Platyna na pewno czasochłonna, a trofea wyglądają tak:
-
Zdecydowanie wolę kupić to klimatyczne "drewno", w którym (po przymknięciu oka na pewne niedociągnięcia) będę się dobrze bawił i spędzę dłuuuugie godziny, niż nowego CoDa, Assassina, czy innego Battlefronta. Może i chłopaki z PB nie są wirtuozami w temacie technikaliów, ale klimatu tej gierce odmówić nie można.
-
Akurat porównanie do Fallouta rozumiem, bo też mi się ten klimat post-apo skojarzył. Do tego jeszcze szczypta Defiance.
-
Zapomnijcie :) Takich bajerów nie będzie, bo PROsiak aż tak mocny nie jest. Zresztą wszystko wpakują w 4K, którego i tak nikt nie zauważy - 60fps nikogo w developingu gier. @walek - a grałeś Ty w jedynkę? Bo z Twojego zachwyconego posta można odnieść wrażenie, jakbyś był wręcz zaskoczony takim podejściem Tango Gamewroks i tym, że udało im się zrobić coś, co może być stawiane w jednym rzędzie z najlepszymi grami tego gatunku.
-
Chloe nosiła jeansy i miała twarz bez makijażu - po prostu jesteś dziwny i nie zwalaj tego na grę
-
Tu już żadnej niespodzianki nie będzie, bo pewnie piszesz o "białowłosej" vel "clicker-lady" - na poprzednich stronach trochę o niej pisaliśmy :) No chyba że o tym trującym piszesz - tu nie próbowałem bez maski pGaz, ale w kanałach ubiłem go w stylu "rodeo-Shadow of the Colossus", choć chyba na 3 razy :) W każdym razie już wiem, po co te gnojki znoszą trupy w jedno miejsce... Chyba poznałem The Keepera tej odsłony :D
-
No ja akurat gram w tytuł od Bethesdy, gdzie jest pełno gadżetów z innych tytułów tego wydawcy - jak na razie znalazłem bazookę, mecha-psa, Vault Boya i
-
Nie takie przypadki się zdarzały i ludzie grali już w różne tytuły 10 dni przed premierą, więc pytanie wcale nie takie nie na miejscu. Mówicie, że niezłe akcje na trailerze? Fajnie - ja chcę zobaczyć je w grze - i tak już za dużo widziałem :)
-
U mnie ponad 16h i szósty chapter. Spotkałem kolejne postacie, miałem dwie walki z bossami (świetne projekty i same walki, brawa dla TG). Kolejne miejscówki eksploruje się z taką samą przyjemnością - tak jak Bansai napisał - wypady na miasto po surowce/ammo i powrót do safe house, żeby się napić kawki :) Schiza w restauracji póki co moja ulubiona, bo nie dość, że trzeba było się chować i wydostać, to jeszcze miało to swoje elementy logiczne. Lubię ten dziwny twinpeaksowy klimacik - Tatiana, czarny kot z czerwonymi oczyma... A sama historyjka świetnie prowadzona i naprawdę wciąga. Ba! Uwielbiam gadać z każdym, bo wszystkie napotkane dotąd postacie są bardzo ciekawe i dobrze zagrane - tego się po kontynuacji TEW nie spodziewałem :) No i kilka trzymających w napięciu akcji i mocniejszych momentów też mnie spotkało, więc gierka nie zapomniała, jak się straszy, ale robi to zbyt rzadko. W każdym razie miałem bardzo przyjemne uczucie deja-vu, gdy wchodząc do jednego z wagonów spojrzałem na sufit - od razu RE2 mi się przypomniało :)
-
I co z tego? Przecież to praktycznie jak DLC do F3, tylko podwykonawcę zatrudniono. Ten sam schemat rozgrywki, te same drewniane postacie i te same lokacje z grafiką ery PSX. Tak jak pisałem, jeśli chodzi o wątek główny to dla mnie bardziej interesujące było szukanie taty w F3, niż to, co serwuje mi New Vegas - dużo bardziej tajemnicze, klimatyczne i takie... post-apo... New Vegas jest momentami zbyt kolorowy i kreskówkowy, co też nie pomaga w poważnym odbiorze tej historyjki. Questy poboczne są fajne/śmieszne/niepokojące/oburzające, ale wątek główny? Meh... No ale to tak, jakby ktoś próbował przekonywać mnie, że w Soulsach kryją się świetne opowieści - dla mnie są one mało istotne, ot TŁO moich poczynań - Fallouty i Skyrim to dla mnie eksploracja, loot i levelowanie - tym się bawię i tym te gierki mnie urządzają.
-
Akurat w temacie samej mechaniki skradania i mnogości opcji, z których można skorzystać, MGSV jest najlepszą skradanką ever. Cała reszta może i nie wszystkim się podoba, ale stealth w tym tytule rządzi.
-
Ja obydwie gierki mam w wydaniach zbiorczych, z DLC na płycie. F3 mam dodatkowo w wersji premierowej, całe szczęście brytyjskiej, bo "nasza" do dziś nie dostała trofeów. GOTY kupiłem właśnie dla DLC, bo wtedy jakoś taniej było mi kupić używaną gierkę niż komplet DLC z PS Store. W każdym razie jeśli chodzi o New Vegas to naczytałem się, że niby jest lepiej pod względem tego wieszania się, a wersja Ultimate Edition to już w ogóle została poprawiona. Ile w tym prawdy? Nie wiem, ale po nad 50h na liczniku i żadnych problemów jeszcze nie miałem, zobaczymy później.
-
No ja też, bo inaczej nie można było, ale pamiętna walka z Laurą w kotłowni była przez to męczarnią - nie szło na raz ogarniać podłogi, po której pełzała i sufitu z kurkami, w które trzeba było strzelać. Niedawno zacząłem jedynkę ponownie, znów na PS3, w celu przejścia bez upgrade'ów, ale tym razem pasy poszły fpisdu :)
-
Plusik poleci, jak zniknie mi komunikat "Wykorzystałeś już dzienny limit pozytywnych głosów reputacji." Z tymi pasami to poleciałeś :), ale widziałem, że jest za to trofeum chyba - to trzeba całą grę przejść z nimi, czy tylko włączyć? No i nie widziałem opcji ich włączenia w opcjach - pojawia się po przejściu gry?
-
Początek The New Order to najsłabsza (mimo że fajna) część tej gry - później jest już tylko lepiej, a wierzę w to, że druga część pozamiata jeszcze bardziej. A żeby było w temacie to aktualnie gram w The Evil Within 2 - podobnie jak część pierwsza nie za bardzo straszy - survival TAK, horror nie bardzo. Ale świetny tytuł jak najbardziej.
-
Ale ja piszę w perspektywie obydwu części. Powiem więcej - główny wątek i poszukiwanie Liama Neesona w F3 interesowało mnie dużo bardziej niż szukanie gości, którzy mnie napadli, ograbili i zostawili na śmierć na pustyni w FNV. Siłą obydwu tych gier (a pewnie jeszcze F4 i na pewno Skyrima) jest eksploracja, loot, zbieranie XP i levelowanie postaci. No i te mniejsze historie, zawarte w questach pobocznych, ale wątek główny? Nope...
-
W RPGach od Bethesdy? Serio? Te gry to eksploracja, loot, levelowanie i podbijanie statystyk. Historia jako taka przeważnie jest tłem, a co lepsze opowiastki kryją się w pobocznych questach, nawet w Fallout 3. Serio, ale mało co interesuje mnie, kto chciał mnie ubić i za co zakopać na pustyni. Dużo ciekawsze było szukanie i przprogramowanie sex robota do burdelu we Freeside :) Fakt, to jest, ale żebym z tego korzystał jakoś często przy VATS... Jak się podąża w kierunku znaczników to każdą grę można określić jako liniową. Dla mnie F3 było olbrzymią piaskownicą, po której poruszałem się w dowolnym kierunku. Racja - jest masa wyborów, frakcji, inne ideologie i questy dla nich, ale... W F3 wcale nie odczuwałem, żeby mi brakowało jakiegoś wyboru, bo i tak misje kończą się napisem "Quest Completed, ileśtam XP gained". Nie wiem, może dlatego, że to wszystko takie drewniane, toporne i brzydkie... W takim Wiedźminie 3 wszystko przemawiało do mnie bardziej, bo wszystko było takie organiczne, naturalne, piękne, dzięki czemu naprawdę bolały mnie konsekwencje wyborów i często zostawały w głowie wyrzuty sumienia. Kompani w Falloutach średnio mnie interesują - od zawsze w grach Bethesdy przemierzam tereny sam. Craftingu nie ogarniam, więc nie jest dla mnie jakimś gamechangerem.
-
Zagadki chyba ze dwie napotkałem - tę w warsztacie, gdzie trzeba było ustawić przełączniki, by prąd włączyć i tę z kartą do drzwi, z której trzeba odczytać liczby (strasznie niejasne i musiałem odpalić YT, żeby skumać, o co chodzi w ogóle). Bossów jeszcze nie spotkałem, no chyba że liczymy długowłosą - obydwu się ucieka, więc ciężko nazwać to starciem.
-
Jak się gra na Easy to może i można, na Nightmare nie ma autocelowania :) W każdym razie obejrzałem jakieś walktrough typka, który grał na tym średnim poziomie (czyli odpowiedniku Casuala z części pierwszej) i strasznie dużo wszystkiego tam znajduje - amunicji, surowców... NIGHTMARE to jedyny słuszny wybór dla takiej gry.
-
@Maztika No nie jest to samograj w stylu wielu dzisiejszych produkcji, więc... Ciężko stwierdzić, jak bardzo zostałeś zubisoftowany :P W każdym razie ginie się raczej rzadko, jak się ostrożnie do tematu podchodzi, do tego tak jak Amer napisał - eksploracja, zbieranie na zapas - to wszystko ułatwia starcia, które do najprostszych jednak nie należą. Podczas otwartej strzelaniny ręka Sebastiana lata jak szalona, więc najlepszym narzędziem face to face jest shotgun. Ogólnie ostrożność, dobra ocena sytuacji, plan - to wszystko tu procentuje. Czasami czułem się jak w MGSV, gdzie przed zdobyciem jakiegoś posterunku najpierw lustruję teren i szukam najbardziej optymalnej drogi dojścia :) Poza tym masz trzy poziomy trudności, z czego tylko Nightmare pewnie sprawia jako taką trudność i to głównie małą ilością znajdowanych surowców (ciekawe, o co chodzi z tym Classic, jak odblokuję to trzeba będzie spróbować), checkpointy podobnie jak w poprzedniej części, są raczej dość gęsto porozstawiane, więc frustracja po zgonie praktycznie nie istnieje... Myślę, że śmiało możesz atakować, ale mam obawy, bo skoro odbiłeś się od jedynki, która też miała poziom trudności do wyboru i gęsto rozstawione checkpointy... W każdym razie spróbuj, bo naprawdę warto. @Frantik - też ubiłem ze dwa te zatrute maszkarony, a z białowłosą ostatnio pobawiłem się w ciuciubabkę - najpierw ją wkurzyłem, później uciekłem, przylepiłem dwa wybuchowe bełty do samochodu - straciła obydwie ręce, ale przeżyła i chciała się mścić - ubiłem z shotguna :) No i po rozpoczęciu czwartego chaptera w komisariacie pojawiają się
-
W F3 nawet 100% wbiłem, a i w FNV do tego dążę :) No i nie kumam zbytnio tego wychwalania NV ponad F3 - dla mnie to jak ebane DLC, tylko ładniejsze i bardziej kolorowe - to wciąż ta sama gra, a różnice pewnie kryją się w niuansach typu kreacja postaci, czy tryb Hardcore, gdzie nawet amunicja waży, trzeba pić, żreć i spać. Serio, ja wiem, że to Obsidian, ale oprócz paru pierdół to wciąż Fallout 3 ze wszystkimi jego przypadłościami.
-
"Nienawiść do białego człowieka, rasizm w stosunku do białych, Jewenstein..." Ja pyerdolę... nie wierzę, że czytam takie bzdury i że są ludzie, którzy mają tak naebane we łbach. Rozumiem, że jakby dali kilku czarnych nazistów do ubicia, to byłoby OK - jak w multi CoD WWII... Wracam do The Evil Within 2, żeby skończyć przed premierą Wolfa II -"żydzi z Bethesdy" zarobią na mnie w tym roku, nie ma co (już kupiłem Fallout 4, Dishonored 2 i PREY) :)