-
Postów
12 313 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
35
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Wredny
-
Na Limitkę nie mam miejsca, ale zwykła edycja też ładna, ze steelbookiem, listem w kopercie, naklejkami i jakimś kodzikiem na DLC - MM za 219zł
-
Psy reagują - kuśtykają, albo nawet całkowicie powłóczzą tylnymi łapami, jak dobrze yebniesz w okolicach miednicy. Ja miałem ostatnio trzy razy (na XSX) i to nawet dłuższe, gdzie myślałem, ze grę wywaliło, a tu po 20 sekundach nagle rusza.
-
Nie no zgadzam się oczywiście, tylko że to już tu jest, więc bardziej miałem na myśli, że to co wrzucono do Dead Space to mały trans-siurek w porównaniu z tym, czego dopuszczają się dziś scenarzyści praktycznie wszystkiego, co musi mieć scenariusz. SlimShady pisał, że "ubolewa", że to dotknęło też gier, ale to właśnie wypadkowa tego, że dużo gierek dziś też ma fabułę i te wszystkie "they/themy", które dorwały się do stanowisk odpowiedzialnych za kreację postaci i ich historii, teraz realizują swoje chore fantazje również w naszym ulubionym medium, więc takie po prostu mamy czasy i możemy liczyć jedynie na devów z Azji tudzież Europy środkowo-wschodniej (póki co w S.T.A.L.K.E.R.2 jeszcze transa nie spotkałem), że będą pisać fajne historie (chociaż Azjaci to z tym tak niekoniecznie), a nie uprawiać ideologiczne indoktrynacje. W sumie już nawet nie o typowe LPG mi chodzi, ale ogólnie o miałkość postaci, ich wydmuszkowatość, ostentacyjnie silne baby i ekspozycję fabularną, wyrzygiwaną w dialogach - to jest dla mnie nawet gorsze niż te kilka transów czy głupie "onu/jenu", bo zdecydowanie bardziej obecne w dzisiejszych tworach, zawierających warstwę fabularną (ostatnio obejrzałem np Twisters i w porównaniu z oryginałem to straszna szmira jest, właśnie przez dzisiejsze "scenopisarstwo").
-
Owszem, było coś, ale też nie wyolbrzymiajmy - jedna, może dwie notatki. Miałem konkretne obawy, po tym, jak Kendra na samym starcie wspomina o swojej dziewczynie i mocno pyskuje Hammondowi (gdzie w oryginale to on ładnie ją do pionu przywoływał), ale całe szczęście to tylko jakieś 0,01% stężenia, które ładnie się rozpuściło w zajebistej reszcie. Jasne, że w ogóle tego nie powinno być, bo jest to tylko pojebana moda i nic więcej, ale akurat remake Dead Space jest praktycznie pozbawiony tego szajsu, więc nie ma co demonizować.
-
O! To fajnie, jeszcze jakby tak theHunter: Call of the Wild upgrade'owali - ten silnik to jakaś tragedia i spadki do 15fps to była norma zarówno w jednej, jak i drugiej grze.
- 25 odpowiedzi
-
- open world
- avalanche
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Słowo się rzekło... Pisałem, że jak wydadzą pudełko to kupię, a że tak ładne i bogate wydanie na allegro lata za jedyne 79zł to nie mogłem się powstrzymać i dołączam DUSTBORN do kolekcji Żeby było śmieszniej, jeszcze nikt nie zdobył w tym platynki, bo jedno trofeum jest zabugowane, więc może i gra jest woke-gównem, ale przynajmniej nie działa tak jak powinna Do tego dwie gierki taktyczne - pierwszy tytuł z oznaczeniem PS5PRO Enhanced - Empire of the Ants i nasze 63 Days o Powstaniu Warszawskim. Zakupy uzupełnia część Life is Strange, której brakowało mi do kompletu (oprócz oczywiście najnowszej, którą kupię kiedyś tam). Miał być jeszcze S.T.A.L.K.E.R.2, ale moje ulubione EURO dało dupy i nawet dzień po premierze nie potrafili zrealizować zamówienia.
-
Wczoraj miałem git, ale dziś muli przeokrutnie (w tej chwili np).
-
W Zalesiu klatki lecą na pysk okrutnie - zwłaszcza na wejściu, przy tej powitalnej barykadzie. No i ten efekt po wyjściu z baru, jak wszystko jest rozmazane i się doczytuje przed oczyma - też strasznie to przez chwilę wygląda. Z rzeczy do poprawy to zarządzanie ekwipunkiem, a zwłaszcza sprzedawanie - kuźwa, stare części, w które ostatnio gram na PS5, mają ten element rozwiązany dużo lepiej, a tu jest tragedia. OK, zobaczyłem, że wciskając X normalnie przenosimy do okienka sprzedaży - jest git
-
U mnie sam nie chodzi, ale celowanie ciągle jakieś takie nie teges - wyłączyłem jakąkolwiek asystę (w trylogii staroci tak trzeba to uznałem, że tu też pomoże), ale wciąż coś jest lekko nie tak. @Boomcio - jakby co to są nogi
-
Jakby ktoś się zastanawiał, czy po ostatnim skanie w prologu musimy to pocieszam, że wcale tak być nie musi - wystarczy tylko przed odpaleniem cut-scenki
-
Ja gram i póki co jest zajebiście. Co prawda 60fps to tu raczej nie uświadczysz, bo gierka dość wyraźnie przymula, ale jak sie pobawi z ustawieniami czułości zarówno rozglądania, jak i celowania to da radę tę niedogodność trochę zniwelować. Feeling biegania z pistoletem i strzelanka to takie Resident Evil Village trochę - ogólnie gunplay daje radę, bronie mają świetny dźwięk, headshoty cieszą rozbryzgami, które czynią na przeciwnikach, a wychylanie się zza winkla to mechanika, która powinna być w każdej grze. Graficznie jest bardzo ładnie, pop-up występuje gdzieś na dalszym planie, a na dźwięki też nie narzekam. Ogólnie jestem pod wrażeniem, że na tym bardzo niewdzięcznym silniku tak ładnie ogarnęli open worlda, ale pograłem niewiele, więc może później gra się wyjebie na pysk
-
Ja sprawdzę, darmo to uczciwa cena
-
Na lapku przez chrome też - ładowanie strony to jakieś dwie minuty czasem
-
Przecież remake to gra robiona od nowa, więc czemu "nie wystarczy"? Czy mylisz z remasterem?
-
No ja dopiero zaliczam pierwszy pre-download i mam nadzieję, że już wszystkie patche są tu included
-
Nie, podyebane od znajomej z jej influencerskiego bloga na facebooku (stąd taka mizerna jakość tych screenów) Ale kiedyś zagram, jak już przejdę wszystkie pozostałe części, a ta będzie za max 70zł
-
Pupcio nie wie, co to Silent Hille, więc nie ma porównania. Daj mu jakiś inny przykład
-
No akurat Callisto może sporo zyskać, bo tryb performance był mocno ubogi w jakość oświetlenia - strasznie płasko i blado gierka wygladała i tylko quality było reprezentatywne. Tylko to jest właśnie ten problem z PRO - fajna konsola, jak ktoś ma k#rewsko duże zaległości, bo jak ktoś już ogrywał te gierki na premierę to wątpię, by takie "enhanced" zachęciło do powrotu i ponownego przechodzenia.
-
-
Bo też porównania do TLoU były bardzo głupie i krzywdzące - ludzie spodziewali się podobnego poziomu, a to nie ta liga. Requiem natomiast już jak najbardziej, a w temacie story i postaci to nawet lepiej niż ostatnie TLoU
-
Pobożne życzenia fanów z tym lektorem - fajnie by było, gdyby kiedyś wpadła łatka z takim spolszczeniem.
-
Niekoniecznie - tak jak pisałem - dla mnie jedynka żadna rewelacja, a dwójka jedna z ulubionych gier ostatnich paru lat. Podobnie z Hellblade - jedynki nienawidzę wręcz, a dwójka bardzo mi się podobała.
-
No dla mnie to było piękne rozbudowanie jedyneczki, która była takim trochę bezmięsnym szkieletem. Nadrabiała klimatem i settingiem, a także tym, że nie była milionowym sandboxem na 300h, ale prezentowała sobą niewiele więcej ponad "symulatory chodzenia" (choć i tak więcej niż Hellblade). Requiem do klimatu i settingu dodało cudowną historię, świetne postacie (wszystko to było w Innocence, ale nie na takim poziomie), a także całkiem nieźle rozbudowano gameplay i przede wszystkim ma wręcz idealny pacing, gdzie różne aktywności tak świetnie się ze sobą przeplatają, że nie ma nudy i monotonii. Innocence to dla mnie 7/10, ale Requiem to już 9/10 lekko.
-
@Saix - zdecydowanie bierz się za dwójkę w takim razie, bo z jedynki mam podobne odczucia (choć generalnie miło wspominam). Też pisałem o symulatorze chodzenia, o mega schematycznym i prostackim gameplayu. Dwójeczka to zupełnie inna liga i dla mnie GOTY 2022 - praktycznie nie miałem zastrzeżeń - polecam przekonać się samemu czym prędzej.
-
Widziałem opinie o "najlepszym blockbusterze lata", a także teksty typu "mimo ogromnego budżetu to film nie o efektach, a o ludziach, którym kibicujemy", no i zastanawiam się, jak można pisać takie dyrdymały Czy "najlepszy blockbuster"? No może, bo skoro nic innego, tak efekciarskiego nie było to pewnie nie było trudne zgarnąć taki tytuł, ale już to drugie to beka wnusiu, bo tu się nie da nikogo polubić, a tym bardziej mu kibicować - postacie to wydmuszki, klisze, irytujące stereotypy, a ich historie nikogo nie obchodzą. Jakiś tydzień temu odświeżyłem oryginał (praktycznie pierwsze w życiu obejrzenie, bo nic z tego nie pamiętałem), więc siłą rzeczy będą porównania - głównie chodzi mi o sposób, w jaki dziś opowiada się historię, a jak robiło się to kiedyś. Jasne, oryginał to też popierdółka z mega przewidywalną fabułą i naiwnymi relacjami międzyludzkimi, ale jakoś oglądając to te 30 lat później, nie miałem ciarek żenady, a postacie budziły moją sympatię. Kiedy Bill Paxton przyjeżdża na wiochę, służbowo spotkać się ze swoją ex, człowiek widzi, że coś tu nie gra - że ten porządny, ułożony koleś jest jakiś przytłumiony, a tutaj nagle dostaje błysku w oku i na jego twarzy pojawia się dziecięca radość - zaczynamy łączyć kropki i sami z siebie wiemy, że jego nowe życie nie jest tym, czego oczekiwał, mimo że on sam stanowczo temu zaprzecza. Helen Hunt z kolei jest nie tylko zjawiskowo piękna i naturalna, ale wyraźnie kompetentna, inteligentna i doskonale zna się na swojej robocie, która jednocześnie jest jej wielką pasją - to wszystko da się wyczytać z gry aktorskiej dobrze napisanych postaci i tak to powinno wyglądać ZAWSZE, również dzisiaj. Ale rzeczywistość mamy inną - teraz wszystkie postacie muszą nam wyrzygać ekspozycję fabularną w dialogach, co powoduje mimowolne wywracanie oczyma, bo mamy nadmiar "tell" zamiast "show", albo jeszcze lepiej - "hint". Wszyscy są strasznie nijacy, może za wyjątkiem sympatycznego kowboja, który z kolei jest mocno stereotypowo przerysowany, żeby stworzyć większy kontrast pomiędzy pierwszym wrażeniem, a tym, jaki jest naprawdę. Główna bohaterka jest irytująca i zupełnie nieprzekonująca w tym swoim przerabianiu dawnej traumy, a historyjka jest strasznie głupiutka i zupełnie nie zapada w pamięci. Do tego stopnia mnie wszystko irytowało, że przerwałem w połowie, bo pierwsza godzina to jakieś 2/10. Wieczorem dokończyłem i druga połowa ciut lepsza, ale to nadal słabizna. W sumie jedyne, co ratuje ten film to efekty specjalne, bo wyglądają naprawdę nieźle, no ale ja tak nie potrafię - nie dam rady powiedzieć, że film jest spoczko, jak się nie oczekuje (tu wstaw co ci nie jest w filmach potrzebne)... Uważam, że nawet hollywoodzkie blockbustery z zajebistymi efektami powinny mieć jakieś absolutne minimum postaci i fabuły, żeby się to dobrze oglądało, bo bez tego film dla mnie jest gniotem, obojętnie jakby się zajebiście nie prezentował w jakimś iMAXie czy innym ULTRAHD4K. Oglądając kolejny porywany przez wiatr samochód i zrywany dach, zastanawiałem się, jak sprawić (i czy w ogóle się da), żeby film, który pokazuje tornado czy ogólnie inny kataklizm, był ciekawy i (to już wyższa szkoła jazdy) trzymający w napięciu. No i doszedłem do prozaicznego wniosku, że musi mieć ciekawe postacie i ich losy, którymi będziemy się przejmować, bo przecież sam wiatr, deszcz, gradobicie i kataklizm to trochę za mało, żeby czlowiek "dawał jebanie". Niestety ten film ma tylko te ostatnie parę rzeczy, a brak mu czegokolwiek głębszego, bardziej znaczącego i ogólnie jakiejś wagi oraz stawki, która sprawiałaby, że czujemy napięcie i drżymy w niepewności o dalszy rozwój wydarzeń. To tylko zbiór ładnych, ruchomych obrazków z dwójką równie ładnych ludzi na pierwszym planie - nic więcej. 4/10