Skocz do zawartości

Quake96

Użytkownicy
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Quake96

  1. Quake96 odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    I tak oto moja chaotyczna podróż przez uniwersum Syberii dobiegła końca Ostatnim, brakującym elementem układanki była oczywiście Syberia 3 na PlayStation 4. Gra doprawdy wspaniała, ale technicznie okrutnie niedopracowana w swojej "oryginalnej" płytowej formie. Najpierw może co nieco o tym co mi zagrało. Fabuła tworzy wyśmienity pomost pomiędzy tym co działo się w pierwszych dwóch odsłonach, a tym co czekać nas będzie w części czwartej, moim zdaniem naprawdę wyjątkowej na tle całej poprzedzającej ją trylogii. W "trójce" grę zaczynamy niejako uratowani od śmierci, gdzieś po środku niczego, zapewne w okolicy Syberii na którą dotarliśmy w części drugiej. Naszymi wybawcami okazują się znani już nam Jukole, wędrowne plemię mocno powiązane z mitami o Syberii i Mamutach. Niestety oprócz Jukoli towarzyszy nam też lokalny personel szpitala i pewnego rodzaju "armia", która koniecznie chce doprowadzić nas przed wymiar sprawiedliwości za "przestępstwa" których niby dopuściliśmy się wyruszając w podróż na Syberię, zamiast powrócić z dokumentami do ojczyzny. Klasycznie dla naszej bohaterki, zamierzamy zatem dołączyć do karawany naszych niskorosłych przyjaciół i wspólnie z nimi odbyć wędrówkę do "świętej ziemii", zgodnie z ich rytuałem. Oczywiście na drodze spotykamy mnóstwo przeciwności i zagadek jak na tę serię przystało. Jaki jest finał tej przygody musicie poznać sami, ale powiem tylko tyle, że podobnie jak jedynka, trójka zostawia "furtkę" do części kolejnej, którą już przyszło mi ograć. Fabuła naprawdę wciąga i intryguje na tyle, że gdybym nie miał ogranej kolejnej odsłony to już zapewne starałbym się w nią zagrać. Ta seria wciąga jak naprawdę solidny serial! No dobra, posłodziłem to czas na łyżkę dziegciu w tej beczce miodu. Gra niestety nie wystrzegła się wielu błędów i widać, że wydawana była chyba nieco pośpiesznie, bo pewne błędy są tak widoczne, że momentami można odnieść wrażenie iż gramy w wersję "beta" a nie pełnoprawny produkt. Po pierwsze mniejsze czy większe problemy z teksturami czy obiektami. Nic bardzo upierdliwego doprawdy, ale mimo wszystko rzutuje na moje odczucie co do jakości technicznej tego produktu. To co za to bardzo będzie rzucać się w oczy nawet mnie, to okrutne spadki płynności zapewne w momencie doładowywania pewnych obiektów czy po prostu lokacji. Są momenty, że nawet w przerywnikach cała gra "rwie" bardzo wyraźnie, więc obstawiam, że silnik gry nie został odpowiednio zoptymalizowany. Skoro już przy przerywnikach jestem, to w moim przypadku gra "zgubiła" gdzieś większość dźwięku w nich. Nie wiem czy od początku czy później, ale w pewnym momencie zorientowałem się że w przerywnikach słychać zwykle tylko "ambient" otoczenia i ewentualne dialogi postaci, nic poza tym. Trochę burzy to immersję, ale jakoś to przełknąłem. Oprócz tego gra miewa też problemy z właściwym oświetlaniem tekstur, przez co momentami są one ciemne aby nagle rozjaśniać się jak żarówka, ale to już w zasadzie "detal" na tle całości. Największym jednak problemem okazał się pewien błąd uniemożliwiający dalszy postęp w grze i to po około sześciu godzinach rozgrywki. Nie będę tego pakował w spoiler, bo nie jest to jakoś istotny fabularnie moment. Otóż podczas podróży pewną kolejką musimy ustawić dwa pręty w "liczniku" tejże. Prawidłowo sekwencja wyglądała tak, że za pierwszym razem zrobiłem wszystko zgodnie z procedurą, umieściłem oba pręty na swoich miejscach i ruszyłem. W pewnym momencie kolejka się zatrzymuje, wyciągamy jeden pręt i jedziemy dalej i tak też było za pierwszym razem. Za drugim, gdy musiałem ponownie udać się w podróż, po zatrzymaniu się kolejki na trasie, z jakiegoś powodu nie mogłem wejść w interakcję z niczym w wagoniku. Powinienem móc wyciągnąć jeden z prętów a takiej możliwości po prostu nie było... Zacząłem desperacko poszukiwać rozwiązania, ale niestety natknąłem się jedynie na kogoś z tym samym problemem, natomiast bez jego rozwiązania. W końcu rozwiązanie opracowałem sam. Wystarczyło zrobić nieco inaczej i najpierw umieścić tylko jeden pręt, ten który zatrzymuje kolejkę jeszcze przed dotarciem do celu. Tym razem mogłem już wejść w interakcję z pulpitem wagonika, wsadzić teraz drugi pręt i wyjąć ten pierwszy. Uff... Na szczęście pomimo tych wszelkich przeciwności, grę udało mi się ukończyć i zobaczyć jej zakończenie. Tytuł ten będę wspominał jako wspaniałą opowieść, opakowaną w niezgrabny gameplay i z chęcią jeszcze do niej powrócę Aby zrozumieć całokształt przygód Kate Walker należy poznać wszystkie części tej wspaniałej sagi do czego was szczerze zachęcam!
  2. Quake96 odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Powiem wprost - Ja to za głupi a przede wszystkim niecierpliwy jestem na pewne zagadki. Bez solucji bym pewnie w życiu tych gier nie ograł i możecie mnie za to ganić, ale ja inaczej po prostu frustrowałbym się ciągłym kombinowaniem zamiast czerpać przyjemność z grania Wiadomo, jak się chce to się da "wymóżdżyć" rozwiązanie, ale im mniej mi się czacha gotuje przy takich grach tym dla mnie lepiej Poza tym jestem też zdania, że jeśli nie oczekujemy od gry wyzwania to dobra solucja nie jest zła. Syberia to wystarczająco piękne doświadczenie w postaci fabuły, więc rozwiązywanie zagadek mogę sobie darować a i tak czuję się usatysfakcjonowany ukończeniem każdej części. Na ten moment pozostała mi już tylko "trójka", ale nie będzie tajemnicą, że właśnie jestem w trakcie jej ogrywania
  3. Quake96 odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Jak na moje standardy to zakup mało interesujący, ale nie zawsze grywam w "retro" Udało się wyrwać w MM za wyjściowe 116zł, z jakimś zaległym kuponem rabatowym finalnie zapłaciłem 86zł. Jak na nową grę na aktualną generację myślę, że ciekawa cena.
  4. Quake96 odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Kontynuuję swoją chaotyczną podróż po świecie Syberii, tym razem zaglądając do jej korzeni i poznając jak to się właściwie zaczęło. Pierwsza Syberia to tytuł naprawdę dobry. Grałem oczywiście w wersję konsolową, na PlayStation 2, która jest całkiem przyzwoita, choć ma trochę irytujące przejścia między ekranami. Tam gdzie na PC wystarczyło pewnie kliknąć w odpowiednim miejscu na ekranie, tutaj trzeba podejść dokładnie w konkretny obszar, nawet jeśli to co widzimy wskazuje, że możemy przejść nieco inaczej. Nie ukrywam, nieco mi to momentami doskwierało, ale nie na tyle aby odebrać jakąkolwiek przyjemność z rozgrywki i odkrywania fabuły. No właśnie, a jak fabuła? Krótko mówiąc, całkiem nieźle. Przyznam, że poznawanie początków tej (w mojej opinii ofc) wyśmienitej serii sprawiło mi dużo przyjemności. To tutaj dowiedziałem się tak właściwie kim jest Hans Voralberg i jak zaczęły się jego poszukiwania mamutów na mitycznej Syberii. Gra tak naprawdę nie jest zbyt długa, dzieli się zasadniczo na cztery większe "etapy" prowadzące nas do odnalezienia osoby która odziedziczyła fabrykę, którą chce kupić firma reprezentowana przez naszą bohaterkę. Nie będzie tajemnicą jeśli powiem, że zakończenie gry odmienia losy Kate Walker i od tego momentu staje się ona "poszukiwaczką nieznanego" niemal całkowicie porzucając swoje dotychczasowe życie. Gra w zasadzie płynnie przechodzi potem w to co znam już z części drugiej, więc moim zdaniem warto poznać przynajmniej pierwszą i drugą odsłonę razem. Jeśli ktoś jest choćby skrytym miłośnikiem gier z wymarłego już gatunku "Point and Click" to z pewnością zna ten tytuł. Jeśli jakimś cudem nie grałeś, to zagraj koniecznie, nie zawiedziesz się na pewno!
  5. Quake96 odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Dosłownie kilka chwil temu ukończyłem ten wyśmienity tytuł i to co ta gra ze mną zrobiła to... O JA CIE PIER**LE Zacznę jednak od tego, że z serią Syberia nigdy nie było mi specjalnie po drodze. Gry tego typu lubię od lat najmłodszych, choć nie grywam w nie zbyt często. Syberię 1 i 2 poznałem będąc jeszcze wypierdkiem, ale nigdy za mocno nie ograłem. Gdzieś tam przez lata udało mi się zebrać część drugą na PS2 i trzecią na PS4, ale wciąż te gry po prostu czekały na swoją kolej. Jakiś czas temu ograłem dwójkę, a przy okazji dowiedziałem się od brata, że wydano także część czwartą. Fascynującym zbiegiem okoliczności natknąłem się na nią buszując ostatnio w CeXie. Bez zastanowienia kupiłem ją więc i postanowiłem ograć. Mimo iż wspomagałem się solucją, to gra zajęła mi niemal 10 i pół godziny. To co odczuwam po przejściu tej gry, jak i odczuwałem w jej trakcie to coś rzadko u mnie spotykanego. Fabuła totalnie mnie wciągnęła, niczym najlepsza produkcja kinowa, a wierzcie mi że kinomanem nie jestem i filmów czy seriali za wiele nie oglądam. To doskonale świadczy o tym jak fantastyczna jest to produkcja, że zdołała mnie tak okrutnie wciągnąć i wywrzeć na mnie naprawdę wielkie emocje. Najchętniej opisałbym wam pokrótce co i jak, ale nie mogę spoilerować wam tego tytułu, bo zaświadczam, że warto w niego zagrać, nawet jeśli nie grało się w części poprzednie, choć znajomość poprzednich trzech gier może na pewno bardziej pomóc w zrozumieniu całego motywu gry. Ja powiem jeszcze tylko tak. Pod koniec gry miałem taką wczuwę, że autentycznie poruszyła mnie historia w niej przedstawiona. Do tego autorzy zostawili także furtkę do części kolejnej, która mam szczerą nadzieję, że się ukaże i pozwoli mi poznać dalsze losy Kate Walker. Będę czekał jak Netflixowa maniaczka na kolejny sezon swojego ulubionego serialu Wystarczy słowa... Zaprawdę polecam wam ten tytuł i nie zamierzam więcej pisać, bo trudno cokolwiek więcej wyrazić bez większych spoilerów
  6. Quake96 odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Oto brakujący element całej układanki. Teraz mam już wszystkie części serii
  7. Quake96 odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Dopiero co dowiedziałem się o istnieniu tej odsłony, a tu przypadkiem trafiła się za 7 dyszek
  8. Quake96 odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Zło ponownie zawitało do Tristram. Tym razem w wersji PC, gdyż PSXową ukończyłem zaraz po jej zakupie, jakoś w kwietniu. Diablo zna chyba każdy gracz który choć odrobinę interesował się gatunkiem RPGów czy Hack'n Slashy. Jest to niewątpliwie prekursor tego drugiego gatunku, który wyznaczył pewne standardy i podobnie jak seria GTA w gatunku sandboxowych gier akcji, stał się pewnego rodzaju odnośnikiem dla wielu gier tego gatunku. Pierwsze Diablo to w zasadzie mój rówieśnik, rocznik 1996, więc o jego premierze i czasach w których było popularne nie mogę nic osobistego powiedzieć. Ja dorastałem z Diablo II wraz z dodatkiem Lord of Destruction, choć i z tym tytułem swoją przygodę zaczynałem ładnych kilka lat po jej premierze. Dwójka była dla mnie czymś zachwycającym, spędziłem z nią dłuuugie godziny tłukąc w ramach gry jednoosobowej jak i lokalnej sieci z ówczesnym chłopakiem mojej starszej siostry, który to właśnie wprowadził mnie w świat tej serii. Jedynkę dane mi było poznać dopiero nieco później. Początkowo liczyć mogłem tylko na wersję demo pobraną gdzieś w okolicznej kafejce internetowej. Dopiero później położyłem swoje łapska na pełnej wersji, choć pierwsze ukończenie zaliczyłem chyba dopiero po zakupie oryginalnej kopii kilka lat temu. Od tamtej pory uwielbiam wracać do Tristram i po raz kolejny penetruję kolejne poziomy podziemi katedry, zarówno na PC jak i od tego roku na ukochanym szaraku. Wielu powiedziałoby, że Diablo jest jak wino i starzeje się z prawdziwą godnością. Ja nie umiem patrzeć na gry z różnych perspektyw czasowych i jeśli jakaś gra kiedyś była dla mnie świetna, to zapewne nadal taka jest. Nie inaczej jest w tym przypadku. Mimo iż gra ma na karku 28 lat, to uważam że nawet "współczesny" gracz byłby w stanie przepaść w niej bezpowrotnie. Jeśli jednak mieliście jakąkolwiek styczność z nowszymi odsłonami serii to warto mieć na względzie pewne cechy charakterystyczne części pierwszej. Po pierwsze, Diablo to gra w której akcja toczy się niespiesznie. Nie da się tutaj przelatywać jak tornado przez kolejne poziomy lochów. Należy dokładnie i powolnie (i to dosłownie, bo w grze nie da się biegać) eksplorować każdą lokację wybijając każdego demona napotkanego na naszej drodze. Po drugie, każdy zabity przeciwnik ginie bezpowrotnie. Nie ma tutaj żadnego respawnu potworów, więc nie ma mowy o jakimkolwiek grindzie i "farmieniu" lepszego ekwipunku. Jesteśmy zdani na to co akurat gra nam przygotuje podczas danej przygody. Nie ma się jednak o co martwić, bo jeśli będziemy dokładnie eksplorować każdy poziom lochów, z pewnością zdobędziemy odpowiedni oręż i złoto potrzebne do zakupu mikstur i tym podobnych. Sam pod koniec gry miałem w zapasie chyba kilkaset tysięcy sztuk złota i ekwipunek pozwalający zmieść Diablo z planszy w chwilę. To co wyżej wymieniłem sprawia, że pierwsze Diablo na tle całej serii jest doświadczeniem naprawdę unikatowym. Począwszy od części drugiej seria stawia na bardziej dynamiczną akcję i możliwość ciągłego doskonalenia naszej postaci, więc coś zupełnie odmiennego od tego co dostajemy w jedynce. To też pozwala mi wyjątkowo polecić właśnie ten tytuł. Jest tu wszystko czego potrzeba do dobrej zabawy: mroczny klimat, wciągająca rozgrywka i tony potworów do wybicia. Kto nie grał ten niech prędko odkurzy klasyka i zapozna się z grą która zdefiniowała cały gatunek!
  9. Quake96 odpowiedział(a) na rastafuraj odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Pierwsze świąteczne wydanie nowego growego przybytku
  10. Quake96 odpowiedział(a) na Perez odpowiedź w temacie w Opinie, komentarze - forum, magazyn
    Wstałem rano, przeczytałem co powyżej i w pierwszym momencie zgłupiałem nie kumając o co chodzi... Otworzyłem więc najnowszy numer, przewertowałem ostatnie strony i Kurde, jak ja to mogłem przegapić. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że ostatnio mam trochę tyłów w zaczytywaniu PE, bo skupiam się na tych numerach specjalnych, dedykowanych poszczególnym sprzętom. Dziękuje panowie za miłe wyróżnienie, wszak fajnie jest zobaczyć chociaż takie drobne, ale własne wypociny na łamach PSX Extreme. Polecam się na przyszłość, bo choć grafomanem nie jestem to lubię od czasu do czasu coś napisać, jeśli tylko wiem że znajdzie to odbiorcę PS: Kupuję każdy numer PE, regularnie od bodaj 6 lat
  11. Quake96 odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Dziś co nieco o tytule z jednej strony mi znanym, a z drugiej zupełnie tajemniczym, którego nigdy jeszcze nie miałem okazji ukończyć. Syberia II wraz z częścią pierwszą to gry, które poznałem gdzieś dawno dawno temu. Wówczas byłem według mnie za młody aby zrozumieć i w pełni docenić te gry i jedyne co pamiętam z tamtych czasów to sam fakt, że widziałem jak ktoś w nie gra lub sam w nie grałem. Syberię II na PlayStation 2 kupiłem już lata temu, nawet sam nie jestem pewien w jakich okolicznościach. Długie lata ten tytuł musiał czekać na swoją kolej, abym wreszcie zanurzył się w tym fantastycznym świecie przygody Kate Walker podróżującej w poszukiwaniu mitycznej Syberii. Oczywiście, najpierw powinienem ograć część pierwszą, gdyż wydarzenia z obu następują praktycznie tuż po sobie, ale skoro już jestem w posiadaniu części drugiej to nie mogłem sobie odmówić zagrania. Na jedynkę zapewne też przyjdzie ten odpowiedni czas... Syberia II to klasyczna pozycja z gatunku "Point and Click" tak dziś zapomnianego, a wówczas przeżywającego swego rodzaju renesans, gdy komputery i konsole pozwoliły na znacznie bogatszą oprawę wzbogaconą o elementy 3D, względem złotych lat tego gatunku pamiętających jeszcze poczciwe Amigi 500 i Commodore 64. Osobiście uwielbiam gry tego gatunku, choć nie będę ukrywał, że obecnie nie grywam za często w takie tytuły. Miłą odmianą dla wszystkich tych gier skupiających się na dynamicznej rozgrywce było zatem zagranie w drugą Syberię. Nie ma tutaj żadnej presji czasu, żadnych quick time eventów i tym podobnych. To gra skierowana to graczy oczekujących spokojnej rozgrywki i nieco wymagających zagadek. No właśnie, zagadkami ta gra stoi. To jak wyjątkowy i naprawdę ciekawy świat został zaprezentowany w grze podkreślają wszystkie te łamigłówki nierzadko wymagające wytężenia mózgu. Nie będę teraz ściemniał, że sam się natrudziłem aby ten tytuł ukończyć, bo grałem jak ostatnia ciota z solucją, ale osobiście lubię grać w taki sposób i nie psuje mi to w żaden sposób zabawy, a wręcz umożliwia mi w ogóle miłe spędzenie czasu przed ekranem. Nie jestem może niekumaty w takie zagadki, ale nie lubię też zacinać się na dłuższy czas tylko dlatego, że nie wiem jakiego przedmiotu użyć w jakim miejscu. Poza tym solucje to dla mnie też pewne źródło nostalgii, zwłaszcza gdy mam przed sobą wydrukowany na kartkach poradnik, który czytam ze skupieniem. Nie ukrywajmy, kiedyś wielu z nas wspomagało się takimi solucjami czy to w formie ręcznych notatek, drukowanych poradników czy nawet skoncentrowanych na tym artykułów w czasopismach. Jak zatem podobała mi się przygoda Kate Walker? Fantastycznie! Syberia II to zapomniany klejnot swojego gatunku, do którego warto wrócić po latach czy też odkryć pierwszy raz, podobnie jak miałem okazję zrobić to ja. Lokacje w tej grze są fantastyczne, pełne pięknych detali budujących wyjątkowy klimat przygody w poszukiwaniu mitycznego lądu. Jest to pozycja idealna na zbliżające się zimowe wieczory, która mimo mroźnego klimatu rozgrzeje swoim wyjątkowym klimatem. No, teraz to już wręcz obowiązkowo muszę zaopatrzyć się w część pierwszą!
  12. Quake96 odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Tym razem mała odmiana od gier fabularnych, wyścigowych czy akcji pełnych przemocy. Czas na miłego, niezbyt trudnego platformera w świecie jednej ze znanych animacji czyli Ice Age 2 The Meltdown. Gierka co ciekawe nie skupia się na głównej trójce bohaterów znanych z kinowego hitu a na losach tej "śmiesznej wiewiórki", która pojawia się sporadycznie w tyle filmu i z uporem maniaka ściga upragnionego żołędzia. I to właśnie za owym żołędziem przyjdzie nam gonić przez całą grę, zbierając przy tym tony innych... żołędzi. Co ciekawe tym razem to Maniek, Sid oraz Diego będą postaciami drugoplanowymi i nawet niejednokrotnie przyjdzie nam wchodzić z nimi w interakcję. Gra jest po prostu miłą i łatwą grą. Nie ma tutaj jakichś nowatorskich rozwiązań, emocjonujących pojedynków z bossami czy skomplikowanych sekwencji platformowych. Ot przemierzamy kolejne etapy, tu i ówdzie zbierając specjalne orzechy odblokowujące dalszą drogę do tego jedynego, wyjątkowego żołędzia, który nie raz wymknie nam się z rąk, łap czy cokolwiek ta wiewióra ma Poza wspomnianą trójką głównych bohaterów filmu spotkamy także kilka "mniejszych" postaci z którymi przyjdzie nam stoczyć proste pojedynki w mini gierkach. Gra kończy się dosyć nieoczekiwanie, bowiem nie spotkamy tutaj żadnego finałowego bossa. Ot, w pewnym momencie prawdopodobnie udaje nam się dostać do upragnionego smakołyku, ale filmik końcowy sugeruje, że wiewiór po raz kolejny musi obejść się smakiem, gdyż góra lodowcowa pęka, powoduje odwilż i gra kończy się szczęśliwie dla głównych bohaterów filmu. Co tu więcej mówić, ot przyjemna i niezbyt wymagająca gra, dobra dla relaksu pomiędzy graniem w coś "cięższego" i bardziej wymagającego. Jak najbardziej mogę polecić
  13. Quake96 odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Gierki z CeXa i adapter HDD SATA do PS2 od pana chińczyka O tym drugim było już w odpowiednim wątku, z gierek cieszy przypadkowo zauważony Carmageddon za dyszkę
  14. Quake96 odpowiedział(a) na Tomaszek88 odpowiedź w temacie w Hardware, Software, Scena
    Ktoś wyżej linkował chyba taki adapter z Aliexpress za podobne pieniądze. Na Allegro też znajdziesz, ale najlepiej wpisać w google "PS2 Network Adapter Allegro", bo nasi przyjaciele z Chin wrzucili wszystkie te adaptery do kategorii "części zamienne Steam Deck" . Rozpiętość cenowa na Allegro też jest różna, ale jak sam udowodniłem warto brać najtańszy, bo wszystko to "jeden pies", a i tak wysyłka wychodzi więcej jak sam adapter. Nadal jednak jeśli komuś się nie pali to lepiej wydać te ~55zł i poczekać tydzień czy dwa na paczkę niż brać dokładnie to samo z Polski za dwa razy więcej.
  15. Quake96 odpowiedział(a) na Tomaszek88 odpowiedź w temacie w Hardware, Software, Scena
    Adapter od pana chińczyka dotarł Nie wiem po jakiego hooya oni kleją tą żółtą naklejkę z ostrzeżeniem aby nie podłączać kabla telefonicznego jak pod nią nie ma żadnego gniazda Najważniejsze, że wszystko śmiga elegancko. Adapter wyszedł niecałe 60zł, widoczny dysk SATA 500gb to okrągłe 20 złociszy, do tego konsola i memorka "z półki" i kolejny fajny sprzęt do taniego grania Ciekawostka - Na 500gb pomieściłem w sumie bodajże 144 gry
  16. Quake96 odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Faktycznie, pominąłem losowość questów znaną również z Diablo. Zapewne miałem o tym wspomnieć, ale wyleciało mi z głowy. Zadania są po prostu losowane z danej puli, jeśli się dobrze orientuję to na każdą "krainę" przypada po prostu "x" zadań do wylosowania, przy czym jest tego pewnie po 2-3 na każdy teren. Na pewno zadań jest więcej niż krain, bo grając teraz odkryłem jakieś zadanie z "liczbą demona", którego chyba nigdy wcześniej nie robiłem, a grę ukończyłem kilka razy. Co nie zmienia faktu, że gra mimo tego jest liniowa, bo oprócz tych losowo dobieranych głównych zadań nie ma nic więcej do roboty. W wersji pecetowej były dostępne jakieś poboczne zadania, zdaje się wybierane w mieście, za które można było dostać dodatkowe złoto i tak dalej. Na PSXie tego nie ma, podobnie jak voice actingu.
  17. Quake96 odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Dzisiaj zapraszam was na małą pogadankę o pewnym klasyku. Darkstone to typowy ActionRPG czy też Hack'n Slash z przełomu wieków, wzorujący się na prekursorze tego gatunku czyli pierwszym Diablo. Gra ta została wydana na PC i PSX i to na tej drugiej wersji dzisiaj się skupię. Zacznę od małego wstępu. Nigdy nie miałem osobistej styczności z wersją pecetową. Naoglądałem się za to jej recenzji i porównań w internecie i mogę z nich wnioskować, że w tej wersji może to być tytuł totalnie pomijalny, nieco generyczny a do tego znacznie różniący się od wersji na szaraka. Z ważniejszych różnic wyróżnić można drużynowy styl rozgrywki na PC, zupełnie inny interfejs, dodany voice acting, oraz o ironio gorzej prezentującą się grafikę, choć to odczucie mocno subiektywne i nie każdy musi się z tym zgodzić. Co innego wersja na pierwsze PlayStation. Tytuł ten poznałem jeszcze na moment przed otrzymaniem swojej pierwszej plejki, za sprawą mojego kumpla który miał już szaraka i dysponował tą gierką pożyczoną od innego znajomego. Znałem już Diablo, szczególnie część drugą, więc ten typ gry nie był mi obcy, a do tego zwyczajnie lubiłem gry tego typu. Gdy zagrałem w Darkstone na PSXie, poczułem, że jest to właśnie taki trochę odpowiednik Diablo na konsoli. I tak, teraz już wiem, że na szaraka również ukazało się pierwsze Diablo, ba mam je nawet w swoim zbiorze i z pewnością o nim kiedyś wspomnę, ale wówczas chyba nie byłem jeszcze tego świadomy. Z resztą, dobrych gier tego typu nigdy za wiele, więc Darkstone od pierwszych chwil skradł moje serce. Była to zatem jedna z pierwszych gier w jakie przyszło mi grać na swojej pierwszej konsoli PlayStation, co dodatkowo buduje we mnie sentyment do tego tytułu. Gdy po wielu latach zacząłem budować swoje zbiory gier na PSXa, jednym z pierwszych "poważnych" zakupów stało się właśnie Darkstone. Jak łatwo się domyślić, ta pierwotnie przeze mnie ogrywana była zwykłą, chamską kopią na CDku, więc nawet z poczucia obowiązku i zadośćuczynienia warto było się zaopatrzyć po latach w oryginał. Od tamtej pory do Darkstone wracam regularnie. Rok w rok zasiadam do epickiej przygody i gnam do walki ze złem. Ciężko mi się obiektywnie wypowiadać na temat tej gry. Jak już dokładnie nakreśliłem powyżej, Darkstone to tytuł dla mnie wyjątkowy, wywołujący masę nostalgii i ciepłych wspomnień. Nie potrafię być krytyczny wobec tej gry, więc postaram się może powiedzieć co mi się tak w tej grze podoba. Przede wszystkim gra ma niesamowity klimat. U podstaw jest to po prostu typowa kalka rozwiązań z pierwszego Diablo, z odrobiną zmian w postaci kilku krain zamiast jednego, ciągnącego się lochu (choć i tu i tu zwiedzamy wyłącznie podziemia, do tego liczone jako jedną całość), czy przede wszystkim ukazaniu rozgrywki w pełnych, trzech wymiarach. Wiele mechanik jest za to niemal identycznych, takich jak: nauka czarów z magicznych ksiąg, zbieranie rozmaitego oręża które może posiadać dodatkowe właściwości, naprawianie tegoż, rozwój podstawowych atrybutów naszej postaci czy nieskomplikowany i praktycznie liniowy system zadań, których w grze nie ma zbyt wiele. Gameplay jest dosyć prosty. Ot tworzymy postać wybierając jedną spośród ośmiu, a tak właściwie czterech klas postaci, gdyż każda ma po prostu swój odpowiednik męski i żeński. Jest to raczej standardowy mix, czyli: Wojownik/Amazonka, Czarodziej/Czarodziejka, Łotr/Łotrzyca oraz Mnich/Kapłanka. Wiadomo, każde specjalizuje się w innej dziedzinie walki, więc gra może się nieco różnić dla każdej z czterech klas. Podczas gry zdobywamy kolejne poziomy doświadczenia dające możliwość rozwoju podstawowych atrybutów postaci. Zdobywać będziemy też coraz lepszy oręż przydatny w walce z przeciwnikiem. Ot standardowa formuła gatunku, nie ma tu raczej nic innowacyjnego, co oczywiście nie znaczy że to źle. W grze przyjdzie zwiedzić nam osiem krain. Siedem z nich zawiera w sobie cztery standardowe poziomy lochów i jedno zadanie związane ze zdobyciem kryształu. Ósma kraina to miejsce w którym łączymy siedem zebranych kryształów w jeden klejnot potrzebny do pokonania finałowego bossa. Ten kryje się bodaj na trzecim lub czwartym poziomie tutejszych podziemi. Poza tym nie ma tu za bardzo nic do roboty, więc gra jest dosyć mocno liniowa, choć to w tym gatunku nic nowego i jedynie brak zadań pobocznych (swoją drogą obecnych na PC) może zaskakiwać, no ale pamiętajmy, że to gra na pierwsze PlayStation, do tego w pełnym 3D, więc gdzieś trzeba było ciąć zawartość, aby się wyrobić na konsoli. Grafika jest czymś co ma w tej wersji swoisty urok. Wersja pecetowa, zwłaszcza w wyższych rozdzielczościach może wyglądać po prostu "surowo" i raczej niezbyt się dzisiaj bronić. Szaraczek za to przez swoją specyfikę, prezentuje oprawę która jak na standardy tej konsoli wygląda naprawdę nieźle. O wiele bardziej podoba mi się już sam interfejs, do tego piękne ekrany ładowania poziomów wzbogacone małą animacją postaci. Wiadomo, jakby patrzeć obiektywnie to można by narzekać na niską rozdzielczość, standardowo jak to na szaraku "pływające" tekstury i spadki płynności podczas większych starć, ale popatrzmy na ten tytuł przez okulary nostalgii. Dajmy tej grze szansę, bowiem jeśli ktoś nie jest uczulony na "retro" to może się naprawdę dobrze bawić w tej grze, a cała oprawa takim retro świrom jak ja może się naprawdę podobać. Ma swój klimat i urok, coś jak dwie pierwsze części Gothic na PC. Po prostu to takie już musi być i koniec kropka. Czy zatem polecam? Jako retro świr oczywiście, choć zastrzegam, że to gra dla ludzi którzy naprawdę mają sentyment do pierwszego plejaka i nadal są w stanie strawić jego charakterystyczną grafikę i typowe spadki płynności w pewnych momentach. Jeśli jesteście gotowi na taką przygodę to nic tylko grać! I pamiętajcie, wersja PC jest znacznie odmienna i nie warto budować sobie poglądu na ten tytuł tylko na jej bazie. Pozdro retro maniacy!
  18. Quake96 odpowiedział(a) na Tomaszek88 odpowiedź w temacie w Hardware, Software, Scena
    Bo generalnie ja nigdy nie zamawiałem z ali, a i na allegro od chińczyka nie brałem. Ten zakup to był czysty spontan, tak zupełnie bez planu i po prostu kliknąłem i kupiłem. Dopiero po tym linku do aliexpress pomyślałem, że mogłem tam zamówić, ale w sumie to na to samo wyszło
  19. Quake96 odpowiedział(a) na Tomaszek88 odpowiedź w temacie w Hardware, Software, Scena
    Faktycznie, teraz cena wzrosła, ale w momencie zamawiania wynosiła 17,31zł. Wysyłka też coś koło 38 złotych, ale wiadomo dostawa z Chin to może trochę kosztować. I tak za łącznie około 55zł można zaryzykować. No i jak mówiłem mam już oryginalny NA z którego aktywnie korzystam, więc wiem co i jak, tylko chciałem dla porównania kupić takie chińskie badziewie i zobaczyć czy się sprawdzi w akcji
  20. Quake96 odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Na pierwszy ogień leci nieco rzadziej odświeżane przeze mnie GTA Liberty City Stories przewrotnie nie na PSP lecz PS2. Co tu dużo gadać, kolejne "klasyczne" GTA z uniwersum 3D, wydane pierwotnie na przenośne PlayStation, następnie przekonwertowane na stacjonarną konsolę PlayStation 2. Trochę widać, że jest to właśnie konwersja z mniejszej konsoli na większą, choć generalnie jakość całokształtu nie odstaje od reszty gier z tej serii wydanych na ten system. Teoretycznie wszystko wygląda typowo dla GTA z tamtych lat, ale jakby porównać LCS z nawet GTA III to gra wygląda nieco bardziej "surowo". Długo zastanawiałem się co powoduje, że po odpaleniu LCS od razu widać, że gra nie była pierwotnie pisana z myślą o konsoli stacjonarnej i w końcu chyba rozwiązałem zagadkę. Otóż elementy świata gry są nieco ubożej oteksturowane, co najlepiej widać na pojazdach. Te w "klasycznej" trylogii posiadały bardziej szczegółowe tekstury, natomiast LCS jak i w sumie VCS cechują się mniejszą ilością detali na tychże. Wszystko z powodu tego, że jest to prosta konwersja z PSP, gdzie taką a nie inną naturę graficzną wymuszała moc konsoli. Czy mimo tej nieco uboższej oprawy da się w to jednak grać? No pewnie, wszak grafika to tak naprawdę zwykle kwestia własnych odczuć i coś co jednemu się podoba, drugiemu już nie koniecznie musi. Najważniejsze jednak, że gameplay wciąż stoi na przyzwoitym poziomie i choć mamy tu widoczne zacofanie pod względem rozmaitości względem San Andreas, to na tle GTA III do którego prequelem jest właśnie LCS nie wypada to tak źle. Sposobów na zabawę jest wiele, od standardowych misji sanitariusza, policjanta i tak dalej po zupełnie nowe i nieco nietypowe aktywności jak misje dealera samochodowego czy... śmieciarza. Tak, mimo pozornie niewielkiego świata gry, upchnięto tu naprawdę sporo aktywności pobocznych które są nawet całkiem różnorodne. To z pewnością zasługuje na uznanie. Fabuła to klasyka gatunku. Tym razem kierujemy poczynaniami znanego z "trójki" Toniego Ciprianiego. Dziwi trochę wybór akurat tej postaci, zwłaszcza, że nie przypomina on niemal wcale swojego pierwowzoru z tytułu wydanego w 2001 roku. "Nowy" Toni jest chudy, ma moim zdaniem zupełnie inny charakter i przede wszystkim jego głos podkłada zupełnie inny aktor. Z jednej strony zaburza to nieco spójność uniwersum w jakim dzieją się powiązane ze sobą części, a z drugiej nie powinno to zbytnio przeszkadzać, bowiem w oryginale Toni Cipriani był tylko jedną z wielu "mniej ważnych" postaci, z którą nie mieliśmy za wiele do czynienia. Z resztą między wydarzeniami obu gier mijają 3 lata, a przez taki czas postać ta mogła się diametralnie zmienić, w końcu akurat przybrać na wadze to nie problem, a głos no cóż, nie szukajmy dziury w całym Podsumowując, GTA Liberty City Stories to ciekawy wstępniak do wydarzeń znanych z GTA III. Masa misji fabularnych i aktywności pobocznych na pewno nie pozwoli się nudzić i choć gra nieco wyróżnia się na tle swoich poprzedniczek z racji swojej "mobilnej" natury to nawet na PlayStation 2 jest jak najbardziej w porządku. Ciężko powiedzieć coś więcej, warto po prostu potraktować ten tytuł jako takie "DLC" do oryginalnej trylogii. A na dokładkę wjeżdża kolejna "luźniejsza" pozycja THPS 3 to w zasadzie moja ulubiona część całej serii sygnowanej nazwiskiem Tonego Hawka, na równi z częścią czwartą do której z kolei mam wyjątkowy sentyment. Trójka to ostatnia część zrobiona w "klasycznym" stylu, czyli lista zadań i dwie minuty na każdą sesję. Formuła stara jak świat, ale sprawdzona i wciągająca. Już w kolejnej części odstąpiono od tego na rzecz bardziej otwartych poziomów, co spowodowało pewien powiew świeżości w serii, natomiast trójka jest genialnym zwieńczeniem tej klasycznej formuły i świetnym tytułem przenoszącym świat skateboardu w nową generację. Warto wspomnieć, że THPS 3 jest tytułem międzygeneracyjnym, więc załapał się jeszcze (w okrojonych wersjach ofc) rzutem na taśmę na PSXa i N64, gdzie na tej drugiej był na dodatek ostatnią wydaną grą. Trzeciego THPS ograłem niezliczoną ilość razy, więc znam go na wylot. Mimo tego nadal lubię do tego tytułu wracać i wciąż świetnie się przy nim bawię. Świetnym motywem jest to, że z każdym kolejnym ukończeniem odblokowuje się kolejna nowa postać bonusowa, więc mimo iż grę ograłem któryś raz na jednym zapisie to nadal zostałem za to wynagrodzony. Osobiście mogę szczerze polecić THPS 3 każdemu zajawionemu grami skateboardowymi. Z resztą, jeśli ktoś lubi tytuły tego typu to nie ma szans, że choć raz nie grał w kultową trójkę No i z ogromną chęcią kupiłbym remake tej jak i kolejnej odsłony, wykonany na wzór THPS 1/2!
  21. Quake96 odpowiedział(a) na Tomaszek88 odpowiedź w temacie w Hardware, Software, Scena
    Z ciekawości postanowiłem poszukać po ile latają teraz te współczesne adaptery do HDD na SATA. Mam oryginalny Network Adaptor IDE z dyskiem 80gb, ale mam jeszcze dwie inne PS2 FAT, a dysk na SATA zawsze się jakiś znajdzie, więc dlaczego by nie kupić jak byłby tani? Na Allegro początkowo nie znalazłem nic, ale po wyszukaniu w google znalazłem mnóstwo ofert od pana chińczyka na tymże portalu. Ot nasi koledzy z Chin źle oznaczyli kategorię i chyba wszystkie te tanie adaptery są w kategorii "baterie do kontrolerów Steam Deck" czy jakoś tak Po przetrząśnięciu kilkudziesięciu ofert tego samego produktu z tym samym opisem w końcu zamówiłem jeden taki adapterek z tejże pięknej oferty: https://allegro.pl/oferta/ps2-sata-2-5-3-5-network-adaptor-16734552670 Ciekawe czy za 17 złotych i 31 groszy (+ wysyłka!) będzie to faktycznie działać, o ile gołąb pocztowy gdzieś po drodze nie zabłądzi Choć ptaszki ćwierkają sobie, że te adaptery faktycznie działają tylko nie da się ich przykręcić, bo skopali rozstaw śrub mocujących. A najlepsze jest w ogóle to, że ktoś wystawia te same adaptery już po imporcie, z wysyłką "na już" z Polski za... ponad 100zł Rozebranie tej konsoli i ogarnięcie mechanizmu klapki to dziecinna zabawa. Serio, ja już w podstawówce wymieniałem laser w swojej pierwszej PS2 Slim Oczywiście, że jest taka możliwość, sam też z niej oczywiście korzystam. Wrzucasz sobie na konsolę programik "HD Loader" i z jego pomocą dumpujesz swoje płytki z grami bezpośrednio na dysk wpięty do PS2. Prościej się nie da
  22. Quake96 odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Dzisiaj na ruszt wjeżdża gra którą darzę ogromnym sentymentem. Gra, która z jednej strony jest dla mnie masą miłych wspomnień, a z drugiej podobną ilością frustracji. Obiecywałem sobie, że raczej prędko do tej gry nie wrócę, a tu jak zwykle nostalgia wzięła górę i bodaj rok później znów odwiedziłem NFS Underground na konsoli Xbox. Zacznę od tego, że jak wspomniałem, ten tytuł to dla mnie nośnik niesamowitych wspomnień z lat "szczenięcych". Doskonale pamiętam jak poznawałem ten tytuł na pececie wujka, gdzieś zapewne w okolicy 2003-2004 roku. Równie dobrze kojarzę też chwile, gdy podczas sylwestra zorganizowanego u nas w domu, wraz z synem znajomych moich rodziców, zagrywaliśmy się właśnie w pierwszego Undergrounda na moim pececie. To wszystko sprawia zwyczajnie, że mam do tej gry sentyment i mimo iż po latach przekonałem się jak cholernie wkurzająca być potrafi, to nadal mam chęć do niej wracać, trochę jak "syndrom sztokholmski". Nie inaczej było tym razem, gdy wyposażony we wspomnienia z ostatniego przejścia, znów naiwnie zacząłem "karierę" i znów przechodziłem przez to samo. No to może na początek o tym co bezdyskusyjnie jest w pierwszym NFS Underground dobre, jeśli nie wręcz świetne. Soundtrack, o tak zdecydowanie jest po prostu przezajebisty i nie da się temu zaprzeczyć. Trafimy tutaj na mix muzyki elektronicznej, dawki rapu oraz brzmień rockowych czy tym podobnych, nie wiem, nie jestem takim znawcą gatunków muzycznych. Ot jest tutaj wszystko co dobrze buja nie tylko podczas wyścigów ale i nawigowania w menusach. Już sam utwór startowy, który odpala się po intro gry wpada w ucho na tyle, że do dzisiaj słynne "Get Low" niejednemu kojarzy się nieodłącznie z NFS Underground. Wspomnę jeszcze tylko o tym, że nawet w swoim aucie zdarza mi się pobujać do tych kawałków na CDku Na szczęście oprawa muzyczna to nie wszystko co dobrego ma do zaoferowania ta gra. Może to już bardziej kwestia gustu, ale moim zdaniem świetnie wygląda cała ta oprawa wizualna gry. Otoczka tego "podziemnego" stylu wyścigów nocą, już sam motyw z menu głównym w którym nasze auto stale toczy się niespiesznie tunelem który nie ma końca. Do tego ta nieco "elektroniczna" stylistyka menusów i charakterystyczne logo. Niby to wszystko detale, ale kurde jaką to robi robotę, zwłaszcza jak cofniemy się do poprzednich odsłon serii, które takich cudów nie oferowały. Mówcie co chcecie, ale ta gra wręcz krzyczy sobą "Witajcie w pierwszym dziesięcioleciu XXI wieku!". Czym byłaby dobra gra wyścigowa bez dobrych fur? Nie wiem, bo NFS Underground zdecydowanie na brak wozów nie może narzekać. Fajne jest to, że zaczynamy tu od dosyć pospolitych wówczas aut jak choćby Civic czy Golf 4, co pozwala poczuć się nieco "swojsko" i zapewne inspirowało to też niejednego domorosłego tunera z naszego polskiego podwórka, aby i swojego "gofra" czy Hondę odpicować na wzór auta z gry. Z resztą, cała ta moda na Szybkich i Wściekłych czy NFS Underground bardzo wyraźnie kształtowała scenę tuningową aut w Polsce na początku lat 2000. I tu ponownie widać, że sam inspirowałem się tym tytułem, bo wzorem gry, na swoim kaszlaku na przedniej szybie mam kultową naklejkę "Street Glow", choć 126p to raczej mało kojarzy się czy to z NFSem czy samą firmą Street Glow właśnie Underground to też pierwsza część która zaprezentowała tak szeroko pojęty tuning wizualny i mechaniczny. Owszem, zalążki tego mieliśmy już w poprzednich odsłonach, ale dopiero pierwsza część podziemnych wyścigów rozwinęła temat dosyć konkretnie i pozwalała na niezliczone opcje kustomizacji swojej fury. To z pewnością duży atut i nawet w dobie dzisiejszych gier myślę, że nie ma się czego wstydzić. Wiadomo, sam styl tuningu zalatuje już mocno "wiochą", ale jak wspominałem, ta gra to lata 2000 w czystej postaci, a wtedy między innymi za jej sprawą, taki rodzaj modyfikacji był zwyczajnie modny. Warto też podkreślić jak świetny klimat buduje ten tytuł. Nocne miasto pełne neonów, odpicowane fury, szybkie wyścigi i naprawdę spoko poczucie prędkości. Wszystko to prezentuje się naprawdę świetnie i myślę, że nawet graficznie na tamte lata musiało to robić robotę. Mi tam się ogromnie podoba. No dobra, dobra muza, dobre odpicowane auta, więc co do cholery jest nie tak? O tym trzy akapity poniżej Po pierwsze, sztuczna inteligencja naszych oponentów a raczej jej brak. Nie jest wcale tak, że AI w ogóle nie działa, ale to nadal NFS w całej swojej nieokazałości. Przeciwnicy niezależnie do poziomu trudności oszukują, ich auta jeżdżą jak przyklejone do asfaltu i potrafią bezczelnie na naszych oczach wchodzić w zakręty w sposób niewiarygodny przy prędkościach, które na taką jazdę nam nie pozwalają. Nie kłuje to w oczy tak długo jak przeciwnicy są w tyle, ale z racji tego, że nie raz przyjdzie nam oglądać ich przed sobą, możemy sami doświadczyć jak "uczciwie" gra podchodzi do rywalizacji. Słyszałem i widziałem też skrajne przypadki, gdzie auta oponentów w pewnych momentach dostają wręcz "kopa" i nagle niczym wystrzelone z procy wylatują przed nas, nie raz powodując przy tym efektowne kraksy. Ja na szczęście aż tak ekstremalnych akcji nie doświadczyłem, ale faktycznie przeciwnicy potrafią widocznie "odstawać" od nas i czasem po wyprzedzeniu nas nie jesteśmy w stanie ich dogonić choćbyśmy jechali najlepiej jak potrafimy. Ot przeciwnik wciąż ma "fory" i bezczelnie przed naszymi oczami dokonuje cudów na zakrętach, o czym już wyżej wspominałem. Na szczęście nawet AI czasem odwali coś głupiego, wpakuje się w ruch uliczny, albo jakiś słup czy latarnię i pozwoli nam to odzyskać prowadzenie. Po drugie, fizyka naszego pojazdu potrafi płatać figle. Za nic w świecie nie jestem w stanie pojąć, dlaczego mój wóz czasami wpadał w gigantyczny poślizg mimo delikatnego hamowania, podczas gdy innym razem hamując znacznie mocniej takie cuda się nie działy. Wydaje mi się, że im wyższa prędkość pojazdu tym bardziej fiksować potrafi model jazdy czy tam fizyka gry i takie cuda stają się tym częstsze im szybciej jedziemy, ot co. Może też być tak, że w pewnych miejscach po prostu jakby nawierzchnia miała inną przyczepność, ale to nadal nie do końca mi pasuje, bo w tym samym miejscu raz wpadałem w poślizg a raz elegancko wchodziłem w zakręt. To niestety nie jedyny problem związany z tym elementem gry. Szybko przyzwyczaić się idzie także do niekontrolowanych lotów w przestworza połączonych z potrójnym piruetem w powietrzu i efektownym lądowaniem nierzadko w niepożądanej pozycji. Powodów takich efektownych wyczynów jest kilka, czy to odbicie się od ściany, wybicie na głupim krawężniku czy innej przeszkodzie, a szczególnie kolizja z ruchem ulicznym. No i to jest punkt trzeci. Ruch uliczny. Za cholerę nie wiem co za kretyn projektował ten element świata gry, ale mam wrażenie że zrobił to po złości, żeby zwyczajnie sobie powkurwiać graczy. Wiadomo, pojazdy poruszające się po drogach w domyśle mają wzbogacać świat gry i podbijać nieco poziom trudności, ale tutaj tak zwany "traffic" to element doprowadzający graczy do wrzenia i osobiście najchętniej bym go wyłączył w cholerę. Problem polega na tym, że pojazdy ruchu ulicznego potrafią pojawiać się dokładnie tam gdzie nie powinny. Dla przykładu - wchodzisz sobie w zakręt za którym nic nie widzisz. Lecisz elegancko, wychodzisz zza łuku i jeb! Prosto w jebaną taksówkę czy innego dostawczaka. Na niektórych trasach natrafić można też na miejsce kojarzące mi się z ulicami San Francisco, gdzie będziemy wskakiwać, lub zeskakiwać po ulicy. Rzecz jasna skoki te są po prostu "skokami wiary" i nigdy nie wiemy czy akurat nie wylądujemy na jakimś randomowym wozie, albo nawet nie przypierniczymy w niego podczas wyskoku co już bankowo kończy się kraksą przy lądowaniu. Problemem jest przede wszystkim to, że takie sytuacje nie zdarzają się rzadko, tylko niemal w każdym wyścigu i to często nieraz. Czy muszę opisywać jak cudownym jest uczucie, gdy podczas 6cio okrążeniowego wyścigu, na ostatnim z nich, już niedaleko przed metą wyskoczy nam ta jedna jebana taksówka i totalnie zniweczy nasz plan wygranej? Pod koniec gry jest to szczególnie odczuwalne, bo wówczas wyścigi wydają się mieć więcej okrążeń, nawet do około siedmiu. I mimo iż jedno okrążenie trwać będzie około minuty, to nierzadko wyścig będziemy restartować tuż pod koniec, tym samym do upragnionego zwycięstwa robić będziemy nie siedem, nie siedemnaście a nawet kilkadziesiąt takich okrążeń. Tak, są takie wyścigi. Podkreślę jeszcze, że poziom trudności to też kwestia umowna. Początek gry można na lajcie ogrywać nawet na Hardzie i nie będziemy się zbytnio pocić przy wyścigach. Jednak gdzieś w drugiej połowie gry, nagle poziom trudności rośnie niebotycznie, niezależnie od tego czy robimy coś na "Easy", "Medium" czy "Hard". Ot, gra zaczyna coraz częściej i coraz bezczelniej rzucać nam losowe auta przed maskę, fizyka dostaje pierdolca, a przeciwnicy czasem bezczelnie z nas drwią. Ostatnie wyścigi to już festiwal takich sytuacji i naprawdę gratuluję cierpliwości każdemu kto tak jak ja, mimo wszystko jest w stanie dotrwać do końca. Przyznam, ja dzisiaj raz zaliczyłem "rage quit", podczas jednego z takich wielookrążeniowych wyścigów, ale szybko się pozbierałem i dograłem grę do końca. Tym samym po ograniu całego trybu "Underground" jak zawsze mam mieszane uczucia. Z jednej strony uwielbiam tego NFSa i mam do niego ogromny sentyment, a z drugiej nie jestem w stanie polecić go nikomu kto nie ma cierpliwości do nierównej walki nie tylko z oponentami ale i elementami gry. Jeśli jednak ktoś ma chrapkę na nocne wyścigi w starym, dobrym stylu to zdecydowanie przekonuję aby spróbować zagrać w Underground 2, który w dużej mierze wyzbywa się problemów swojego poprzednika. Tyle, że Underground 2 to już nieco inny tytuł, po raz pierwszy prezentujący otwarty świat w serii i to czy jest to lepsze to już kwestia własnej opinii. Ja lubię i jedno i drugie, nie mam wyrobionej konkretnej opinii. Warto jednak pamiętać fakt, że to pierwsza odsłona podserii jest tą ostatnią "klasyczną", bez zwiedzania miasta po którym przyjdzie nam się ścigać. Podsumowując - NFS Underground to gra kultowa, która po raz pierwszy w serii wprowadziła ten niesamowity, nocny klimat z toną tuningu. Jest to jednocześnie ten "klasyczny" nieco oszukujący NFS, więc należy do niego podchodzić z dużą dozą cierpliwości. Jeśli jednak czujesz się na siłach i chcesz spróbować to śmiało, lecz polecam jakieś relanium czy melisę na uspokojenie
  23. Quake96 odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Dziś wyjątkowy dzień dla świata gier. Dokładnie dziś mija 20sta rocznica premiery GTA San Andreas! Jakże pięknym zbiegiem okoliczności, dokładnie tego dnia udało mi się po raz "któryś" już w życiu ukończyć ten tytuł, tym razem na konsoli Xbox. To już dwa powody, aby rozpisać się nieco bardziej na temat tej kultowej już gry, zatem zapraszam do moich wypocin Moja osobista przygoda z San Andreas zaczęła się daaaawno temu. Był rok mniej-więcej 2005, może 2006, choć bardziej stawiałbym na to pierwsze. Pamiętam jak siostra "załatwiła" od znajomego kopię tejże gry. Mój komputer nie posiadał wówczas napędu DVD, więc musiałem początkowo zadowolić się chwilowym graniem na kompie siostry. Nieco później ogarnąłem "hakerski" sposób na przekopiowanie zainstalowanej już gry na swój komputer przez sieć LAN i wtedy nareszcie mogłem zacząć w pełni cieszyć się tym tytułem. Tak, miałem wówczas 9-10 lat i choć gra była skierowana do osób dorosłych to nie zrobiła mi z mózgu sieczki i nie wyrosłem na żadnego zwyrola Z resztą za sobą miałem już przygodę z pierwszym GTA oraz III i Vice City, także można by rzec, że byłem już świadom tego co może mnie spotkać w grze. To co na dzień dobry uderzało mnie w pysk, jako wówczas małolata zajawionego GTA, była możliwość... jazdy rowerem. Serio, dziś tak totalnie pomijalny detal wówczas robił ogromne wrażenie zapewne nie tylko na mnie, ale i na każdym kto z zachwytem odkrywał nowości dostępne w wówczas najnowszym Grand Theft Auto. San Andreas po raz pierwszy od czasów przejścia w pełne 3D zaprezentowało tak znaczną ewolucję w gameplayu i choć grafika może nie stanowiła takiego przeskoku jak z GTA 2 do GTA III, to zmian w rozgrywce było tak wiele, że trudno tu dziś wszystkie wymienić. Choć moje serce zawsze będzie w Vice City, to nie mogę odmówić San Andreas rozmachu z jakim zostało stworzone. Przypomnę tylko, że dziś mija 20 lat, DWADZIEŚCIA LAT, od premiery tej gry na konsoli PlayStation 2, która nigdy wcześniej i chyba nigdy później nie dostała tak ogromnej, rozbudowanej gry tego typu. Imponuje mi to jak wiele różnorodnego terenu, pojazdów, obiektów, aktywności i nawet drobnych detali których zwykle nie zauważamy zostało wciśnięte do tego tytułu, a na dodatek udało się to odpalić nawet na drugim plejaku. I choć dzisiaj ta gra jest już technologicznym dinozaurem to z perspektywy tamtych lat musiała, ba ona na pewno robiła gigantyczne wrażenie nawet na graczach, którzy niekoniecznie lubią gangsterską serię od Rockstar. Ograłem San Andreas niezliczoną ilość razy. Mimo tego ilekroć już sięgnę po ten tytuł to nie mogę przestać się dobrze bawić, a nawet wciąż odkrywać jakieś mniejsze czy większe ciekawostki związane ze światem gry. Internet to istna kopalnia wiedzy o tej grze, ale nadal doświadczenie tego wszystkiego na własnej skórze to coś czego nie da się podrobić. Nawet nie marzę o tym, aby kiedykolwiek ukończyć ten tytuł na "100%", bowiem jest tu tyle do zrobienia, że zwyczajnie nie starczyłoby mi chyba zaparcia. Z resztą ja ogólnie nie jestem orędownikiem "maxowania" gier, a raczej doświadczania w nich tego czego chcę po prostu doświadczyć. Jeśli uznam, że nie potrzebne mi do szczęścia jakieś znajdźki czy statystyki to po prostu nie będę niczego robił na siłę. Niemniej, tych którzy lubią wyciskać z gier ostatnie soki czeka tutaj od groma roboty i jeśli jakimś cudem nie zdecydujecie się skorzystać z jakiejkolwiek solucji to z grą spędzicie długie, dłuuuugie godziny. Chyba nie muszę odpowiadać na tak podstawowe pytania jak "Czy San Andreas jest warte polecenia?" . To przecież oczywiste, z resztą każdy gierkowy weteran z pewnością zna ten tytuł, a większość z pewnością choć raz próbowała w niego zagrać. Jeśli jednak jakimś cudem nie grałeś w San Andreas toś dupa i czym prędzej nadrabiaj zaległości, a możliwości na to masz mnóstwo, bo gra wyszła na tylu sprzętach, że na pewno na którymś ze swoich masz możliwość zagrania. See you around!
  24. Quake96 odpowiedział(a) na Lukas_AT odpowiedź w temacie w Rockstar☆ Games
    Wiem wiem, San Andreas, podobnie jak resztę "świętej trójcy" skończyłem już "x" razy Finał fabuły coraz bliżej, tym razem cisnę z Madd Doggiem przerwać mały wywiad OG Loca
  25. Quake96 odpowiedział(a) na Lukas_AT odpowiedź w temacie w Rockstar☆ Games
    Akurat aktualnie gram w wersję na oryginalnego Xboxa. Choć to Vice City skradło moje serce, to kurde, im dłużej gram w San Andreas tym bardziej imponuje mi ta gra i doceniam rozmach z jakim została stworzona. Przypomnijcie sobie gry i technologię te 20 lat wstecz. Coś takiego jak San Andreas w tamtym okresie było po prostu wyprzedzało swoje czasy. To też jedna z tych gier, które pokazują, że wcale nie grafika musi rewolucjonizować. Tutaj pozamiatało przede wszystkim to co było dostępne w grze. Te wszystkie pojazdy, różnorodne lokacje, ogrom aktywności pobocznych od jakichś banałów typu misje taksówkarza, po gry w kasynie, tony znajdziek i przede wszystkim masa detali świata gry, których z reguły gracze nawet nie odnotowują na co dzień, a bez których ten świat nie byłby tak ciekawy. Dobra koniec pitolenia bo konsola stygnie! Lecę szykować się do napadu na Calligula's Palace