Skocz do zawartości

Quake96

Użytkownicy
  • Postów

    1 049
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    19

Treść opublikowana przez Quake96

  1. Po ograniu GTA III na Xboxie, o którym już tutaj nie wspominałem, stwierdziłem że czas na coś zupełnie innego. Postanowiłem nareszcie przysiąść do Tony Hawk's Pro Skater 4 w wersji na konsolę PlayStation 2. THPS4 to jedna z gier mojego dzieciństwa, którą poznałem jakoś w 2005 roku i nigdy do tej pory nie udało mi się jej "ograć" mimo posiadania jej w wersjach PC, PSX oraz wspomnianej tutaj PS2. Nie raz i pewnie nie dwa robiłem podejścia do tego tytułu i zawsze po kilku levelach po prostu brakowało mi siły aby brnąć dalej, bo zadania stawały się coraz dziwniejsze i trudniejsze. Dzisiaj jednak wszystko się odmieniło. Zrobiłem 90 zadań niezbędnych do odblokowania "Pro Challenge" i stanąłem do wyzwania. Nie było łatwo i gra naprawdę zweryfikowała czy jestem "Pro", ale ostatecznie podołałem zadaniu i mogę uznać grę za ukończoną! Wiadomo, nie zrobiłem wszystkiego na 100%, ale i tak spędziłem z tym tytułem kilka dobrych godzin przy których bawiłem się świetnie, no może z małymi wyjątkami... Żeby być zupełnie szczerym, gra jest naprawdę świetna. Jak na 2002 rok, całkiem świeżym podejściem było odejście od standardowego schematu "2 minute challenge" na rzecz otwartych lokacji i dowolnego wybierania sobie zadań jakie chcemy ukończyć. Dzisiaj, gdy jesteśmy wręcz zawaleni grami z otwartymi światami możemy tego nie zrozumieć, ale te 22 lata temu takie podejście było czymś nowym i rzadko spotykanym, a przynajmniej tak mi się wydaje. No, ale marudziłem coś tam kilka akapitów wyżej, więc o co chodzi? Otóż zadania jakim przyjdzie nam sprostać są naprawdę ciekawe i różnorodne. Wiadomo, to gra o jeżdżeniu na desce, więc nie ma co się tutaj spodziewać nie wiem... bijatyki, ale jak na tak pozornie prostą czynność mamy tutaj sporo rozmaitych wyzwań. Sęk w tym, że niektóre z nich wymagają naprawdę anielskiej cierpliwości i nierzadko dziesiątek podejść aby w końcu nam się udało. Wiadomo, gry z serii THPS to gry mocno arcade'owe, więc należy się tego spodziewać. Z resztą i na to mamy sposób, bo jeśli nie silimy się na te mityczne "100%", to kilka niewygodnych dla nas wyzwań możemy pominąć, bowiem mamy ich tu nieco więcej (bodaj 22) niż jest to wymagane aby odblokować indywidualne wyzwanie "Pro" dla naszego zawodnika, które wieńczy nasze wysiłki. Co jeszcze warte jest wspomnienia, teoretycznie każdy ze skaterów ma swoje odrębne "Pro Challenge", więc grając kolejny raz inną postacią natrafimy na nieco inny finał. W moim przypadku było to wyzwanie "Custom Skatera" i polegało na nakręceniu sceny akcji do jakiegoś filmu na mapie "Shipyard". Jakie są inne wyzwania tego nie wiem, ale być może kiedyś się dowiem, bo do tej gry wrócę pewnie jeszcze nie raz, tak jak regularnie wracam do THPS 3. Moim zdaniem warto zagrać w Tony Hawk's Pro Skater 4 i przekonać się jak kiedyś wyglądały gry deskorolkowe. Czwórka to powiew świeżości w serii i jeśli ktoś nadal wraca do 1-3, to i w czwórkę zagrać powinien, choćby z szacunku do serii
  2. 20241012_215301.thumb.jpg.503f6c8d9c4c57f6b1bd652e437efe7e.jpg

     

    Dziś wieczór z Duke i GTA III :tokar:

    1. Figaro

      Figaro

      Fotka pyknięta, można wyłączać.

    2. Pupcio

      Pupcio

      Zawiść użytkownika Figaro nie zna granic :/

    3. sph!

      sph!

      Ale zauważcie, że odpalił GTA3 na Amidze. W dodatku udało mu się do niej podpiąć pada z Xboxa.

      Plus nie ma pudełka z grą, a zwykle miał, więc pirat!

      :CoolStoryBro:

  3. Nareszcie dane mi było ukończyć całkiem "świeży", bo raptem zeszłoroczny tytuł na 20 letni system. Mowa oczywiście o GTA Sindacco Chronicles na konsolę PSP. Naturalnie nie jest to żadna oficjalna odsłona a fanowski twór stworzony przez Barcode Studia bazujący na GTA LCS. Muszę szczerze przyznać tutaj, że jak na dzieło kilku zapaleńców całość prezentuje się naprawdę solidnie. Gra opowiada historię rodziny Sindacco, konkurencyjnej mafii względem rodziny Leone, której losy poznaliśmy w Liberty City Stories. Co ciekawe, akcja dzieje się równolegle do wydarzeń znanych z LCS i kilkukrotnie natrafimy nawet na wzmianki na temat wydarzeń dziejących się w trakcie tejże gry. Jest to zatem coś w stylu Episodes From Liberty City z GTA IV. Kolejną ciekawostką wartą wzmianki jest możliwość gry z dubbingiem AI. Na początku gry dostajemy wybór czy chcemy grać ze wspomnianym dubem wygenerowanym przez sztuczną inteligencję czy chcemy grać "na niemo". Osobiście wybrałem pierwszą opcję i choć od razu czuć tą "sztuczność" to z pewnością jest to lepsza opcja niż żadna opcja. Można rzec, że to taki trochę lepszy syntezator mowy. Fabuła jak wspomniałem koncentruje się na rodzinie Sindacco. Szczerze mówiąc nie mogę o niej za wiele powiedzieć, bo tytuł ten zacząłem miesiące temu a dokończyłem go dopiero dziś, a na dodatek momentami niezbyt skupiałem się na fabularnych zawiłościach i koncentrowałem się na frajdzie płynącej z wykonywania misji. Niemniej wspomnę, że gra dzieli się na trzy rozdziały stanowiące niejako prolog, część główną oraz epilog. W pierwszym wcielamy się w znanego z LCS "JD O'Toole", który zgodnie z kanonem ginie chcąc zmienić strony przechodząc do rodziny Leone. Dalszą część gry rozgrywamy jako Marcus Sindacco, jeden z siostrzeńców Franka Sindacco. Więcej fabularnych zagadnień nie będę tutaj zdradzał, ale wspomnę tylko że zakończenie gry jest inne niż moglibyśmy się spodziewać po typowej odsłonie GTA. Słowem o misjach warto opowiedzieć, że są one całkiem ciekawe i pomysłowe. Wiadomo spora część polega na "znajdź i zabij", ale do pewnych misji wprowadzono zupełnie nowe mechaniki. Dostępne są tutaj również misje dodatkowe, czy budowanie swojego "imperium" poprzez przejmowanie wrogich interesów, trochę na podobieństwo VCS. Krótko mówiąc, na pewno nie będziemy się tutaj nudzić. A jak ja osobiście oceniam ten tytuł? Jestem pod naprawdę wielkim wrażeniem. Według mnie ten tytuł może spokojnie nosić miano odrębnej gry, stanowiącej uzupełnienie historii znanej z LCS oraz GTA III. Sindacco Chronicles to prawdziwy ukłon w stronę fanów klasycznej "trylogii 3D" i wszystkich zapaleńców którzy wciąż grają na PSP. Jeśli jeszcze nie graliście to polecam, naprawdę warto!
  4. Soldier of Fortune na konsolę Dreamcast, czyli w skrócie - Słaby port, świetnej gry na wspaniałą konsolę Zacznę jednak od powiedzenia, że nie grałem w ten tytuł na tej konsoli po raz pierwszy. Było to moje drugie ukończenie SoF na ostatniej konsoli SEGI, zatem doskonale wiedziałem czego mam się spodziewać. Niestabilnego i momentami dramatycznie niskiego framerate'u, mnóstwa długich loadingów co kilka pomieszczeń, oraz pokręconego sterowania zrobionego niejako "na opak". No ale po kolei... O samym Soldier of Fortune pisałem niedawno przy okazji mojego ukończenia wydania na drugie PlayStation. Port na DC wyróżnia się wszystkim co wymieniłem powyżej i jest to zdecydowanie najsłabsza wersja tej naprawdę świetnej (moim zdaniem) gry. Klatkarz sam w sobie jest w miarę okej, natomiast w momencie gdy do akcji wkracza kilku przeciwników na raz, poczciwy "makaron" nie daje sobie z tym rady. W dosłownie kilku momentach gry, klatki spadały praktycznie do zera i powodowały chwilowe "ścięcia" gry. Ekrany ładowania w tej grze widzieć będziemy znacznie częściej niż w innych wersjach, śmiem nawet rzucić twierdzeniem, że loadingi są częstsze i dłuższe niż reklamy na Polsacie. A to już szczytowe osiągnięcie... Naturalnie jak to w przypadku Dreamcasta, za podkład muzyczny w trakcie wczytywania kolejnych etapów robić będzie napęd GD-ROM, który pracuje równie cicho jak poczciwe UMD w PlayStation Portable. Wisienką na tym kwaśnym torcie jest oczywiście sterowanie. Jest to chyba najoczywistsza "cecha" tego portu, gdyż ze względu na projekt kontrolera należało się wręcz spodziewać, że nie da się tego zrobić w sposób znany nam współcześnie, czy nawet już wówczas, gdy PS2 zaczęło się zadomawiać na rynku i wraz z szarakiem przecierać szlaki FPSowego sterowania na konsolach. Pad do DC nie ma po prostu dwóch gałek i aby jakkolwiek upłynnić sterowanie, domyślnie niejako odwrócono je w ten sposób, aby to lewa dłoń kierowała kamerą/celownikiem za pomocą jedynego dostępnego analoga, a prawa służyła nam do sterowania postacią lecz nie za pomocą krzyżaka umieszczonego zbyt blisko gałki analogowej, a przycisków akcji domyślnie używanych w większości gier do zupełnie innych celów. Z podobnym sposobem sterowania spotkałem się także w Quake II na PSXie, gdzie w trybie analogowym prawa gałka nadal sterczała bezużytecznie, a cały schemat sterowania był skonstruowany wręcz bliźniaczo podobnie do tego co potem zaserwowano nam w SoF na DC. O ile w przypadku Quake'a nie mogłem wówczas się do tego sterowania przyzwyczaić i wybierałem sterowanie "cyfrowe" bez użycia analoga, tak w przypadku Soldier of Fortune byłem w stanie się do niego przekonać i nawet całkiem wygodnie mi się w ten sposób grało. Oczywiście z racji małej ilości przycisków, część akcji wykonuje się za pomocą połączenia wciśnięcia lewego triggera i dodatkowego przycisku. To też kwestia przyzwyczajenia i dosyć łatwo było mi zakodować w głowie, że aby przeładować broń musiałem dusić "L + lewy krzyżak". Czyli co, nie taki ten DCkowy port zły jak go malują? No i tak i nie... Powyższy "opis" starałem się napisać w miarę obiektywnie, więc nie stawia on tej gry w najlepszym świetle, ale należy też spojrzeć na to z innej strony. Dreamcast jest wspaniałą konsolą, ale trafił na taki okres rozwoju technologii, że już po tych 2-3 latach od swojej premiery nie był w stanie nadążyć za ówczesnymi grami. Tutaj widać, że autorzy starali się mimo wszystko zapewnić grywalny port, co niekoniecznie musiało się udać. Wystarczy być jednak retro-świrem, założyć "makaronowe" okulary i nadal można odczuwać przyjemność z grania w Soldier of Fortune na cudownym Dreamcascie Jeśli jednak nie czujesz się na tyle odważny a koniecznie chcesz zagrać w SoF to po prostu odpal wersję PC.
  5. 20241009_215434.thumb.jpg.b50be9cd215535551c956c590617a535.jpg

     

    PSP :ohboy: Cudowny handheld obdarowany toną wspaniałych gier :) Kto z nas nie marzył o tym sprzęcie?

     

    Osobiście dorobiłem się aż pięciu sztuk, w tym premierowego, japonskiego modelu w kolorze bialym.

     

    A gry? Jakie są wasze ulubione tytuły?

    1. Pokaż poprzednie komentarze  7 więcej
    2. Suavek

      Suavek

      Moja ulubiona konsola po PS2, druga kupiona za własne pieniądze w czasach, gdy inni grali na PS360. Oczywiście CFW był wgrany, bo to czas studiów i na oryginały trzeba było odkładać i dobierać tylko te co ciekawsze. Ale niemała biblioteczka stoi na półce do dziś, z której połowa to gry japońskie.

       

      Dokupiłem niedawno model GO i w połączeniu z CFW jest to naprawdę boski sprzęt. Najlepszy ekran ze wszystkich. Żeby nie było, UMD sobie zgrywam na dwóch poprzednich modelach do ISO i tylko przerzucam na GO.

       

      Fajne to były czasy.

    3. darkos

      darkos

      Kupiłem w stanach wersje Slim Jak & Daxter oraz wgrałem M33, wsadziłem dużą karte pamięci i gralem w najlepsze. wipeout pulse i pure, ridge racers 1 i 2, syphon filter, mgs'y, ace combat. I duzo gier z psx'a dzieki emulacji. 

    4. Chewie

      Chewie

      Wspaniała konsolka, ale z tych śmiesznych płytek nie korzystałem :potter:

  6. 20241007_195355.thumb.jpg.79b5f5d1989c87957c3be3010d3531fd.jpg

     

    Gram w słaby port, świetnej gry na cudownej konsoli. Nawet nie oczekuję, że ktokolwiek zrozumie moje masochistyczne zapędy :reggie:

     

    Dreamcast jest zajebisty!

    1. Pokaż poprzednie komentarze  5 więcej
    2. Quake96

      Quake96

      Jaki brak gore? Toć krew jest normalnie, tak samo jak odpadające kończyny itp. Może jest to jakoś ograniczone, ale jest :)

       

      Ale loadingi faktycznie są częste i długie :P

    3. NemoKOF

      NemoKOF

      Opis pasuje do 9/10 portów na Switcha. Ale to chyba nie Switch jednak

    4. Dr.Czekolada

      Dr.Czekolada

      Faktycznie zwracam honor coś jest, ale obcięty.

  7. h6Asdpf.jpeg

     

    Przypadkiem dorobiłem się kolejnego retro LCDka :D

    1. Pokaż poprzednie komentarze  1 więcej
    2. Ukukuki

      Ukukuki

      Nie ma sensu zbierania starych monitorów LCD, mają tragiczne odwzorowanie kolorów i parametry. Była to największa pomyłka jednak konsumenci pokochali je za zajmowane miejsce i lekkość. Do profesjonalnych zastosowań bardzo długo stosowano CRT. Dopiero po 2010 roku zaczęto wydawać sensowne monitory pod gierki. A na zdjęciu masz kasztany na których szkoda grać :( 

    3. Quake96

      Quake96

      Panowie, panowie ale ja się z wami zgadzam :) Nie do końca jednak, bowiem jak ze wszystkim, tak i tutaj są też plusy takich monitorów/ekranów. No, ale żeby się usprawiedliwić może po kolei:
       

      1. Ten mały monitorek to po prostu element mojego zestawu PC. Nic nadzwyczajnego, standardowy LCD "tamtej ery". Do moich zastosowań jak znalazł. Z pewnością technicznie "szału to nie robi", ale ja też wymagający nie jestem.

       

      2. To wielkie "coś" to w zasadzie telewizor, co ciekawe z tego samego rocznika (2006) co ten monitor obok. Dostałem to za darmo, a że lubię takie wynalazki to znalazłem mu zastosowanie. Tu nie będę przeczył, że ten ekran jakością nie grzeszy, ale wciąż - dla mnie będzie okej. Nie jestem wymagający, a zdecydowanie bardziej cenie sobie miejsce. No i jak mówiłem, był za darmo i trafił się nagle więc dlatego tu jest. Jakby go nie było to też nic w jego miejsce bym nie szukał.

       

      Poza tym mam też jeszcze jeden telewizor LCD z podobnego okresu i akurat w kwestii tamtego mógłbym się sprzeczać, że nie jest wcale taki beznadziejny. Wiem, że nikogo słowami nie przekonam, ale naprawdę tamten TV jest rewelacyjny do moich zastosowań. Ma wszelkie możliwe złącza analogowe, działa z 480p i ma naprawdę przyzwoitą jakość obrazu. Ten LG technicznie nie ma do niego podjazdu.


      A co do CRT to nie neguję jego "wyższości" nad wieloma LCD, ale ja wspominam tamtą technologię jako wielkie, ciężkie i nieporęczne pudła od których boli mnie głowa. Miałem wiele telewizorów i monitorów w tej technologii i naprawdę za nimi nie tęsknię. Szanuję wasze zamiłowanie i wierzę, że może wam się to podobać równie bardzo jak mi moje LCDki.

      Także szanuję wasze zdanie panowie, ale ja do CRT nie planuję powracać :)

    4. Ukukuki

      Ukukuki

      Ja też nie :D chociaż mam i Sony BVM jak i dobre CRT od JVC jednak już nie trzymają parametrów. Tylko OLED + OSSC :wub:

  8. No i naturalną koleją rzeczy musiałem domknąć trylogię Watch_Dogs, zakończywszy właśnie na części pierwszej. Tym razem postawiłem na wersję na Xbox One, choć nie ma to raczej większego znaczenia. Samej gry nie trzeba nikomu przedstawiać. Dla wielu był to nieco rozczarowujący początek serii, napompowany przed premierą jak balonik, który okazał się nie do końca spełniać swoje obietnice. Tak przynajmniej mi się wydaje, bowiem nie brałem czynnego udziału w premierze tej gry, a poznałem ją dopiero lata później, podchodząc do niej bez jakichkolwiek oczekiwań. I wiecie co? Uważam, że to naprawdę solidna gra. Na pewno nie bez wad, natomiast osobiście nie rzuciło mi się w oczy nic o czym warto by tutaj wspominać. Fabuła i gameplay są dosyć "ciężkie" i poważne. Jeśli miałbym podać drugi podobny tytuł w podobnym klimacie to bez zastanowienia rzuciłbym tu GTA IV. W pierwszym Watch_Dogs przyjdzie nam pokierować losami niejakiego Aidena Pierce, znanego w świecie gry jako "Mściciel". Nie będę tutaj streszczał fabuły, bo kto ma ją znać ten już dawno zna, a kto nie zna ten ma szansę to nadrobić. Muszę tylko wspomnieć, że pierwsze Watch_Dogs w przeciwieństwie do swoich sequeli charakteryzuje się tym, że działamy tu niejako "sami" i co istotne, za nasze czyny jesteśmy odpowiednio oceniani przez społeczeństwo miasta Chicago. Jeśli będziemy nieuważni i narazimy na niebezpieczeństwo postronnych cywili, utracimy swoją reputację jako wspomnianego mściciela i obywatele będą zwracać na nas uwagę, nie koniecznie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Jeśli zaś postanowimy zostać prawym i sprawiedliwym (jakkolwiek źle się to nie kojarzy) to zyskamy uznanie i nie raz postronne osoby przymkną oko na nasze niekoniecznie zgodne z prawem postępowanie. W praktyce jest to tak naprawdę tylko detal i moim zdaniem warto przynajmniej dbać o bycie "na plusie", żeby niepotrzebnie nie utrudniać sobie gry. Hakowanie w pierwszym Watch_Dogs ogranicza się raczej do podstawowej zabawy z kamerami, komputerami czy tym podobnymi. Nawet znany z całej serii "profiler" jest tutaj bardziej na pokaz niż w jakimkolwiek użytecznym celu. Z perspektywy serii wygląda to nieco ubogo, ale warto pamiętać, że akurat pierwsza część gry skupia się w dużej mierze na narracji, a hakowanie traktowane jest tutaj jako "dodatek" i dopiero kolejne części zrobią z tego prawdziwy użytek. Czy i ewentualnie komu zatem polecić można pierwszą część Watch_Dogs? Osobom kompletnie niezaznajomionym z serią raczej poleciłbym zacząć od WD2 albo nawet Legion. Jedynka jest jeszcze mocno ograniczona w swoim unikatowym gameplayu, do tego jest to zdecydowanie najbardziej "poważna" odsłona i niekoniecznie musi to przypaść do gustu każdemu. Spodobać się może tym, którzy docenili ciężki klimat takich gier jak choćby wspomniane GTA IV do którego tej grze pod tym względem blisko. Jeśli z kolei grałeś w inną część serii i nawet ci się spodobało to warto sprawdzić pierwszą odsłonę, choćby z samego poczucia obowiązku Watch_Dogs to zdecydowanie nie gra dla każdego, ale z pewnością znajduje swoje grono odbiorców. Ja osobiście polecam
  9. 20241005_164425.thumb.jpg.4e68b9f764acc41b22619ff62475d865.jpg

     

    W ten weekend wycieczka do Chicago :D

    1. ProstyHeker

      ProstyHeker

      Też niedawno skończyłem! Z całej serii najbardziej podobała mi się ta część. Historia trochę serowa, ale jeszcze bez ziomalskości. 

    2. Quake96

      Quake96

      @ProstyHeker - Mi każda część siedzi równie dobrze. Jedynka jest mocno poważna i stonowana, co pokazuje choćby fakt, że za każdy występek jesteśmy karani spadkiem reputacji. Na początku, gdy pierwszy raz ogrywałem ten tytuł to pamiętam, że mocno się tym przejmowałem i gdy tylko zabiłem cywila to resetowałem checkpoint XD

      Teraz gram z nieco luźniejszym podejściem, ale mimo wszystko dbam o reputację, bo po co sobie utrudniać grę :D

    3. ProstyHeker

      ProstyHeker

      Z reputacją jak na forumku - niby na nic nie wpływa, ale lepiej mieć wysoką! :sonkassie:

  10. Tym razem napiszę co nieco nie o jednej, a o dwóch grach z tej samej serii, gdyż w zasadzie pierwszą ograłem wczoraj, a drugą dosłownie przed chwilą. Pierwszy Spider-Man na szaraka to gra całkiem niezła. Powstała już w zasadzie u schyłku pierwszego plejaka i moim zdaniem jest to naprawdę miła laurka dla tego zasłużonego sprzętu. Lubię wracać do tej gry, mam do niej sentyment gdyż już w czasach szczenięcych miałem z nią styczność zarówno na konsoli jak i pececie. Cóż mogę powiedzieć więcej? To naprawdę solidna gra akcji, niezbyt długa (zwłaszcza jak ktoś już ją kiedyś ograł), ale różnorodna i wciągająca. Jak typowa gra ery pierwszego plejaka, cierpi głównie na problemy z pracą kamery. Choć to gra z 2000 roku, korzystająca już z dobrodziejstw DualShocka, to wciąż nie potrafi ona korzystać z prawej gałki i nie daje nam żadnej kontroli nad kamerą. Da się do tego przyzwyczaić i tak w sumie myślę, że może dzięki temu wersja na DC też jest całkiem grywalna. Tego póki co nie przyszło mi sprawdzić, ale co się odwlecze i tak dalej Poza tym nie mam w sumie żadnych poważniejszych zarzutów do tego tytułu. Wiadomo, miewa problemy z płynnością, ale to już natura gier PSXa i z tym należy nauczyć się żyć, albo odpalić wersję PC i więcej już nie marudzić Pochwalić grę należy za solidny gameplay urozmaicony różnorakimi sekwencjami walk czy pościgów. Na pewno gra nie nudzi i wciąż kombinuje z tym jak wzbogacić rozgrywkę. Do zebrania mamy też sporo znajdziek, choć osobiście nie uganiałem się za nimi szczególnie, więc nie będę się na ich temat rozgadywał. Fabuła jest nawet interesująca, a w trakcie gry nasze ścieżki krzyżują się z wieloma mniej lub bardziej znanymi osobistościami z uniwersum Marvela. Jak dla mnie bomba! No, ale może jeszcze słówko o części drugiej... Spider-Man 2 Enter Electro to już trochę inna bajka. Gra ewidentnie bazuje na swojej poprzedniczce i jest takim trochę "Miles Morales" swoich czasów jeśli chodzi o sposób wykonania. Wzięto po prostu oryginał, zmieniono lokacje, dodano co nieco od siebie i wypuszczono jako część drugą. Problem w tym, że łatwo dostrzec iż jest to gra tworzona w pośpiechu, trochę dla odcięcia kuponów i wyciągnięcia kasy z tych którzy jeszcze nie przesiedli się na PS2. Wszelkie wady jedynki są i tutaj obecne, tyle że o wiele bardziej dają w kość. Problemy z kamerą doskwierają momentami bardzo mocno, zwłaszcza w ciasnych lokacjach, które przyjdzie nam tutaj eksplorować. Momentami gra wymaga od nas szybkich reakcji a kamera za nami zwyczajnie nie nadąża. Nie pomagają tutaj także wyraźne spadki płynności, co odczuwalnie wpływa na responsywność naszego człowieka-pająka i w efekcie takiej kumulacji, pewne etapy stają się frustrująco trudne nie ze względu na sam poziom trudności gry, tylko na to że bardziej walczymy z ograniczeniami technicznymi tejże niż z samymi przeciwnikami. To co jeszcze szczególnie rzuciło mi się w oczy to pewnego rodzaju "niejasność" w pewnych etapach. Po prostu momentami gra nie daje nam konkretnych wskazówek co mamy w danym momencie robić, kompas też potrafi wtedy być nieobecny i ja osobiście mimo iż grę kiedyś ograłem, to musiałem się w kilku chwilach wspierać gameplayami na YouTube aby po prostu wiedzieć gdzie teraz iść i co teraz zrobić. Dla przykładu, w pewnym etapie musimy w jakiś sposób wyłączyć uszkodzony boiler, którego za nic nie umiałem wyłączyć i błądziłem po etapie jak głąb, bo jak się okazało, włącznik był dosłownie obok, ale ja źle się przy nim chyba ustawiłem i Spidey nie chciał go wcisnąć... Czy uważam zatem, że Enter Electro to zła gra? Oczywiście że nie, lecz muszę po prostu zaznaczyć, że ma ona również swoje wady i może być trochę "ciężkostrawna" dla niektórych graczy. Jeśli nie mieliście styczności z żadną z powyższych gier, to zdecydowanie polecam zacząć od części pierwszej. Jeśli wam przypasuje i będziecie mieli ochotę na więcej podobnej akcji to śmiało zagrajcie w dwójkę, ale spróbujcie być dla niej nieco wyrozumiali. Jeśli jesteście fanami Spider-Mana to na pewno się nie zawiedziecie.
  11. 20240929_162815.thumb.jpg.5698285d439ebc1beb8518845f98aaa6.jpg

     

    Czas odpocząć od next-genów :D

     

    A jaki jest wasz ulubiony, growy Spider-Man?

    1. Pokaż poprzednie komentarze  5 więcej
    2. Quake96

      Quake96

      20240929_184239.thumb.jpg.c1bda794dbd745a55af547482a1b9435.jpg

       

      Szybko poszło :D Kiedyś ta gra wydawała się dłuższa.

    3. Grabek

      Grabek

      niesamowity piotr parker

    4. Czoperrr

      Czoperrr

      Właśnie ta, jedynka na PSX to top.

  12. Jeśli jest jakaś seria gier obok Grand Theft Auto, którą darzę równie wielką sympatią, to jest to z pewnością Watch_Dogs. Do tych gier od Ubisoftu, lubię wracać równie często i tak też było w tym przypadku. Jakiś czas temu ograłem całkiem "wyluzowaną" dwójkę, a teraz dla odmiany przyszedł czas na część trzecią, o podtytule "Legion". Jest to moim zdaniem odsłona łącząca nieco klimaty obu poprzednich części. Z jednej strony fabuła staje się nieco bardziej poważna i stonowana, na wzór pierwszej części, z drugiej strony mimo miejscami dosyć poważnego klimatu (tu również wzorem jedynki) wciąż możemy się tu dobrze bawić na miliony sposobów niczym w części drugiej. Oczywiście jest tu pewnego rodzaju system "zapamiętywania" naszych pewnych wybryków, gdzie nawet losowe postaci będą w przyszłości pamiętać, że nawet przypadkowo zrobiliśmy im krzywdę, ale nie ma to tak dużego wpływu na samą rozgrywkę jak w części pierwszej, gdzie zależnie od naszej reputacji mogliśmy sobie grę ułatwić lub utrudnić, co motywowało do jak najmniejszych strat w cywilach i tak dalej. WD Legion to też naprawdę wciągająca i ciekawie przedstawiona fabuła. Teoretycznie wątek główny jest jeden - Odzyskanie niepodległości Londynu i odnalezienie sprawcy zamachów. W praktyce dzieli się to jednak na pięć oddzielnych rozdziałów, których rozwiązywanie doprowadza nas dopiero do osiągnięcia naszego celu. Podczas gry zrekrutujemy zapewne niejednego agenta do naszej ekipy, oraz zapoznamy kilku współpracowników, którzy będą skorzy pomóc nam w osiągnięciu naszego celu. Nie będę się tutaj rozpisywał na temat szczegółów, bo fabuła jest tak ciekawa, że moim zdaniem warto po prostu samemu zagrać i odkryć jak tajemnicze i chore wątki na nas czekają. Wspomnę jeszcze o całkiem fajnym systemie, który wprowadza trzecia część serii. Chodzi o system rekrutacji losowo napotkanych agentów. W tej grze absolutnie każdy może zostać naszym sprzymierzeńcem, nawet jeśli początkowo nie pała do nas przyjaźnią. Możemy wybrać dosłownie każdą postać jaką spotkamy na ulicy, sprofilować ją i rozpocząć jej rekrutację. Zwykle sprowadzać się to będzie do jednego/dwóch prostych zadań w stylu "mam problem z jakimś gangiem, pomóż mi to do was dołączę" i choć jest to dosyć schematyczne (trudno żeby przecież nie było), to sprawia mimo wszystko satysfakcję gdy po udanym zadaniu zyskujemy kolejnego sojusznika. Co ciekawe, możemy nawet odkrywać jakieś koneksje między postaciami i rekrutować do naszej organizacji członków rodziny, oraz znajomych naszych agentów. Nic nie stoi na przeszkodzie, wybór należy całkowicie do nas. Grało mi się w ten tytuł jak zawsze świetnie. Ogranie całego wątku fabularnego wraz z odrobiną "zabawy" pobocznej w odbijanie dzielnic, zbieranie punktów technologii czy kilka misji pobocznych oraz rekrutacyjnych zajęło mi dobre dwa dni i były to dni naprawdę dobrze spędzone. Nie ważne ile razy jeszcze przyjdzie mi w ten tytuł zagrać, wiem że zawsze będzie mnie tak samo wciągać i bawić, bo dobra gra zawsze będzie dobrą grą. No, to na ten rok do "odhaczenia" zostaje jeszcze powrót do Chicago
  13. Przyznam na początku, że nie było moim zamiarem kończyć ten "dodatek" w pierwszej kolejności (są jeszcze dwa oryginalne), a po prostu uruchomiłem go jako pierwszy na liście dostępnych gier zaraz po podstawowym Q2. Dopiero w trakcie rozgrywki ogarnąłem, że to ten "nowy" mission pack dodany wraz z wydaniem remastera tego kultowego klasyka. Call of the Machine to w zasadzie sześć misji, plus finalny pojedynek z bossami. Każda z misji teoretycznie polega na wysłaniu jednego z naszych sprzymierzeńców na jakiś obszar, aby znaleźć tam dane potrzebne do otworzenia przejścia do finałowego poziomu a następnie udostępnienie ich do "bazy". Tym samym w teorii kierujemy poczynaniami siedmiu bohaterów, a przynajmniej tak ja to rozumiem. Nie ma to jednak kompletnie znaczenia i jest to tylko tło dla dziejącej się tutaj rzeźni. To co na pewno wyróżnia Call of the Machine na tle samego Quake II to z pewnością dynamika akcji. W niektórych etapach do wybicia mamy nawet grubo ponad setkę wrogów, co zwykle nie miało raczej miejsca w "podstawce". W pewnych momentach ścierać się musimy z dziesiątkami przeciwników na raz, co w towarzystwie odpowiednich "wspomagaczy" jak na przykład "Double Damage" pozwala nam na prawdziwą sieczkę rodem z tak lubianego Doom (2016). Warto jednak wiedzieć o tym, że nie raz w takich sytuacjach naszym nieprzyjaciołom towarzyszyć będą także przeróżni bossowie. Nie zawsze warto iść metodą "na Rambo", bo bardzo szybko zakończy się to dla nas śmiercią. W swoje ręce dostaniemy tutaj także kilka nowych broni, oraz zmierzymy się z kilkoma nowymi typami przeciwników. Tym razem nawet zwykli stroggowie potrafią dzierżyć w łapach potężne spluwy i mogą z łatwością spuścić nam lanie. Co ciekawe, ubici przeciwnicy zwykle nie wyrzucają z siebie amunicji do broni z której korzystali. O zapas tejże należy zatem dobrze dbać i nie marnować co lepszych broni na słabszych przeciwników. Z CotM spędziłem kilka naprawdę długich godzin. Momentami gra testowała moją cierpliwość, gdy do niektórych większych akcji podchodziłem po kilka jeśli nie kilkanaście razy. Mimo tego nie uważam, że to gra zła, a wręcz przeciwnie. Ona jest po prostu momentami wymagająca, ale w zupełnie uczciwy sposób. Nie doszukałem się tutaj żadnego "oszustwa" ze strony AI czy skryptów gry. Wszystko można spokojnie rozplanować i rozegrać tak, aby ukończyć starcia z zadowoleniem. Polecam wszystkim którzy lubią Quake II. Ten dodatek to naprawdę coś zupełnie z innej bajki. Zupełnie inne podejście do walki oraz garść nowych broni i przeciwników sprawia, że warto się tym tytułem zainteresować. Z resztą warto zagrać dla samego faktu, że to kolejny raz Quake II, tylko w innym wydaniu
  14. IMG_20240922_150439.thumb.jpg.72c351bc336ca0a953df875dc721a3da.jpg

    Niedzielne popołudnie z Quake :D Koniec już całkiem blisko!

     

    1. Pokaż poprzednie komentarze  3 więcej
    2. Plugawy

      Plugawy

      Dla mnie jedynka niegrywalna niestety. Zbyt dużo bładzenia. 

    3. Quake96

      Quake96

      @Plugawy Szczerze mówiąc to właśnie mi się wydaje że jest tu mniej łażenia niż w dwójce. W jedynce idziesz w miarę po nitce do kłębka, ewentualnie cofając się jak zdobędziesz kartę/runę. To w dwójce się całe lokacje przechodzi i cofa do poprzednich po odnalezieniu jakichś przedmiotów. Tam to faktycznie miałem czasem problem ogarnąć co i jak. W jedynce tylko ostatni Boss mi mała zagadkę zrobił bo nie wiedziałem że trzeba go zabić telefragiem.

       

      Mimo wszystko spróbuj zagrać, Quake to zajebista gra, fajny setting i gameplay.

    4. Labtec

      Labtec

      Quake daje rade na PS5 czy trzeba celowac w PS5 Pro? 

  15. Quake96

    Zakupy growe!

    No i tym razem to ja zainspirowany postem @Wredny postanowiłem dopełnić dzieła Gierka ściągana z jakiegoś sklepiku growego z... Czech. Na alledrogo wszystko co niby "nasze" to z wysyłką za 20 dni, czyli sami najpierw by to ze stanów ściągali. A tak, od sąsiada zza południowej granicy przyszło w 3 dni
  16. IMG_20240915_112126.thumb.jpg.8c825f4a8812317f957b812182797be6.jpg

     

    Niedziela z Przyjaciółką :fsg:

    1. Pokaż poprzednie komentarze  6 więcej
    2. Ukukuki

      Ukukuki

      @Quake96 Dzieki, zastanowie się jeszcze, część gier z Amigi znam z PC a drugą część z Mega Drive :p

    3. Shen

      Shen

      Miałem ten joystick albo wygladajacy tak samo, gumki wypadały, musialem rozkrecac

    4. sph!
  17. Już niemal tradycyjnie, jak co roku postanowiłem odgrzać sobie którąś z części serii Watch_Dogs. Uwielbiam je wszystkie i śmiem twierdzić, że to mój osobisty,duchowy następca serii GTA, która i tak dla mnie to skończyła się raczej na IV i EFLC. Gdybym miał zaś wybierać "ulubioną" odsłonę serii od Ubisoftu, to chyba byłaby to właśnie "dwójka". Dlaczego? Ma takie totalnie luzacki, beztroski klimat. W jedynce fabuła i otoczka jest ciężka i poważna, zaś trójka to moim zdaniem mix jedynki i dwójki, z jednej strony poważnie, z drugiej sporo "luzu" w rozgrywce. Dwójka jest dobra aby odpalić, pobawić się ze światem, a przy okazji klepać misje, które swoją drogą też są całkiem ciekawe i złożone. Uwielbiam WD2, jak i w sumie całą serię za to nieszablonowe podejście do wykonywania zadań. Misje można wykonywać na wiele różnych sposobów, gdzie osobiście moim ulubionym jest działanie z dystansu, ukrycia i likwidowanie oponentów za pomocą pułapek oraz wrogich gangów i policji. A no właśnie, hakowanie! Watch_Dogs 2 to przede wszystkim zabawa w hakera, buntownika chcącego walczyć o wolność w sposób współczesny. Cała gra opiera się właśnie na hakowaniu, grasowaniu w sieci i zdobywaniu "followersów" stanowiących tutaj substytut punktów doświadczenia. Zdobywamy dzięki temu punkty rozwoju, które wydać można na wiele przydatnych umiejętności. Lubię korzystać w tej grze ze wszelkich zdobyczy technologii i wykorzystywać je przeciw wrogom. Moimi ulubionymi "skillami" są te, dzięki którym możemy na dowolną postać nasłać czy to wrogi gang, czy patrol policji. Ta niepozorna umiejętność pozwala naprawdę mocno zmienić rozgrywkę, co jak wspominałem jest moim ulubionym sposobem na ogrywanie misji, choć nie tylko. Nie ukrywam, że od czasu do czasu czystą frajdę sprawia mi też podróżowanie po San Francisco i zabawa z exploitami sieci. Gra w żaden sposób nas za to nie kara (co miało miejsce w jedynce), więc bawić się można do woli. Fabuła jest całkiem interesująca i dotyka spraw które mogłyby dotyczyć nas samych w realnym świecie. Oto grupa hakerów obnaża działania wielkich korporacji, wzorowanych na prawdziwych odpowiednikach typu "Google" czy "Facebook". Jako Marcus Holloway, wraz z ekipą staramy się przeciwdziałać procederom mającym akcję "za kulisami", gdzie w grę wchodzi handel danymi osobowymi, wielkie pieniądze, czy nawet skorumpowana władza oraz wiele innych. Oprócz misji głównych jest też wiele zadań pobocznych które mają za zadanie budować naszą reputację w sieci i tym samym pozwolić na rozwój naszej grupy hakerskiej. Krótko mówiąc, w Watch_Dogs 2 na pewno mamy co robić! Ja przy tej rozgrywce bawiłem się przednio i kto wie, czy jeszcze do niej w tym roku nie powrócę. Z Watch_Dogs mam zupełnie jak z GTA, obie te serie uwielbiam męczyć z uporem maniaka, choćbym miał przechodzić je non-stop. Na razie jednak czas na odskocznię w innym kierunku, a w przyszłości może... Watch_Dogs Legion? A może jedynka? Kto to wie, czas pokaże
  18. Quake96

    Zakupy growe!

    @Wredny - Cholerka, chyba też wyposażę się w jedynkę, no kusi mnie bardzo A tymczasem małe, lokalne zakupy Painkiller może i jakieś bieda wydanie, ale za dyszkę wstyd nie kupić. Za to Doom 3 na bajerze, do tego w prawilnej, pełnej polskiej wersji językowej na CD
  19. Nareszcie miałem ten zaszczyt i mogłem ukończyć jeszcze dosyć świeży (jak na moje standardy) remaster Quake II w wersji na PS5. Co prawda nie tak dawno, bo ze dwa tygodnie temu ukończyłem oryginalną wersję w wydaniu PC, ale dobrego nigdy za wiele Jak się grało na konsoli? Wspaniale! Grafika została odpowiednio podciągnięta dzięki czemu wygląda to nieco "świeżej" zachowując przy tym klimatyczną, kanciastą grafikę oryginalnej wersji. Sterowanie jest wręcz boskie, czego niestety obiektywnie nie można powiedzieć o innym konsolowym wydaniu tego klasyka (tak, analogowe sterowanie na PSXie ssie kule). Spędziłem z tym tytułem dwa wieczory i "podstawkę" mam już odhaczoną. Z pewnością będę chciał zagrać także w inne dostępne w tym wydaniu smakowitości, bo na żadnej innej platformie nie miałem takiej możliwości, także czeka mnie jeszcze odkrywanie nieznanej strony tej jakże ważnej dla mnie gry. Myślę zatem, że na ten rok to jeszcze nie koniec drugiego "wstrząsu" i do zobaczenia za jakiś czas!
  20. IMG_20240913_214148.thumb.jpg.f15aeca5acc8bc5f97c7932e99612e68.jpg

     

    Weekend, PS5 i mój ukochany Quake 2 :drakeyeah:

    1. Chewie

      Chewie

      quaki tylko na xbox, wszystko w game passie i do tego funkcja play anywhere :obama:

    2. Agent_Man

      Agent_Man

      Tylko 28 rakiet w zapasie? Słabo :yao:

  21. Quake96

    Zakupy growe!

    A u mnie najnowszy nabytek i to nawet od @yaczes aka. Perfect Blue. Serdecznie pozdrawiam i polecam
  22. Tak, tak to znowu ja spamuję w zasadzie "tym samym", no ale zabrałem się dzisiaj za dokładniejsze liczenie nie tylko gier, ale i sprzętu. Przy okazji powyciągałem wszystko z pudełek i zakamarków do wspólnego zdjęcia "rodzinnego" W spoilerach pochowałem dokładne rozliczenie tego co widać na zdjęciach
  23. IMG_20240906_210248.thumb.jpg.b4377e59c300a9b0e6aafaa5e21e57b5.jpg

     

    Weekend zaczynam z GTA III w swojej oryginalnej, pierwotnej formie na PlayStation 2 :isee:

    1. Pokaż poprzednie komentarze  4 więcej
    2. Quake96

      Quake96

      Dokładnie. Jestem tym typem gracza, który naprawdę nie zwraca uwagi na te wszystkie niuanse i wiele gier, nawet w bardzo "dyskusyjnym" klatkarzu czy rozdzielczości jest dla mnie grywalne. Nie umiem być obiektywny wobec gier, mam bardzo pozytywne podejście do nich i w każdej grze staram się znaleźć przyjemność z jej ogrywania.

      Swoją drogą to właśnie skończyłem wątek fabularny. Który raz? A kto by to zliczył... GTA III podobnie jak VC i SA ogrywam nawet do kilku razy w roku, na różnych platformach, w różnych wydaniach. W tym roku ograłem nawet taki "koszmarek" jak GTA SA w wersji PS3 i muszę powiedzieć, że grało mi się naprawdę dobrze. Z resztą do San Andreas wrócę być może w tym roku na PS2, Xboxie albo PS4.

    3. Dr.Czekolada

      Dr.Czekolada

      Też bym tak chciał niestety nie było już miejsca na tv z dużą dupką. Swoją kopie trzymam owiniętą w folię obok MGS2:boomer:

    4. Quake96

      Quake96

      Ten telewizor to właśnie taka trochę "hybryda", bo to nie CRT tylko LCD, tyle że jeszcze z komercyjnych początków tej technologii. Nie ma wsparcia dla rozdzielczości HD, nie ma ani jednego HDMI, ma same analogowe wejścia i to chyba wszystkie jakich można pragnąć, od kompozytu przez RGB, komponent, VGA a na S-Video kończąc. Wspiera maksymalną rozdzielczość 800x600, ma proporcje 4:3 i generalnie jest moim zdaniem wręcz stworzony do sprzętów do 6 generacji włącznie.

      Takie PS2 czy Xbox po kablu Component wyglądają naprawdę obłędnie na tym ekranie. Obraz ostry, ale przy tym nie kłuje pikselami bo matryca ma niską rozdzielczość. Kolory soczyste i naprawdę ładne jak na LCD. No i żadnego smużenia czy rozmycia, po prostu bajka :)

  24. No i trzecia część Left 4 Dead zaliczona. Zaraz, zaraz... Aaa no tak, jak to się zwykło mawiać "Valve nie potrafi liczyć do trzech", więc kontynuacja serii zmieniła nazwę na Back 4 Blood (że też, nie dało się wymyśleć nic z "3" w nazwie ) i została wydana pod skrzydłami Warner Bros zamiast studia Gabena. Jak bardzo czuć, że B4B to tak naprawdę trzecia część starego dobrego Left 4 Dead? Baaaardzo Nie da się ukryć, że za ten tytuł odpowiedzialne jest to samo studio, bo gra jest wręcz identyczna co dwie poprzednie, z tym że została oczywiście wzbogacona o wiele nowości. Osobiście nie zagłębiałem się za dużo w te wszystkie "bajery" jakie oferuje gra poza samą kampanią dla jednego gracza. Jedynie przy ostatnim akcie zmuszony byłem na małą zabawę w ułożenie swojej "talii kart", czyli czegoś w rodzaju zbioru 15 perków dla mojej drużyny. Wymusiła to na mnie ostatnia walka z wielkim bossem, który w starciu ze mną i trzema niezbyt rozgarniętymi botami był po prostu trudny do ubicia. Jak mi się zatem grało? Wspaniale! Uwielbiam Left 4 Dead i namiętnie, co roku ogrywam obie odsłony na X360. Jako, że Back 4 Blood to duchowy następca tej serii, nie było szans aby mi nie "siadł" i już wiem, że ta gra również będzie w przyszłości odpalana przeze mnie. Podkreślę jeszcze, że moje wrażenia opierają się wyłącznie na rozgrywce singlowej, która wbrew temu co twierdzi pudełko z grą, jest dostępna, ale dopiero po pobraniu patcha, który nawiasem mówiąc waży więcej niż zawartość płyty z grą
  25. Nie tak dawno chodziło za mną aby ponownie ukończyć Quake 2 na PSX. Już prawie zabrałem się za ogrywanie tej zacnej gry, lecz wczoraj w moje łapy dostała się wersja PC i to w nią postanowiłem dłużej pograć, bynajmniej nie dlatego, że nie lubię wersji na szaraka, bo Q2 uwielbiam w każdej postaci i przyznam, że na pierwszym plejaku również grało mi się w to mega miodnie. Jak było z wersją PC? No a jak mogło być, wiadomo że zajebiście Gierka jest mega wciągająca i ma swój wyjątkowy klimat. Niby to tylko proste "piu piu" do jakichś maszkaronów, ale mam do tej gry ogromny sentyment. W końcu nie na darmo lata świetlne temu nadałem sobie taki a nie inny internetowy nick Teraz jest oczywiście mnóstwo sposobów na ogrywanie tej gry po latach. Można sięgnąć po któreś konsolowe wydanie (jest nawet na PS5), można sięgnąć po odświeżoną wersję RTX, albo tak jak ja, dorwać się do płytki z oryginalną wersją i grać jakby znów był 1997.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...