
Treść opublikowana przez Quake96
-
własnie ukonczyłem...
Z wyluzowanych wyścigów rajdowych, błyskawicznie przeskoczyłem do jednej z najbrutalniejszych gier początku tego milenium. Soldier of Fortune Gold Edtion bo o niej mowa to gra, która zasłynęła nie z fascynującej fabuły, nie z pokaźnego arsenału broni, nie z powodu pamiętnych lokacji, a z powodu naprawdę krwawej i wyjątkowo brutalnej rozgrywki. Nawet dziś ciężko mi znaleźć innego FPSa w którym można tak szczegółowo rozczłonkowywać pokonywanych wrogów. Z perspektywy dzisiejszych czasów gra ta nie ma raczej nic wyjątkowego do zaoferowania, poza wspomnianym poziomem "gore", którego nie powstydziłyby się Mortale. Fabuła to tylko "tło" i leci ona mniej więcej tak: Zła organizacja weszła w posiadanie głowic nuklearnych, super bohater, wąsaty Janusz musi powstrzymać złych ludzi i uratować świat przed zagładą. Gameplay też nie broni się jakoś szczególnie, choć to po prostu całkiem spoko strzelanka. Lokacje są nawet różnorodne, ale ponownie, to tylko tło dla efektownej masakry szykowanej grupom przeciwników. Graficznie gra obiektywnie nie zestarzała się raczej najlepiej. Na swoje czasy być może wyglądała nieźle, zwłaszcza biorąc pod uwagę te szczegółowe rozczłonkowywanie przeciwników. Oprawa po prostu idealnie odzwierciedla przełom tysiącleci i moim zdaniem prezentuje się podobnie do choćby wydawanego mniej-więcej w tym czasie "Max Payne". Kanciasta, ale jak dla mnie ma dzięki temu swój klimat. Jeśli kiedykolwiek ktoś z was zdecyduje się sięgnąć po ten tytuł, choćby dla oglądu tego jakie wrażenie musiał robić wspominany przez cały ten tekst poziom brutalności, to polecam mimo wszystko wersję PC. Wiem, brzmi to idiotycznie "z ust" kogoś kto ograł ten tytuł nie tylko na PlayStation 2, ale i Dreamcascie, za to na komputerze ani razu. Wersja na DC to obiektywnie patrząc najgorszy port. Gra ma mnóstwo loadingów, a sterowanie jest tak pokraczne, że albo wybieramy drewniane celowanie, albo poruszanie się prawą dłonią, co mimo iż dosyć nienaturalne dla wielu graczy, to możliwe do przyzwyczajenia się. Ja ograłem wersję DC właśnie w taki sposób i powiem nawet, że jak na pada tej konsoli to sterowało mi się całkiem nieźle. Wydanie na konsolę PS2, które ograłem przed chwilą prezentuje się już znacznie lepiej. Loadingi nadal występują zapewne częściej niż na PC, ale nie są już tak upierdliwe. Sterowanie też jest już bardziej współczesne. Tutaj jednak wyjątkowo rzuciły mi się w oczy ciągłe spadki płynności, gdy tylko na ekranie zaczynała się dziać jakaś akcja. Zapewne Dreamcast cierpiał z tego powodu jeszcze bardziej, ale ogrywałem ten port na tyle dawno temu, że akurat tego nie mogę sobie przypomnieć. Z kolei wersja na PC powinna wypaść tutaj zupełnie bezproblemowo. O ile się orientuję to istnieje nawet jakiś patch umożliwiający uruchomienie gry na nowszych systemach, w wyższych rozdzielczościach. Niemniej aby zachować choć trochę klimatu tamtych lat, polecałbym granie na ekranie o rozdzielczości bardziej odpowiadającej tamtym czasom. Im wyższa rozdziałka gry, tym bardziej uwidaczniać się będą niedoskonałości oprawy. Podsumowując - Ja bawiłem się z pierwszym SoF wyśmienicie. Ogranie tej gry zajęło mi raptem kilka godzin, ale nie powiedziałbym też, że gra jest jakaś krótka. Niemniej tej gry nie mogę polecić każdemu, a raczej jedynie podobnym do mnie "retro maniakom", którzy jeszcze jakimś cudem w ten tytuł nie grali. Bardziej współcześni gracze szybko zmęczą się tym tytułem.
-
własnie ukonczyłem...
Wczoraj mnie coś natchnęło, aby uruchomić PS2 i sięgnąć po jakąś grę. Tak w sumie bez większego namysłu wyciągnąłem Rally Championship. Jest to gra na PlayStation 2 wydana w 2002 roku przez studio SCi. Tytuł ten znany może być także posiadaczom PSX, PC oraz GC. Co ciekawe, wersje na pierwszego plejaka i pecety są zupełnie różne od tej na PS2, która prawdopodobnie jest bliźniacza z wersją na konsolę Nintendo. Osobiście posidam także wydania na PC i PSXa, ale jakoś nigdy dłużej w nie nie grałem. Do pecetowej mam sentyment, bowiem lata temu przypadkiem upolowałem ją nową w Empiku. Generalnie fajna gra, do tego w polskiej wersji językowej wraz z dwoma głosami pilotów. No, ale wróćmy do wersji PS2. Zacząłem w to grać zupełnie spontanicznie. Nie miałem żadnych oczekiwań w stosunku do tej gry, nie miałem też większej wiedzy na jej temat, więc zacząłem grę z "czystą kartą". No i muszę powiedzieć, że grało mi się naprawdę nieźle! Fakt, pod względem oprawy graficznej gra mocno odstaje od standardów późniejszych gier drugiego plejaka i wygląda raczej jak nieco podciągnięta gra na pierwsze PlayStation. HUD wygląda nieco ubogo, trasy są dosyć "ascetyczne", a modele aut nie są najwyższych lotów, nawet jak na PS2. Nie uważam jednak, że to jakakolwiek wada tej gry, bo nadal wszystko jest jasne i czytelne, a dosyć surową oprawę graficzną można wybaczyć, zważywszy że nie jest to raczej tytuł stworzony przy wysokim budżecie, na dodatek wydany w 2002 roku, czyli w czasie, gdy PS2 dopiero sięgało swoich wyżyn. No, ale oprócz grafiki liczy się przede wszystkim grywalność. I tutaj gra naprawdę robi robotę Jest to zdecydowanie bardzo wyraźnie arcade'owa rajdówka, której zdecydowanie blisko do takich serii jak Sega Rally czy V-Rally. Na szczęście w przeciwieństwie do flagowej pozycji SEGI, tutejsze zawody nie opierają się na walce z czasem, wyjętej rodem z automatów do gier. Tryb kariery wygląda tutaj tak, że kupujemy podstawowe auto i na początek startujemy w lokalnych rajdach aby tylko zarobić na pierwszy "poważny" wóz wpisujący się w jedną z trzech klasyfikacji rajdowych mistrzostw. Wówczas przed nami otworem stają wyzwania w klasach: 1600, 2000 oraz Pro. Oczywiście jak już łatwo się domyślić, każda klasa to zupełnie inne auta, więc wraz z kolejnymi mistrzostwami należy zmieniać nasz bolid na odpowiedni dla danego wyzwania. Na szczęście kończąc jedne mistrzostwa, jesteśmy w stanie zarobić tyle, aby kupić wóz wyższej klasy i nie musimy tutaj "grindować" kasy w tych lokalnych rajdach. Oczywiście mamy taką możliwość jeśli chcemy zarobić na nieco lepszy wóz, ale osobiście nie pokusiłem się o taką opcję, a i tak radziłem sobie całkiem nieźle. Model jazdy to już czysty arcade. Auta prowadzą się bardzo dynamicznie, rozgrywka mocno przypomina wspomniane tutaj już Sega Rally oraz V-Rally. Trasy mimo że są generalnie ubogie w detale, to posiadają różne utrudnienia, dzięki którym gra zyskuje nieco charakteru i czasem będziemy musieli się trochę "poślizgać" między szykanami. Wbrew temu co można podejrzewać, taka rozgrywka jest naprawdę przyjemna i omijanie przeszkód odbywa się zwykle płynnie nawet przy większych prędkościach. Nie jestem ekspertem w tych sprawach, ale wydaje mi się, że tytuł ten działa w 60FPSach, a przynajmniej na tyle płynnie, że świetnie oddaje on tempo rozgrywki. Z racji, że jest to gra mocno arcade'owa to nie ma tu za wiele do roboty poza samym ściganiem. System uszkodzeń auta jest bardziej "umowny" i mimo że nie raz otrzymywałem informację o uszkodzonym wydechu, oświetleniu i tym podobnych to nie wpływało to jakoś szczególnie na jazdę. Muszę też wspomnieć tutaj, że nasz bolid naprawia się automatycznie po każdym przejechanym odcinku, także nie uświadczymy tutaj typowej "strefy serwisowej" znanej z choćby Colin McRae Rally. Jedyne na co mamy jakikolwiek wpływ to podstawowe ustawienia zawieszenia, opon i tym podobnych, ale przyznam szczerze, że osobiście zmieniałem tylko opony na śniegowe w zimowych rajdach i nic poza tym nie robiłem. Muszę wam naprawdę szczerze polecić ten tytuł. Niepozorna, prosta, obiektywnie może niezbyt urodziwa, ale naprawdę solidna i dająca masę frajdy rajdówka! Jeśli ktoś szuka odskoczni od gier pokroju WRC czy CMR to nie będzie zawiedziony
-
Zakupy growe!
Kolejny Mortal do zbioru Będzie grane, zaraz po skończeniu MK vs DC
-
Zakupy growe!
Na początek kilka pamiątek z wycieczki do Szczecina Oraz świeżutki zakup z CeXa Nie grałem w jedynkę ani dwójkę, kupiłem trochę na spontanie, ale jest szansa że uda się w to pograć z kobitą
-
własnie ukonczyłem...
Kao the Kangaroo (PS5) - Generalnie gra sama w sobie jest naprawdę spoko. Niewymagający platformer w półotwartym świecie, który choć z pozoru daje nam jakieś pole do eksploracji to w praktyce i tak prowadzi nas jedną ścieżką. Oczywiście nie przeszkadza to w niczym, ot tylko chciałbym zauważyć, że jakakolwiek wolność wyboru jest w tej grze raczej iluzoryczna, a poszczególne światy to tylko rozszerzone warp roomy. Jakby pominąć masę drobnych, oraz jeden bardzo uciążliwy błąd jaki mnie spotkał to byłbym w stanie przyznać tej grze solidne 8/10, bo mimo że nie ma tu za wiele zawartości to jest to bardzo dobra gra, a i mniejsza treść nie musi być przecież wadą, a przynajmniej dla mnie. Problem w tym, że pod koniec tytuł dał mi w kość, bo przez jakiś błąd, na przedostatnim poziomie nie mogłem ruszyć kilku skrzynek a co za tym idzie dokończyć etap. Na dodatek po wyjściu z gry i ponownym uruchomieniu, ta za każdym razem wywalała się przy próbie uruchomienia zapisu. Już praktycznie pogodziłem się z przegraną, co gorsza na samym końcu gry, ale postanowiłem jeszcze sprawdzić czy najnowsza łatka jakimś cudem umożliwi odczyt zapisanej gry a może nawet jej ukończenie. I tak też faktycznie było, więc tytuł mogę śmiało "odhaczyć" na liście ukończonych gier. Jeśli ktoś ma ochotę zagrać to mogę powiedzieć, że warto spróbować ograć. Pamiętajcie tylko o pobraniu patcha, bo bez niego nie gwarantuję, że gra da się ukończyć, z nim z resztą też
-
Właśnie porzuciłem...
Kao the Kangaroo (PS5) Niestety jestem zmuszony porzucić Kangurka Kao. Niestety, bo nie robię tego z własnej woli. Gra generalnie bardzo mi się spodobała, taki współczesny platformer na naprawdę dobrym poziomie. Do tego gierka zrobiona przez Polaków, więc wiadomo że propsik. Szkoda tylko, że jakość wykonania tej gry jest zbliżona do premiery Cyberpunka, choć tego w wersji premierowej na PS4 nie szło nawet uruchomić za każdym razem, więc w sumie aż tak źle może jednak nie jest No ale do rzeczy. Grało mi się całkiem przyjemnie i choć napotkałem drobne błędy pokroju znikających efektów dźwiękowych czy muzyki, to generalnie grać się dało. Możliwe, że gdzieś na początku gry miałem problem z otworzeniem jakiegoś przejścia, ale dawno to było i sam już nie pamiętam jak to dokładnie wyglądało. Grając dzisiaj, dotarłem już niemal do samego końca gry. Ogrywałem dosłownie przedostatni etap, sama końcówka tego poziomu i nagle problem. Musiałem przesunąć jakieś skrzynki z czymś w rodzaju "przekaźników" do jakiegoś lasera czy coś. W teorii należało zamrozić podłoże i po prostu przesunąć skrzynki. W praktyce podłoże zamroziłem, skrzynki próbowałem pchnąć, ale każda z nich przesunęła się raptem o kawałek i zwyczajnie blokowała. Przejrzałem kilka gameplayów na YouTube, bo może coś zrobiłem źle, ale nie... Skrzynki powinny się przesunąć do końca i basta. Zrezygnowany odpaliłem nawet poziom od nowa, dotarłem do końca i niestety to samo. Stwierdziłem, że uruchomię grę/konsolę ponownie i spróbuję jeszcze raz. Po restarcie konsoli gra się uruchamia, wybieram w menu opcję "Kontynuuj" a gra... wywala się na ten głupi ryj Ilekroć bym nie próbował, za każdym razem kliknięcie opcji kontynuacji wyrzuca mnie automatycznie z gry z ekranem błędu. Spróbowałem grę zainstalować od nowa, ale nie dało to kompletnie nic. Próbuję jeszcze dociągnąć najnowszą łatkę, ale mój turbo internet chyba do rana będzie pobierał te zawrotne 6,775GB patcha. I coś mi mówi, że huja to da, bo najpewniej skaszanił się zapis gry. I bądź tu człowieku gierkowym patriotą... Nawet platformówkę zabugują tak, że nie da się jej skończyć. PS: Jak mniemam jestem raczej wyjątkiem od reguły, bo nawet w necie nie mogę znaleźć nic na temat tego glitcha. Znajduję za to tony innych problemów z grą, więc przynajmniej nie jestem sam w tym zabugowanym świecie XD
-
Zakupy growe!
Ten Driver to swoją drogą bardzo dobra gra. Wielu na pewno odbiło się od Drivera po trójce, ale ta odsłona to powrót do korzeni i to naprawdę udany moim zdaniem
-
Zakupy growe!
Z 7 lat temu kupiłem sobie taki sam deck i już wtedy także miał "zużyty" kabelek od dongla. To nie jest nawet kwestia zużycia, tylko w tych donglach oplot robili z mieszanki gówna i plasteliny. Także nie przejmuj się, mój deck mimo że nie używany praktycznie wcale pewnie ma kabel w podobnym stanie i jakbym to teraz wyciągnął z pudełka to bym zobaczył że oplot nie istnieje XD Swoją drogą to od dawien dawna po dziś dzień kosztuje raczej grosze. Swój pamiętam kupiłem będąc w Szczecinie za 40zł. Zestaw z grą na PS2, wszystko lux (poza tym oplotem oczywiście), nawet pudełko było, tylko brak tej kolorowej obwoluty. Myślałem, że to okazyjna cena a wyszło że to po tyle chodzi Wersja na X360 się czymś różni? Dongiel jest na USB, więc wydawałoby mi się, że będzie uniwersalny dla wszystkich konsol, a różnica jest jedynie w grze. Samą grę z kolei idzie kupić za grosze. Logo "Blast!" na okładce to wręcz "Seal of shit quality" Mimo to wierzę ci, że może się podobać jak ktoś lubi proste gierki
-
Zakupy growe!
Trochu pamięci do niebieskiego Xboxa 360, bo już nie mogłem patrzeć na tą pustą obudowę Unreal dobrany do Smarta, bo w sumie wolałem dorzucić kilka złociszy a i tak miałem w planach zakup tej gry. Moja ulubiona odsłona serii
-
własnie ukonczyłem...
Muszę przyznać, że z serią Mortal Kombat nigdy nie było mi po drodze. Zaczynałem jeszcze od pegazusowych bootlegów, oraz pierwszych odsłon na PC i już wtedy czułem, że MK to seria nie dla mnie. Po prostu nie potrafiłem w niego grać i koniec kropka. Co prawda przez lata kilkukrotnie próbowałem romansować z różnymi Mortalami, ale zwykle była to raczej szybka partyjka czy dwie i stwierdzenie "meh, wolę Tekkena". Mimo upływu lat wciąż nie potrafiłem się do nich przekonać. Kupując niedawno wyżej widocznego Mortal Kombat na PS Vita nie spodziewałem się pewnie przełomu, zwłaszcza że ta sama odsłona gości u mnie również w wersji na Xboxa 360 i nawet mnie nie ciągnęło aby spróbować ją ograć. Wersję na przenośną konsolę SONY kupiłem raczej z braku większego wyboru wśród gier na ten system. Dzisiejszego, a w sumie już wczorajszego wieczoru, stwierdziłem że odpalę w końcu MK i zobaczę czy mi ta gra jakimś cudem "siądzie". Przezornie wybrałem oczywiście najmniejszy poziom trudności "Beginner". W sumie pasował do mnie, bo jak już wyżej pisałem nigdy z tą serią dłuższej styczności nie miałem, także śmiało mogę uważać się za "nooba" i bez skrępowania zacząć od najniżej zawieszonej poprzeczki. I ku mojemu zdziwieniu ta gra okazała się rewelacyjna! Kurde, ależ to diabelstwo wciąga. Zasiadłem, minęło kilka godzin i zobaczyłem napisy końcowe Wybranie najniższego poziomu trudności okazało się dla mnie zbawienne, bowiem szybko przekonałem się jakim jestem "drewnem" . Mimo to z grą bawiłem się wyśmienicie i szło mi całkiem nieźle. Wyjątkiem było te kilka pojedynków z samym Shao Kahnem, którego jakiś debil postanowił dokoksować tak, że gość miał chyba ze cztery razy więcej punktów życia od nas, oraz sadził kombosami na lewo i prawo, mając sobie przy tym za nic moje ataki. I o ile gdzieś tam w trakcie rozgrywki byłoby to nawet zrozumiałe, wszak typ to jakiś przehuj, tak w ostatniej walce, gdy Raiden otrzymuje coś w rodzaju "błogosławieństwa" swoich bogów, typ dalej jest koksem, a nasza postać to zwykły zdechlak ledwie mający siłę się bić. Ech, ostatnia walka napsuła mi nieco krwi, ale na szczęście nie zmieniła mojego zdania co do całej gry. Swoją drogą tutejszy tryb "Story Mode" to moim zdaniem jeden z najciekawiej zrealizowanych trybów tego typu w bijatykach. Niby to nic odkrywczego, ot mordobicie przeplatane filmikami, ale no kurde wyszło to świetnie. Z początku grymasiłem na niepomijalne wstawki filmowe, bo chciałem skupić się na walce, ale po pewnym czasie moje podejście zmieniło się o 180 stopni. Nagle grę zacząłem traktować trochę jak interaktywny film akcji, gdzie cutscenki były dla mnie wciągające i fajnie przeplatały się z momentami walk. Propsy dla twórców za to rozwiązanie! Podsumowując - Gra świetna, tryb fabularny naprawdę mnie porwał, poziom trudności na szczęście dostosował się do moich zerowych umiejętności, tylko ten nieszczęsny Shao Kahn... A niech tak ten śmieszek co go programował teraz pozapierdala na galerze!
-
własnie ukonczyłem...
System powrotu na trasę jest po prostu bezlitosny. Wypadłeś, odliczają ci sekundy i jedziesz dalej. W sumie ma to jakiś sens i na to samo w sobie nie narzekałem. Po prostu na długich odcinkach każdy taki wylot z trasy był bardzo cenny Ale ten hamulec to masakra. Pierdoła ale jak mnie to irytowało, zwłaszcza że w takich sytuacjach czas jest cenny.
-
własnie ukonczyłem...
WRC 10 - Jedna z niewielu gier obecnej generacji, które mnie tak ostatnio wciągnęły. Wymieniając swoje Diablo IV na między innymi ten tytuł, spodziewałem się po prostu kolejnej "rajdówki" od której błyskawicznie się odbiję, gdyż ostatnia generacja na której naprawdę dobrze bawiłem się z tego typu grami to PS2/Xbox. Wszystko co było wydawane później jakoś nie było w stanie mnie przyciągnąć na dłużej. To jednak udało się właśnie wspomnianej dzisiaj grze z którą spędziłem bity tydzień i bawiłem się przy tym całkiem nieźle. Co prawda z początku gra mnie nieco odrzuciła tym rozbudowanym trybem kariery, gdzie poza skupieniem się na wyścigach, oraz planowaniem terminarza musimy także zarządzać swoją ekipą i rozwijać jej umiejętności niczym w jakimś prostym RPGu. Osobiście uważam to za totalnie niepotrzebne i wolę skupić się na tym na czym powinien skupiać się kierowca rajdowy, ale szybko pojąłem, że grając na nieco mniej wymagającym poziomie trudności można wiele z tych spraw potraktować po macoszemu i bez większego zaangażowania "przeklikać" co trzeba, a gra i tak będzie toczyć się dalej. Ten cały skomplikowany jak na rajdówkę interfejs trochę mnie zdezorientował, przez co zupełnym przypadkiem moja kariera trwała jakieś sześć zamiast czterech sezonów, bowiem podpisując kontrakt na kolejny, z tego wszystkiego nie zwracałem uwagi czy przy okazji zmieniam także klasę rajdów i prawdopodobnie dwa lub trzy razy jechałem w klasie WRC2 lub WRC3. Spowodowało to jedynie że gra mnie nieco wymęczyła i jak wspominałem gdzieś na początku, jej ukończenie zajęło mi tydzień. Niemniej, uważam że gdyby nie ta moja drobna pomyłka to grę ukończyłbym szybciej i może mniej na nią narzekał w pewnych momentach, zwłaszcza w dwóch ostatnich sezonach. To co warto docenić to bardzo elastyczny sposób na dostosowanie poziomu trudności wyzwań do naszych umiejętności. Indywidualnie, przed każdym rajdem mamy możliwość zmiany kilku ustawień, począwszy od poziomu trudności reprezentowanego w procentach po długość samego rajdu, czyli ilość dostępnych odcinków. To bardzo dobra opcja, bowiem wybierając dosyć niewymagający poziom trudności, możemy jednocześnie uczestniczyć w pełnych rajdach co często było niemożliwe w innych tytułach, które zależnie od poziomu trudności dobierały także ilość dostępnych w rajdach odcinków. Również model jazdy jest czymś co należy pochwalić. Dosyć łatwo było mi się z nim oswoić i choć momentami gra dawała mi w kość to nie mogę powiedzieć, aby była to wina modelu prowadzenia pojazdu. Było to bardziej uwarunkowane poszczególnymi odcinkami i "przeszkadzajkami" przy drodze, oraz moim nieumiejętnym doborze opon. No ale muszę też trochę ponarzekać. To oczywiście w pełni subiektywna opinia i zaznaczam, że to co napiszę dla innych może stanowić wręcz zalety. Po pierwsze, strasznie irytowało mnie wrzucanie biegu wstecznego. Tak, taka pierdoła doprowadzała mnie czasem do szału. W czym tkwi problem? Otóż w typowej grze wyścigowej, używając automatycznej skrzyni biegów, trzymając hamulec, gdy auto się zatrzyma, wrzuca bieg wsteczny i jedzie do tyłu. Proste i logiczne, prawda? W WRC 10 mój problem polega na tym, że jeśli hamując wpadniemy w jakąś przeszkodę, czy po prostu się zatrzymamy, nasz wóz nie zacznie automatycznie się cofać. Trzeba puścić i ponownie nacisnąć przycisk hamulca aby ruszyć do tyłu. Wydaje się to totalnie bez znaczenia i brzmi jak kompletna pierdoła, ale polecam pograć tak przez pewien czas aby przekonać się jak to irytuje. Druga sprawa to niektóre odcinki specjalne, które mają nawet kilkadziesiąt kilometrów. Z jednej strony fajna sprawa, ale z drugiej te wymęczyły mnie chyba najbardziej, bowiem z racji swojej długości zmuszają do precyzyjniejszej jazdy i dbania o wynik czasowy, gdyż ewentualna powtórka takiego odcinka to kolejne kilkanaście minut wyjęte z kalendarza. No, ale to akurat może niektórym przypasować, bowiem zapewne oddaje realizm takich rajdów. Podsumowując - WRC 10 to gra, która choć mnie nieco wymęczyła to dała mi masę przyjemności z gry i satysfakcji z jej ukończenia. Może nie koniecznie przypasował mi ten "symulacyjny" tryb kariery ze wszystkimi niuansami zarządzania ekipą, ale mimo tego bawiłem się świetnie.
-
Zakupy growe!
CeX jak zwykle dowozi dobroci Oczywiście musiałem zupełnym przypadkiem wypatrzyć kolejne Dead or Alive
-
Zakupy growe!
Dead or Alive mnie wciągnęło Zacząłem od DoA3 na Xboxa, które dostałem już kilka lat temu. Przyszedł wreszcie ten czas gdy odpaliłem, pograłem dłużej i zakochałem się w tej serii. W błyskawicznym tempie zebrałem odsłony od 2 do 6, z czego dwójkę już w dwóch wersjach, zarówno na PS2 jak i Dreamcasta.
-
Wasze kolekcje gier na wszystkie platformy
Jakieś 95%. W zasadzie to tylko kilka PSXów i PS2jek nie jest całkowicie sprawne, ale i wśród nich większość jest gotowa do grania. Większość platform ma też swoje miejsce przy którymś ze stanowisk, więc zazwyczaj jest to tylko kwestia wyboru źródła w TV, ewentualnie szybkiego przepięcia kabli. Czyli w zasadzie to w każdej chwili mam możliwość zagrania w dowolną grę na jaką najdzie mnie ochota.
-
Zakupy growe!
Z płyty, z płyty. Dokładnie to z dwóch. Chwilę się instaluje ta gierka, ale przynajmniej wszystko jest na nośniku. Dla mnie to zbawienie, bo raz że nie trawię cyfrówek, a dwa że mój internet jest nadal o wiele wolniejszy od poczciwego DVD-ROMu. Co ciekawe, gra po instalacji teoretycznie wymaga aktywacji przez internet. I tutaj napotkałem barierę, bowiem mój "retro" pecet na którym to instalowałem nie dość, że nie ma dostępu do netu, to jeszcze lata na Windowsie XP. Nie lubię też takich durnych DRMów, które wymagają połączenia z internetem, więc bez wyrzutów sumienia poszukałem cracka. I natrafiłem na jakiś... oficjalny patch usuwający DRM Po jego instalacji gra nie prosiła mnie już ani o klucz, ani żadną aktywację.
-
Wasze kolekcje gier na wszystkie platformy
Pomyślałem, że czas na mały update, bo w sumie od przeprowadzki nic tu chyba nie wrzucałem Przede wszystkim Wielka ściana growych dobroci W spoilerze trochę zbliżenia na poszczególne regały Na sąsiedniej ścianie półeczka z kilkoma trofeami, w tym chyba najdroższa gra w zbiorze, czyli Diablo na PSX I na koniec PCtowy "ołtarzyk" z moją osobistą grą wszechczasów Dzisiejszy zakup w postaci Wiedźmina 2 na PC jest dokładnie 888 grą w zbiorze Poniżej kolejny spoilerek z podsumowaniem poszczególnych platform Obecnie trwa u mnie aktywne dozbrajanie siódmej generacji z Xboxem 360 na czele. Jeszcze do niedawna miałem na niego mniej gier niż na pierwszego klocka a obecnie jest ich już nawet kilka więcej. Gry na X360/PS3 są obecnie w bardzo korzystnych cenach i jak ktoś tak jak ja lubi fizyczne wydania to polecam zbroić się już teraz. Zamknięcie cyfrowego sklepu X360 wywołało nagły hype na gierki na ten system i kto wie czy faktycznie niektóre gry w wydaniu fizycznym nie skoczą cenowo w górę. Dla mnie, oby nie
-
Zakupy growe!
Przypadkowo upolowałem taki skarb na niedzielnej giełdzie ze szpargałami Wiedźmin 2 w praktycznie pełnym komplecie, do tego w przyzwoitym stanie za jedyne 20zł
-
Zakupy growe!
Ja może i skromniej od poprzedników, ale jak zawsze z garścią nowych zakupów Na początek garść nabytków z CeXa pod tytułem "Dla każdego coś dobrego". Pięć gier, pięć platform i myślę, że samo dobre Swoją drogą - podpytałem dzisiaj w sklepie czy idzie po karcie klienta sprawdzić ile już u nich wydałem hajsu przez te ~9 lat. Trochę się zdziwiłem, bo spodziewałem się jakiejś czterocyfrowej sumy a tu wyszło Moja pani miała nietęgą minę jak to usłyszała I pomyśleć, że to tylko CeXowe zakupy, a gdzie te wszystkie OLXy, Allegro, Sklepy czy lokalne deale. Następnie Allegrowy zakup z tego tygodnia. k Niedawno ograłem jedynkę w ramach pakietu "Orange Box" i pomyślałem, że zakupię część drugą i sprawdzę jak mi się spodoba. Nie brałem najtańszego egzemplarza, ale zamawiając w czwartek rano szukałem przede wszystkim czegoś z dostawą na weekend. Trafiła się nawet polska wersja językowa, a stan egzemplarza opiszę jako "niemal nówka, może raz ktoś ograł". Nawet pudełko świeci się jak świeżo wyjęte z oryginalnej folii I na koniec mały bonusik Fanowskie czasopismo od zajawkowiczów naszego kultowego Pegazłoma. Normalnie nie wiedziałbym pewnie nawet o jego istnieniu, gdyby nie fakt że... Sam napisałem do niego jeden artykuł Zostałem o to poproszony przez jednego z użytkowników tamtejszego forum. Pomyślałem, że mogę coś tam napisać dla zajawki, ale szczerze nie spodziewałem się, że ostatecznie będzie to wyglądać tak "profesjonalnie". Całe czasopismo zostało wydrukowane na wysokiej jakości papierze i zarówno od strony graficznej jak i merytorycznej nie ustępuje w niczym znanym nam komercyjnym pisemkom, serio. Ogromne brawa dla ludzi odpowiedzialnych za ten, jakby nie patrzeć amatorski projekt
-
Zakupy growe!
Generalnie rozwiązanie znane z DualShocka 2 jest no... dyskusyjne. Z jednej strony działa tak jak mówisz, z drugiej jednak zwykle trzeba wgniatać wręcz przyciski żeby piłować gaz do dechy. Z hamowaniem jest pewnie podobnie, ale co ciekawe gra wspiera też gaz/hamulec na prawym analogu co może być już trochę bardziej precyzyjne. Imho, pod względem sterowania i tak wygrywa tutaj wersja na Xboxa. Analogowe spusty robią robotę.
-
Zakupy growe!
Klasyk. Po prostu
-
własnie ukonczyłem...
A nie powiem bo kusi mnie zagrać, zwłaszcza że jedynki nigdy tak naprawdę nie ukończyłem. Byłem gdzieś "dalej" ale do finału nie dotarłem. Także, kto wie, kto wie
-
własnie ukonczyłem...
W sobotni wieczór moja pani okupowała mój większy TV, wobec czego z X360 przesiadłem się do "retro kąciku" i zastanawiałem się w co zagrać. Olśnienie nadeszło wręcz błyskawicznie i czym prędzej sięgnąłem po pudełko z Resident Evil 2, wyciągnąłem poczciwego szaraczka (nawiasem mówiąc - egzemplarz z jednej z pierwszych partii produkcyjnych wersji PAL) i odpaliłem ten kultowy już tytuł na moim sprzęcie Ostatni raz przygodę Leona i Claire ukończyłem... bodajże na początku 2020 roku, także szmat czasu temu. Powrót do tej gry okazał się wyśmienitym pomysłem, bo momentalnie mnie wciągnęła i podobnie jak tydzień temu przy RE3 na DC, tak i tutaj zarwałem nieco nockę. Dziś, już za dnia udało mi się najpierw dokończyć scenariusz Leon A, aby natychmiastowo przystąpić do Claire B. Ten drugi ograłem do wieczora i tym samym udało mi się zobaczyć kompletne zakończenie, do tego zdaje się w wersji kanonicznej. Grało mi się wyśmienicie. Po ostatniej przygodzie z trzecim Resident Evil byłem pozytywnie nastawiony do podejścia do dwójki, a poczciwy PSX pokazał, że nadal jest zajebisty. Warto powrócić do tej gry, zwłaszcza jeśli podobnie jak ja, nie mieliście z nią dłuższej styczności od lat.
-
Zakupy growe!
Przedni panel leciutko poprawiłem, bo na krawędziach były przebicia "bieli", ale poza tym już nic więcej nie ruszam. Obudowa i tak jest po przejściach i z tyłu ma "ślady" niefachowego otwierania, więc moje zapewne nieco niedokładne malowanie tutaj w zupełności pasuje. Dla mnie to była czysta zabawa i nadanie jakiegoś indywidualnego wyglądu, a przy okazji przywrócenie do życia konsoli która na to zasłużyła, skoro przetrwała takie warunki. Swoją drogą, dawno, dawno temu nie jeden i nie dwa PSXy podobnie "indywidualizowałem". No, ale wtedy to one latały za groszowe pieniądze więc przewijało mi się tego przez ręce sporo.
-
własnie ukonczyłem...
Dziś z racji testowania mojego najnowszego, siódmego Xboxa 360 postanowiłem odkurzyć klasyka w postaci The Orange Box. Wybór gry z tego zacnego pakietu padł na niepozornie wyglądający dla mnie "Portal" o którym sporo słyszałem, coś tam kiedyś na chwilę nawet włączyłem, ale nigdy dłużej przy tej grze nie posiedziałem. Pomyślałem, że to dobra okazja do nadrobienia tak kultowego w pewnych kręgach tytułu i była to myśl bardzo dobra Grało mi się naprawdę świetnie. Gra wymaga od nas myślenia, czasem w sposób zaprzeczający naszej logice. Na szczęście nic nas nie pospiesza, nie musimy walczyć z czasem, ani z przeciwnikami (bo tych kilka wieżyczek to... meh) a jedynie z ograniczeniami we własnym myśleniu. Kilkanaście zagadek "testowych", oraz niespodziewany dla sztucznej inteligencji plan ucieczki i pokonania jej samej. Gierka w zasadzie na jedno popołudnie, ale naprawdę doceniam bo daje mózgowi popracować. Z chęcią zakupię i zapoznam się z częścią drugą, która zapewne będzie bawić mnie co najmniej równie dobrze