-
Postów
1 610 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez qraq_pk
-
No sama postać ciekawa i pasuje do sagi (design), ale wykorzystali go totalnie z dupy. Jego super duper opowiastki o strasznej wojnie i straszliwie skrzywdzonych b&b doprowadzały do nudności, bekanie z małpą w trakcie raczej poważnych scen też... No i sklep też do kitu.
-
Tam nawet lasu jako tako nie było. Bardziej coś jak miejski park, takie zalesienie.(i masa skryptów - tam to były dopiero widoczne, jezusie) Ta gra jedzie tylko na sentymencie. Fajne shadow moses i spotkania z postaciami to nie wszystko. W żadnym mgs nie miałem tak wylane na losy postaci. Raidena mialem gdzies, tylko polewałem z jego baletów z kataną w zębach(epilog jego histori to żyg). Naomi i "dramat" otakona miałem gdzieś, bo nawet tego "związku" nie rozwineli jak trzeba. Na samą myśl o pierdzeniu w TEJ grze robi mi się niedobrze(i ona za niego wyszła, dzizaz (pipi)). Drebin to jakas pomyłka od początku. Bossy zrobione na od(pipi) (ale walki wg mnie ok). Mechanika ssie, zwłaszcza biorąc pod uwagę och ach zapowiedzi i obietnice(miala byc rewolucja, a okazalo sie ponizej ówczesnego poziomu). Jak mówiłem, 8+ to maksymalna ocena, jaką mogę tej grze wystawić, i to własnie przez sentyment.
-
w czym? Przespałem coś? Jesteś pewien, że znasz znaczenie tych słów?
-
zdun, bądź taki miły i przeszukaj ten wątek w poszukiwaniu postów Grigoriego. Pewien jestem , ze nie chce mu się tłumaczyć kolejnemu kolesiowi tego, co już nie raz wypisywał.
-
a ja jedyne co czuje, to zawód. nie tak miało być edit: ok, dość oszukiwania siebie - MGS4 to kiszka. S(pipi)a, spłycona, spartaczona technicznie kicha. Chwyta momentami za serce, ale najczęściej tylko dzięki odniesieniom do poprzednich części i sentymentom. MGS4 sam z siebie nie dał mi nic. Nawet najfajniejsza scena, ostatnia, powstała w lokacji z mgs3... Ilości wciskanego marketingowego kitu były niewyobrażalne. Prawdziwa wojna - na skrypty chyba. W jednej lokacji zostawilem snejka i wyszedłem z pokoju. Po powrocie z herbatą widze dalej tych samych rebeliantów, strzelających się z tymi samymi najemnikami(tyle ze sie bez końca respawnowali wyskakując zza muru). Wspierając partyzantów zastanawiałęm się, dlaczego rozwaliłem snajperką 50 pmc, a oni dalej przychodzą. Wystarczyło zrobić 5 kroków do przodu, i włączyła się scenka, po której "bitwa" ruszyła z miejsca. No ja (pipi)e. A dalej było tak samo. Super duper 100% mocy - jasne, i 5 instalek i miliard loadingów i mimo tego żadnego prawdziwego wypasu Fabuła jak fabuła (znaczy całe te podchody kto kogo i dlaczego), nie śledzę za dokładnie - ale też na siłę ciśnięta i sklejana byle było wsio wytłumaczone. Było to widać, bardzo. Grałem na hard i ani razu mi nie zabrakło rationów. Dodali nudle, regain i cośtam jeszcze, co leczy błyskawicznie zdrowie do 100% po wcisnieciu x. No ludzie, w 3 rarytasem były takie przedmioty i trzeba było sie starać, by nie tracić w głupi sposób zdrowia. No i kamuflaż, który daje 99%. Ot tak, na zawołanie. W 3 takie cuda były, ale to po zdobyciu np. camo od the end i działał tylko na określonej powierzchni. Co tu jeszcze... O! Spluwy: nie wiedziałem, że pistolet, to snajperka. Owszem, kółko celownika był duże, ale laserowy wskazywał dokładnie miejsce, w które trafisz i był całkowicie nieruchomy(Snake to stary paralityk, ale z mięśniami jak u maszyny). Zdejmowałem kolesi z 30-40m headshotem. Zawsze. No i juz totalna porażka z tym, że tym razem Snake naprawde nosi zbrojownie w kieszeni. Takiego arsenału nie było w żadnej części: 3 czy 4 wyrzutnie rakiet, granatnik, chyba 3 rkm, z 6 karabinów, pistolety maszynowe, pistolety, strzelby, granaty, miny.... Do tego ammo dostępne od ręki! Klik, klik i masz super spluwe z pełnym magazykniek i taczką pocisków. Od zaraz! Nagle materializuje się w kieszeni! Myślałem, że ten sklep drebina to fajna rzecz - bede musiał mu zaniesć spluwe i tam wsio się zrobi i zakupy też. Gdzie tam! ehhh.... Z czymś takim to ciężko się zmuszać do cichego grania. W mgs 3 musiałem się starać, by nie tracić za wiele tłumików i lepiej było przemykać za plecami czasem. W 4 za to mogłem sobie kupić zapas tłumików do każdej spluwy - cyk, cyk i całą planszę można łatwo wyczyscić. O ile oczywiscie nie przylecą zaraz nowi na ich miejsce. Zbyt wiele, zbyt wiele tych wad, by to nazywać "najlepszą grą", "11/10", "dziełem". Szkoda, bardzo szkoda. Tak jak mówiłem: góra 8+. Z sentymentu
-
MGS3 zjada MGS4 na śniadanie, w prawie każdym aspekcie(poza technikaliami oczywiście). To dobra, solidna gra, ale to za mało na zakończenie serii. Cóż, dla ciebie to objawienie, dla mnie niestety nie, ale i tak przejde jeszcze raz na jeszcze wyższym poziomie. Rzeczy, które psują mgs4: dziury w i pomniejsze głupoty fabule olewam, bo mi wiszą. Gra jest fajna, bo to mgs i ma u mnie duży zapas, no i ma fajne motywy wiążące się z pożegnaniem serii(shadow moses i inne smaczki) dlatego 8+.
-
Nareszcie! dorwałem w swoje łapska i ukończyłem! ogólnie to zgadzam się z Solidnym(Panem), ale niestety niekiedy to kojima grubo przesadził. Nie wiem skąd te dyszki i zachwyty. To gra najwyżej na 8+. Niestety, zbyt wiele rzeczy najzwyczajniej drażni (tak fabuła jak i mechanika) by wystawić tej grze max ocene. Ogólnie nie chce mi sie pisać co było fajne, a co nie, bo i po co. Nie jestem bardzo zawiedziony (hype już minął) ale nie tego oczekiwałem.
-
too late guys - własnie skończyłem dwójkę PRZEGENIALNA rozrywka. Teraz badam multi, a później zaczynam od nowa na hard. Takiej gry potrzebowałem:)
-
Czy warto grać najpierw w dwójkę przed ukończeniem jedynki? Pytam, bo mam okazje kupić dziś sequel, a jedynke też bym chciał obadać. Nie wiem tylko, czy dwójka nie jest taka za(pipi)ista, że potem granie w pierwszą część nie będzie już takie fajne.
-
10/10 w kategorii kina rozrywkowego. Pomimo wtórnej fabuły film mnie porwał i nie żałuję ani grosza.
-
no a kogo innego? on nie dość że wokaluje to ogólnie decyduje o większości brzmienia. To zawsze był zespól typu love or hate.
-
a, zapomniałem że debra sie teraz zacznie przypieprzać do cizi quinna. No kurcze ciekawie bedzie
-
oki, to teraz luźna zgadywanka co bedzie dalej: Trójkowy odwiedził córeczkę. Ona rozpozna, że dex to nie żaden kajl no i dex, a i może jego rodzinka będzie miał spore kłopoty. Przewiduję, że umrze ktoś z otoczenia dexa. aha i Quinn sam zastrzeli dziennikarke
-
tym odcinkiem ten sezon niniejszym pozamiatał. Rewelacja Wiedziałem, że Trójkowy to ostry psychol, ale przerósł moje oczekiwania. Co za rodzinka! Miło, wesoło, sielanka, reklama zupki w proszku normalnie. A tu nagle pstryk i RAAAAAAAAAGE! ni emoge się doczekać poniedziałku
-
Pandorum - jak wyżej, ale fajnie sie oglądało Bękarty Wojny - tarantino at his finest
-
dobra dobra, mnie bardziej interesuje
-
długie chociaż to demo?
-
łoooooo ta seria jest świetna. Oby tak dalej.
-
Motorstorm - gralem w demo rifta na ps3, arctic na ps2 i kompletnie nie kumam co w tym fajnego.
-
przed chwila sprawdziłem coż... widać aż za bardzo, że to powstalo z mysla o psp. Grafa co najwyzej taka se. Gameplay sie nie wypowiadam, Z arcadowek to burnout rzadzi na ps2, to tu to jakies żarty.
-
i furka Masuki! lol motyw wandala ok, poza zakonczeniem Bardzo dobrze mi się ogląda ten sezon jak narazie. Bedzie chyba lepszy od 3
-
etam mnie za to trochę denerwuje, że opracowali trylogię i nie wiedzą kiedy następne części zrobią. Wątki niewyjaśnione zostały (co to za kolo na metal girze, co sie dzieje z tymi zombie ludkami, co jest z elizabeth...). to boli najbardziej
-
Więcej! Więcej!!! supcio prawdziwa gratka dla fanów Film przygotowany z zaskakującym rozmachem jak na dzieło "grupki świrów". Powiem tak - nasze rodzime filmy akcji mogą sie schować i cicho płakać. wady - krótkie to, choć treściwe ...i tak - jest to pierwsza część. Niewiadomo jak narazie co z kontynuacją... No i jest parę zgrzytów, ale wybaczam, bo i tak zrobili kawał świetnej roboty PS a to co się dzieje po napisach to małe mistrzostwo świata :D
-
Dla mnie to płyta roku. Liczyłem jeszcze na nowe Depeche Mode, ale zawiedli na całej linii(w pociągu 3 razy przesłuchałem i nie pamiętam żadnego kawałka poza "wrong"). Muse dalej sie rozwija i z każdą płytą dają coś troche innego. Teraz chyba skok jest największy, bo poszli śmiało w inne aranżacje i jeszcze więcej wspomagania elektroniką, ale czuć, że to dalej Muse. Co niektórzy smęcą że to nie to samo i wogóle, f.uck them. Nie zawiodłem się na żadnym z utworów, a kilka pokochałem. Uprising fajnie kołysze i jest typowym, pompatycznym kawałkiem. Resistance zaczyna się delikatnie, stosunkowo rozkręca i zaskakuje ciekawym refrenem; porywa.Undisclosed Desires to ciekawy eksperyment z popowymi bitami i feelingiem a'la Depeche Mode. Bardzo fajnie mnie giba gdy przechodzi do refrenu. United States... to kolejna pompa i słynne już ukłony w stronę (Baczność!) Queen (Spocznij! ..który płynnie przechodzi do rzępolenia na fortepianie (jakiś klasyczny utwór - ale ja jestem nieobeznany twórcami tychże) ...który płynnie przechodzi do Guiding Light - cudnego kawałka stadionowego rock hymnu. Unnatural Selection to esencja Muse, co tu powiedzieć. Kawałek szybki i energiczny, potem powolny i smętny i cały czas epicki . MK Ultra to energetyczne arcydzieło. Jestem w szoku. I Belong to You to kolejny eksperyment, udany i dość zaskakujący w ostatniej części. No i zapowiadana "symfonia" by M.Bellamy: Exogenesis w trzech częściach. Każda ma trochę inny klimat i jak dla mnie najlepiej mi sie tego słucha późnym wieczorem, gdy nie mam już ochoty na nawalanie. bo ja wiem, daję 9/10, bo jeszcze nie oswoiłem się w pełni z niektórymi kawałkami ("unnatural...", "i belong...").