Nie rozumiem pytania.
'Warto' mieć ze względu na chęć robienia nierentownej inwestycji, czy 'warto' mieć ot tak, dla samego faktu posiadania?
Kawał czasu temu jak przekroczyłem barierę 5000 różnych tytułów na różne systemy stwierdziłem, że to droga bez wyjścia. Zawsze będzie czegoś brakowało, a kupka kurzących się gratów z miesiąca na miesiąc będzie rosła coraz bardziej. Najlepiej chyba kupować gry, w które chce się zagrać, a potem zadać sobie pytanie 'czy kiedykolwiek do nich wrócę?'. Jeśli tak, to zostawić. Jeśli nie - odsprzedać.
W lwią część swoich gier nigdy nie było mi dane zagrać. Tytuły, które trzymam by z czasem wrócić również leżą odłogiem - niektóre już nawet 20 lat.
Człowiek ma w genach kolekcjonerstwo, jednak w przypadku gier wideo to bardzo prosta droga do zakupoholizmu bądź patologicznego hoardingu. Swojej sytuacji hoardingiem nie nazwę, bo nie żyję w bezładzie zasypanym niepotrzebnym plastikiem, jednak przez wiele lat kupowałem gry tylko po to, by dostać chwilowy zastrzyk euforii - bo przecież nie po to, żeby w nie grać.
Ale jak już chcesz sie w to bawić, to po prostu znajdź listę gier na dany system, wywal sportówki i idź w fullsety :).