Framerate - tragiczny, zwłaszcza jak na blat weźmie się wersję PC, która śmigała jak ta lala. System sejwów - zyebany po całości, ale tak w tamtych czasach jednak było, nierzadko płynęła godzina z życiorysu by dotrzeć do punktu zapisu. Z Jersey Devil nie mogłem sobie poradzić, bo save był niesamowicie daleko, a gra była momentami mega wymagająca - przez chwilę myślałem, że gram w jakąś betę bez możliwości robienia zapisów (tak, to były złote czasy piractwa). Kamera? Tu nie mam problemu, zaś fizyka to fakt goowno obesrane i często nie działała tak, jak bym oczekiwał.
Czy jednak przeszkadzało mi to w rozgrywce? Zupełnie nie. Nostalgia wprawdzie sprawiła, że zapamiętałem tę grę (jak i całą masę innych) jako produkcje bardziej responsywne i hm, ładniejsze, ale tak jak wspominałem - po kwadransie się wyłączyłem i znalazłem w tym radość pełną sentymentu :).