Dzisiaj poszedłem jak burza i praktycznie został mi ostatni etap + final boss, spokojnie zmieszczę się w 30 godzinach. Króciutko (jak na RPG) i o dziwo - dosyć łatwo. Początek sprawiał mi niemałe problemy, ale im dalej w las, tym gierka prostsza, a bossowie wręcz śmieszni. Obecnie mam 70 lv, chyba z tonę leczących ziółek i tyle samo turpentinów (przeciwnicy padają po tym jak muchy), tak więc końcówka, to już w zasadzie tylko formalność. No nic, dokończę i póki co odłoże grę na półkę, bo w kolejce już czeka z tuzin innych gier do zaliczenia. Mimo wszystko zabawa przednia i kiedyś pewnie do DS'a jeszcze wrócę.