Mój problem polegał na tym że ja za bardzo zżyłem się z postacią w F3, bo tak: Urodziłem się w Schronie, dorastałem w schronie, i nagle stamtąd wyszedłem w ten wspaniały ogromny świat. I to mnie zauroczyło do tego stopnia że wyobrażałem sobie że to ja jestem tą postacią.
I nagle niemal natychmiast po kończeniu F3 zacząłem NV i problem był taki, Kim ja jestem? Ujmę to w spoiler bo jeszcze ktoś mi szpagat puści.
Trochę mnie to przytłoczyło i przez jakiś początek gry nie potrafiłem się przez to przełamać i to trochę psuło mi ogólny odbiór całości. Ale w końcu znalazłem na to sposób.
I cała przygoda zaczyna się od nowa. Dopiero teraz byłem w stanie odbierać NV jako kolejny wspaniały świat do odkrycia i spenetrowania. Do tego doszły nowe bronie, nowe Questy, nowe frakcje, do broni też amunicja i możliwość skrawania się i zdejmowania przeciwnika ze snajperki. Nic tak nie cieszyło jak udany headshot w Deathclawa. I to ulepszanie broni którego w F3 nie było też urozmaicało poszukiwania części. Jak już się w tym wszystkim w końcu odnalazłem to jako całość oceniam wyżej od F3. Pomimo że tego szoku i czaru jaki się ukazuje po wyjściu ze schronu już nie było.