Wyscig w Narewce.
Było płasko było szybko. I najważniejsze na Cannondale, znów wsiadłem na swój wyścigowy rower i poczułem jak pozytywnie różni się od Scotta, na którym musiałem wystartować w kilku wyścigach gdy koło było w serwisie. Pojechałem tam bez specjalnego przygotowania i po przerwie od jazdy na rowerze, ze względu na urlopowe odwiedzanie znajomych (żona się uparła) ale jechało mi się w miarę dobrze. Za dwa tygodnie kolejny wyscig gdzie nie będzie już tak szybko. Podlaskie interwały dadzą mi popalić, dlatego wskakuje znów na szosę potrenować wytrzymałość, której mi tak bardzo brakuje.