Swoją przygodę z Assassynem zacząłem od Black Flag, boże ale rewelacyjnie się bawiłem. Fabułę zgubiłem po 2 godzinie i nie wiedziałem o co chodzi. Ważne było tylko pływanie statkiem po Karaibach, zatapianie kolejnych okrętów, zdobywanie surowców, rozbudowa swojego statku i walki z czterema legendarnymi okrętami.
Następnie zagrałem w Rogue bo zwabił mnie znów statek. Ehhh brakowało mi ciepłego klimatu karaibskich wysepek. Fabuły nic nie pamiętam.
Potem przerwa, i dopiero Origins w Egipcie znów spalił mi mózg, i znów zgubiłem fabułę bardzo szybko i nie obchodziło mnie po co gram. Liczyło się tylko poznawanie Egiptu, piramid, odkrywanie świata i jego tajemnic.
Odyseja w Grecji już mnie tak nie bawiła, ale przynajmniej fabułę pamiętam, motyw zemsty i wybory moralne. Ale sama kraina nie była już tak fajna jak Egipt. Grę wypełniło mi polowanie na mityczne bestie, najemników, walki z bossami, cyklopem minotaurem i meduzą. I jakoś dobrnąłem do końca.
A teraz w Valhalli po 15 godzinach opuściłem Norwegię i jestem w Anglii. Ładnie to wszystko wygląda ale ten beton, o którym piszecie nadal jest. Jednak nie przeszkadza mi to. To dla tej gry kupiłem Xbox'a i szczerze mówiąc jestem pozytywnie zaskoczony. Czuje jednak że za 20 godzin zacznie mi się nużyć i nie wiem czy uda mi się "zająć miejsce obok przodków w Valhalli gdzie bohaterowie żyją wiecznie" Ale to wszystko zależy od tego jak poprowadzono fabułę, póki co jestem na bieżąco