Wrocilem dzisiaj zmeczony do domu po godzinie 19, obiadokolacja, wanna i wyro, bylem taki zaspany ze geba mi sie od ziewania nie zamykala, postanowilem odpalic sobie DB:X zanim kompletnie padne na ryj, bo dzien bez grania jest dniem straconym i ... no wlasnie, jest godzina 2:54 a ja zamiast lezec w wyrze siedze na fotelu i czuje sie jakbym jakiegos energetyka przechylil Gra mi sie niezmiernie podoba, juz pal licho te strukture wyrwana z Destiny, WALKI mi sie bardzo podobaja, system jest prosty ale w versusie naprawde rozne cuda moga sie przytrafic. Przed chwila jeszcze pykalem sobie z AI zwykle potyczki i fajny comeback mialem (moja postac w porownaniu z bohaterami DBZ to jeszcze cienias jest):
Bylem przekonany ze wpierdziele walke a tu zonk.
Mi jako reprezentantowi leszczy bijatyk gra wciaz sie podoba i wciaz chce w nia grac, nie zaluje ani grosika.