Tekscik z zeszlego miesiaca, pisalem znajomemu ktory spytal mnie jak Wasteland 2 ma sie do starego Fallouta, wysmazylem mala cegle wiec w sumie postanowilem teraz tutaj wkleic jako ze gre skonczylem podczas pisania posta, jednak zaznaczam ze post nie byl pisany stricte pod ten temat, ale jesli skloni choc jedna osobe do sprobowania, warto bylo sie podzielic
Ok, here goes ...
Wasteland 2
Ta gra uswiadomila mi jak bardzo zmeczony bylem tytulami ktore same sie przechodza, gdzie nie potrzeba uzywac nawet krzty szarych komorek. Wrzucila mnie z powrotem w mlodziencze lata kiedy szarpalem w gry wymagajace, takie jak Baldur, Torment, Icewind dale czy chocby Fallout.
Wasteland to taki oldschool przeniesiony do dzisiejszych standardow, 0 kompromisow na rzecz januszy, jedynie ulepszony interfejs, madrzejsza mechanika i lepsza grafika. Porownujac do Fallouta zas? Trudno ocenic, Fallout chroni sie tutaj za dosc konkretnym murem czystej nostalgii i chcialoby sie napisac ze dalej goruje ale ... no nie wiem, czas gry, system walki, mechanika, nawet lore i fabula (czysty geniusz, frakcje, fabula, questy ...), wszystko jest tutaj na korzysc Wasteland'a 2, jesli uda im sie pozbyc bugow to do tej gry bede wracal jeszcze nie raz, bo bedzie to czysty ideal.
Dosc napisac ze po 40 godzinach grania, kiedy myslalem ze zblizam sie do konca, okazalo sie ze skonczylem nieoficjalnie "samouczek" (prosze nie traktowac tego zbyt doslownie, ciezko opisac pierwsza czesc gry) i zostalem rzucony na znacznie niebezpieczniejszy WIEKSZY teren do zwiedzania z wieksza iloscia miejscowek. Ile ja w to gralem, ponad 100 godzin? I przez te ~100 godzin nie robilem nic innego jak fabule i misje poboczne, zadnego farmienia czy monotonnych rzeczy ktore by przedluzaly rozgrywke. Same misje z kolei, i ich mnogosc sposobow na ukonczenie to niemaly majstersztyk.
Kazda frakcje (a jest ich sporo i kazda jest arcyciekawa [temat na prace magisterska by byl z kazdej xD]) mozna zdetronizowac, zniszczyc doszczetnie, zastapic kims innym, dla zysku lub dla wplywu Desert Ranger'ow (Twoja grupa), czasem nawet zastapic ich inna frakcja, taką ktora do tej pory nie miala zadnego znaczenia i dopiero po przejeciu badziej wplywowego terenu zaczyna odbijac pietno w swiecie "Wasteland".
Przyklad o czym mowie, wbijam do miasteczka, ktorego geniusz burmistrz zatrudnil frakcje X, zeby wykopali frakcje Y (bez spoilerow), frakcja X po wykonaniu zadania przejela sobie miasteczko bo zobaczyla potencjal w ich surowcach, dodam tez ze frakcja X nie byla glupia, zamienili walute w miescie z normalnej na amunicje, powsadzali wszystko do banku i pozwalali im wyplacac dziennie grosze, w sam raz na jedzenie, ale na leki juz nie starczylo, o nie, czemu to zrobili ? A tak zeby przypadkiem do glowy nie przyszla im rebelia. Wkrotce do akcji wkraczasz Ty, mieszkancy po butem frakcji X prosza Cie o uwolnienie miasteczka i ... no wlasnie, robisz co chcesz, tutaj jest piekno tej gry.
Chcesz ich wyje(pipi)c rambo style? Jak tylko dasz rade, smialo.
Chcesz otruc porucznikow i odciac leb hydrze po czym reszta spie(pipi)oli w popolochu? Smialo. <--- moje rozwiazanie
Moze chcesz pracowac z frakcja X dla zysku? A prosze bardzo.
Albo olac sytuacje i chuy z nimi wszystkimi? Czemu nie.
Gra nie podpowiada Ci co robic, to Ty grasz w gre, a nie na odwrot, dlatego buszujac po miasteczku, widzisz zatruta studnie (z ktora jest quest oczywiscie na jej oczyszczenie, ale zanim to zrobisz ... ) idziesz kupic puste butelki, wlewasz do nich wody, zagadujesz do porucznika, dajesz mu wode. Podobnie mozna zrobic np z chloroformem w alkoholu (w wodzie pewnie by poczul). Szef lubi sobie zjesc stek z oposa, co robisz? Idziesz na farme oposow ... powiem tylko tyle ze nie spodobal mu sie moj prezent.
Oczywiscie odwiedzilem tez wczesniej wspomniany bank, szef banku byl zbyt pewny swojego sejfu niestety, wyszedlem jako bardzo bogaty w amunicje czlowiek, a frakcja zostala ze sladowa iloscia amunicji w razie czego.
Skrupulatnie planujac przejecie miasteczka, kiedy przyszedl czas do dzialania, porucznicy byli albo martwi albo ledwo zywi stawiajac sie na wezwanie szefa, bidulka ledwo zipial po prezencie, walka trwala krotko, trepy zaczely spie(pipi)c w poplochu, miasteczko bylo moje.
No ok, jest moje, hura, dobro zwyciezylo prawda ? Nie do konca, mozesz wcale go nie oddawac prawowitemu wlascicielowi ... mozesz go zastapic kims kto np zaoferuje ci wiecej pieniedzy za, powiedzmy, pozbycie sie geniusza burmistrza, I TAK DALEJ, I TAK DALEJ... <--- to wszystko to jest tylko smaczek, ot miasteczko, sa znacznie obszerniejsze miejscowki. Moglbym pisac dalej ale nie chce mi sie juz, smutno mi sie robi, skonczylem te gre, bede tesknic, za jej klimatem, historia, za tym ze nikt cie nie prowadzi za reke, no i za tą muzyką <3