Dobra , gra skonczona, obejrzalem 4 zakonczenia i do platyny tylko jakies itemy mi brakuja ktore pozbieram jak bede mial czas. Mozna teraz z czystym sumieniem zabrac sie za podsumowanie.
Najpierw odpowiedz na kilka pytan. Czy to sa najlepsze soulsy? Nie. Czy to sa najlatwiejsze soulsy? Nie. Czy formula open world wyszla serii na dobre? Nie. Czy to mial byc jakis uklon w strone casualowych graczy? Nie sadze.
Mowie tu o serii bo uwazam te gierke za Dark Souls 4. W pewnym sensie to miala byc ewolucja ale skonczylo sie na ewoluowaniu najmniejszym kosztem. Malo sledzilem informacje przed premiera ale zaczely do mnie dochodzic jakies tam opinie i przed sama premiera tak jak wszyscy zostalem uderzony jednymi z najlepszych ocen recenzentow w ostatnich latach. Ludzie rozplywali sie nad gra jakby to byl najwiekszy mesjasz, po czym okazalo sie ze oni te recenzje pisali po 10h gry i boja sie skrytykowac cokolwiek bo ludzie beda sie smiali ze sa slabi.
Pierwsza rzecz jaka obiecywali to byl ulepszony system walki. Nawet ktos postowal w temacie recenzje gdzie jakis youtuber soulsowy sie rozplywa nad mechanika ze wszystko jest najlepsze ze wszystkich gier From Software. Koniec koncow dostalismy kalke DS3, ze skokiem z Sekiro, specjalnym atakiem nakladanym na bronmozliwosc walczenia na koniu. I to tyle, warto dodac ze te Ashes of War kompletnie niszcza balans rozgrywki i wyzwanie a sa tylko dodatkiem do juz przesadzonych itemow i magii. Bo takich itemow ktore niszcza wszystko dookola i zamieniaja gre w spacerek nie bylo nigdy, Blashpemous Sword, Moonveil, Sword of Night and something juz same morduja wszystko jednym strzalem a co dopiero w polaczeniu z np. Azure Comet.
Bodajze ten sam gosc co wyzej rozplywal sie nad systemami ulepszen, ze sa swietne i najlepsze w serii. W rzeczywistosci dostajemy kolejne niezbalansowane dziadostwo. Dwa typy kamieni gdzie jedne ulepszaja do +25 a drugie do +10 przy czym do tych pierwszych trzeba prawie 100 kamieni a drugich tylko 10. Po co komu +25? Trzeba bylo zostawic te gora 15 i nic by sie nie stalo.
Najwieksza role po broni w customizowaniu buildu odgrywaja talizmany na ktore sa 4 miejsca. Zaraz na poczatku gry mozna znalezc takie ktore doslownie daja po 15-20 lvl za darmo (tyle bonusow do atrybutow). Gdyby nie byly takie mocne to bylaby fajna rzecz. Armor jak zwykle nic nie daje w tej grze.
I tak ubrani idziemy sobie zwiedzac swiat i walczyc z bossami. Po pierwsze zwiedzanie tego swiata bylo fajne na pierwszej mapie, gdy wszystko jeszcze bylo nowe i nie dawala sie we znaki powtarzalnosc. Fakt ze ten swiat jest bardzo pusty, jest malo interakcji, malo NPC, zazwyczaj eksploracja nie wynagradza gracza. Po calej mapie, ktora swoja droga jest ogromna, rozsiane sa dungeony ktore maja taki sam schemat, na poczatku sa drzwi zamkniete i trzeba dobiec gdzies na dol otworzyc dzwignia i dostac sie do bossa. Kopalnie sa pewna wariacja, nie ma dzwigni tylko sie idzie do bossa. I tak do usranej smierci. Recycling bossow spory, z niektorymi walczymy po 3 razy, sposrod tych pobocznych zaden nawet nie zapadl mi w pamiec. Dla mnie ten system to takie nieudolne polaczenie Bloodborne i DS2, gdzie byly powtarzalne lochy kielicha a przeciwnicy tacy marni jak te smiechu warte bossy z dwojki. Mieli z tych gier czerpac co najlepsze a doslownie wzieli to co najgorsze.
Same lokacje wygladaja srednio, te fabularne zazwyczaj dobrze, mam na mysli te bardziej zamkniete jak akademia, zamek Stormveil, stolica itp., najgorsze jest to ze kompletnie porzucono system skrotow znanych z serii. Nie jestem w stanie nawet powiedziec czy gdzies byl chociaz jeden.
Bossowie fabularni zazwyczaj zrobieni bardzo dobrze, zwlaszcza na poczatku bo na koniec wyglada to, przynajmniej dla mnie slabo, zwlaszcza zawiodlem sie koncowka. Tutaj warto napomniec ze gdyby gra nie miala tych OP itemow i czarow, albo gracz chcialby grac np. czystym str buildem ewentualnie quality, to bylyby to najtorudniejsze soulsy. Tacy bossowie jak Malenia, Malekith, Godskin Duo, Mogh, Radhan to dla melee poziom jaki zazwyczaj jest w DLC. Tym razem jeszcze im pododawali chamskie zagrania jak oneshotujace ruchy, niektorych nawet nie da sie uniknac bez specjalnych itemow. Dlugie combosy w poprzednich grach raczej nalezaly do rzadkosci, tutaj wielu bossow ma po 5-6 ciec z nieregularna szybkoscia przez co trudno ich uniknac.
Fabula za to jest slaba. Nigdy nie byla mocna strona serii, raczej zawsze chodzilo o klimat ktory tutaj sie dodatko rozwodnil w open worldzie, ale po skonczeniu gry to nawet nie pamietam o co tam chodzilo. Juz po rozpoczeciu po kilku godzinach biegania po mapie zapomnialem w sumie co ja tutaj robie. Ktos powie ze zawsze tak bylo, no bylo ale jak juz wybrali taka formule to mogli to jakos dodatkowo wzmocnic zeby gracz mial cel. Poboczne questy to w ogole inna bajka, w otwartym swiecie zrobienie czesci z nich jest praktycznie niemozliwe bez poradnika, tradycyjnie zaleznosci, brak wskazowek (co innego jak masz korytarzyk ale co innego jak masz ogromna mape), toporna mechanika typu porozmawiaj 3 razy z resetowaniem lokacji zeby popchnac do przodu.
I tak sie te wszystkie rzeczy zlozyly na to ze sobie biegalem i jeszcze do mniej wiecej 30 godziny probowalem to eksplorowac ale pozniej juz zaczynalem olewac wszystko i tylko bieglem do przodu zeby dotrzec do konca. A na koncu jak zwykle tanie lokacje i gangbangi. Skonczylem w 60h. Nie mam zamiaru nawet zaczynac NG+, jestem za bardzo ta gra zmeczony, troche sie nawet czuje oszukany ze mial byc mesjasz a cala para poszla w gwizdek. Mam nadzieje ze porzuca te formule kompletnie i nigdy nie dostaniemy kontynuacji ani czegos podobnego. Jakbym mil to uczciwie ocenic to dla mnie jest to takie 7 maksymalnie dlatego ze lubie formule, ale nie ma podjazdu ani do Sekiro ani BB, lepiej nawet znioslem powtarzalnosc Niohow.