Uff, prawie cała lektura już za mną i ostatecznie muszę pochylić czoło przed Rogerem. To już drugi numer z rzędu wypełniony świetnym materiałem i extrimowym klimatem. Nowy papier jest gładki jak pupa niemowlaka i przyjemny w dotyku, a kolory jeszcze nigdy nie były tak wyraziste. Na słowa uznania zapracował też HIV. Połowa wszystkich tekstów jest jego autorstwa i w każdym czuć szczery entuzjazm. Widać, że Oszołom w końcu się ogarnął i wrócił na właściwe tory.