Ja oglądam Michu.
Pierwsze 4 odcinki całkiem trzymał klimat a potem niestety trochę siadło.
Co mnie irytuje, to to, że w dosłownie każdym odcinku musi być obowiązkowo ruchanie się przez Lady Gagę oraz jakieś morderstwo.
Plot też raczej rozmyty i cienki, ale to już przypadłość AHS od prawie samego początku.
Jest kilka charakterystycznych postaci jak March, Countess czy Liz Taylor.
Szkoda, że tego ostatniego ostatnio jakby trochę zaniedbują.
Evan Peters jako bogacz z wąsikiem i akcentem z lat 30tych- rewelacja, i pomyśleć że ten sam kolo grał kiedyś Tejcika w pierwszym sezonie.
Nie ma już tylu dobrych kawałków muzycznych co na początku, ale przynajmniej ten główny motyw cały czas się tam przewija gdzieś w tle.
Mój główny zarzut jest taki, że za mało się dzieje w obrębie tych miejsc i postaci które mamy, a to co 'się dzieje' to zwykły shock value, który na mnie już nie robi wrażenia.
Takie kręcenie się w kółku bez celu.
No ale może końcówka będzie godna początku.
Mimo narzekań sezon jest lepszy od Freak Show i w cholerę lepszy od Coven.