Mnie tak ogólnie załamuje obecna generacja, ale największą dziurę w mózgu wypaliło mi zakończenie Mass Effect 3.
To nic innego jak plucie człowiekowi w twarz, hańba i wstyd. Extended ending jakoś naprawiło całą sytuację, ale niesmak pozostanie w mych ustach chyba do końca marnego żywota.
Resident Evil 6 też spory zawód, ukończyłem 4 kampanie podstawowymi postaciami i zwyczajnie nie chce mi się więcej w to grać.
Journey to w ogóle jest megakupa, po 20 minutach zabawy miałem dość.
Wracam grać w klasyki rpg z psx, mam dość denerwowania się.