-
Postów
113 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Gary
-
Ostatnio pojawiło się sporo nowych serii i o dziwo - tym razem co najmniej kilka nadaje się do oglądania. Z tych które zdążyłem ogarnąć: JoJo's Bizarre Adventure - ma to być seria krótkich opowieści dotyczących rodziny Joestar, które mają rozgrywać się na przestrzeni wieków i w różnych miejscach na świecie. Pierwszy odcinek nawet fajny, trochę dramy, zdecydowanie więcej komedii, charakterystyczne postacie i ciekawy styl graficzny. Chyba warto dać szansę. Btooom! - główny bohater to totalny nolife - nie ma pracy, całymi dniami nie wychodzi z domu i jest mistrzem jakiejś śmiesznej online'owej gierki w stylu Bombermana. W pewnym momencie w niewyjaśnionych okolicznościach budzi się na tropikalnej wyspie i musi walczyć o przetrwanie na zasadach żywcem wyciągniętych z jego ulubionej gry - razem z konkurentami obrzuca się bombami. Kto na końcu będzie stał ze wszystkimi kończynami na swoim miejscu, ten wygrywa - może być fajne. Zetsuen no Tempest - dziwne moce, standardowi przemądrzali bishouneni w głównych rolach, trochę akcji, zero oryginalności - obejrzę jeszcze jeden epek i chyba odpuszczam. Jormungand - drugi sezon serialu o handlarzach bronią. Jeżeli ktoś lubi ostrą akcję i trochę poważniejsze podejście do anime, to powinien się za to zabrać. Bardzo mocna konkurencja dla Black Lagoon. Ixion Saga - gówno. Magi: The Labirynth - Alladyn? Ali Baba? Dżin wyskakujący z... fleta? Standardowe japońskie podejście, ale tematyka i klimat dosyć nietypowe. Oglądam póki się nie zniechęcę. Tonari no Kaibutsu-kun - Yoshida to niezrównoważony psychicznie nastolatek, który za nic ma swoją przyszłość. Po serii nieprzyjemnych zajść postanawia olać chodzenie do szkoły. Shizuku jest typową kujonką, która przejmuje się tylko swoimi ocenami. Laska niestety ma pecha i zostaje wysłana przez swoją nauczycielkę, żeby przynieść lekcje Yoshidzie... kolo odbiera to w trochę niejednoznaczny sposób, zako(pipi)e się w dziewczynie i za jej wpływem wraca do szkoły, gdzie przysparza jej sporo wstydu. Przyznam, że postacie z miejsca mi się spodobały, podobnie jak fajny humor i specyficzny wątek miłosny. Gary approves. K - zdecydowanie mój faworyt tego sezonu. Fenomenalna oprawa wizualna, jeszcze lepsza ścieżka dźwiękowa, charyzmatyczne postacie, kozacko zapowiadające się walki, klimat trochę a'la Durarara!! (wielka, nowoczesna metropolia, zwalczające się grupy). Może być perełka.
-
Jest jeden, który kręci korbą xD
-
Tia, a niektórym i tak w d*pach źle i narzekają, wystarczy wejść na PPE, żeby poczytać żenujące komentarze co poniektórych. Nie ważne, że za darmo, każda okazja, żeby zgnoić Capcom jest dobra. Śmiech na sali. A walka z Simmonsem mi osobiście bardzo się podobała. Rewelacyjne starcie w pociągu, przywodzące nieco na myśl finał pierwszego filmowego Residenta (sam design bossa przypomina zmutowanego Lickera od Andersona), jeszcze lepsze na łączeniu wieżowców, zaraz po wspinaczce na linie (w tym momencie RE6 osiągnęło wyżyny graficzne, zdecydowanie najładniejszy kawałek w grze), a walka z T-Rexem.... zbyt długie, ale też spoko, dosyć wymagające i bardzo efektowne. Jedynie finalna forma Dereka kompletnie mi się nie podobała, przynajmniej jeżeli chodzi o design, bo walka była spoko - IMO lepsza niż hand-to-hand Jake'a z Ustanakiem czy to co miał do zaoferowania ostatni boss u Chrisa.
-
Czytałem te akta, większość nazw została zapożyczona z języka serbskiego, przez co niektórzy przeciwnicy brzmią co najmniej zabawnie
-
Zgadzam się, te ptakopodobne dziwolągi to największa tragedia w serii od czasu zainfekowanych słoni i innych tygrysów z RE: Outbreak. Ale to przynajmniej łatwo można było wytłumaczyć fabularnie. A widma? Nowy typ wirusa, który czyni ludzi przeźroczystymi i pozwala im wtapiać się w ściany? xD Ja wiem, że RE i tak ma bardzo naciąganą fabułę, ale wtedy oznaczałoby to, że do tej serii można wpakować już kompletnie wszystko, łącznie ze Smerfami i Gumisiami.
-
Bardzo klimatycznie. Ale duchy pasowałyby do tej serii niewiele bardziej niż strusie.
-
Prerenderowane lokacje w dzisiejszych czasach już raczej nie przejdą. Może co najwyżej wprowadziliby klasyczne ujęcia kamery w środowisku 3D, z dynamicznym przechodzeniem w tryb celowania znad ramienia, tak jak to wyglądało w prototypie RE4. Też byłoby super.
-
Mi wystarczy remake dwójki z prawdziwego zdarzenia. Maksymalnie dopakowany graficznie, z systemem strzelania z RE6 (celowanie, uniki, itp, tylko kopniaki bym wyrzucił) i z nieco dłuższym czasem gry (oryginalnego RE2 da się przejść w dwie godziny, więc musieliby ulepić trochę nowych lokacji, albo rozbudować te stare). Ponownie przeżyć tą przygodę, ale w iście nowej jakości? Zesrałbym się z radości.
-
Bardzo ciężko się zgodzić z twierdzeniem jakoby RE6 było gorsze od piątki, skoro IMO już sama kampania Leona zjada ją całą na śniadanie - nie graficznie, ale klimatycznie i gameplayowo na pewno. Już to pisałem - jako fan serii jestem RE6 zawiedziony, przyznaję bez bicia. POWINNO być lepiej. Ale to dla mnie nie powód, żeby się dobrze przy tej grze nie bawić. Tym bardziej, że plusów ma i tak więcej niż minusów, a żywotność jest liczona w dziesiątkach godzin (mało która gra z tej generacji przyciągnęła mnie na tyle czasu). Na siłę nic nie jest wymyślane. Gdybym przed złożeniem pre-ordera wiedział to co wiem o grze teraz to i tak bym ją kupił na premierę. W sumie można to podsumować tak: RE4 >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>RE6 > RE5
-
Jeżeli już to mikroskopijny i nie mający wielkiego odbicia na całości. Mnie tam jakoś bardzo nie razi czy kolo od razu mutuje się w potwora wielkości wieżowca czy robi to na mniejszą skalę i po dłuższym czasie. Taka sama nierealistyczna bajka. Faktem jest i tak, że fabularnie RE6 całościowo wychodzi na plus. Nie jest to super-ciekawa historia, ale ma p*erdolnięcie. No bo w ilu grach ?
-
No i o to mi od początku chodziło - gra przynajmniej trochę poznana, napisane konkretnie co i jak się nie podoba. Git. Wbrew pozorom cieszę się, że gra jest tak kontrowersyjna i zgarnia bardzo mieszane opinie, bo to może dać Capcomowi do myslenia i RE7 będzie w końcu Residentem na jakiego czekam od czasu czwórki (RE6 mimo, że świetny, na pewno jest daleki od tego czego się spodziewałem). A negatywne opinie mnie nie rażą, jedyne co mnie wkurza, to uprawianie żenującego hejtingu przez ludzi, którzy chcą koniecznie się wypowiedzieć, a w rzeczywistości g*wno wiedzą. Twój post mi się podoba, mimo że z wieloma rzeczami się nie zgadzam. Tak już można przynajmniej prowadzić dyskusję. To jest chyba czołowy problem tej gry - stara się jednocześnie zadowolić gusta wszystkich, mieszając po trochu co się tylko da. Rezultat? Dla jednych RE6 okazało się wybornym daniem łączącym najbardziej rozmaite składniki, a dla drugich obleśną, ciężkostrawną papką. Ja akurat bardzo lubię różnorodność rozgrywki i pomysłów, więc nie miałem powodów do narzekań, jednak potrafię zrozumieć ludzi, którym mogło to zupełnie nie podejść. A) RE6 nie jest survival-horrorem i nie straszy, ale swój klimat ma. Scenariusz Kennedy'ego pod tym względem miażdży, kampania Jake'a też ma niezłe momenty. B) poza kiepskim cover-systemem i nieco za dużym naciskiem na ataki melee ciężko się tu czegoś doczepić, samo strzelanie daje ogromnie dużo frajdy C) narzekania na QTE w tej grze za cholerę nie potrafię zrozumieć, jedynie w prologu było to irytujące, później ten element jest dobrze dawkowany, w kooperacji wykorzystano to wręcz wzorowo Ja już w zbyt wiele gier grałem, zbyt wiele filmów obejrzałem i zbyt wiele książek przeczytałem, żeby podobne głupoty robiły na mnie wrażenie. Chyba się na to uodporniłem, bo widząc "T-rexa" w RE6 spokojnie tylko pokiwałem głową i powiedziałem do siebie "aha, spoko". Resident Evil zawsze był pełen kretynizmów (no, dawniej trochę mniej), a to co wymyślono w czwórce to już było absolutne dno fabularne i logiczne, więc od tego czasu wiem, że cokolwiek tu zobaczę już mnie nie zaskoczy. Przy takich grach najlepiej wyłączyć mózg i skupić się na czystej akcji, a nie analizować zdarzenia, które i tak nie mają sensu. Warto dodać, że w CV to była jedyna dobra zagadka, poza tym trochę ją skopiowano z RE1. Niestety, większość kombinowania w klasyczynych Residentach ograniczała się do biegania w tę i we w tę z kluczami i innymi duperelami, a łąmigłówki w 90% przypadków dało się rozwiązać metodą chybił-trafił (w RE3 było tego mnóstwo). No i to były przygodówki, więc to inna sprawa. Teraz RE jest już zdecydowanie strzelaniną (z drobymi motywami przygodowymi) i przez to jest trochę usprawiedliwione za takie odmóżdżone podejście, bo w końcu od strzelanin nie powinno się wymagać wysiłku intelektualnego. Ja te pseudo-łamigłówki z kampanii Leona i Ady uważam za fajne urozmaicenie, ale nie żałowałbym jakoś specjalnie gdyby wyleciały z gry.
-
Najwyraźniej nie, jeżeli komuś wystarczy zagranie w demko i na tej podstawie potrafi ocenić poziom CAŁEJ gry. Przykro mi bardzo, ale nie widze tutaj drogi na skróty - jeżeli ktoś chce coś rzetelnie i merytorycznie ocenić, to godzinka gry tutaj nie wystarczy. Opinie "ekspertów", którzy skończyli trwające niecałą godzinę demo naprawdę są nic nie warte. Jasne, niby jakieś zdanie na tej podstawie można już sobie wyrobić, ale wyrokować, że gra jest crapem? Chociaż zaledwie liznęło się jej fragment? Proszę Cię, bądźmy poważni. W Uncharted, Gears od War, RE5 i setkach (tysiącach?) innych gier masz dokładnie to samo. Jeżeli od strzelaniny (ewentualnie bardzo naciąganego action-adventure) oczekujesz intelektualnego wyzwania, to chyba coś jest z Tobą nie tak. Tutaj się zgadzam - większość przeciwników w tej grze została bardzo słabo zaprojektowana. Niektórzy stanowią kalkę już wcześniej spotykanych w serii wrogów, częć nowych natomiast budzi uśmiech politowania. Jedynie bossowie nadrabiają w tej materii. To jest gra wideo, fantastyka. Grając w grę musisz liczyć się z pewnymi umownościami. To tak jakbyś teraz grając w Call of Duty (albo zamiast tego wybierz sobie jakąkolwiek inną grę) zaczął się dziwić, że postać automatycznie się regeneruje. "To nie ma sensu!" - krzykniesz. A ja ci na to odpowiem - "to jest tylko gra, stary". Nie wierzę, że muszę komuś tłumaczyć coś tak oczywistego. Zastanawia mnie czemu tak uczepiłeś się tego Residenta, skoro wiele innych tytułów zachowuje się w stosunku do gracza identycznie. To na serio nie jest tylko problem z RE6, że jest tak "debiloodporny", teraz w ogóle gry są takie. Gdzie się podziewałeś przez ostatnie 5 lat? A co do poziomu zagadek - pokaż mi jakiegokolwiek Residenta z trudymi zagadkami. Przecież to już nawet jedynka pod tym względem zdawała się robić sobie jaja z intelektu gracza. A RE6 jest głupie, jednak nie głupsze niż inne produkcje tego typu, także te z najwyższej półki.
-
Nie widzę w tym nic złego, najwyraźniej dla dewelopera wygodniej jest umieścić DLC w takiej formie niż wrzucać osobne dodatki na Store'a czy Live'a. Naprawdę robi to komuś różnicę czy będzie musiał je odblokować z płyty czy ściągać z neta? Ja się nie czuję oszukany - sama gra trwa ok. 30 godzin i za to już Capcomowi należą się gromkie brawa. Pokaż mi jakąś inną grę z tego gatunku, która byłaby tak długa. W dobie gierek na 5 godzin jest to godny podziwu wynik. Capcom spokojnie mogło dać nam trzy scenariusze i to już byłoby sporo, kampanię Ady mogli wrzucić właśnie w formie DLC, ale tego nie zrobili - mamy to za darmo. Do tego dochodzi bardzo żywotny tryb Mercenaries, który dodatkowo zawyża żywotność. Ostre ogranie RE6 to zabawa na minimum 50 godzin, a nie liczę tutaj odkrywania specjalnych notatek czy masterowania wyników. Moim zdaniem niektórym po prostu przewraca się w dupach. I żeby nie było - nie popieram polityki Capcomu co do wydawania dodatków, ale w tym jednym przypadku nie rozumiem tego czepiania się.
-
To było do mnie? W Residenty gram od samego początku istnienia serii. Przeszedłem wszystkie pełnoprawne odsłony, dwójkę i trójkę natomiast uwielbiam i uznaje je za najlepsze gry z epoki PSX'a. Nie potrafię zliczyć, ile czasu przy nich spędziłem. Może być taka odpowiedź? Serio? Nie mam nic przeciwko podobnym opiniom, ale to najpierw trzeba mieć jakieś podstawy, żeby pisać w ten sposób. Po przeczytaniu posta Kalinho ciężko wywnioskować, że ten w ogóle grę skończył. To naprawdę nie sztuka napisać zdanie, że gra jest chu*owa i tym samym uciąć wypowiedź. Niektórzy najwyraźniej nigdy nie słyszeli o czymś takim jak argumentacja na poparcie swojej opinii. "Gra mi się nie spodobała, wy się mylicie i w ogóle to jest g*wno" - właśnie tak zabrzmiała ta "opinia". I takie posty są po prostu żałosne jak dla mnie, bo z daleka zalatują tanią prowokacją. Jeżeli ktoś pisze, że gra jest crapem, to niech chociaż potrafi jakoś poprzeć to zdanie.
-
Nie, powaga - jeżeli masz pisać takie posty, to na serio już sobie idź. Z jakiej racji niby możesz wiedzieć jak bardzo komuś spodobała się gra? Insynuacje, że ktoś dał za RE6 dwie stówy i teraz sobie wmawia, że mu się podoba (żeby nie było, że wtopił kasę zapewne) są... troszkę żałosne i na poziomie przedszkola. Tylko nie pisz teraz, że nie to miałeś na myśli, bo Twoj post był oczywisty. Ja za RE6 dałem trochę ponad 200 zł. Zakupu wcale nie żałuję, gierka bardzo mi się spodobała, na tyle, że przeszedłem całą dwa razy. Do grania nie zmuszałem się nawet przez sekundę. A Ciebie jak nie interesuje, to wypad z tematu, bo absolutnie nic tu nie wnosisz, poza syfem i hejtem. Przejdziesz, napiszesz kilka merytorycznych zdań, to będziemy mogli podyskutować.
-
Ja też zauważyłem pewną ciekawą prawidłowość: otóż najbardziej tą grę hejtują osoby, które nawet jej nie przeszły (o, sorry - przeszły demo), a jak na grę, która ich za specjalnie nie interesuje i być może, w którą nawet już nie zagrają, to potrafią tworzyć całkiem długie i pełne krytyki posty. No i najlepsze - te osoby zdają się wiedzieć LEPIEJ jaka faktycznie jest ta gra, niż gracze którzy rzeczywiście ją skończyli. Ciekawe, nie? Moja rada - jak masz pisać takie durne posty, to lepiej niż pisz wcale.
-
Na konsolach nie ma już klasycznych survival-horrorów. Może co najwyżej Silent Hill jeszcze jako-tako ciągnie tradycję, no ale Dead Space, to już taka sama rozp*erdalanka jak Resident Evil. Poczekajcie aż wyjdzie trójka, zakładam że wyniknie masowy hejt jak w przypadku RE6.
-
Potwierdzam - granie w coopie podnosi frajdę z grania gdzieś tak o 50%.
-
Jedyny problem jaki jest ze strzelaniem, to prucie ołowiem zza osłony - niewygodnie to rozwiązali. A najgorsza mechanika i tak była w RE5, w porównaniu do tej części RE6 błyszczy.
-
Dosyć tu już takich, którzy oceniali grę po demie (z reguły są to akurat Ci, którzy najbardziej krytykują tą grę). Zawsze mnie to rozwala. Demo to demo, pozwala tylko delikatnie posmakować tytuł w akcji, ale nic więcej. Nie rozumiem jak na bazie niecałej godziny grania można wystawiać jakąkolwiek ocenę, nawet tą najbardziej wstępną.
-
Nie ma też co przesadzać, jeżeli gra się w miarę sensownie (czyli nie marnuje nabojów w głupi sposób), to z reguły na styk wystarczy. I to jest całkiem fajne, bo w każdej innej strzelance masz w zasadzie nieograniczoną ilość amunicji i prujesz jak ostatni debil, tutaj natomiast trzeba liczyć się z każdym wystrzelonym pociskiem, więc nie ma mowy o graniu na odp*erdol. Do tego dochodzi mała ilość medykamentów i minimalna auto-regeneracja zdrowia - gra nie jest przez to jakoś strasznie trudna, ale wymaga sensowniejszego podejścia. Mi to pasuje, ale rozumiem, że jak ktoś jest za bardzo rozpieszczony przez dzisiejsze samo-przechodzące się gierki w stylu Call of Duty, to może go taka rozgrywka denerwować.
-
U Leona też jest ostra rozwałka i nie brakuje nabojów. Zdecydowanie najgorzej jest z tym u Jake'a i Chrisa.
-
Jeżeli totalnie Ci nie podeszło to nie kupuj, po co się męczyć. Ja sobie dzisiaj zacząłem od nowa, tym razem na professional i z zamiarem zdobycia wszystkich emblematów. Jake ukończony na szybko - 5 godzin, przy okazji wpadły 2 złote medale i 3 srebrne. Stwierdzam iż granie w singlu jest łatwiejsze niż w kooperacji, być może dlatego, że nasz partner jest nieśmiertelny. Jedynie z Ustanakiem na końcu miałem drobne problemy.
-
Poczekaj aż dojdziesz do drugiego. Nie licząc powtórnej walki z tym samym bossem, to jeden z najlepszych chapterów w całej grze.
-
Ogólnie kłóciłbym się z powyższą wypowiedzią (RE6 jest dużo lepsze niż piątka), jednak z ostatnim zdaniem zgadzam się jak jasna cholera - ta gra mogłaby być nawet o połowę krótsza, ale w zamian żeby miała jedną maksymalnie dopieszczoną kampanię - oczywiście Leona. Więcej chodzenia po zdewastowanym mieście, więcej starć z zombiakami, więcej prostych łamigłówek, po prostu więcej Residenta w Residencie. I tak jest dobrze, ale prawdziwy potencjał tkwił w kampanii Leona.