Pograłem pare godzin i... w sumie nie jest źle, chociaż Syndykat podobnie zrobił na mnie mocne wrażenie na starcie a potem nużył po twórcy po raz n-ty powtórzyli błędy które tą serie trapią od samego początku. Egipt jest całkiem sympatyczny, Bayek też jest przyjemnym protagonistą - lekcje z Watch Dogs zostały wyciągnięte, jednak można zrobić anty herosa skupionego na zemście ale dać mu osobowość. Pierdółki rpgeowate ani na plus ani na minus, fajnie że są, już po syndykacie można było stwierdzić, że seria w tym kierunku pójdzie ale też jakoś mega wiele do rozgrywki nie wnosi. Pozostałe pierdółki z innych szajsboxów jak crafting - to samo.
Najmniej podoba mi się system walki. Jak na filmikach wyglądał rakowo, gra się tak samo. W Syndykacie animacje zostały doprowadzone do perfekcji i bardzo przyjemnie się obijało po mordzie kastetami, mimo że sam system był nużący. Tutaj też nie widzę jakichś wielce rewolucyjnych zmian, za wyjątkiem zmiany kamery i mobilności bohatera. Animacje są czasami dziwne, jakby zbugowane, czasami to przypomina złą kopie dark soulsa. Wiesiek dostał baty za swoją walkę, ale przynajmniej tam te piruety Geraltowe były przyjemne dla oka, tutaj to wszystko jest takie... nie wiem, nienaturalne? Da się z tym grać, oczywiście że tak, ale znowu nie widzę jakiejś super wielkiej zmiany, która by sprawiała że ta walka jest przyjemniejsza.
Na minus jest jeszcze scenariusz. Sama fabuła jak narazie prezentuje się ok, dialogi też są w miare przyzwoite za to sama konstrukcja scenariusza jest fatalna. Prolog rozpoczyna się krótkim przerywnikiem, gdzie nagle z doopy fabuła przesuwa się o rok (czyli czas kiedy faktycznie gra się rozgrywa) i nasz bohater nagle zabija jakiegoś typa, którego pierwszy raz widzimy na oczy. Potem znowu przeskok, walczymy na jakiejś arenie z dużym typem.
? ? ?
Dopiero jakieś pół godziny albo i więcej jest nadany temu jakiś kontekst, ale to nie ukryło tego że zabieg był ślamazarny. Znowu przy zakończeniu prologu następuje przeskok do "czasów współczesnych"... tylko po to żeby przedstawić nam nowĄ, jak ja to nazywam, Śniącą i żeby sobie coś wstrzyknęła, bo inaczej nie będzie mogła korzystać z animusa (eee? od kiedy to?), i wtedy fabuła wraca do Egiptu. Ja już od Black Flaga zadaje to samo pytanie: na uja Pana bawić się w te historyjki? Po co przerywać rozgrywkę i faktyczną fabułe jakimiś durnymi scenkami z drona albo innymi pierdołami? Już od trójki zaczeły im się kończyć pomysły na te współczesne historie, więc nie rozumiem dlaczego ubisoft tego po prostu nie zaora. Mam nadzieję, że tutaj wszystkie jakieś współczesne scenki będą totalnie opcjonalne i będzie można odrazu wrócić do animusa (tip na przyszłe serie: po prostu dać graczowi możliwość wyjścia z animusa albo dalszą rozgrywkę).
No ale tak, gierka jest przyjemna. Start na +, zobaczymy jak dalej.