Moonlight - dosyć sceptycznie byłem nastawiony do tego filmu. Z jednej strony huczne oklaski, z drugiej strony stękanie, że to "propaganda gejowska" i zbyt sztamponowa produkcja. Zwykle do kina podchodzę najbardziej neutralnie jak mogę, oceniam aktorów po ich grze, a nie to kim są a film po tematyce i wykonaniu, a nie wyszukanym komentarzu społecznym czy politycznym, chyba, że taki jest cel filmu - po seansie Moonlighta nie miałem takiego wrażenia. Jak dla mnie, film nie stara się przesłać jakiejś konkretnej wiadomości, najbardziej zainteresowany jest opowiedzeniem historii i w sposób jaki ją opowiada jest chyba najbardziej udanym aspektem tego filmu - postacie. Nie są tylko dobrze zagrane, ale też napisane i przedstawione. Każda postać w tym filmie ma określony cel i pcha fabułę jak i głównego bohatera do przodu. Widz nie jest traktowany jak wsiok, nie jest wszystko wałkowane jak na miedzy, trzeba słuchać i obserwować każdego aktora. To jest zdecydowanie najmocniejszy punkt filmu.
Muzyka ma swoje miejsce i jest klimatyczna, ale nigdy zbytnio nie przykuła mojej uwagi z wyjątkiem kilku scen, gdzie reżyser ewidentnie chce, żeby zwrócić na nią uwage. Ujecia są głównie solidne i spełniają swoją rolę, czyli skupianiu się na głównym mięchu filmu. Całą produkcja jest bardzo stylistyczna, ale czasami jest to zrobione do przesytu, w niektórych scenach przydałoby się troszkę więcej subtelności z pracą kamery czy też ogólnym "wiżualem".
Co by nie powiedzieć, jest to bardzo dobrze wykonany film i prawie wszystko gra należycie. 8+/10