Codziennie kończę jednego epa i dziś pewnie zabieram się za 5. Generalnie nie jestem fanem tego typu "gier", ale jak nie ma się siły na coś wymagającego zbytniego zaangażowania, to taki twór ratuje sytuację. Walking Dead było ok, choć czasami zdarzyło mi się ziewać ("Michonne" mi chyba najbardziej pasowało), ale Borderlandsy to mistrzostwo jak dla mnie. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek zaśmiał się czy opluł ekran przy jakiejkolwiek grze, a tutaj w każdym epie jest chociaż jedna sytuacja wywołująca emocje. Rhys, Loader bot (chyba nigdy mi nie wybaczy, że go zdetonowałem w 1epie ) i Vasquez to moi ulubieńcy. W szczególności aktor podkładający głos temu ostatniemu odwalił kawał świetnej roboty. Szkoda, że ta historia się niedługo skończy. Chciałbym serial napisany przez tych scenarzystów.