Też mi smakowały te chipsy octowe, zwłaszcza w wersji "prosto z pieca" z jakimś czosnkowym dipem. Ogólnie, mimo że lubię gościa z "kocham gotować" oglądać,słabe są te jego "testy", gdzie ocenie podlega wyłącznie smak, a nie skład (np test ketchupów albo parówek). W kwestii "najgorszych rzeczy które jadłam" mogłabym napisać książkę, bo jestem marudą i najchętniej jadłabym tylko to, co sama sobie zrobię (uprzednio wycinając wszelkie żyłki, skórki i tłuszcz ) Odkąd pamiętam najgorsze katusze przeżywałam jedząc barszcz (ten taki w którym pływają różne śmieci, nie wigilijny) i rybę. Do tego drugiego bardzo chciałabym się przekonać, ale po wielu próbach wciąż się nie udało. Kiedy na obiad miałam rybę, barszcz albo jakieś mięso (mamo, nie zjem zwierzątek bo to moi kumple, ty byś chciała zjeść ciocię ?), na osiedlu wszystkie dzieciaki wiedziały, że już do wieczora nie wyjdę <loserka> Z wyjątkowo paskudnych produktów pamiętam "kociołek do syta" łowicza (z jakimś rozgotowanym makaronem i "nie-chcę -wiedzieć-czym-zamiast-mięsa), jedzenie na stołówce w anglii (tylko omlety były ok), gotową lasagne, chipsy wiejskie smaki czy jakoś tak, o smaku smażonego sera (smakują jak kminek :confused: ) i żarcie u "chińczyka" w okolicy wrocławskiego rynku (jakiś warzywny kisiel z ryżem - nie zjadłam). Ogólnie prawie wszystkie te gotowe dania są w mniejszym lub większym stopniu niejadalne. a no i nie znoszę coli/pepsi, za to uwielbiam marcepan, inne słodycze mogłyby dla mnie nie istnieć.