Jestem po 3 odcinkach (a wcześniej po dwóch książkach) no i jest kiepsko. Pierwsza książka świetnie się nadawała do adaptacji w sumie bez większych zmian. Niepotrzebne motywy z czapy:
- Quell jako fuzja dwóch postaci (te flashbacki to jakbym oglądał tanią wersję czarnej Xeny),
- odwrócenie genezy emisariuszy (po chusteczkę??),
- te gówniane humorystyczne wstawki niskich lotów,
- wprowadzenie ojca Ortegi czyli największej sztampy filmów good cop Buddy, nawet Jackie Chan w Rush Hours musiał mieć ojca w policji XD,
- motyw z przyjęciem był tak głupi, że nie mogłem uwierzyć, że ktoś faktycznie dał temu zielone światło :p
- Miriam Bancroft - nikt kto czytał książkę nie wyobrażał jej sobie jako chudej podstarzałej szkapy z trupimi dłońmi, chciało mi się płakać gdy w serialu mówi o swojej powłoce "State of The art" XD Tyle młodych aktorek z doskonałym ciałem jest w branży, a wybrali babkę, która wygląda jakby była po odwyku. A przecież w przypadku tej postaci jej wygląd jest kluczowy dla jej roli.