Ja to się zastanawiam kto jest większym przegrańcem? Facet bez przyszłości grający w gierki, czy facet nie grający w giergi, chodzący do gu.wnianej roboty, sypiający z matką polką poznana na enerdżi 2000 czy innym sunrajsie, trzepiajacy sie jednocześnie do kelnereczki z tego zajazdu obok i bawiący g.uwniaka, którego w głębi duszy nienawidzi? Z drugiej strony, mnie nic nie interesuje, jak ktoś sobie spędza życie. Niech sobie gra w gierki, jak lubi. A i ludzie tzw. "sukcesu" raczej w (pipi)e mają, co robisz w wolnych chwilach. Oceniają zazwyczaj wspomniane kelnereczki, kasjerzy, czy inni z ,inimalna krajową, którym w życiu nie wyszło.