Niedawno skończyłem Preya. 50h mi to zajęło według steama. Miałem zamiar kupić sobie jeszcze wersje na PS4, bo gra jest obecnie tania jak barszcz ale nie chce mi się specjalnie grać w to drugi raz. Pod koniec gry miałem sporo umiejętność odblokowanych i czułem się jak jakiś Hulk( grałem na wysokim poziomie). To jest właśnie największy minus tej gry, bo na początku, gdzie oszczędza się amunicję i głównie skrada, to gra ma fajny klimat zaszczucia. Potem, to wszystko siada, bo odblokowane umiejętności robią swoje i gra zmieniła się u mnie w strzelankę, bo amunicji i tak miałem sporo i robiłem sobie co chciałem z tyfonami. Jeżeli zagram drugi raz, to bez tych dodatkowych skili, bo znacznie ułatwiają grę. Tak, to podobała mi się mechanika gry i jej podejście do kreatywnego przechodzenia lokacji. Niby, to samo, co sto lat temu w Deus Ex i System Shokach ale jakoś mi tego bardzo brakuje obecnie w grach. Rozczarowałem się na przeciwnikach, bo na trailerach wyglądali bardziej obiecująco i oryginalnie w stosunku do tego, co serwują obecnie twórcy w większości gier z obcymi. Jedynie mimy ze swoją przemianą w przedmioty bardziej się wyróżniały. Myślałem, że bardziej rozwiną ten motyw w większości rodzajów wrogów. Stylistyka i zaprojektowanie lokacji - pierwsza klasa. Widać, ze długo przy tym dłubali. Ogólnie Talos 1 bardziej mi się podobał niż taki Sewastopol z Obcego. Dużo backtrackingu. Wykonywałem wszystkie możliwe zadania i często mi się już nudziło przechodzenie 10 raz przez tą samą lokację. Do tego ten respawn przeciwników. Z początku irytuje ale potem w ogóle nie zwracałem uwagi na rywali, bo nie stanowili już żadnej przeszkody( odnawianie mocy PSI z picia wody z kranów swoje robi).
Generalnie mam mieszane uczucia. Początkowo gra mi bardzo siadła. Fajny klimat, dużo kombinowania, rewelacyjnie zaprojektowany statek ale im więcej w nią grałem, to miałem powoli jej dosyć. Duża w tym zasługa tego, ze gra daje możliwość odblokowania większości( jak nie wszystkich) umiejętności i traci na tym atmosfera.