The Evil Within na X360
Generalnie z grą nie podobały mi się 4 rzeczy. Rozdział 11( niecały, bo jest pewien element, który można byłoby zostawić), 12(ten już cały), bodaj 5 lub 6, dokładnie już nie pamiętam oraz walka z ostatnim bossem. Te rozdziały o których napisałem, tylko ze względu na to, że: raz, są rozgrywane w dzień i przepełnione akcją. Biorąc pod uwagę to, jak ta gra jest zbudowana w pozostałych chapterach, to jest to dodane na siłę i kompletnie pozbawione klimatu( choć lokację w 11 daję radę).
Cała reszta gry, to już kompletnie inna bajka i niesamowitym faktem jest, że gier zrobionych w ten sposób jest w tej generacji, może 3( dwa Silenty). TEW zjada klimatem RE4 i jak napisałem w temacie gry, jakby obie wyszły w tym samym czasie, to o RE4 ludzie zapomnieliby po dwóch miesiącach. To co buduję atmosferę, to w dużej mierze mechanika. Amunicji jest bardzo mało i w zasadzie liczymy swoje naboje i analizujemy, czy warto w tej sytuacji użyć strzelby, pistoletu lub ładunku wybuchowego. Sam podczas gry, powtarzałem niektóre sekcję, tylko dlatego, że w późniejszej fazie rozdziału, władowali bossa, do którego po prostu nie miałem z czego strzelać. Tym bardziej, że jest cała masa pułapek, których można użyć przeciwko szeregowym przeciwnikom. Gra też pozwala na skradanie i pakowanie noża w głowę( rewelacyjnie to wygląda) ale jest taki problem z tym, że poziomy są często za małe i nie zrobione pod ciche przemieszczanie, w wyniku czego nie zawsze nasz styl, zostanie zaakceptowany ale mimo wszystko warto próbować, bo jak dojdziecie do bossa lub całej zgrai rywali, to będziecie sobie pluć w brodę o marnowane( to dobre słowo) naboje. Wygląd lokacji, to też mały majstersztyk. Gra jest wzorowana na filmie Piła i po części Silent Hill. Spodziewajcie się ciemnych, klaustrofobicznych pomieszczeń, rewelacyjnej architektóry niektórych budowli i schiz bohatera, które będą przenosić was z lokacji do lokacji. Bardzo fajny patent i chciałbym go jeszcze w jakiejś grze od Mikamiego zobaczyć. Walki z bossami powodują szybsze bicie serca. Musimy jednocześnie uciekać i walczyć lub szukać słabych punktów i wykorzystywać elementy otoczenia. Potyczki ze zwykłymi rywalami są satysfakcjonujące. Nie są zbyt rozgarnięci ale fajnie im się strzela heady i bosko wygląda ragdoll. Rzucić granta w trzech i patrzeć, jak rozwali każdego na strzępy, to poezja. Raz ręka gościa, znalazła się na parapecie, zwisając w połowie, spadła po 3 sekundach. W końcu granat zachowuje się, jak granat a nie jak w większości gier, zadaje te same obrażenia co pistolet( pod względem efektowności, rzecz jasna). Znajdą się też zagadki, które są raczej proste ale jest jedna, która zapadła mi w pamięć, bo oparta na analizie lokacji i spostrzgawczości. Bardzo fajny ukłon dla fanów SH, choć jest tego za mało. Oczywiście, jest i eksploracja, która jest GIGANTYCZNIE ważna. Raz, że amunicja, dwa sekrety i żel, które pomaga w ulepszaniu zdolności, broni, itp.
Grało mi się bardzo dobrze, jednak widać, że twórcy cały czas balansowali na granicy zrobienia gry dla wyjadaczy i Januszy. Oby tylko, nie był to ostatni taki projekt wydawcy, bo Japończycy mają spory potencjał w budowaniu grozy fajnie zbalansowanej z wymagającą mechaniką gry.