Dishonored
Włączyłem ostatnio po długiej przerwie PS3 i tak przeglądając zainstalowane gry trafiłem na Dishonored. Nie wiedząc czemu pomyślałem sobie, że zagram, a już po kilkunastu minutach stwierdziłem, że przejdę sobie po raz drugi, ale tym razem na PC.
To, co mnie najbardziej zaskoczyło, to to jak łatwa to gra. Nie mówię, że zapamiętałem ją jakoś coś bardzo trudnego, ale tym razem odpaliłem ją na hardzie i bez większego problemu przeszedłem ją nie zabijając nikogo. No ok, nie nikogo, bo rzekomo zabiłem jedną osobę w pierwszej misji, ale nie wiem jak to się stało. Pewnie zjadły go szczury albo wpadł do wody, chuj wie.
Klimacik jest tutaj pierwsza klasa - zawsze podobało mi się to miasto jak z drugiego Half-Life'a i te wybrzmiewające z głośników komunikaty do mieszkańców Dunwall. Gra daje ci też wiele możliwości przejścia misji, ale kurczę, umiejętności, które posiada Corvo, są po prostu zbyt potężne. Na dodatek fakt, że blink i widzenie przez ściany zabierają tak mało many, która na dodatek regeneruje się (!!!!!), gdy odczekasz chwilę przed użyciem umiejętności ponownie, jest absolutnie absurdalnym pomysłem. Efekt jest taki, że ten wallhack w ogóle nic nie kosztuje, a przecież wystarczyło sprawić, że mana stopniowo ulatuje, gdy korzystasz z tej umiejętności. Jasne, dużo energii zabiera choćby kompletne zatrzymanie czasu lub wejście w skórę szczura, ale ja praktycznie w ogóle z tego nie korzystałem, więc przez całą grę chodziłem z maksymalnym zapasem magicznych fiolek. Na dodatek fakt, że tak naprawdę nie potrzebujesz innych umiejętności oprócz tych dwóch pierwszych, gdy grasz stealth, sprawia, że traci sens uganianie się za runami, bo po co ci inne umiejętności.
Przeciwnicy niestety też nie należą do najmądrzejszych, więc jak jesteś cierpliwym graczem, to możesz na spokojnie ich wszystkich wydusić i wjebać na jedną kupkę, bo nie zauważają braku partnera nawet pomimo faktu, że dopiero co z nim rozmawiali. Budzić się po jakimś czasie oczywiście nie budzą, więc jest jak jest, nie. Nie da się również ukryć, że tak naprawdę w połowie gry widzieliśmy już wszystko, a twórcy nie wprowadzają żadnego nowego elementu, który miałby utrudnić życie graczowi. Kolejny problem to fakt, że tutaj nie ma na co wydawać pieniędzy. No ok, wiadomo, że trochę sobie ograniczyłem możliwości, bo jakbym grał trochę bardziej różnorodnie, to pewnie sporo bym wydawał na odnowę amunicji do wszystkich broni, ale ukończyłem grę z taką ilością hajsu, że spokojnie mógłbym wszystko kupić, a i tak zostałaby mi połowa, jak nie więcej. Są w Dishonored możliwości pozbycia się głównych celów w niekonwencjonalny sposób, co jest ciekawym pomysłem, ale wszystko w tej grze jest tak podane na tacy, że i to okazuje się rozczarowaniem. Z kolejnych rzeczy, które średnio podeszły mi do gustu, to oczywiście bardzo słaba końcówka, o której przez te wszystkie lata zdążyłem zapomnieć - wygląda jakby zabrakło im czasu.
Zdaję sobie sprawę, że to gra z PS3 i sprzed 10 lat (masakra), ale tu nawet moment, kiedy dostajemy umiejętności, jest jakiś taki bez wyrazu. No, masz magię, weź sobie zbieraj te runy i kupuj kolejne w menu. Tyle potencjału tu było, tyle rzeczy można tu było zrobić lepiej, ale pomimo tych wszystkich narzekań i tak grałem w to przez ostatnie kilka dni jak głupi. Mogło być oczywiście dużo lepiej, ale i tak bawiłem się bardzo przyzwoicie (lepiej niż za pierwszym razem), a o to przecież chodzi.
Dodatki sobie teraz jeszcze obczaję, bo słyszałem, że dobre, a i może odpalę starego Thiefa sprzed 20 lat, ale tam pewnie znowu będzie zbyt trudno, hehe.