Star Wars Jedi Fallen Order
Ehhh, mam mieszane uczucia. Zacząłem ze dwa miesiące temu, ale szybko, bo po jakichś dwóch pierwszych godzinach, porzuciłem i wziąłem się za co innego. Dość nieoczekiwanie wróciłem kilka dni temu i bardzo szybko dokończyłem (przejście zajęło mi 18h), więc źle na pewno nie było. Ba, w pewnym momencie (druga wizyta na Kashyyyku) bawiłem się naprawdę świetnie, ale w ogólnym rozrachunku sporo rzeczy mi po prostu nie siadło.
Przede wszystkim mam wrażenie, że ta gra sama nie wie czym jest. Bo w jednej chwili masz tu wspinaczkę jak z Uncharted, gdzie wystarczy trzymać gałkę do przodu, a nawet jak spadniesz w przepaść to odrodzisz się 2 sekundy przed zgonem z delikatnie uszczuplonym paskiem życia, by w następnej chwili milionowy raz napierdalać się z tymi samymi przeciwnikami, którzy się odrodzili, zginąć i zacząć od 'ogniska'. Dziwne to połączenie - w jednej chwili samograj, a w drugiej Dark Soulsy.
Ta Soulsowa część gry mocno mnie irytowała, a jeśli dodać do tego też Soulsową walkę, do której przez te blisko 20h nie zdążyłem się przekonać, to zaczynamy mieć problem. Jak dla mnie system walki jest, jakby to ująć, zbyt powolny, by twórcy z taką częstotliwością rzucali na nas po kilku przeciwników w jednej chwili. Pod koniec to już jest komedia, jak gracza atakuje fala przeciwników za falą.
Na domiar złego apteczki działają skandalicznie wolno (niekiedy wcale), a wielokrotnie miałem również wrażenie, że pomimo uniku dostaje obrażenia, bo kurwa tak i tyle, ok?
Sekcje platformowe w jednej chwili bywają rajcujące, by w następnej irytować, bo nie wiadomo czemu bohater nie złapał się tego, czego powinien (liany tutaj działają bardzo, bardzo dziwnie).
Niestety, gra osiąga szczyt zdecydowanie zbyt wcześnie (wspomniany już wcześniej Kashyyyk), a później z każdą planetą jest coraz gorzej. Ostatnia to już w ogóle jest słaba jak nie wiem co - albo zabrakło czasu, albo co innego, ale była tak naprawdę kilkoma pomieszczeniami wypełnionymi nieskończonymi falami przeciwników i po krótkiej chwili ostatnim bossem.
W pewnym momencie, jakoś w 3/4 gry, pojawia się filmik za filmikiem, głupi żart za głupim żartem i nieciekawa postać za nieciekawą postacią, a ja, biedny, coraz częściej miałem ochotę tę grę jak najszybciej skończyć i usunąć z dysku.
Zdaję sobie sprawę, że na samym początku wspomniałem o mieszanych uczuciach, a tak naprawdę ciągle narzekam i to narzekam konkretnie, ale to pomimo tego wszystkiego nie jest zła gra. Jasne, wolałbym, żeby gra była typową 'filmówką' z trochę innym, 'szybszym' stylem walki, bez odradzających się przeciwników i bez wcześniej wspomnianych wad, ale przez zdecydowaną jej część bawiłem się całkiem przyzwoicie, bo Fallen Order miał trochę momentów, w których siekanie mieczem świetlnym sprawiało satysfakcję, a sekcje platformowe i widoczki wrzucały uśmiech na twarzy. Lubię też metroidvanie w 3D, więc fajnie było od czasu do czasu zboczyć z trasy i poszukać jednego sekretu czy dwóch, a i trafiło się kilka momentów, w których czułem taką dziwną frajdę (no chyba magię po prostu). Niestety im dalej w las, tym było gorzej, więc więcej niż 6/10 dać nie mogę.