Nier Automata
Pytałem tu jakiś czas temu w trakcie przechodzenia pierwszej ścieżki, czy w następnych Nier się rozkręca, bo te pierwsze kilka godzin, choć dosyć fajne, nie wprawiły mnie w jakiś zachwyt, a nawet chęć dalszego jej poznawania. Minęło jednak kilka miesięcy, i jak to często u mnie bywa, wróciłem.
No i co mogę powiedzieć - podobało mi się bardziej, ale żaden Mesjasz czy jedna z gier generacji to to dla mnie nie jest.
Dobrze mi się tu ciachalo, strzelało i hakowało, a w pewnym momencie zacząłem nawet wykonywać misje poboczne, które, powiedzmy sobie szczerze, są mocno, mocno takie sobie. Ogólnie gra w pewien sposób przypominała mi trochę piątego MGS-a, którego uwielbiam - tam też mamy otwarty (i pusty) świat i masę powtarzalnych subquestów. Teoretycznie wada, ale w tak jak wyżej napisałem - przez jakiś czas mi to nie przeszkadzało.
Fabularnie, nie ukrywam, spodziewałem się czegoś więcej chyba, bo pomimo momentów, gra w ogólnym rozrachunku nie ruszyła mną tak, jak się tego spodziewałem.
Muzycznie, wiadomo, jest dobrze, ale (no właśnie, jest ale) pomimo tego, że gdy każdy kolejny utwór pojawiał się po raz pierwszy, to byłem nim zachwycony, to po spędzeniu z tą grą 30h niektóre mocno mi spowszedniały i już nie słucha mi się ich tak dobrze jak słuchało mi się ich wcześniej (ale Wretched Weaponry nadal rządzi).
Gra mnie też, tak ogólnie, trochę zaczęła męczyć pod koniec. Może niepotrzebnie robiłem te misje poboczne, a może po prostu gra jest za długa (to drugie przejście - c'mon, man), ale takie mam odczucia co do tej gry na ten moment. Zdecydowanie wolę jak czuję niedosyt niż przesyt.
No ogólnie dobra to gra i myślę, że miło ją będę wspominał, ale chyba tak najzwyczajniej w świecie spodziewałem się troszkę więcej.