Metroid Prime 2 Echoes
Jakby mi ktoś pół roku temu powiedział, że nie minie nawet rok, a ja ukończę drugiego Prime'a, który to miał być w wielu aspektach grą bardziej irytująca od poprzednika, to bym mu nie uwierzył - ale jednak tak się stało.
Jedynka miała wiele archaicznych rozwiązań, ale mimo wszystko lubię ją i miło wspominam. Dwójka za to, wbrew moim przypuszczeniom, podobała mi się nawet bardziej. Może to dzięki doświadczeniu wyciągniętego z poprzednika i może gdybym teraz wziął się za jedynkę ponownie, to spodobałaby mi się bardziej. Nie wiem, fakty są jednak takie, że w dwójkę grało mi się lepiej.
Jasne, Echoes to taka jedynka na sterydach, więc wiele rzeczy, które przeszkadzały tam, będą przeszkadzać i tu (ale kij ma dwa końce). Nadal zdarza się, że nie masz pojęcia gdzie iść (ale w sumie o to w tej grze chodzi), po kilkunastu minutach błądzenia dostajesz wskazówkę, która mówi, żebyś sobie poszedł na drugi koniec mapy, ale dodatkowo przeszedł przez portal do innego wymiaru (tak, mamy tu dwa wymiary i cała gra polega na przechodzeniu z jednego do drugiego, by na przykład w jednym wymiarze uruchomić jakiś mechanizm, dzięki któremu będziesz mógł zrobić coś w innym). Nie raz i nie dwa nachodziły mnie myśli, że gdybym grał z wyłączonymi wskazówkami, to żeby wiedzieć gdzie iść, to chyba musiałbym wcześniej przejść tę grę dwa razy, hehe. W każdym razie nie jest źle, bo miałem mniej problemów niż w jedynce, więc albo jest lepiej, albo po prostu lepiej gram (ciiii).
Nie ma tu też checkpointów, więc zdarza się, że chodzisz od lokacji do lokacji, rozwiązujesz jakieś zagadki, a tu nagle trafiasz na bossa, dostajesz wpierdol i pyk, odradzasz się w savepoincie. No co tu dużo mówić - to gra z 2004 roku, więc może się niekiedy wydawać brutalna i na siłę trudna, ale tak się kiedyś robiło gry, a poza tym nie jest z tym aż tak źle.
Zdarza się również, że kamera i atuonamierzanie postanawiają przestać działać, szczególnie podczas jednej walki z bossem, ale reszta jest naprawdę, naprawdę dobra. Pewnie, są rzeczy, które są lepsze w jedynce, bo tam bardziej podobały mi się lokacje i muzyka, ale to nie znaczy, że to, co dostajemy tu, jest złe.
Wiele rzeczy dwójka od poprzedniczki robi lepiej. Przede wszystkim dwójka w lepszy sposób wykorzystuje gadżety, którymi nas nagradza, szczególnie w walkach z bossami. Mamy tu więcej morphballa (jest nawet trochę walk z bossami, w których tylko się turlamy), lepiej wykorzystywana jest też choćby linka z hakiem. Po raz kolejny sterowanie jest boskie (w Donkey Kongu sama kontrola nad postacią jest również dużą przyjemnością - Retro robi to niesamowicie dobrze), a radość z dostania kolejnego gadżetu i rozkminianie, gdzie możesz iść dalej, czy to w czasie przeglądania mapy, czy chwilę przed pójściem spać, bo i tak kilka razy mi się zdarzyło, to naprawdę solidny znak, że gra cię pochłonęła. Ciężko u mnie ostatnio, ale ta gra mnie tak cholernie wciągnęła (jasny chuj, no w pewnym momencie zacząłem nawet robić notatki!), że mój Boże.
Jasne, niektóre gadżety nie są wykorzystane tak, jakby mogły być wykorzystane (marzy mi się taki końcowy segment gry, który wykorzystuje wszystko, czego się nauczyłeś - coś w stylu ostatniego poziomu w Mario Galaxy), ale podobały mi się bardziej niż te z jedynki (screw attack ), a i niektóre walki z bossami były takie sobie, bo wystarczało robić unik w bok i strzelać, ale z drugiej strony były też takie bardzo, bardzo dobre. I całkiem pomysłowe.
W ogóle gra wydaje mi się mniejsza od jedynki, nawet pomimo tego, że grałem w nią dłużej (licznik pokazał 21h, ale na pewno grałem dłużej, bo choćby taki przedostatni boss zajął mi ponad dwie godziny, więc myślę, że raczej koło 30h), ale po prostu mamy tu też ten drugi wymiar. Który, tak swoją drogą, jest całkiem fajnym elementem. Niektórzy narzekają, ale dla mnie było to rozwiązanie na plus. Szczególnie na początku wrzuca sporą presję, bo tutaj z każdą sekundą ucieka nam życie, które może nam się odnawiać w specjalnych bańkach. A teraz wyobraźcie sobie walkę z bossem w miejscu, w którym takiej bańki twórcy nie przewidzieli Bywa intensywnie.
Chłopaki z Retro wrzucili tu nawet kilka zagadek, których brakowało w jedynce. Nic skomplikowanego, ale nie przypominam sobie podobnych rzeczy w poprzedniku, więc i tu poszli do przodu. Graficznie również. Serio, to jak ta gra wygląda... Czapki z głów. Taka grafa, a na dodatek 60 klatek w 2004 roku? Niewiarygodne. Muzyka, jak wspominałem, była lepsza w jedynce, ale tutaj też daje radę, a ten kawałek mam w głowie od jakichś kilku miesięcy (daję w spoiler):
Dobra, kończę już, bo mocno się rozpisałem, ale no do chuja wafla - nie spodziewałem się, że tak mi się spodoba ta gra. Mega tytuł.