Jezu, Resident Evil 5 to chyba mój największy growy zawód. Ogrywałem niemalże od razu po pierwszym w życiu skończeniu czwórki, a było to pod koniec 2018 roku, i straszliwie się zawiodłem. Słyszałem, że to nie jest poziom czwórki, ale to, co dostalem... No nie spodziewałem się takiej kupy (no okej, bez przesady).
Gunplay kompletnie mi nie siadł i moim zdaniem był dużo gorszy niż w czwórce. Jak się grało samemu to trzeba było rozpyerdalac przeciwników 'przeznaczonych' również dla Shevy, bo ta kompletnie nie ogarniała, sklepik z genialnym merchantem został zastąpiony zwykłym kupowaniem broni jak w jakimś csie, a sama gra, ogólnie rzecz ujmując, to taka gra w stylu 'ograć i zapomniec', bo taka czwórka to miała w chuy momentów, które człowiek pamięta i pewnie będzie pamiętał do us.ranej śmierci, a piątka? A daj pan spokój, go.wno (choć ten dodatek z Jill miał fajny klimacik).
Wiadomo, w co-opie byłoby troszkę lepiej, ale grałem tylko przez chwilę online i tak kaleczylem, że koleś po którymś razie, gdy trzeba było znowu wczytywac checkpointa, po prostu spyerdolil xd, a split screen znowu to jest jakaś beka z tymi pasami.
Aha, też pamiętam, że ostatni boss sprawił mi sporo trudności (no chyba że to nie o to chodziło), a okazało się, że rozwiązanie było dziecinnie proste.
No ogólnie RE4 to piękna gra, takie 8-9 w skali do 10, RE5 to taki średniak z momentami dla mnie, 5 czy 6 mogę dać.
Ogólnie to sorki, ale jak widzę RE5 to troszkę się triggeruje.