Horizon Zero Dawn
Boże, w końcu. Dwa razy rzucałem tę grę w kąt, ale dałem jej trzecią szansę i właśnie, po 35 godzinach, lecą napisy końcowe. Nie mogłem się do niej przez długi czas przekonać, ale w końcu trochę mnie wciągneła. Przez jakiś czas czułem się troszkę, z dużym naciskiem na to słowo, jakbym znowu grał w trzeciego Wiedźmina, ale końcówka mocno mnie wymęczyła i chciałem ją jak najszybciej skończyć. Niestety, historia mnie kompletnie nie wciągneła, a największy fun z gry miałem, gdy po prostu polowalem na maszyny, licząc, że wydropie coś, dzięki czemu będę mógł, na przykład, kupić nową zbroje. Misje główne nie sprawiały mi frajdy, a jak co jakiś czas musiałem chodzić po tych yebanych ruinach, słuchać tych nagrań, czytać notatki (wiem, że akurat to nie było obowiązkowe) czy oglądać te hologramy, to po prostu chciało mi się rzygać.
Jasne, ogólnie rzecz ujmując nie było źle - to nie tak, że ta gra to crap czy coś, bo jednak trochę czasu tej grze poświęciłem i bawiłem się przez znaczną jej cześć całkiem okej, ale w sumie to nie chcę mi się za bardzo rozpisywać o tej grze, bo nie warto. Miałem jeszcze dodatek obczaić, ale nie, chyba jednak nie. Może kiedyś. Nie, oby nie.
6/10