Uncharted Lost Legacy
Po rozczarowującej czwórce mocno spadła mi ochota na ten dodatek, ale skoro był do wyrwania za 39 zł, to wziąłem i, cholera jasna, było dobrze, i to jeszcze jak!
Pierwsza część gry to dla mnie lekkie wtf, bo kompletnie nie spodziewałem się, że na tym będzie opierać się znaczna część tego dodatku. Nie chciałbym zdradzać na czym to konkretnie polega, żeby czasem nikogo nie pozbawić, być może, podobnego zaskoczenia, które wystąpiło u mnie, więc napiszę tylko, że cholernie mi się to podobało, a i zrobiłem wszystko, co się zrobić dało.
Podobało mi się również, że większość potyczek można rozwiązać w cichy sposób. Doszło nawet do tego, że w pewnym momencie zacząłem mieć nadzieję, że pojawi się kilka momentów, w których będę musiał strzelać, bo z jednej strony całą grę starałem się przejść po cichu, a z drugiej chciałem być do tego strzelania zmuszony. Skradanie jest tutaj po prostu na tyle przyjemne, że głośnego podejścia do sprawy mógłbym po prostu w innym przypadku nie przetestować.
Sporo jest w tym dodatku spokojnych momentów, z taką fajną, nieśpieszną eksploracja, zagadek jest więcej niż w czwórce (pomimo faktu, że przejście dodatku zajęło mi niecałe 10h, a czwórki 17), a na dodatek są bardzo przyjemne. Obie bohaterki dodatku da się polubić, dialogi bywają zabawne, a scenki przerywnikowe są po prostu znakomite - ogląda się je jak film. Cała gra zresztą wygląda po prostu absurdalnie dobrze. Do dzisiaj sądziłem, że najładniejsza grą, w jaką grałem na PS4, był God of War, nawet pomimo ogrania U4, ale chyba jestem zmuszony zmienić zdanie. Nie wiem, może byłem niespełna rozumu, kiedy pisałem, że najnowsze przygody Kratosa są ładniejsze nawet od ostatniego Uncharted, a może po prostu dodatek wygląda lepiej, ale faktem jest, że ostatni raz tyle screenów robiłem przy The Last Guardian (choć trochę z innych względów). Widoki są tu po prostu nieziemskie, a te wszystkie drobne detale, jak na przykład sposób, w jaki Chloe przekłada linkę z ręki do ręki za plecami, są tak realistyczne, że, przepraszam za brzydki język, ja pyerdolę.
Z rzeczy, które mi mniej siadły, muszę wspomnieć o ostatnim rozdziale. Być może to wina tego, że to jeden z tych fragmentów z gier, kiedy bez względu na to, ile czasu poświęciłeś już na grę, to tę końcówkę musisz po prostu pocisnąć, bo inaczej spada adrenalina, a ja tego nie zrobiłem. Być może, w każdym razie - niby dużo się w nim dzieje, ale jednak nie. Ogólnie rzecz ujmując - zabrakło wisienki na torcie, takiej erupcji wulkanu na koniec.
Oprócz tego - niby detal, ale w kilku miejscach pojawiały się niewidzialne ściany, a szkoda, bo nawet jeśli droga to ślepy zaułek, dodatkowo kończący się po dwóch metrach, to ja tam po prostu chcę wejść i tyle. Aha, no i głupie dzbanki nie pękały, kiedy w nie strzelałem
Ogólnie super tytuł i tak jak czwórka zniechęciła mnie do Lost Legacy, tak Lost Legacy zachęciło mnie do czwórki. Będę musiał kiedyś sprawdzić, czy to jednak z czwórką jest coś nie tak, czy po prostu Zaginione Dziedzictwo jest tak dobre. Najpierw jednak The Last of Us II