-
Postów
5 741 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
1
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Ludwes
-
ale ten filtr zayebisty
-
Serio? Ja wpisałem kod w sklepiku i w elementach do pobrania wyświetlił mi się dodatek, który nawet zaczął mi się pobierać, a gdy się pobrał, to nie da się go zainstalować. Może po prosti chodzi o to, że jeszcze nie doszedłem w fabule do odpowiedniego momentu, nie wiem. Dziwna sprawa.
-
Jak II Renegade Jeszcze tydzień temu nie sądziłem, że będę mógł dziś o niej napisać w tym temacie. Po prostu pewnego dnia, przeglądając YouTube'a, trafiłem na filmik z tej gry. Obejrzałem chwilę i pomyślałem, że muszę do niej wrócić, bo pierwszy raz zagrałem w nią w 2014 roku. Szybko wtedy, bo po jakichś dwóch godzinach, dałem sobie z nią spokój, bo raz, że nie była typowa kontynuacją jedynki, którą uwielbiam, a dwa, że była po prostu frustrująca. No ale dobrze - wróciłem więc do niej w tamtym tygodniu, zacząłem od nowa i po jakichś niecałych dwóch godzinach wyłączyłem wku.rwiony, po czym wszedłem na YouTube'a i zacząłem lajkować wszystkie filmiki, które krytykują tę grę, lmao Tego samego dnia jednak do niej wróciłem. Dlaczego? Bo po prostu ta gra ma to 'coś'. C'mon, mamy 2020 rok, mam sporo gier do ogrania na PS4, a ja napyerdalam w remaster gry z PS2, nawet pomimo tego, że zazwyczaj konsolę wyłączam wkur.wiony jak nie wiem co. Przechodzimy więc tym samym do bardzo istotnej kwestii - poziomu trudności. Pamiętam jak lata temu bodajże Figaro napisał coś w stylu, że ludzie, którzy nie lubią drugiego Jaka, to ludzie, którzy się od niego odbili. Mocno mi to utkwilo w pamięci, więc grając cały czas siedziałem ob.srany, bo spodziewałem się gry bardzo trudnej. Czy tak jest w istocie? Czasami. Są misje, które powtarza się wielokrotnie (jedna, mimo że dało się ją przejść w 5 minut, wyjela mi półtora godziny z zyciorysu), ale ogólnie idzie całkiem łatwo i przyjemnie (porównałbym to do wszystkich części GTA z PS2 - tam też było kilka misji, które zapamiętało się ze względu na ich poziom trudności). Mimo wszystko nie ukrywam, że momentami brakuje tu checkpointów jak skur.wysyn (choć, co ciekawe, gra wielokrotnie zaskakuje ich obecnością). To wada, bo wielokrotnie zdarza się, że dochodzisz do bardziej wymagającego momentu, giniesz, a gra cofa cię na sam początek misji, przez co znowu musisz przedrzeć się przez te, już wtedy, dość nudne, bo już znane, momenty. Gra cierpi również na bardzo często fatalną pracę kamery, strzelanie jest momentami uciążliwe, bo chuy wie w końcu, czy występuje w tej grze autonamierzanie, czy jednak nie, a poruszanie się po tym mieście, przynajmniej do momentu otrzymania deski, jest irytujące. Pojazdy bowiem to niezłe wozy z węglem, a weź wtedy yebnij przez przypadek 'policjanta', o co nietrudno, a frustracja dodatkowo jeszcze wzrasta. Broni też nie ma za dużo, bo są tylko cztery, a przez większość gry używa się tak naprawdę tylko jednej, która dostajemy po godzinie gry, a i specjalnej mocy Jaka użyłem może z 5 razy przez blisko 20h gry. Nie da się ukryć jednak, i to jest spory plus, że gra jest naprawdę mocno zróżnicowana. Mamy tu strzelanie, skakanie, jeżdżenie na desce (są misje, w których występują wszystkie te elementy jeden po drugim), wyścigi, różnego rodzaju minigierki, misje w których sterujemy mechem, jakieś ku.rwa czasówki (ogólnie ich nie lubię, ale te tu były spoko), no i oczywiście walki z bossami, które były naprawdę spoko, mimo że nieszczególnie rozbudowane. Ogólnie rzecz ujmując - bawiłem się naprawdę elegancko, mimo że często myślałem sobie, że ta gra posiada wiele rzeczy, których w grach nie lubię, a i miałem wrażenie, że autorzy niekiedy po prostu znęcają się nad graczem, ale to nadal jest dobra gra, nawet pomimo blisko 17 lat na karku. Musiała robić spore wrażenie w 2003 roku. Swoją drogą myślałem, że walnę platynkę, ale przez całą grę zebrałem trochę ponad 50 z 286 jajek, a że większość z nich dostaje się za ukończenie jakichś wyzwań, to stwierdziłem, że to jednak nie dla mnie, bo jeszcze popsuje pada albo i konsolę, hehe Jeszcze Jak 3 przede mną, nice. Nie mogę się doczekać tych pustynnych klimatów, a i gra jest podobno dużo łatwiejsza, więc powinno być bardzo przyjemnie.
-
Ja właśnie zacząłem oglądać - za mną trzy odcinki. Cowboy Bepop, którego wczoraj skończyłem (piękna rzecz), to nie jest, ale i tak jest nieźle. A i troszkę mi narobił hajpu na Ghost of Tsushima, więc jadę dalej.
-
niby dlaczego mocno średnio?
-
Gaethje jak zayebal Fergusona 5 rund bicia, az mi było szkoda Tony'ego, masakra Cejudo niby koniec kariery xd Ale to jest kłamca, ale zawodnik niesamowity.
-
ale to też trzeba mieć tupet, żeby wejść na forum i pisać takim tonem, a nawet nie podziękować gościowi, który poświęcił choć chwilę, by mu podesłać kilka linków a przecież ku.rwa wystarczy wpisać w Google "komputer do 4500 zł" i pierwsze co się wyświetla to artykuł z pclab, lol
-
no ale gdzie ten gameplay
-
kurczę, dobry tekst
-
The Last Guardian Zacząć grać w grę jednego dnia, pograć chwilę, rzucić w kąt chuy wie czemu i wrócić po kilku miesiącach - to u mnie standardowa procedura. Tak było i w przypadku tej gry, ale pod koniec tamtego tygodnia wziąłem się za nią jednak na poważnie. Wrażenia? Podobało mi się, a w pewnym momencie zacząłem nawet myśleć, że to moja gra generacji. Niestety, chyba jednak nie. Zacznijmy jednak od tego, co mi się podobało. Oprawa tej gry to jest coś pięknego. Jasne, nie jest to ani Uncharted 4, ani God of War z technicznego punktu widzenia, ale to właśnie z The Last Guardian zrobiłem najwięcej screenów. Ten design świata jest po prostu nie do podrobienia. Nie wiem jak to określić, ale od razu widać podobieństwa w oprawie i do Ico, i do SotC, a ja to kupuję z miejsca. Świetne są również animacje czy to Trico, czy to głównego bohatera. Wielokrotnie klikalem byle które przyciski (choć najczęściej było to R1+O - chłopiec zaczynał wtedy klaskać) lub po prostu obserwowałem Trico, tylko po to, by po chwili uśmiechać się pod nosem. W ogóle ta gra ma pełno momentów, które wzbudzają u człowieka uśmiech. Wiadomo - jest to historia o przyjaźni i ta gra fajnie to pokazuje. Gameplay polega głównie na skakaniu, przełączaniu dźwigni, niszczeniu luster czy szukaniu beczek, które stanowią pożywienie dla Trico. I wiecie to? To absolutnie wystarcza. Nie wiem, ile konkretnie zajęło mi przejście gry (myślę, że grałem ponad 10h, ale na pewno mniej niż 15), ale ta prosta rozgrywka w ogóle nie nudzi. Gra wciąga jak bagno i co jak co, ale mimo wszystko akurat po tej grze nie spodziewałem się pięciogodzinnej sesji, a wczoraj takową zaliczyłem. Niestety, końcówka bardzo mnie wymęczyla. Nie wiem, może to moja wina, ale strasznie mnie ta gra dziś sfrustrowala. Doszło do tego, że tak się zdenerwowałem, że historia przestała mnie już interesować i chciałem po prostu jak najszybciej ją przejść. Pewnie, to niejedyna rysa na diamencie (ale tak jak już wspominałem - mam wrażenie, że to też trochę przez moje podejście) - Trico zdarzało się przez dłuższą chwilę nie robić czegoś, co chciałem, żeby zrobił, sterowanie nie zawsze było precyzyjne, sekcje z przeciwnikami były często irytujące, tak jak i rzucanie beczka. Przez znaczną część gry bawiłem się jednak doskonale (a i filmiki z samego końca sprawiły, że złość uleciala). No ogólnie to zły jestem na siebie i wolałbym cofnąć się do momentu przed rozegraniem tej końcówki i tym razem zagrać bardziej na spokojnie, a to chyba oznacza, że bardzo lubię tę grę, bo nawet próbuje ją wytłumaczyć, hehe
-
Wróciłem do The Last Guardian i ta gra jest naprawdę super, ale tylko wtedy, gdy, jakby to ująć, gdy działa? No kurde, jak widzę ten design, to normalnie micha mi się cieszy. Od razu widać, że to gra od gościa, który wcześniej zrobił Ico i SotC. Główny bohater jest pocieszny, ma super animacje, tak jak i Trico zresztą. No ogólnie płynę przez te grę, jest mega wciągająca. Niby prosta rozgrywka, nawet bardziej niż w Ico, bo tu nawet nie ma walki, ale to nie przeszkadza. Tylko do chuya pana dlaczego zdarza się, że Trico odpyerdala i nic nie robi? No po prostu bywa, że typek musi coś zrobić, ale tego ku.rwa nie robi, i tak czekasz aż w końcu się zdecyduje. No kurde sam nie wiem, czy to ja jestem debilem, czy jednak Trico. Pewnie i jedno, i drugie, ale cholera, to taka fajna gra jest Dobra, standardowo człowiek się frustrowal i zaczął wylewac żale na forum, i poszło do przodu Jestem idiota
-
sorki, masz rację, myślałem, że przed wojną już było
-
Nie wiem jak wczoraj, może to był jakiś błąd, bo u mnie normalnie pokazuje. Na dodatek Salt and Sanctuary jest od dzisiaj w promocji (33 zł)
-
przecież dobrze zrozumiał
-
to jest idris elba na okładce? wtf
-
też właśnie pomyślałem, ze może na jakiejś konferencji czy to Sony, czy Microsoftu cholera jasna, nie ma to jak nowa generacja - jest hype, sam nie wiem czemu
-
na psn nie ma, a wczoraj była do wyrwania za 7 zł na steamie
-
no dokladnie, zbanujcie tego chuya
-
ku.rwa, mam nadzieję, że to, co napisał boro boro, to tylko takie jego pierdo.lenie zdążyłem przeczytać tylko początek, ehh
-
sequel Ori równie dobry co pierwsza część czy jednak troszkę zawód?
-
Batman Arkham Knight Miłe zaskoczenie. Nie byłem jakoś mocno podekscytowany, bo raz, że niby to czwarty raz to samo, a dwa, że wprowadzenie otwartego świata od Arkham City nie za bardzo przypadło mi do gustu. I o ile tam, a szczególnie w Origins, niemal każde wyjście z zamkniętej lokacji powodowało dużą niechęć do dalszej gry, tak tu 100 procent fabuły osiągnąłem dopiero po 28 godzinach. Tak, tak bardzo wciągnęły mnie te wszystkie misje poboczne. Nawet pomimo tego, że jest ich kilka rodzajów, a każda następna z tego samego zestawu polega na tym samym co wcześniejsza (ale zagadki Riddlera eleganckie). Wielokrotnie leciałem, albo jechałem, do jakiegoś wcześniej wyznaczonego przez siebie celu, ale coś innego przykuwało moją uwagę i mój dotychczasowy cel musiał trochę poczekać. Dodanie Batmobilu uważam za dobry pomysł. Przynajmniej z perspektywy tych blisko 30h, bo muszę przyznać, że przed zagraniem byłem dość sceptycznie nastawiony. Ale już pierwsze momenty z grą sprawiły, że się do niego przekonałem (choć hamulec pod kwadratem to był, eee... ciekawy pomysł; do teraz hamuje L2, hehe). Być może w ostateczności jest go za dużo, ale to i tak fajny dodatek. Główna fabuła jest całkiem w pytę, choć to nie poziom Arkham City ani tym bardziej Arkham Asylum. Mam wrażenie, że o ile w tym pierwszym dało się poczuć, że ten otwarty świat jest dodany na siłę, bo wszystko, co gra miała ciekawego do zaoferowania, było w tym zamkniętych lokacjach, tak tu sprawa wygląda trochę inaczej. Mianowicie - główna fabuła i misje poboczne są do siebie mocno podobne, więc nie ma tu tego podziału (zamknięte lokacje - luksus, otwarte - nuda) co we wcześniejszych częściach. Trochę lipton, bo przydałoby się jakieś naprawdę mocne pierdo.lniecie. Nie mówię, że nic tu się nie dzieje, bo gra ma swoje momenty, a i końcówka zrobiła na mnie niemałe wrażenie, ale chyba zabrakło mi czegoś naprawdę EKSTRA, choć może po prostu pyerdole jak potluczony. To, co nie do końca zagrało, to niestety Rycerz Arkham. Już chuy z tym, kim on się w rzeczywistości okazał, ale on jest po prostu pizda. Ten jego design, a przede wszystkim głos, arrrghh. Co tam jeszcze... Aha, wiem. Pełno tu mamy umiejętności do wykupienia, ale jest ich tak dużo, że gdy dostałem pierwsze punkty, to nie wiedziałem co ulepszyć. Poczułem się tym przytloczony, mimo że przecież grałem w trzy poprzednie części, ale i tak skończyło się na tym, że od pewnego momentu kupowałem byle co, bo tak naprawdę do niczego mi te dodatkowe zdolności nie były potrzebne. Zdecydowanie preferowałbym, żeby było tego mniej, ale żeby każde ulepszenie faktycznie coś dawało. Mam również wrażenie, że za mało tu, przynajmniej w fabule, Batmana 'chodzonego'. Im dłużej slęczę nad tym tekstem, tym częściej myślę, że jest ona trochę takim zlepkiem pomysłów, a nie takim głównym wątkiem z krwi i kości. Troszkę ponarzekałem, ale mimo to bawiłem się naprawdę wyśmienicie. Bywało, że włączałem ją trzy razy dziennie, choćby na chwilę, a to o czymś świadczy. Już tak podsumowując - Arkham Asylum to wciąż najlepsza gra z serii, ale Arkham Knight jest na tyle dobry, że zastanawiam się, czy nie jest lepszy nawet od Arkham City, bo Arkham Origins to wciąga lekko. No nie wiem, nie wiem, ale wiem, że jeszcze do niego wrócę, bo mam 86 procent, więc pewnie troszkę jeszcze pogram, ale czy wyciągnę pełną stówkę, to chyba wątpię, bo tych Riddlerowskich pytajników jest do zebrania ponad 200, a ja nie mam nawet 40, hehe. Jak za 18 zł, za które można było ostatnio dorwać tego Bartka na steamie, to było warto i to było warto w chuy. Luksus giera. Nawet bym się pokusił o wystawienie jej ósemeczki, a to już poważna ocena.
-
cholera jasna, już teraz obejrzałbym ciąg dalszy, ale w sumie to też wolę trochę poczekać dla mnie to nawet by mogli po jednym odcinku na tydzień rzucać, bo się boję, że za szybko obejrzę całość, hehe
-
zawsze mnie to rozwala, jak ktoś odnośnie xboksowych exów pisze, że no w sumie nic ciekawego oprócz tej forzy, a to jeszcze trzeba samochodowki lubić, jakby to był jakiś upośledzony gatunek
-
to jest ten ostatni homefront chyba homefront the revolution, taki ma tytuł dokladnie
-
Nie zabijamy jaszczurek, a te biedne kolosy zabijał nie raz, a po pięć razy