-
Postów
11 314 -
Dołączył
-
Wygrane w rankingu
24
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez c0ŕ
-
Skończyłem, no dam 8/10 za gameplay (który też mimo wszystko miał swoje wady, ale walka była blisko ideału dla mnie). Jestem ogromnym fanem jedynki (10/10) i niesamowite jak można było zrobić sequel tak duży, tak ładnie opakowany a jednocześnie niosący tak mały ładunek emocjonalny, no spłynęło to wszystko po mnie w zasadzie. Chyba najbardziej niespójna gra ever w każdym tego słowa znaczeniu, całość można porównać do puzzli układanych przez niewidomego. Nie dam rady w to dłużej grać, poczekam aż dadzą grounded w dlc i za rok, dwa zrobię 100% z szacunku do jedynki. To jest jedno z gorszych uczuć gdy gra nie jest obiektywnie zła, ale ma tyle złych rozwiązań że ten niesmak po przejściu rozrywa cię od środka, psując i pomagając zapomnieć o wszelkich pozytywnych aspektach.
-
Dla mnie ścieżka Abby ma najlepsze momenty z zarażonymi w serii, momentami czuję się jak w Resident Evil albo Evil Within, a nie muszę chyba mówić jakim fanem survival horrorów jestem. Co do lokacji to zgodzę się, na początku gry level design i ich obszerność wywoływały u mnie opad szczeny ale im dalej w las tym już zaczynam kur.wić pod nosem jak się plątam albo nie wiem gdzie iść xd. Widać że postawili tu na dość staroszkolny pure survival horror experience momentami, w sumie myślałem że gra będzie dużo bardziej filmowa, przerywana cutscenkami co chwilę, a nie jest. Dla mnie spoko bo uwielbiam walkę, ale jednak myślę że podczas tak długiej gry każdemu w końcu znudzi się eksplorowanie lub uzna je za bezcelowe.
-
Jeszcze co do gameplayu to nie podobał mi się ten hub początkowy w Seattle, widać że chcieli zrobić coś jak miasto na początku Evil Within 2 ale wyszło im dziesięć razy nudniej. Kolejna lokacja za to (stacja benzynowa i duży teren wokół niej) to chyba dla mnie highlight gry póki, ludzie, zarażeni i ogólny chaos którego jesteśmy częścią to genialna rzecz. To o czym nie widzę by ludzie pisali to fakt, że walka tu jest dużo bardziej środkiem do celu niż samym celem, w porównaniu do jedynki i innych gier. Na survivorze serio stealth nawet niezbyt popłaca, bo okej, zabijemy trzech czy czterech wrogów z których nic nie wypadnie ale nijak nie zmniejsza to zagrożenia i nie zwiększa naszych szans, bo mapa jest tak rozległa że zginąć możemy wszędzie i czasem serio lepiej improwizować, biegać, skakać, rzucać się w trawę, zaje.bać komuś w łeb z maczety przy okazji, byle ruszyć do przodu. Niektóre lokacje serio przebiegłem w taki sposób, próbując skradania z początku, ale gdy sytuacja zaczynała się wymykać spod kontroli to stawiałem wszystko na jedną kartę i dawało to satysfakcję. Na przykład pierwsza lokacja z człapaczami, dwa naboje do rewolweru i cegła, rzuciłem w jedno miejsce cegłę i pobiegłem prosto do bramy, udało się i było to nawet lepsze niż jakbym rozje.bał wszystkich. Niewątpliwie za to gra jest źle zbalansowana trudnością, hard jest zbyt łatwy i można grać jak rambo bez problemu, survivor za to jest cięższy niż grounded z jedynki (głównie ze względu na szybkość z jaką strzelają wrogowie) i trzeba mega dużo kombinować, i to nie metodą prób i błędów a raczej szukania innych ścieżek. Platynę raczej odpuszczam, a szkoda, specjalnie jedynkę rytualnie ogarnąłem przed premierą i nawet multi przemęczyłem, ale skoro nie ma trofeów za poziom trudności to nie warto
-
No mi się śmiać chce ile gadki było o lgbt i fikołków umysłowych by zwalić negatywne recenzje na to, mimo że tu writing i pacing na poważnie leży, ja się czuję jakbym dostał liścia. Nastawiłem się na jakiś next level pod względem narracji, relacji, dialogów, a dostałem coś napisanego na kolanie, gdzie czułem się jakbym szedł po omacku i wszystkie wydarzenia to była jakaś symulacja xD. Przyznam ofc że flashbacki dobre. Ale jest też opcja że Druckmann po prostu poszedł tak w stronę realizmu, że celowo zrobił tak nudne postacie, rozlazłą fabułę, w sumie jak w prawdziwym życiu. Jezu dobrze że gameplay się broni, ale liczę że senator Abbstrong uratuje choć trochę fabułę xD. btw
-
Jestem jakoś w połowie (wiadoma "zamiana") i (pipi), serio jest słabo fabularnie xD. Oczywiście jestem dużym fanem jedynki i dla mnie to była gra 10/10, pomimo kwietniowych leaków dałem dwójce kredyt zaufania, racjonalizując sobie że i tak nie uwielbiam jakoś postaci Joela i Ellie, dużo bardziej ciekawy byłem wydarzeń w grze, napotykanych postaci, jakiejś ciągłości wydarzeń. Ktoś wyżej pisze że napotyka świetne postacie, a ja spytam jakie w ogóle postacie są w tej grze? Jakie wydarzenia? Ta gra ma poważne problemy z pacingiem, scenariuszem i ogólnym prowadzeniem historii przynajmniej do momentu w którym obecnie jestem, dość przełomowym. Niesamowite jak ND udało się zrobić grę w której praktycznie nic się nie dzieje na tyle, że gracz zapomina o celu misji xD. Jeśli chodzi o gameplay to na survivorze bawię się świetnie, co tu dużo mówić, właśnie dla gameplayu i walki kupiłem tę grę i nie jestem zawiedziony. Akurat w kwietniu wbiłem platynę w jedynce więc na świeżo mogę porównać że zmiany serio są i wpływają na grę, także teza że "gameplay stuck in the last generation" nie jest trafiona. (pipi), ale mam niesmak po tej pierwszej połowie gry przez fabułę, flashbacki z Uncharted 4 mam gdzie był podobny przerost formy nad treścią. @Figuś nope, nie na stałe, po prostu tak mnie wkur.wiła ta gra że musiałem to gdzieś z siebie wyrzucić xD
-
Now stop it. I don't like that kind of tawk. It upsets me.
-
When I came to open up one morning, there you were with your head half in the toilet, your hair was in the toilet water... disgusting.
-
Chciałbym mieć w tym wieku tak gęste włosy jak on.
-
To tylko takie trzy lekkie niedociągnięcia, które wcale nic serialowi nie ujmują, cała reszta jest idealna i 10/10
-
Największą wadą tego serialu jest to że nie dali Silvio żadnego wątku pobocznego. Oczywiście mimo to jest on świetną postacią, ale (pipi), nawet Artie dostał parę odcinków które kręciły się wokół niego, nie wspominając o Chrisie i Paulie'm, a Silvio praktycznie nic przez cały serial. Podobnie jak Ronnie z The Shield, jest gdzieś w tle jak są sceny grupowe, ale indywidualnie jedynie w ostatnim sezonie dostaje odrobinę czasu ekranowego na osobności (gdy stresuje się objęciem szefostwa w rodzinie pod "nieobecność" Tonego). Poza tym rzeczywiście wprowadzanie nowych postaci mafijnych można było zrobić lepiej, albo chociaż żeby były jakieś wzmianki o nich od początku, albo żeby się gdzieś przewijali (taki Patsy Parisi na przykład z tego co pamiętam pojawił się stosunkowo późno, nie wiem czy nie w drugim sezonie). No i szkoda że nie dali większej głębi spotkaniom z Melfi. Z początku było to świetnie wplecione, gdy wszyscy byli w szoku do kogo chodzi boss mafii (TO A PSYCHIATRIST?!) i zdawało się to mieć wpływ na fabułę (nawet ta głupia zazdrość Carmeli o Melfi), potem jeszcze spoko wątek z gwałtem i od tego momentu te spotkania sprawiały wrażenie bycia oderwanymi od całej reszty. Oczywiście nie oznacza to że same w sobie były słabe bo uwielbiałem te sceny, po prostu można było je jakoś bardziej powiązać z innymi wątkami.
-
Przecież nawet jak komuś nie podejdzie wątek (a w zasadzie brak jakiejś głównej linii fabularnej, przynajmniej w pierwszym sezonie) to sama postać Tonego i humor powinien spokojnie skłonić do dalszego oglądania, przynajmniej mnie skłonił bo z początku trochę rzeczy mnie wkur,wiało, Chris na przykład, albo wątek z czarnoskórym raperem. Też bym stracił szacunek do takich typów To i kochanka ojca Tonego śpiewająca Happy Birthday to zdecydowanie dwie najgorsze sceny w serialu. A apropos AJa to w życiu bym nie powiedział gdzieś tak w połowie serialu że tak zacznie odpier,dalać xD. Meadow miała swoje humorki ale jak poskakała po bolcach to zaraz jej przeszło i się uspokoiła, już człowiek myślał że sielanka nastanie w życiu rodziny Soprano, a tu AJ uderzył ze zdwojoną siłą.
-
Moment jak Tony prowokuje Janice (sacre bleu, where is my mama) i wlatuje ta nuta to był jeden z tych momentów gdzie człowiek sobie uzmysławia jakie arcydzieło ogląda. Prócz tego te zakończenia odcinków też bardzo polubiłem, no i najlepsze z S6E2 które wkleiłem parę postów wyżej
-
Mój błąd, od Walk Like a Man rzeczywiście każdy 10/10, przy czym The Blue Comet to najlepszy odcinek serialu. No i skończyłem, (pipi) mać ale feelsy że to już koniec. Ostatnie parę miesięcy żyłem tym serialem, cokolwiek się nie działo to była ta myśl w głowie że w domu czeka bezpieczna przystań z pepsi max i kolejnym odcinkiem Sopranos, no ogromną pustkę teraz odczuwam. Żadnego innego serialu nie oglądało mi się tak przyjemnie, pełen chillout i chłonięcie klimatu. Nie jakieś walenie konia do cliffhangerów i odpalanie kolejnego odcinka z wywieszonym jęzorem, tylko pełna kulturka i uczta dla zmysłów. Dobrze że już sporo zapomniałem z pierwszych sezonów to rewatch jest tylko kwestią czasu Mój ranking sezonów wyglądałby tak: 3 = 6b > 4 =2 > 6a > 5 = 1 Pod żadnym pozorem nie uważam że piąty i pierwszy są złe, po prostu pierwszy to zupełnie inny klimat niż pozostałe i ciężko go traktować na równi z innymi. Z kolei piąty to dla mnie wciąż zagadka, może przy rewatchu bardziej docenię postać Tonego B.
-
It's my fault she's a klutz? Chasing It nie dałbym 10 (wątek Vito Jr i Hesha trochę meh), ale Kennedy and Heidi 3 episodes left
-
DON'T FORGET I'M A STRICT CATHOLIC 5 odcinków do końca ;/
-
Ciężko mi się ogląda ten szósty sezon bo... Tony za głośno oddycha nosem xD Serio to sapanie jest wkur.wiające, powinni to wyciąć w produkcji.
-
Moja ulubiona scena w serialu jak na razie, stan na s6e4
-
Zaczynam szósty sezon, ostatnie 21 odcinków które obejrzę po raz pierwszy Swoją drogą czy jestem odosobniony w opinii że Tony B nie był zbyt ciekawą postacią? Spodziewałem się że Buscemi wniesie dużo więcej do serialu, bez porównania z Richiem czy Ralphem.
-
Dzięki, chyba weszły mi te dwa piwa przy oglądaniu że tego nie załapałem, teraz wydaje mi się to oczywiste. Skończyłem S4E9 i kuuuuur,waaaaa Jezu, ten serial jest tak piękny, dobrze że jeszcze piąty i długi szósty sezon przede mną bo strach pomyśleć co ze sobą zrobię jak go skończę. Żadnego serialu nie oglądało mi się tak dobrze pod względem klimatu, lato za oknem, jakieś żarcie pod ręką, oglądam intro i już jestem w innym świecie. Widzę siebie za dziesięć lat z dziesięcioma rewatchami Sopranos na koncie.
-
Dlaczego Johnny Sack Swoją drogą lepiej tego Azjaty nie mogli dobrać.
-
nie mieszają, od początku jak tylko zobaczyłem Vito to ogarnąłem że aktor to Gino z tej komicznej scenki
-
Shield was rozje.bie, do tej pory mam PTSD po zakończeniu piątego sezonu, nie wspominając o finale Kończę zaraz trzeci sezon Sopranos, ogółem chyba lepszy niż drugi, szkoda że mniej jest Juniora, ale za to Ralphie i wątek Jackiego Jr nadrabiają. Pine Barrens rzeczywiście było zaje.biste, tekst Pauliego o 16 Czechosłowakach to moja druga jego ulubiona kwestia zaraz po rozkminie na temat piekła