Zgadzam się że ogólnie aktorzy jak na 13-14 lat odwalili całkiem dobrą robotę, to że grali dość słabo rozpisane postacie moim zdaniem to inna sprawa. Ale to i tak wciąż jeden z niewielu plusów jakie dostrzegłem. Może jakiś tak klimat jeszcze jest wyczuwalny, ale cóż, nie szaleję za tymi typowo amerykańskimi latami 80., szczególnie z perspektywy dzieci. W Stranger Things też mi to nie podeszło, po prostu nie mogę się wkręcić bo wiem jak jest to... na siłę? Wiem, że słabo to brzmi, ale czasem brak twórcom umiaru przy próbie odwzorowania danych czasów, a lata 80. to dość prosty motyw dający wiele możliwości i po prostu wyczuwam w tym przesadę.
Co do tego Mike'a, to tak jak pisałem, wręcz czułem zniesmaczenie jego postacią. Jedna scenka na początku przy owcach, potem czołganie przez rzekę, już wielki przyjaciel i łącznie chyba z trzy, cztery kwestie przez cały film. Podręcznikowy przykład złego wprowadzenia obowiązkowego czarnoskórego bohatera. No nie robi się tak ;/.
Nie dostrzegłem też tej małomiasteczkowości o której piszesz, w sensie film zbyt skupiał się na bohaterach i przesadnej ilości jumpscare'ów. W pewnym momencie wyglądało to tak że chyba 6-8 scenek z rzędu to były budzące politowanie wyskakujące twarze oczywiście przy zmianach bohaterów. Za dużo.
Rozczarowałeś mnie trochę tym że to "bardzo wiernie odwzorowało książkę", bo odkładam "To" ciągle na kolejne wakacje licząc na przyjemną lekturę i średnio mnie napawa to optymizmem. Ale myślę że w książce postacie tak nie irytują, a samo miasto jest lepiej opisane i żywsze więc może się kiedyś skuszę.