Zawsze zastanawiałem się jaką ja mam w ogóle opinię na temat Spec Ops. Oczywiście doceniam fabułę, była na pewno interesująca, mocna i ciekawie poprowadzona, ale jednocześnie nie podobało mi się to jak narzuca, wręcz wmawia graczowi "patrz jaki jesteś zły, patrz co ty robisz" podczas gdy po prostu... nie dawała za bardzo wyboru co do działań. Oczywiście można było to też interpretować to tak, że tym "wyborem" było po prostu samo granie - zawsze można było przestać grać, gdy czuło się że przekracza się jakąś granicę, ale na mnie przynajmniej to nie działało, bo to tylko zbiór pikseli no.
W każdym razie zapamiętam tę grę, na długo. Głównie z powodu poziomu trudności fubar. Nie wiem czy już to kiedyś pisałem, może się powtarzam, ale fubar to był dla mnie jeden z najwyższych poziomów trudności z jakimi miałem do czynienia w strzelankach, a pamiętam że jak go przechodziłem to miałem ponad 39 stopni gorączki, dosłownie głowa mi pękała, ale wciąż grałem żeby zabić czas. Ostatnie poziomy, w których gra oprócz chorego poziomu trudności robi się klimatycznie bardzo ciężka to był już masochizm, nigdy tak nie cierpiałem podczas grania (i nigdy już tak cierpiał chyba nie będę, bo z wiekiem ta zdolność do poświęceń przed konsolą zanika). Do tej pory jak wspominam tamten okres to zimny pot mi spływa po czole, a minęły już ze 4 lata.
Jednak myślę, że szanuję Spec Ops: The Line, wady są, ale nie na tyle znaczące by nie docenić choćby pomysłowości twórców. Klimacik i widoki też robiły.