Limbo bardzo mi się podobało ze względu na klimat, przeszedłem chyba na dwa posiedzenia, ale same zagadki mnie nie porwały. Niektóre były okej, ale generalnie nie jestem fanem zagadek nastawionych na czas, gdy trzeba wykonać jakąś sekwencję ruchów np. zanim zamknie się brama, a tego typu rodzaj gameplayu tam dominował. W każdym razie wciąż żyję złudzeniami że kiedyś wbiję w niej trofeum za przejście gry na jednym posiedzeniu z pięcioma lub mniej zgonami.
Swoją drogą, graliście w Thomas Was Alone? Chyba moja ulubiona gra logiczna, z przyjemną LittleBigPlanetową atmosferą (ta muzyka, ten lektor <3), w której ani razu nie użyłem solucji (podaję to jako zaletę, że zagadki nie są jakieś trudne), co się zdarza rzadko, bo ogólnie jestem leniwy.
Tymczasem przeszedłem GTA: Vice City Stories. Cóż mogę powiedzieć, jakie jest GTA, każdy wie. Tak, na vicie gra kuleje technicznie, ale wciąż nie jest niegrywalna, strzelanie jest mało satysfakcjonujące i nudnawe, tak jak sterowanie, ale coś w tej grze było, że odpalałem sobie codziennie wieczór przed spaniem, robiłem misję czy dwie i jakoś zleciało. Chyba nie muszę wspominać że klimat Vice City jest zaje.bisty? Albo nie, jednak wspomnę że klimat Vice City jest zaje.bisty. Aha, i Phil Collins jest zaje.bisty. Także ocenia nie może być inna niż:
/ 10