Manchester by the sea
Nie wiem co powiedzieć. Przez pierwsze kilkadziesiąt minut śledzimy losy zwykłego typa, nie żadnego odmieńca, któremu umarł brat, zdarza się. Dopiero potem, gdy poznajemy fakty z jego przeszłości, film zaczyna chwytać i już do końca nie puszcza. Tak jak przedmówcy pisali, dramat niesamowicie wpleciony w zwykłe życie, emocjonalny rollercoaster uderzający w czułe punkty, ale tak subtelnie, że wciąż sprawia szalenie realistyczne wrażenie. Ogromnym plusem dla mnie był też ten zimowo-jesienny klimat małego amerykańskiego miasteczka, piękna sprawa.
No i Casey... Genialna rola, nawet jego barwa głosu nie irytowała, choć z tym zawsze miałem u niego problem. Cholera, zżyłem się przez te grubo ponad dwie godziny seansu z Lee i życzę Affleckowi oscara za tę rolę.
Wspaniały film, boli tylko to że jest puszczany w tak niewielkiej ilości kin w Polsce i sporo osób go ominie. Więc zalecam z a r a d n o ś ć, wystarczy przyzwoita znajomość angielskiego i nie trzeba nawet napisów
9+/10