Najlepsze jest to, że ja nie kojarzę za bardzo słabych motywów z tej gry. Przecież już sam start w klubie jest zaje,bisty, jak neony mrugają, a Ty w rytm muzyki HOUSE miotasz się w deszczu spowolnionych kul. Później retrospekcje. Później ten biurowiec, świetne. Fawele. No nie było kiepskich miejsc. Piękna gra.
Dobrze powiedziane, Max jako całość jest po prostu świetny i genialnie skomponowany, tak, że po zakończeniu mamy poczucie przejścia gry świetnej i bardzo równej jako całości, bez słabszych momentów.
Co prawda pisałem że akt 3, czyli końcowe rozdziały, nieco nużą, ale z perspektywy czasu nawet dobrze je wspominam i nie ma sensu się czepiać, że w kulminacyjnym punkcie gry akcji wje'bali setki wrogów, przecież to naturalne.
A jeśli chodzi o ulubione misje, to zdecydowanie zimowe retrospekcje były tak dobre, że kut'asy z nieba lecą.