Prawie 40 godzin za mną i uderzyłem w pierwszą ścianę, pierwszy quest na 7 gwiazdek, polowanie na Pink Rathian i powoli wysiadam. Jestem zaskoczony że tak późno zaczęły się problemy, bo to mój pierwszy Monster Hunter, a tymczasem przez pierwsze godziny gry padałem tylko przy wyjątkowej nieuwadze. Później bywały gorsze momenty, ale nic specjalnie irytującego, przy Legianie zmieniłem broń z bliźniaczych ostrzy na lancę i okazało się to świetną decyzją. Po wspomnianym queście (swoją drugą fatalnym, liczyłem na epicką potyczkę dostałem nawalanie kilku słabych punktów na ciele potwora, a następnie jeszcze nudniejsze bieganie od armaty do armaty i nawalanie w niego kulami, aż gra się zlituje i puści przerywnik) największe problemy sprawił mi Anjanath, ale niewielkie w porównaniu z obecnym wyzwaniem. No i jeszcze Kirin jest dla mnie nie do podejścia, ale to opcjonalny quest więc go nie liczę.
Przez te problemy zaczęło mnie irytować to co przez całą grę bardzo mi się podobało czyli interakcje między potworami, jednak jak się jest o omdlenie od zawalenia questa bardziej irytuje że po raz trzeci coś ci przeszkadza w biciu przeciwnika.