-
Postów
1 724 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
1
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez LukeSpidey
-
Pracuję z domu.
-
Ostatnio sporo słucham podcastów i pomyślałem sobie, że zamiast gapić się w sufit to mogę w tym czasie grać. I tak zabrałem się za SnowRunnera oraz Truck Driver na PS4. Czas mija przyjemnie, bo gry nie wymagają skupienia na dialogach czy historii. Jakie inny gry polecacie do słuchania podcastów? theHunter: Call of the Wild?
-
Robię wszystko to co piszesz. System Nemesis jest mi dobrze znany chociażby z poprzedniej gry. Pytałem raczej o tych orków z DLC. Miałem chyba 75% opanowanych kapitanów i zabrałem się za jedną z tych misji DLC, gdzie dochodzi do starcia dwóch grup orków (jedne z DLC a drugie NIEopanowane przeze mnie). Wygrali ci pierwsi i po wszystkim okazało się, że mam już tylko 50% kapitanów, więc wnioskuję, że ci nowy (z DLC) wskoczyli na miejsce moich. Trochę to dziwne. Jeszcze dzisiaj to sprawdzę, bo jestem w nowym rejonie, więc bez ryzyka, że kogoś utracę.
-
Wygląda na to, że gra nadal żyje i wciąż zmierza na PS4 i XOne
-
Gram sobie już 20 godzin i po pierwszych zachwytach teraz zaczyna mi doskwierać to, co w pierwszej części, czyli mega powtarzalność. Jeszcze gdyby gra nie miała tych poziomów przeciwników to nie byłoby problemu, bo mechanika walki jest przyjemna. Natomiast w grze bardzo szybko może się zrobić nieciekawie jak cię zaczną otaczać hordy różnych przeciwników. Jedyny ratunek to ucieczka. Jestem w szoku, że w wielu dyskusjach za wzór bezpłciowego powtarzalstwa stawia się Mafię III, a ten tytuł jest zupełnie pomijany. Przechodzę grę dość powoli i widzę mozolność tych mojej walki. Udało mi się odbić dwie fortece, gdzie w tej drugiej z głównym bossem walczyłem chyba z GODZINĘ!!! 60 minut ciosów, uników, przeskoków, strzelania z łuku, ładowania życia. WTF? Na walce naprawdę miałem dość. Aż zmieniłem region, żeby trochę świeżości dostać. Mam pytanie do osób, które grały, czy warto zabijać kapitanów? Póki co każdego staram się przeciągnąć na swoją stronę, a widzę, że niektóre misji poboczne z orkami z DLC po aktywacji zmieniają mi rozkład sił.
-
Muszę zatem wrócić. Gra kwitnie na dysku od dwóch lat. Pierwsze podejście odpuściłem na drugiej planecie. Drugie po drugiej planecie. Kusi, bo choć to łażenie bywa mocno nudne to właśnie starcia są dynamiczne i trzymające w napięciu. Do tego przyzwoity gunplay.
-
No i fajnie, że można spauzować, bo inaczej pęcherz by tego nie wytrzymał. W formie streamingu tak długie filmy się sprawdzają. W kinie to by nie przeszło, a skrócona wersja nie oddała by sprawiedliwości temu obrazowi. Ha, widzicie co tam zrobiłem.
-
@MLeKSk
-
Dla porównania, dzień wcześniej obejrzałem sobie wersję Wheedona i po seansie z tym 4-godzinnym molochem teraz widzę, jaki ten humor w kinowej wersji jest płytki i wciskany na siłę. Momentami czułem się zażenowany. Szkoda, że WB za wszelką cenę chciało gonić Marvela, a nie obierać swoją własną drogę. Mi pasowała ta mroczność i powaga wizji Snydera. W czasie seansu byłem nie raz zaskoczony, jak Joss Wheedon bardzo próbował zmarvelizować ten film a Synder trzymał się wiernie swojej wizji. A epilog to już w ogóle gniecie gacie. No i Leto zagrał naprawdę zayebystego Jokera tutaj. Jak ten pomysł z końcówki nie zostanie rozwinięty to będzie to jedna z największych zmarnowanych szans w historii superbohaterskiego kina.
-
Kurva Panowie, ten film jest zupełnie inny, niż to co dostaliśmy w 2017. Wszystko tu ma więcej sensu a pisanie, że pierwsze 2 godziny to to samo co u Wheedona to totalne brednie. Tutaj mamy dłuższe sceny, lepiej rozwinięte postacie, masa nowych scen akcji, pierwotne dialogi, wszystko się łączy w całość, humor jest wyważony i nie wciskamy na siłę i tylko szkoda mi jednego... że nigdy nie zobaczymy ciągu dalszego. A ten Steppenwolf zjada swoją wersję kinową na śniadanie.
-
To efekt wprowadzenia ostatnio nowego dodatku Amber Sky. Jest darmowy i można go włączyć w opcjach parametrów świata gry.
-
A propo Nie sądziłem, że w tej grze można takie akcje odwalać. Ja grałem po cichu, ale chyba w NG+ będę szedł jak Rambo.
-
Teenage Mutant Ninja Turtles: Shredder's Revenge
LukeSpidey odpowiedział(a) na SebaSan1981 temat w Ogólne
Pamiętam jak na początku lat 90-tych zagrywałem się w podobną grę na automatach. Całe wczasy wieczorami przesiadywałem z kuzynami i obijaliśmy pyski członkom Klanu Stopy. -
Jak nie ma crossplaya w tej grze to nie.
-
Ostatnio musiałem odstawić, bo mnie skoki poziomów trudności w tej grze dobijają. Cały czas gram na cichacza, infiltracja baz, strategiczne podejście, a potem gra jednak decyduje, że z bossem to muszę grać inaczej i jeb wali we mnie wszystkim, czego do tej pory nie robiła i muszę się bawić w Rambo.
-
Bierz tę bogatszą wersję, bo tam jest ze 20 misji więcej. Ja oczywiście pół roku czekałem na jakąś promocję na season passa i przed wczoraj już nie wytrzymałem i kupiłem w normalnej cenie a od wczoraj w promocji za połowę. zajekurwabiście!
-
Nie w tym życiu kochany. Korporacje nigdy nie przejrzą na oczy i nigdy klient i to co chce nie będzie w tym wypadku na pierwszym miejscu. Tu zawsze liczy się zysk, cyferki, słupki w powerpointcie itd. Ok, zgodzę się, że może być jakaś dobra singlowa gierka od nich, ale to tylko chwilowy trend, bo za chwilę panowie w garniturach przypomną sobie, że przecież na grze trzeba zarabiać cały czas i wrócimy do punktu, który sprawił, że te korporacje zdecydowały się uśmiercić nieudany produkt i spróbować zyskać sympatię graczy za pomocą gry singlowej. I ten cykl tak się będzie teraz w kółko powtarzał - niczym Żniwiarze i ich czystki w Mass Effect.
-
Zabawne jest to, że o PS5 wciąż ciężko, więc dla kogo ta ekskluzywność again?
-
Grałbym.
-
Do czasu, aż formuła znowu się wypali. Ja po ograniu Origins i Odyssey w tym samym roku miałem lekki przesyt szczególnie, że oba tytuły ukończyłem wraz z dodatkami. Nie powiem, bawiłem się przednio i zarówno klimat Egiptu jak i greckich wysepek bardzo mi przypadł do gustu. Nie mniej jednak krótka przerwa jest potrzebna, tak więc jeszcze przyjdzie czas na Valhallę. Gra już sobie czeka na półeczce i pewnie do końca roku ją zacznę, ale najpierw chcę skończyć kilka innych rozgrzebanych tytułów, które zalegają mi na dysku. Wciąż niezmiernie jednak cieszy fakt, że użytkownicy mają pozytywne zdanie o tym tytule.
-
Zacząłem kilka dni temu. Shadow of Mordor bardzo mi się podobał, więc w sumie tutaj też się fajnie odnajduję. Świat gry jest większy, do tego dochodzi kilka nowych sztuczek, ale chyba za mało, chociaż dopiero mam 5 godzin i jeszcze jestem w pierwszym akcie, więc pewnie za dużo jeszcze nie odkryłem. Fabularnie na razie nic nie urywa, ale czekam na rozwój wydarzeń. Gram już w wersję bez mikrotransakcji, więc cały grind został tutaj póki co zniwelowany do minimum. Mechanika walki taka jak w Batmanach od Rocksteady, aczkolwiek sytuacja bardzo szybko może się wymknąć spod kontroli, kiedy za bardzo uwierzymy w swoje możliwości, bo orków może się tu zbiec jak mrówków i jak dojdą jeszcze kapitanowie to już w ogóle o "śmierć" nie trudno. Platyna też w zasięgu, więc kto wie.
-
Czy wiadomo, dlaczego SONY nie ogłosiło jeszcze diamentów na marzec?
-
Wygląda obiecująco. Aż mi się nasunął na myśl Sleeping Dogs. Zaskakujące, że mało kto robi grę ze wschodnimi sztukami walki jako motyw przewodni.
-
Jak już rozwiniesz postać i dojdzie tarcza i lewitacja to zapomnisz o broni.
-
No to trochę kiepska taktyka. W tej grze strzelanie jest dopiero na drugim miejscu. Na pierwszym są moce, które musisz wykorzystywać. Poeksperymentuj trochę na małych grupkach przeciwników. Wyrób w sobie nawyk korzystania z nich. Moce wymagają regeneracji po użyciu i to samo masz ze swoją bronią, więc korzystaj z nich na przemian. I dużo zmieniaj pozycję. Pamiętaj, że ta gra to nie jest covershooter.