Hendrix
Senior Member-
Postów
4 724 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
12
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Hendrix
-
No, druga ciekawa walka!
-
Generalnie walki z bossami to na razie największy minus gry, niby przeciwnicy dobrze zaprojektowani, ale kurczę... jest za łatwo i większość walk jest gimmickowych. . No nic, może w drugiej części gry się rozkręcą. @ornit
-
@Rayos No mi podpowiedzi nie są potrzebne :v Co do mostu pod smokiem, to chyba każdym tam wchodził (mam nadzieję) - za to jest kilka innych lokacji później, które łatwo przegapić.
-
@Rayos Dlatego zawsze olewam wskazówki (choć czasami je zostawiam - ale bez trollingu). Zresztą wolę samemu odkrywać sekrety
-
Oj tam, Fanek kupił DS3, kupił Bloodborne - wspiera From Software w tej generacji. Grzech wcześniejszych niedopatrzeń raczej odpuszczony
-
Hahaha akcja z Cała lokacja jest opcjonalna (i trudniejsza trochę od lokacji z której się dostaje do niej) i całkiem fajna:
-
Ten przeciwnik co wrzucał Wredny, nie jest bossem - za to radzę go nie omijać, bo:
-
@Wredny Dzisiaj pvp było, zatrzymałem się w story - przynajmniej pierwszy przedmiot z covenantu wpadł
-
@WrednyPL @up No to normalna waga, cutscenek prawie nie ma, ilość dubbingów ograniczona, CGI w małej ilości - te 3 rzeczy zwykle zabierają najwięcej.
-
Ostatecznie wygrał Mercenary - tradycji musi stać się zadość - pierwsze przejście z katanami (tudzież inną bronią pod dexa).
-
Ja chyba zrobię dwa buildy na początek i zobaczę, którym mi się lepiej gra czy str czy dex (przejdę i tak obydwoma).
-
Bansai jak zwykle przed premierą Muszę się wyrobić z pracą przed 12-tym, na szczęście dzisiaj albo w sobotę powinienem skończyć wszystkie rzeczy.
-
High-Rise obejrzany - zdecydowanie mieszane uczucia. Świetne sekwencje przeplatają się z nieudanymi zapożyczeniami z Kubricka, żywy Evans z Ironsem, który ewidentnie się nie starał, dobra ścieżka dźwiękowa została upstrzona kompozycjami za grosz nie pasującymi do czasu akcji - i tak przez cały film. Dawno nie oglądałem czegoś tak nierównego. Nie wiem czy też wydźwięk filmu (i książki) trochę się nie zdezaktualizował: zarówno psychologia i zakreślenie postaci, jak i problem w skali makro - w latach 70-tych krytyka kapitalizmu była w cenie, dzisiaj to wyświechtany frazes - nie współgrają z obecnymi czasami. W miarę względne trzymanie się pierwowzoru chyba wyszło na minus. Koniec końców kolejny raz książka wychodzi zwycięsko w starciu z obrazem filmowym. 5/10 - przynajmniej na świeżo po seansie.
-
Tytuł - i to jak go odbieramy - wiąże się z tym, jak silnie jesteśmy związani z popkulturą angielską i samym językiem. Przekład jest poprawny lingwistycznie. Jest nazwą własną - nazwą eskadry, która występuje już w uniwersum. Film jest kierowany do szerokiego grona, więc konieczność tłumaczenia jest absolutnie zrozumiała. Narzekania są trochę niepotrzebnie imo, bez zmiany znaczeniowej ciężko byłoby o lepszy. Wadzi mi tylko okropne potraktowanie słowa Origins - zamiast niewspółmiernego Historie, powinny być Początki - dzięki temu zdecydowanie lepiej oddano by pierwotnie znaczenie słowa w kontekście. Niby można użyć jeszcze Geneza - ale to nie do końca mi pasuje (w sensie czystych konotacji słowa). Co do trailera: wszystko ok, ale panna bez wyrazu - mam nadzieję, że sam film zatrze to wrażenie.
-
@Nobody Dobrze, wiesz, że nie krytykuję krytyki - krytykuję sposób i jej arbitralność, której pełno na forach (tym także). Zarzucasz mi uprawianie sofistyki, a samemu rzucasz sofizmaty. Zawód walką jest dopuszczalny absolutnie - są różne gusta przecież - zarzucanie, że nie jest ona zgodna z gatunkiem gry już nie - gdyż ten gatunek jest z definicji umowny. To samo a propos dizajnu - krytyka, tak i owszem, ale zarzuty niezgodności z serią FF, serią mocno eklektyczną pod tym względem, są nietrafione, i w mojej opinii powinny być zbywane (co też pisałem). Oczywiście drwinę wyczułem - ale po co miałbym się do niej odnieść - nie wiem. Prosty ciąg myślowy, kontynuowany we wszystkich moich wypowiedziach jest dość klarowny. Choć jak widać w umieszczonym przez ciebie podsumowaniu - może nie dla wszystkich. W skrócie: Jak krytykujmy to z głową (wszystkie moje posty były o sposobie krytyki przecież).
-
Znajomi szli z podobnymi, i tak się rozczarowali
-
Ech, nie mam czasu grać w ogóle, a jak widzę czas pofarmić materiały, damn.
-
Całkiem zgrabne i z pomysłem - pisanie w innym języku to wysiłek dla prozaika - traci się poczucie rytmu w tekście, fonetykę i gibkość. Z drugiej strony można popaść w zbytnią emfazę i upiększać tekst w niezrozumiały sposób. Tu jest nieźle - nie mam doświadczeń w redakcji angielskich tekstów i nie podjąłbym się tego - ale kilka uniwersalnych uwag zawsze mogę wystawić: niektóre epitety należałoby wyciąć lub zmodyfikować, cześć zdań skrócić i unikać przysłówków, które mało wnoszą i czasowników opisowych w dialogach - opowiadanie jest dość długie i ciężko będzie mi tutaj podać przykłady - to zresztą praca redakcyjna już.
-
Dawne (i dzisiejsze) pisma o grach poza PE (PSX Fan, P+, OPSM, i inne)
Hendrix odpowiedział(a) na metalcoola temat w Graczpospolita
Co do poprawki; język polski w przypadku zapożyczeń zwykle dopuszcza dwie formy: video - wideo, Yeti - Jeti, yacht - jacht (itp.) Robi się offtopowo, ale przynajmniej dyskusja całkiem ciekawa - mimo, że rozmijaliśmy się - a na pewno nie zrozumieliśmy w pełni. Fajnie, że masz wiarę i chęci związane z dziennikarstwem growym - trochę zazdroszczę. Na pewno życzę powodzenia, w kodowaniu również (jeśli nadal masz zamiar). Niestety mojej negatywnej oceny nic nie zmieni - nierówny Pixel też. Na koniec trochę smutno - znam całkiem sporą rzeszę osób, które dobrze piszą i lubią grać, za to żaden z nich nie ma zamiaru palcem tykać pisania o grach - i to jest przykre. Z tym kinem też tak dobrze nie jest, a brak dotacji w tym roku pewnie pogrzebie kilka czasopism. -
@Nobody Dla mnie jest proste rozgraniczenie: action-rpg może być jrpg, nie każdy arpg jest jrpg. Zarzut jest u samych podstaw błędny i nielogiczny. Drążąc temat dizajnu (niestety): autorzy wykorzystując licentia poetica mogą robić co im się żywnie podoba. Seria Final Fantasy przez ponad 20 lat swojej historii maczała palce w tylu kulturach, tylu podejściach do sztuki i światach, że mariaż z lokacjami inspirowanymi naszym światem jest całkowicie zrozumiały. Zresztą nie pierwszy - Besaid Island, czy Costa del Sol - biją po oczach swoim materiałem źródłowym (inspiracją). Cieszę się, że zdanie się podoba. Mi mniej, bo ciągle czytam dużo opinii, które albo nie mają fundamentów w faktach, albo są słabą hiperbolą. Ktoś by pomyślał, że gracze mogliby łagodniej podchodzić do takich tematów - gry w końcu igrają i są produktem naszej wyobraźni - ale jest inaczej. Szkoda. Lubię też, jak za mnie ktoś definiuje, co ma dla mnie znaczyć Final Fantasy i co ma prawo się nim nazywać.
-
Dawne (i dzisiejsze) pisma o grach poza PE (PSX Fan, P+, OPSM, i inne)
Hendrix odpowiedział(a) na metalcoola temat w Graczpospolita
@Rayos Odpowiadając pierw na pytanie osobiste: 4 lata od magisterki minęły - filmoznawstwo, literaturoznawstwo (stąd tyle postów bazgrolę w dziale z książkami). Zanim przejdę do polemiki, chciałbym jednak sprostować coś - opacznie mnie zrozumiałeś - zarzut nie był skierowany ad personam, wymieniłem ciebie właśnie dlatego, żeby wykluczyć twoją postać z ogółu, wyodrębnić z zastosowanej figury retorycznej - nietaktownym byłoby inaczej. Skoro wyjaśniłem, to zabiorę się za główny temat dyskusji. Odpowiedź na mój post jest nacechowana defensywną retoryką i zrozumiałym brakiem dystansu, szczególnie, że odebrałeś to personalnie. Ja jednak zarysowałem trochę szersze zjawisko i niejako uformowałem tezę, która ciągnie się przez całą notkę. Uważam - od dawna, z pełnym przekonaniem - że dziennikarz winien czytelnikowi przyzwoitość poprawnego języka, rozciągam więc to i na hobbystów, którzy obierając drogę zarabiania stawianiem znaków, wchodzą w rejony pracy dziennikarskiej. Nie mówię (jeszcze) o poważnym, z lekka badawczo-analitycznym podejściu, na to przyjdzie pora, a jedynie o codziennej pracy z tworzywem jakim jest tekst. Gry video - jak wcześniej pisałem - stanowią pułapkę, swego rodzaju Platońską Jaskinię dla osoby piszącej poważny tekst. Uwięziona idea, uwięziona między naturą gier - ich sposobem na komunikację z odbiorcą, również i krytykiem - a całym intertekstualnym odbiciem rzeczywistości, który w swej iluzji zawierają. Pisząc (teoretycznie) o grach, jakie mam stawiać sobie pytania? Czy skupić się na przytoczonej wcześniej linii odbiorca -> interfejs -> produkt, czy na innej, tej ukrytej nici współzależności między aktem czynu, a aktem odbioru. Nie można zapomnieć też o technicznym walorze gier - słowem trzeba znać się na samej produkcji gier i pojęciach z tym związanych. Zostaje więc pytanie o odbiorcę, dla kogo mam pisać? Pytanie o wymieniony wcześniej "target", to pytanie podstawowe dla aspirującego dziennikarza. Moim zdaniem, jak sam zauważyłeś - poważne teksty nie pasują - wśród osób zainteresowanych jest znikoma chęć na taki rodzaj sztuki krytycznej. Pojawia się też pewien paradoks: nie ma tekstów, bo nie ma odpowiedniego odbiorcy, nie ma odbiorcy, bo nie ma odpowiednich tekstów. Dobrym początkiem - według mojej opinii - jest właśnie etos dziennikarski. Poprawny język, sprawdzanie faktów, subiektywne odczucia przy pracy krytycznej i żelazny obiektywizm przy podawaniu wiadomości. Inaczej nie da się "wychować" odbiorcy łaknącego czegoś więcej niż zlepku słów i nijakich opinii. Problemem jest to, że nikomu się nie chce. Przez co, i periodyki, i strony, tracą czytelników łaknących czegoś więcej. Dlatego ciekawiej piszą o grach ludzie nie związani na co dzień z branżą w sensie stricte, dlatego najlepsze teksty pojawiają się po stronie kulturalnej, nie "gameplayowej". Czytelnik - adresat, to zniekształcone odbicie autora - nadawcy, a problem złego pisania to nie tylko problem prasy growej, nie tylko polskiej. Przykro mi jednak, że wraz z moim dorastaniem, nie dorosło tworzenie tekstów o grach. Branża filmowa przynajmniej zdążyła sobie wychować wyżej wymienionych i jest więcej ciekawych prac, nasza niestety nie. Hah, przepraszam za długi tekt, chociaż fajnie gdyby ktoś dobrnął do końca - rzadko poważnie mogę tu popisać. -
Dawne (i dzisiejsze) pisma o grach poza PE (PSX Fan, P+, OPSM, i inne)
Hendrix odpowiedział(a) na metalcoola temat w Graczpospolita
Ostatnio wspominałem ten tekst (w temacie FFXV). Jeśli jesteś wyróżniony w "Mętraku" - to umiesz pisać. Takich projekcji krytyczno-analitycznych powinno być więcej, ale mało dziennikarzy ciągnie do tego. W ogóle mało zdolnych ludzi ciągnie do profesjonalnego pisania o grach, dlatego - mam nadzieję, że nie urażę cię Rayos - zwykle piszą "odpadki". Ludzie nie mający odpowiedniego pióra, hobbystyczni pasjonaci bez wiedzy teoretycznej ( z różnych dziedzin). Nie wspomnę już o elementarnej znajomości języka (-ów), bo to jest zmora prawie wszystkich portali internetowych piszących o naszej kochanej rozrywce. Z drugiej strony, czy jest, korzystając z uprzejmości języka angielskiego, odpowiedni target do tego typu tekstów? Śmiem wątpić. To wina samej istoty elektronicznej rozrywki, mariaż: użytkownik -> interfejs -> produkt -> interfejs -> użytkownik, to połączenie niebezpieczne dla krytycznej analizy. Niezależnie od jakiej strony się podejdzie, będzie źle. Nie ma i nie będzie konsensusu w grach video, w samym ich tworzeniu i odbiorze. Dzięki temu piszący o grach (nawet z odpowiednią wiedzą) staje na polu minowym i kupczy tekstami o "życie" - stąd wodolejstwo nawet gdy pióro niezłe. Dlatego najlepsze teksty są właśnie na stronach związanych z kulturą, tam po prostu można przesunąć akcenty na korzyść piszącego, nie odbiorcy. -
Nie, framepacing to nie "1/4 sekundy masz 25 klatek, a przez pozostale 3/4 5 klatek" - w skrócie to nierówne rozdzielanie klatek w scenie, niektóre pozostają za długo, stąd mamy efekt stutteringu: Np. Prawidłowe: 11-22-33-44-55-66 (itd.) Nieprawdiłowe: 11-22-333-4-55-66 (itp.)
-
Mówiłem, że z fps nie jest tak źle (ale idealnie też nie) - to framepacing kłuje w oczy, ale zwykle to jest dość łatwe do wyeliminowania w procesie optymalizacyjnym i tylko From Software nie potrafi poradzić sobie z tym problemem (pewnie przez jakieś powiązania logiki skryptów do samych klatek).
-
Może postaram się o dłuższą recenzję, ale nie wiem czy dam radę - film był tak zły. Podchodziłem bez żadnych oczekiwań, bez ładunku złych emocji. Niestety w zamian dostałem jeden z najbardziej niespójnych, pretensjonalnych, przestylizowanych i okrutnie przeciągniętych filmów o superbohaterach, który ugina się pod ciężarem komiksowych wtrąceń i nawiązań - niepotrzebnych i źle wplecionych Mesjanizm Supermana, raźnie kontynuowany w tym quasi-sequelu, męczy już po pierwszych scenach. Intryga (dobre sobie) zawiązana przez Lexa jest nad wyraz słabiutka. Rozchwiany, nihilizujący Luthor w wersji Eisenberga jest przerysowany do granic możliwości. Rozumiem - choć nie usprawiedliwiam - tak kreśli go okropny skrypt, który dostał do zagrania, sam jednak nie robi nic, co mogłoby uratować postać. Ot przyszedł, zainkasował gażę i tyle. Mógłbym dalej utyskiwać i wymieniać wady filmu, ale wystarczająco dużo czasu straciłem na sam seans, a nie mam zamiaru pisać żałobnych elegii - jak pisałem, nie byłem zainwestowany emocjonalnie w ten film - wystawię więc skromne 3/10, i tyle. Koniec marnowania cennych minut. (I tylko Batmana żal - jako postaci komiksowej - Affleck był okropny)