Hendrix
Senior Member-
Postów
4 724 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
12
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Hendrix
-
Cytować samego siebie i odpowiedzieć to czysta awangarda forumkowa, nie doceniałem Fanka, chapeau bas
-
No Bansai ma znanego członka Yakuzy, organizacji czerpiącej zyski z prostytucji obojga płci i preferencji seksualnych. Nomen omen cała Azja miała daleko inaczej ukształtowane pojęcie o miłości męsko - męskiej. Dwie wielkie dzieła tej sfery czyli traktat podany w sanskrycie Kamasutra, czy Taoistyczne Praktyki Seksualne (plus zniszczone i ledwo zachowane, bodajże w dwóch sztukach Wyszywane Łoże - chociaż chyba to nie jest oficjalne tłumaczenie u nas) otwarcie mówią o zaspokajaniu potrzeb na linii mężczyzna - mężczyzna ( Hinduski niejako przy okazji pożycia małżeńskiego). Zresztą kurczę kolebka Europy też ma swoje w pamięci. Uczymy się kawałków Iliady, a przecież ulubiony bohater wszystkich - Achilles, wolał chłopców niż kobiety
-
Oby, jeśli ma to się dziać w San Francisco, to wypadałoby jakoś zaznaczyć, że miasto jest ważne na mapie walki o równouprawnienie środowisk LGBT, szczególnie w kontekście kulturowo-historycznym. No, a czarnoskóry gej to połączenie nie często używane nawet w przemyśle kinowo - telewizyjnym (byle przedstawione jak Omar z The Wire lub Jamal z Empire - postacie uciekające od stereotypowego obrazu - widocznego chociażby w rolach Wayansa i Griera w Living Colour). Czasy się zmieniają, z otwartymi ramionami przyjmuję delikatną zmianę po stronie zachodniej branży, zdominowanej przez bohaterów o kaukaskim rodowodzie, umięśnionej sylwetce i ratujących wszystko, i wszystkich.
-
Na początek Kuda i Kn - 44, bronie startowe, świetne w swoich klasach (przy SMG polecam zwykle nosić Stock, reszta zależna od stylu gry - w przypadku AR - Quickdraw), polecam też przyzwyczaić się do ironsightów, imo nie warto zabierać jednego z miejsc (są wyjątki dla mnie, ale Kn 44 i Kuda mają dobre). Z perkami: tu zależy od stylu gry - ja gram agresywnie, często flankując, więc u mnie jest duch i wytłumienie dopalacza (używam też scavengera i podbicia, bo używam wysokich scorestreaków - na początek jednak polecam fast hands) plus tłumik na broniach. Grając SMG zresztą Ghost (z racji na działanie Stocka) i tłumik na broń to podstawa moim zdaniem, bo chcesz być i tak jak najbliżej wroga. W przypadku AR jest większy wybór, choć przy Kn - 44 też używam tej kombinacji ( tłumik Kn działa inaczej niż przy reszcie karabinów, zmniejsza zasięg o 15%, a nie o 30%). To teraz przykładowe klasy na początek: Kuda + stock + quick draw/tłumik, Blackcell, Perki: Ghost (do czasu odblokowania, może być wszystko) + fast hands + wytłumienie dopalacza + zestaw granatów (jak dobijesz w broni do tłumika wyrzuć granaty dodaj dodatkowe miejsce do broni i walnij tłumik) SC: Nie baw się w wysokie na początek UAV, cUAV i zrzut zaopatrzenia wystarczą. W przypadku Kn w zasadzie to samo, chociaż kolba jest niepotrzebna, wymień na uchwyt. Styl gry: Agresywnie ale z rozmysłem, flankuj pozycje, pilnuj pozycji wroga (i spawn flipów). Grając Kn - 44 graj bezpieczniej niż Kudą - karabin błyszczy na dystansie). Preferowani specjaliści na początek: Prophet z Glitchem, Outrider z Vision Pulse (jak się przyzwyczaisz do gry to w zasadzie każdym możesz grać, u mnie to jest Seraph z Skupieniem bojowym i Spectre z Ripperem) - bo wspomagają kontrolę mapy/pozwalają dłużej pożyć. ICR + Quickdraw + extended mags (+ szybkostrzelność/ long barrel), BlackCell. Perki: Sixht Sense + Fast Hands + awareness (do czasu odblokowania dodatków do broni zestaw granatów) SC. te same co wcześniej. Specjaliści: Battery z War Machine, Reaper z Scythe , Seraph z Annihilatorem: dodatkowa siła rażenie zawsze się przyda. Styl gry: ICR to najłatwiejsza broń w grze - zerowy recoil (prawie), duża celność. Minusem jest mniejsza siła. Dlatego preferowane jest bezpieczna gra i pilnowanie ruchliwych miejsc na mapie i walka na średnio-dalekim dystansie. General tip: Wykorzystuj osłony na mapie podczas strzelania, zestrzeliwuj rzeczy w kolejności: cUAV -> reszta, staraj się zaskoczyć wroga (jeśli zginiesz nie wracaj tą samą drogą - jest duża szansa, że przeciwnik na Ciebie czeka), naucz się map i spawn pointów w różnych trybach. @Ficuś Jak chcesz możemy razem pograć, daj tylko znać - wytłumaczę troszkę więcej.
-
Skoro pod koniec marca gra wchodzi w golda to decyzja jest bardziej logistyczno-strategiczna, liczba pre-orderów pewnie jest wysoka.
-
No wreszcie gra Piotrka ma temat na forum :v Crunching chłopaków był ostry, zbierają zasłużone laury
-
Inherent Vice jest wpisany w konwencję noir i de facto nigdy z niej nie ucieka, ciągłe polemizując z nią (co zobaczymy już u Altmana w Długim pożegnaniu - zresztą paralel do tego obrazu jest więcej). Anderson całkiem drobiazgowo odtwarza materiał źródłowy jakim jest powieść Pynchona, więc mamy różne stany paranoi w skalach mikro i makro, mamy krzywe spojrzenie na przekrój epoki, która niechybnie się kończy ( przemijanie stanowi ważny element, ale do tego wrócę za chwilę), mamy slapstickowy humor i dużą dawkę erudycyjnych odniesień, mamy nawet książkowe zaimki narratorskie wrzucane w usta astrolożki. Nie powinniśmy doszukiwać się tam jednak dramatu społecznego, czy prób odkrycia/krytyki zepsutego oblicza Ameryki - Pynchon w swojej twórczości nieustannie krąży w okół tematu entropii i zestawienia sił My vs. Oni, w Inherent Vice natomiast przez wszystko przebija się jedna, nieustanna nuta, w którą i reżyser filmu zdecydowanie uderza - tęsknota do minionych czasów. Dlatego gdybym miał szybko streścić o czym jest ten film, to powiedziałbym, że o przemijaniu i tęsknocie z tym związaną. Ten motyw przewija się prawie w każdym aspekcie opowieści, zresztą autor Magnolii nawet podbija taki odbiór zmieniając kilka scen i dając im inny wydźwięk (scena seksu z Shastą, końcówka filmu). Cóż Inherent Vice to świetny, pełen humoru (szkoda, że nie udało się dorzucić Surfera-Chrześcijanina) stonerowy noir, osadzony w czasach gdy zapach marihuany unosił się jeszcze morską bryzą, Era Wodnika zmierzała ku końcowi, a duch wytrzeźwiałych biznesmenów miał przekształcić wszystko na swoją modłę.
-
O tempora, o mores! Tematyka "lifestyle'owa" (swoją drogą tak piszemy to w naszym języku - niepotrzebna nowomowa mnie razi) ma mnie interesować, o zgrozo, jeszcze najlepsza w internecie. Jeśli kiedykolwiek będę potrzebował pseudo zabawnych tekstów, to będę pamiętał o tym blogu, tymczasem oceniam to co widzę. W tym wypadku niewiele, chcemy ironizować i uprawiać szyderę, to i fajnie robić to dobrze. (Nie jest to pierwszy tekst z tego bloga, który wylądował mi przed oczyma - przynajmniej łączy je jeden, uczciwy czynnik constans - nie bawią mnie)
-
@up Widzę, że ktoś chciał być zabawny i "edgy" ale mu nie wyszło, śmietnik internetu przyjmie jednak wszystko, a już w szczególności koślawe teksty.
-
Z Zjawą największy problem jest z tym, że Inarritu powrócił do stawiania na "Moralny Kompas", po zluzowaniu i świetnym Birdmanie znowu zachciało mu się metafizyki i rzeczy ostatecznych, tym razem wypadło bardzo nieprzekonywająco (21 gramów korzystniej wychodzi w takim starciu). "Zapatrzyło" mu się też w Tarkowskiego (analiza porównawcza jednak bywa pomocna), zapożyczeń (i kalk) mógł uniknąć, bo w tym filmie nie działają po prostu. W kinie "survivalowo-traperskim" nadal wolę: Jeremiah Johnson i Dersu Uzała. Akademii za to przydałoby się przewietrzenie (albo trąbą powietrzna) - powoli mniejsze wytwórnie lepiej zbierają środki i jeśli ktoś chce poznać faktyczny stan kinematografii Ameryki Północnej, to powinien zwracać uwagę na festiwale w Toronto, Sundance czy nagrody FISA. Chociaż same Oscary są ważne (niestety) - to jedno z nielicznych miejsc gdzie styka się kino popularne i artystyczne. Niemniej miniony blichtr chyba nigdy już nie wróci.
-
Niech dodadzą osobny slider rzutów za 3pt dla Curry'ego :v
-
Co do Leo zdanie mam oczywiście jak cała reszta, zresztą polityka nominacji w tym roku była dziwna (vide Matt wśród nominowanych) i ustawiona pod Leo. Filmy nieanglojęzyczne i dokumenty to nie jest działka Akademii, ciekawe ile osób w niej zasiadających obejrzało te filmy? Pewnie znowu kilka procent. Oppenheimer ciągle bez statuetki, mimo prześwietnej roboty jaką robi w Indonezji, Amy to przyzwoity dokument i tyle. Roger Deakins również, no ale ma pecha rywalizować z jednym z najwybitniejszych operatorów w historii kina, i jeśli Zjawa powinna dostać Oscara to właśnie w tej kategorii. Wybór Inarritu za to budzi zdecydowanie mieszane uczucia, Lubezki skradł film reżyserowi i mam wrażenie, że więcej w filmie jest jego ręki niż utalentowanego meksykanina (twórcą jest świetnym, ale czy Zjawą zasłużył na dołączenie do historii?). Reszta aktorsko-technicznych bez zaskoczenia (z jednym wyjątkiem), Brie nie miała konkurencji (ale czy to rzeczywiście pierwszy plan? Brak dzieciaka wśród nominacji za męską też boli). Rylance głównie za zasługi ( to jeden z najwybitniejszych brytyjskich aktorów teatralnych), chociaż jak pojawiał się to zwykle kradł każdą scenę w BoS. Animacja: Anomalisa to dzieło wybitne, no ale Akademia i tak celuje w tarczę z napisem Disney/Pixar, niestety. Piosenka: Najgorsza piosenka z Bonda, najgorsze wykonanie sceniczne od dawna (fałsz na fałszu, fałszem poganiał) i bum Oscar. Nie dziwię się Sumi Jo, za odmówienie udziału w ceremonii. Morricone dostaje wreszcie statuetkę za dane dzieło - szkoda, że tak późno, szkoda, że za przeciętny ost (jak na siebie). Zresztą eh, historia Hollywood, lata '80 zeszłego wieku, 15 minutowa owacja na stojąco w Cannes, Sergio Leone i Dawno temu w Ameryce, wybitna muzyka. Film jedzie do USA - 90 minut zostaje wycięte przez dystrybutorów, zmieniony montaż, pocięty soundtrack Ennio - tragiczne recenzje w prasie. Koniec przewijania, czas obecny: film Włocha to jeden z najważniejszych obrazów w długiej historii kina, ach to USA :v Pora na wyjątek: Ex Machina? Efekty specjalne. Serio? W roku, w którym mieliśmy dwa filmy łączące efekty analogowe i komputerowe na najwyższym poziomie (Mad Max w szczególności - prędko podobnego filmu nie będzie) ten wybór jednak irytuje.
-
No właśnie widzę, że problem ze zrozumieniem. Ubisoft działa prężnie - kondycja nie słabnie, cena akcji jest rekordowo wysoka (dla porównania 2010 - 8.57, 2016 - w okolicach 27). To Vivendi lubi się zadłużać. I nie, nie mogli by ich cmoknąć, Vivendi było udziałowcem już wcześniej, mając ok 7 % akcji, ostatni rok to jednak najazd na Gameloft (mają już 30% - co powoduje proces wrogiego przejęcia - prawo francuskie wymaga tego), czyli kolejną firmę braci Guillemot, Nad Ubisoftem krążą od kilku miesięcy, szybko zwiększając udziały ( niejako powodując też inflację cen akcji) i wszystko wskazuje na wrogie przejęcie. Vivendi chce podobnej sytuacji do Activision-Blizzard, gdzie będąc właścicielami kontrolowali wszystkie finanse firmy, co powodowało transferowanie zysków AB prosto do Vivendi (jako najwięksi akcjonariusze kontrolowali dywidendy). W tym czasie Kotick i spółka w zasadzie spłacali ogromne długi Francuzów - dlatego firma sama się wykupiła.
-
Dlatego szkoda, że nie robi tego pierwotny developer tej gry: Frogwares, czyli ludzie odpowiedzialni za serię Sherlock - przynajmniej wyszłaby z tego porządna przygodówka. Ciekawe o co poszło? Pewnie o kasę, bo zamiast tego robią kolejnego Sherlocka, ale już dla innego wydawnictwa (Big Ben zamiast Focusa)
-
zbyt piękne by tak to zostawili do premiery xd Ja się martwię, że zostawią, Cyanide lubi brać kilka srok za ogon i nie dopracować żadnej sfery gry xD
-
Dlatego nie pisałem shooter: w 6-kę absolutnie nie powinno się grać jak w poprzednie części (ani tym bardziej jako zwykły shooter), całym clou rozgrywki było współgranie melee i strzelania. Gra ma całe mnóstwo cech brawlera. Nie dokończyłbym jej, gdyby nie tutorialowe filmiki - po nauczeniu się niuansów - o, dziwo poszło bez bólu (a walka jak pisałem wyżej spodobała mi się ogromnie) i nawet po jakimś czasie powtórzyłem całe przejście traktując grę jak bękarta zrodzonego z RE i God Hand. W sumie szkoda, że po skonstruowaniu systemu walki gra nie oderwała się od IP (jak kiedyś w przypadku DMC). Przy takim budżecie jednak musiało to pójść pod szyldem RE.
-
Dla mnie z 6-ką jest tak: fatalny pacing gry, słaby level design, średnia historia (nawet jak na standardy RE) i wszechogarniająca irytycja, przede wszystkim dlatego, że pod tą powłoką kryje się rewelacyjny system shootero-brawlera i dla mnie najlepsza walka w serii, ale po pierwsze: nie została należycie wytłumaczona w grze, przez co większość graczy nawet nie liznęła dużej gamy możliwości podczas starć; po drugie: nie tego oczekują osoby przyzwyczajone do marki. Koniec końców wyszła gra ze zmarnowanym potencjałem, szkoda, szczególnie przy tak dużym budżecie, Capcom sparzył się jak nie wiem co.
-
Nie widzę nic śmiesznego w tym komunikacie. Dla przypomnienia Vivendi to były właściciel Activision-Blizzard, który wciągał kapitał z firmy(mówimy o miliardach $) jak polak kiełbasę, absolutnie nic dobrego nie wynikało z tego, szczególnie dla graczy. Activision widząc co robi firma-matka postanowiło się wykupić. Doskonale rozumiem prezesa Ubi, firma została założona przez rodzinę i zaczynała z małego pułapu, dziś to korporacja zatrudniająca wiele tysięcy pracowników, ważna dla elektronicznej rozrywki, a Vivendi, wykorzystując francuskie akty prawne chce urządzić tzw. hostile takeover i zostać głównym udziałowcem - co pewnie będzie oznaczało duże zwolnienia i przepływ kapitału do Vivendi (tak jak przy okazji Activision).
-
Do gry byłem negatywnie nastawiony, ale beta zmieniła mój stosunek o 180 stopni, a nawet nie spróbowałem co-opa. Atmosfera opuszczonego NY, całkiem miłe strzelanie, niezłe lore i projekty lokacji. Narzeczonej też się podoba, więc pewnie na premierę kupimy. Pozytywne zaskoczenie, przynajmniej dla mnie.
-
W objęciach Węża - niestety raczej szukanie seansu po studyjniakach, albo DKF-ach, jeden z najlepszych filmów zeszłego roku (szkoda, że na Oskarach pewnie przegra z Synem Szawła, no ale marketing miał mniejszy). Do kryteriów wieczornego oglądania się nie nada raczej (patrz dostępność, jednak jakby gdzieś był - gorąco polecam) Haemoo - co prawda z 2014 (w Korei), ale na zachodzie lekko przegapiony. Udany reżyserski debiut scenarzysty Memories of Murder. Świetnie wykorzystuje scenografię, kilka scen to realizatorskie perełki - co prawda nic nowego, ale to rzemiosło na absolutnie wysokim poziomie (no i pasuje do kryteriów: dramat/thriller) Pentameron - kino włoskie ma dwóch rywalizujących ze sobą twórców, zarówno w kraju, jak i poza ojczyzną. Jednym jest wymieniony wyżej Sorrentino, drugim Matteo Garrone. Różni ich prawie wszystko. Jeden to spadkobierca neorealistów (De Sica, Visconti), z naturalistycznym podejściem i okiem reżysera (Garrone) - drugi zainspirowany późniejszym Fellinim i Antonionim - uwielbia korzystać z rekwizytów realizmu magicznego. Wydawałoby się, że do konwencji baśni będzie bardziej pasował Sorrentino, jednak to twórca Gomorry podjął się ekranizacji (swoją drogą Pentameron jest mylącym tytułem - gdyż historie tworzą tryptyk). Efektem jest zdecydowanie ciekawy mariaż elementów fantastycznych i realistycznego podejścia reżysera. Międzynarodowa obsada daje radę, a klamra opowieści ładnie się domyka. Nie jest to kino wybitne, ale na pewno warte obejrzenia. Co do Młodości i Wielkiego Piękna, ja jednak wyżej stawiam ten drugi film. Naturalnie nowy Sorrentino to świetny film, ale reżyser raczej bezpiecznie oddaje hołd swoim mistrzom niż tworzy własny świat. Nie mniej to oczywiście nadal kino wysokich lotów.
-
Jak to o niczym - to czysty metafiction, nawet sami sobie nie pozostają dłużni. Chociaż kino hermetyczne, trzeba przyznać - nie lubisz rozmów kina o samym sobie, to nie spodoba się w ogóle, bo narracja jest ściśle podporządkowana właśnie temu (pod płaszczykiem pokazania złotego czasu hollywood w krzywym zwierciadle) Mi się Ave, Cezar podobał, ciekawy kamyczek rzucony przez Coenów do ogródka kinematografii, no i zjadliwy nawet dla przeciętnego widza. (chociaż w debacie kulturowej lepiej wyszedł Barton Fink). Gdybym miał wystawić ocenę byłoby to 7.5/10
-
Poe jest zdecydowanie największym estetą (językowym szczególnie) z tej grupki, ale na pewno się spodoba, Blackwood to trochę zapomniany, ale jednak mistrz weird fiction, reszta to też klasycy literatur grozy. Szerząc się na daleką dygresję: Szkoda, że horror jakoś nie mógł się dostosować do nowych prądów literackich (a szkoda, szczególnie dziwię się, że post-modernizm bardziej nie wmieszał akurat tego rodzaju powieści gatunkowej) i mimo, że nadal jest bardzo popularnym przedstawicielem literatury (w końcu King czy Ketchum sprzedają się wyśmienicie) to jednak zachowuje trochę stężały status quo i mało jest naprawdę dobrych pozycji. Chyba troszkę przez fanów, lekko opornych na zmiany w konwencji (to samo toczy filmy w tym gatunku ). Koniec smęcenia - dyskurs na temat szeroko pojętej grozy to trochę pokój bez klamek - gdzie nie uderzysz tam ściana :v
-
Specjalnie obejrzałem to kolejne dwa razy i pozwolę sobie się nie zgodzić, całe mise-en-scène w trailerze było dopracowane, IQ wyborne, blending animacji też (niedościgniony prawie). Czepiając się, fajnie jest to poprzeć czymś więcej niż "było nierówne".
-
Nawet z kompresją z YT, ostatnie co bym zarzucił to "nierówność" jeśli chodzi o oprawę. Btw. Prześwietnie zmontowany trailer, ND reżysersko prima sort.
-
Wyjdzie, że znowu narzekam :v Duża część memuara jest w konflikcie z faktycznymi wydarzeniami (co zresztą później wydawnictwo w USA umieszczało w stopkach), konsekwencjami tego były duże kontrowersje narosłe w okół książki - po prostu nie powinna być traktowana jako non-fiction. Wtedy w to mi graj. Fun fact: to jego sprawa zainspirowała odcinek z Towelie w South Park (ten z wychodzeniem z nałogu).