Hendrix
Senior Member-
Postów
4 724 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
12
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Hendrix
-
W sumie masz rację, w ogóle widać, że Japończycy (wreszcie) zauważyli zachodni rynek na rdzennie swoje gry. Duchowy następca VP, dłuuugo na podobny tytuł czekałem.
-
Pewnie będzie zlokalizowane, gdyby była tylko na Vitę, to bym szczerze się bał o brak zrozumiałej wersji, ale tak to szanse są duże. Czekam na pierwsze materiały prosto z gry
-
Jeszcze niech tylko plotki o Nowym Orleanie się potwierdzą Edit: Zresztą pokazana lokacja wydaje się właśnie z tych rejonów pochodzić.
-
I dobrze, czym więcej Pynchona tym lepiej. Wczoraj w kilka godzin łyknąłem "Mistrza z Petersburga" Coetzeego. Szczerze powiedziawszy to niestandardowo długo (jak na mnie) odkładałem ów lekturę. Mimo, że pisarza rodem z RPA bardzo cenię, jakoś nie mogłem zabrać się za czytanie. Jak widać niepotrzebnie. Rewelacyjny styl (jak zawsze), dokładne prowadzenie tempa fabuły, piękne wprowadzenie wątku biograficznego w życie pisarza, który od zawsze był jedną z jego największych inspiracji, i który w samej powieści stanowi swoisty amalgamat obydwu twórców. Komu może się nie spodobać ? Na pewno osobom, które z chirurgiczną precyzją znają życie Fiodora Michajłowicza i nie obchodzi ich licentia poetica autora. Sam myślałem, że mogę mieć z tym mały problem, ale znajomość twórczości i biografii wyżej wymienionego, w najmniejszym calu nie przeszkodziła mi w czerpaniu przyjemności z lektury. Na koniec mogę polecić całą twórczość J.M. Coetzeego, większość jest raczej łatwo dostępna (i przetłumaczona na nasz język).
-
No właśnie, przecież Jodorowsky i Georges Bess robili Juana Solo/Son of the Gun
-
Tak x 100 Czekam, oby na MFKiG było już w sprzedaży.
-
Raczej stawiam na sci-fi tym razem. Skoro wrzesień, to pewnie konferencja Sony i TGS, dobry termin na zapowiedź nowej gry
-
Temat jest szeroki, strach przed końcem świata i jego następstwach przejawia się w tak różnorodnych historiach (i stylach pisania), że ciężko doradzić coś bez znajomości (szerszych) gustu danego czytelnika. Tym bardziej teraz, gdy rynek dosłownie jest zalewany takimi powieściami, a pozostają jeszcze historie z lat 40-50 (strach przed wojną nuklearną itp.) i lata '80 (zagłada z kosmosu, kontakt z inną cywilizacją/choroby). Znajdziemy więc naprawdę szeroką paletę autorów i podejścia do sztuki pisania. Od absolutnej pulpy, jak seria Krucjata - Jerrego Aherna, po absolutną klasykę światowej beletrystyki, jak choćby Kocia Kołyska - Kurta Vonneguta. Naprawdę jest w czym wybierać. Chociaż warto znać swoje gusta, to pomaga przy wyborze.
-
Teraz za 30 zł jest Też świetna pozycja, więc jak ktoś chce kupić to zdecydowanie polecam, dobra okazja.
-
Wiem, ja mam angielski oryginał, ale jednak język jest (ultra) trudny, więc kiedyś jakiś rip znalazłem (bleee piracenie książki, ale cóż usprawiedliwiam się posiadaniem wersji kupionej w UK) i powolutku przeczytałem. Za to "W Sieci" jak na nasz rynek super szybko wyszło, byłem szczerze zdziwiony. Kiedy zapowiadano adaptację "Inherent Vice", byłem przekonany, że zrobią kolejne wydanie "Tęczy Grawitacji" i wyczekiwałem wiadomości. Złudzenia szybko się rozmyły, gdy okazało się, że polscy dystrybutorzy olali film Andersona. Te 300 zł to i tak obniżka, pamiętam jak latały po 400 zł. Dobrze, że chociaż powieści DeLillo można za normalne pieniądze kupić. Mimo, że Rebis wydał "Biały Szum" jeszcze wcześniej ('97), to na szczęście nakład się ostał.
-
Właśnie zakończyłem czytać Bleeding Edge (u nas "W Sieci"). Cóż mogę powiedzieć, Pynchon ciągle w formie, choć oczywiście jest to raczej poziom Inherent Vice, aniżeli jego opus magnum (Gravity's Rainbow). Mimo, że niespecjalnie lubię szafować innymi recenzjami to w pełni się zgodzę z terminem Pynchon-lite, pojawiającym się w kilku publikacjach. To nie zarzut, bo mało kto potrafi utrzymać takie tempo jak on. Na pewno must have dla fanów twórczości tego dziwnego, acz równie wybitnego pisarza. Innym polecam jednak wcześniejsze książki. (Chociaż akurat BE ma tyle nawiązań związanych z dzisiejszą popkulturą, że pewnie łatwiej będzie się się odnaleźć w tej powieści )
-
Nie ma czegoś takiego jak czysty horror, nawet jak cofniemy się o prawie 120 lat do źródła kina, to ciężko byłoby go znaleźć. Mówiąc zresztą o tym gatunku nie można nie napisać o okresie Republiki Weimarskiej i ruchu ekspresjonistów. Wiene, Wegener czy Murnau stawiali podwaliny pod całe kino, mimo dotykania "strasznych" historii. @ Pajgi Ależ oczywiście dostrzegłem próbę budowania takiego wrażenia i oczywistej separacji bohaterów od świata zewnętrznego (co zapowiada już sam początek, sceny w basenie, sceny w kinie, puste drugi). Doceniam to, że seks niejako został alegorycznie przedstawiony (ba! niektórzy mogą mówić jeszcze o molestowaniu i pedofilii, bo i te tropy się pojawiają) i miał swoją istotną funkcję (ale to w horrorze jest od zarania dziejów). Wiem, że można (i w sumie powinno się) traktować ten film jako swoisty manifest, manifest młodego człowieka, który wchodzi w życie i czuje się co raz bardziej odcinany, wyalienowany. Wcześniejszy film reżysera zresztą idzie tym samym szlakiem. Ogólnie cieszę się, że tym razem młody twórca wziął taki temat (chociaż dla mnie wyszło jednak banalnie). Tak jak pisałem, reżyser ma zadatki na naprawdę porządne kino i na pewno będę mu kibicował. Nie zmienia to faktu jednak, że film jako całość mi się raczej nie podobał @t__k To wymienię jeszcze kilka filmów wartych uwagi od 2011, może coś komuś się spodoba. Tak ogółem to lubię w zasadzie każdy rodzaj horrorów. Czy mamy do czynienia z (ultra)campowym "Killer Condoms" , gdzie detektyw gej, ściga tytułowe prezerwatywy ( H.R.R Giger), a wszystko to na podstawie równie absurdalnego komiksu, czy z różnymi odmianami kina spod znaku Gore i Exploitation. Budżet nigdy się nie liczył, dlatego Roger Corman, ze swoją czystą miłością do kina zawsze mi się podobał mimo, że równie gorliwie lubię gotyk i klasyczne opowieści o duchach, rodem z licznych powieści. Zwykle wymuskane i dopieszczone do granic możliwości. Chociaż chyba powoli sam gatunek zaczyna mnie nużyć, bo co raz częściej wracam do oglądanych już filmów, niż szukam nowych
-
No dla mnie trochę ich jest, z różnych zakątków świata o różnym podejściu. Od gotyckich w stylu "Kobiety w Czerni" (wzorowo zrealizowany, lepszy niż oryginał) po niezłe horrory komediowe jak Grabbers (przynajmniej w żadnym momencie film nie gubi tempa i od początku wie po co powstał), wszystkie filmy Shiona Sono (począwszy od rewelacyjnego "Strange Circus" po trylogię "Hate") nadal płodnego Miike (Lesson of the Evil nie dotyka poziomu "Audition", ale nadal jest bardzo przyjemny filmem, co najważniejsze świetnie prowadzonym), campowe Slither czy Feast, ghost story w kilku sosach (najczęściej azjatycko-hiszpańskich z domieszką reszty Europy i Ameryki Południowej) Motywy wampirze od onirycznego Jarmusha (Only Lovers Left Alive), współcześnie-klasycznego Jordana (Byzantium), mistrza Parka (Bakwji) czy adaptacji książki "Wpuść mnie" (remake też był całkiem udany), Starając sobie przypomnieć, które filmy w ostatniej dekadzie bardziej podobały mi się od "It Follows", dochodzę do wniosku, że jest ich całkiem sporo, pewnie bez problemu wymieniłbym z 50 tytułów (i więcej), więc raczej nie mam, aż tak strasznych wymagań. Zresztą 5/10 to nie jest najgorsza ocena, prawdopodobnie byłoby oczko więcej, gdyby oczekiwania były mniejsze. Potencjał reżyser ma, teraz tylko scenariusze odpowiednie.
-
Czasami trochę mnie dziwią wysokie oceny It Follows, świetna muzyka, dobre zdjęcia i intrygujący początek to jednak za mało, aby trzymać widza w napięciu. Film ma dłużyzny (co specyfika montażu tylko podkreśla). Rozumiem, że cała ścieżka dźwiękowa, kolory i stłumione, zdawkowe dialogi to cały zamysł, któremu reżyser podporządkowuje kolejne sceny. Niestety od horroru aspirującego do czegoś więcej niż kolejna papka z pod znaku Jamesa Wana, albo taśmociągu z found footage oczekuję więcej. Irytują do końca nieprzemyślane postacie, erotyka rodem z lat '50, dziury logiczne i nieprzerwany strumień nudy buchający spod powłoki świetnej prezentacji. Może mam za duże oczekiwania, ale gdzieś w drodze, pośród kolejnych pokazów bańka była nadmuchiwana. Zamiast dawki strachu dostałem dość banalną historię, wytarty schemat i niepotrzebne (i przewidywalne) jump scare'y Reżyser pokazał, że ma zalążki na umiejętne budowanie klimatu (owe pierwsze 15 minut filmu), sprawne oko (choć scena z basenem jest po prostu głupia) i potrafi współpracować z aktorami (aktorstwo to zdecydowany plus filmu). Czekam więc na ogarniętą historię i dopracowany scenariusz. Ode mnie 5/10
-
Jeśli chodzi o poetykę realizmu magicznego to od razu polecę Mo Yana (w zasadzie wszystko co u nas wyszło). Choć styl się zdecydowanie się różni, to wiąże go z Marquezem idealne i płynne wplątanie świata "duchowego" w historię. Poza tym wzorowo prowadzi fabułę. No i chińska prowincja to bardzo wdzięczny temat. Zasłużony Nobel, w przeciwieństwie do zeszłorocznego Modiano. Co do reszty, to mogę wymienić kilku autorów, ale ze świeżością to raczej będzie różnie Jak podoba Ci się Vonnegut, to mogę polecić następujących autorów: Zaczynając od współczesnego, żeby punkt świeżości mieć z głowy. J.S Foer, autor znany przede wszystkim ze świetnych: Wszystko jest iluminacją i Strasznie głośno, niesamowicie blisko (obydwie doczekały się ekranizacji, tą opartą o pierwszą powieść zresztą bardzo polecam). Osobiście czytałem wszystko co wydał, ale "Wszystko jest iluminacją" najlepiej wspominam. Następny jest Tom Robbins, kolejny autor z USA, kolejny, który łączy satyryczną nutę i spojrzenie na świat w bardzo specyficznym stylu. W jego wypadku do przeczytania (przede wszystkim) są: I kowbojki mogą marzyć (ekranizację nakręcił Gus Van Sant i moim zdaniem wypadła raczej słabo), Martwa natura z dzięciołem oraz Perfumy w rytmie jitterburga. Polecam też krótkie historie George'a Saundersa, ale on po polsku nie został wydany i trzeba czytać w oryginale. Oczywistym wyborem też jest Chad Palahniuk, ale to zbyt znana postać nawet u nas, więc specjalnie nie będę się rozpisywał. Uwielbiając Vonneguta (tak jak ja) nie można też nie lubić jego przyjaciela Josepha Hellera, a Paragraf 22, to zresztą arcydzieło na równi z Rzeźnią nr 5. Pora na Fitzgeralda... Tutaj mam problem, bo to autor bardzo uniwersalny, jednocześnie silnie przypięty do pewnej łatki, dodatkowo często "mitologizujący" sam siebie. Nie mniej w szerszej perspektywie ważny dla całej amerykańskiej literatury. Echo Francisa Scotta odnajdziemy więc zarówno u Hemingwaya, J.D Salingera jak i Keruaca czy Styrona. Rywalizacja z innymi wybitnymi pisarzami epoki (pewnie najlepszej jeśli chodzi o USA) też jest nie bez znaczenia. Faulkner, Steinbeck, Tennessee Williams wszyscy mieli wpływ na siebie. Czasami otwarcie się nie znosząc. Zresztą i Henrego Jamesa powinienem tu wplątać, ponieważ sam Fitzgerald ewidentnie inspirował się jego twórczością ( tak jak T.S Elliota). Temat mogę dłużej ciągnąć, ale i tak się już trochę (za bardzo) rozpisałem.
-
I ja również podpisuję się pod tym. Ekranizacja Persepolis też jest świetna. Ja tymczasem czytam sobie Blueberrego, dawno nie ruszałem jego przygód, więc szybciutko się czyta.
-
No i dobrze, generalnie łamanie umów słownych jest bardzo źle widziane w lidze, bo przecież wszystkie trade'y opierają się o dobry kontakt i stosunki z innymi GMami, raczej trzeba się szanować i unikać takich akcji. Oby to wydarzenie nie było precedensem.
-
W przypadku Robina dochodzi do tego jeszcze słabe zdrowie i wiek. Cóż nawet w piłce zdarzają się "salary dump", zejście z takich tygodniówek to raczej tylko plus dla United.
-
Ogólnie to wczorajsza szopka jest dla mnie żenująca. Cóż LAC uratowali sobie sezon pewnie, chociaż po takich cyrkach to nie wiem jak będzie wyglądała chemia w zespole. DJ będzie pewnie teraz wygwizdywany w całym Teksasie (i nie tylko). Clippersi już wcześniej nie mieli specjalnie dobrej opinii, ale chyba będzie jeszcze gorzej. . Sportowo wiele się nie zmieniło w samej drużynie i nadal nie sądzę żeby mieli zagościć w finałach konferencji.
-
No moim zdaniem wróci do rodzinnego miasta i podpisze kontrakt z Wizards. Sama drużyna z Waszyngtonu od kilku lat robi wszystko, aby ściągnąć do siebie Duranta, łącznie z bardzo rozsądnym planowaniem wszystkich kontraktów i miejsca w salary na następny offseason. Zgadzam się też z tym, że tylko finały/pierścień może zatrzymać go na dłużej w OKC. Wizards z Kevinem, Wallem i Bealem byliby z miejsca jedną z najlepszych ekip na wschodzie, zresztą według mnie Wall pasuje po stokroć bardziej do Duranta niż Russ.
-
W takim tempie podpisywania Cavs idą na rekord salary. Z Tristanem negocjacje się przeciągają, a oferta 80 mln była już na stole. Jak dostanie trochę więcej to dopiero będą żarty, zresztą James nie podpisze nic, dopóki nie ustalą tego kontraktu. On naprawdę rządzi w tej drużnynie. Jeśli nie zdobędą pierścinia, a Lebron odejdzie za sezon-dwa, to Gilbert chyba zawału dostanie (James w 2016/2017 może dostać rekordowe zarobki, bo teraz na pewno kolejny krótki kontrakt podpisze, oczekując na gigantyczną podwyżkę salary cap )
-
Dokładnie, Wes też jest dużą niewiadomą, achillesy to przykra sprawa (sam przechodziłem piekło zerwania ich) i ciężko wrócić do top formy. Dla mnie jedyne co musi LMA się nauczyć to system Popa. LaMarcus to dla mnie drugi najlepszy PF w lidze, świetna praca stop, fantastyczny jumper, dobre post moves, obrona i timing do zbiórek. W sumie zawodnik kompletny. Gdbyby nie szybki rozwój AD to byłby najlepszą 4-ką w lidze. Blazers nie umieszczam wśród przegranych, bo zrobili dokładnie to co każda mniejsza drużyna powinna zrobić w przypadku utraty franchise playera. Odmłodzić skład, przedłużyć zawodnika, na którym chcą budować dalej zespół (chociaż trochę przepłacili) i ciągnąć dalej karawanę, kształtując młodzież. Bez sensu byłoby szukanie na siłe zastępstwa, bo na rynku po prostu niespecjalnie jest zastępstwo dla takiego gracza jak LMA. Ruchy w Portland oceniam więc zdecydowanie pozytywne. Gdyby przepłacali za Rolo, Wesa i zostawili Batuma (po okropnym sezonie), to dopiero wtedy byłby dramat. Tak to mają kilku ciekawych graczy, loteria w przyszłym sezonie (przy trade deadline jakiś pick pewnie też zainkasują) NYK należy ganić, bo w sumie nadal nie widać wyraźniej drogi dla zespołu. No i tak naprawdę wszystkie ruchy to "plan awaryjny". Wybór Kristapsa też im się czkawką odbije, bo to chłopak, który potrzebuje spokoju na rozwój, a tego w NY nigdy nie było. Dolan to dla mnie nadal czołówka najgorszych właścicieli. W projekt Philla też nie wierzę (Fisher, trójkąty, brak chemii w zespole etc.)
-
Ja raczej uważam to za małą nagrodę pocieszenia dla kibiców (i wolałbym chyba rozsądną 2-3 letnią umowę dla Hilla). Pewnie i tak traktują Hibberta jako jednoroczne wypożyczenie(mimo praw Birda), cele na lato to KD i Al Horford. Hibbert nie pasuje mi tam w ogóle. Moim zdaniem gdyby nie Vogel i świetnie ustawiona defensywa pod Roya, to niebyłby tak ceniony w lidze. Dodatkowo zamiast rozwoju czeka go regres raczej (chyba, że jakimś cudem poprawi problemy kondycyjne). Cóż LA nic nie straciło na tym, więc taki eksperment to przynajmniej dobra próba wyjścia z twarzą po kompletnie nieudanych negocjacjach. Gorzej niż w zeszłym sezonie nie będzie. Szkoda, że w LA jest takie parcie na szybką przebudowę i przez to masa słabych kontraktów przez ostatnie lata. Generalnie dobrze draftują, ale co z tego skoro ich picki latają w wątpliwych trade'ach. Jestem prawie pewien, że za rok znowu się sparzą na FA. Durant zostanie w OKC, albo przejdzie do Wizards. Horford prawdopodobnie zostanie w Hawks (no chyba, że ten sezon to będzie kompletny regres).
-
No właśnie to, w Pacers zmieniają całą filozofię (wygląda na to, że PG ujrzymy często na 4-ce), chieli się pozbyć Hibberta, ale ten wykorzystał opcję zawodnika, więc zmuszeni byli oddać go za czapkę gruszek. Pewnie mały restart jest potrzebny, szczególnie po tej implozji dwa sezony temu, gdzie mieli realną szansę na finały, ale w szatni zaczęło się źle dziać. Co do tego stealu to też taki pewien nie jestem, Hibbert to gracz ograniczony ofensywnie z przeciętną zbiórką, przy systemie (lol) Byrona jego defensywa też może być dużo słabsza. Plusem jest rok kontraktowy, więc może będzie się starał.
-
Wiedziałem, że ostatecznie wybierze SAS, bliskość domu plus realna walka o pierścień przez następne 2-3 lata. Top 5 na zachodzie będzie mega mocne. Osobiście jednak niestawiam na Spurs, mam dziwne uczucie, że Tony w tym sezonie będzie wyglądał jak w PO (czyli źle), a bez niego o kolejne mistrzostwo będzie ciężko. Nie mniej rdzeń drużyny mają bardzo fajny na następne kilka lat. Leonard, Green, LMA to gwarant dobrej gry, jeśli Pop nie przejdzie w ciągu kilku lat na emeryturę to będą ciągle jednym z głównych contenderów. Emocje w FA opadają, niedługo zacznie się czas trade'ów i wtedy poznamy ostateczny kształt wszystkich drużyn. Na razie największymi przegranymi są Clippersi i Kings moim zdaniem. Drużyna z L.A wykonała bardzo niekorzystny trade ( pozyskanie Lance'a) i przegrała negocjacje o DJa, na co byli nieprzygotowani. Brak picków na przyszłość to też duży minus, dodatkowo gdy oddaje je się za bezcen. Kings ponieważ wykonują absolutnie najgorsze ruchy na rynku. W dalszej kolejności oczywiście LAL i NYK, które celowały zdecydowanie wyżej niż pozwala na to obecny poziom sportowy. Chociaż jeśli mam być szczery to uważam, że w LAL mają zdecydowanie ciekawszą młodzież (tylko kto da im spokojne wydorośleć )