Ociągałem się nie powiem, mogłem zobaczyć przed premierowo, ale postanowiłem poczekać na znajomych. Teraz żałuję. że tak późno obejrzałem. La La Land to arcydzieło, wizualne arcydzieło. Chazelle drugim swoim pełnym metrażem (trzecim, licząc pierwszy film bez normalnej dystrybucji) podniósł sobie i kolegom poprzeczkę tak wysoko, że nie widzę aby ktokolwiek próbował zrobić taki projekt jak ten. Od pierwszego, genialnego mastershota po końcową klamrę, film jest cudowanie obleczony ukłonami w stronę klasyków kina, zarówno amerykańskiego jak i europejskiego (nawet do jednego znanego shorta). Przy tym reżyser nie popada ani na chwilę w epigoństwo, panuje nad filmem i bawi się nim na równi z widzami. Musical bez dobrej muzyki nie jest sobą, więc w tej warstwie jest równie rewelacyjne (och, ukłony do tradycyjnego jazzu i jego złotej ery). Dobre utwory, świetne aranżacje. Aktorsko bez zarzutu, z Emmą zdecydowanie na pierwszym planie. Damn Chazelle, co teraz?